poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 40 ".-Jedź ze mną..."

                                    ***31 sierpnia***
-Ka!-usłyszałam głos Justina.Właśnie pakowałam swoją walizkę ponieważ jutro o 6.30 miałam samolot do mojej kochanej Rihanny.Leciałam wynajętym samolotem przez Biebsa ponieważ on sobie nie wyobraża żebym się gniotła z innymi.Oczywiście kłócił się z Ri kto go wynajmie ale ostatecznie wyszło na Biebera.Gdy byłam w szpitalu moi rodzice nawet nie raczyli do mnie zadzwonić.Któregoś dnia po prostu gdy przy kolacji wywiązała się rozmowa o szkole ja powiedziałam że wyjeżdżam i będę się uczyć prywatnie.Moi rodzice nic sobie z tego nie zrobili i po prostu powiedzieli "jak chcesz...". Zrobiło mi się wtedy cholernie przykro,ale cóż...Do mojego brata się nie odzywałam w ogóle.O wyprowadzce dowiedział się od Holly.A przyjaciele?? Ehmmm....Powiedziałam im któregoś dnia jak ostatni raz wyszliśmy wszyscy razem,całą paczką.Nie dogadywałam się w ogóle z Taylor'em.Więc jemu to wisiało co ze mną będzie.Wszyscy byli smutni z mojej decyzji ale jak się okazało naprawdę przykro było tylko Justinowi i DJ'owi a także trochę dziewczyną.Bieber za każdym razem gdy kogoś powiadamiałam o swojej wyprowadzce miał łzy w oczach.
-Jus!-odwróciłam się napięcie i w drzwiach zobaczyłam mojego przyjaciela opierającego się ramieniem o framugę.Szybko podbiegłam i rzuciłam się mu na szyję.Nie widziałam go dwa dni ponieważ musiał wyjechać do Toronto na jakiś wywiad który oczywiście jako dobra przyjaciółka oglądałam.-Tęskniłam.-wyszeptałam mu do ucha i oplotłam nogami jego biodra.
-Wiesz mała...Ja nie.-zaśmiał się a ja momentalnie od niego się odsunęłam.
-Jesteś okropny...Będę płakać.-udałam że wycieram łzy a po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.Od dwóch tygodni,czyli od kiedy powiedziałam paczce że się wyprowadzam kontakt ze mną utrzymywał tylko JB i DJ.Przykro mi było że reszta mnie olała jednak przekonałam się komu naprawdę na mnie zależy.Zawiodłam się najbardziej na moim bracie który cały czas był obrażany za to że w szpitalu kazałam mu wyjść.Już nie wrócił...Wiedziałam że już za późno aby wszystko było tak jak wcześniej.Za każdym razem gdy o tym myślałam nie było mi przykro a to wydawało mi się dziwne.Może ja cały czas wiedziałam że tak naprawdę wszyscy mają mnie gdzieś?Poprawka...Prawie wszyscy.
-Gotowa??-zapytał mój przyjaciel siadając na łóżku obok walizki którą właśnie dopakowywałam.
-Hmm...Myślę że tak.-powiedziałam smutno.Dopiero wtedy przyjrzałam się jak JB był ubrany.
-Dzisiaj nocuję u ciebie...Albo ty u mnie.Jutro muszę cię odwieźć rano na samolot więc musimy być razem.-wyszczerzył się szeroko.Spojrzałam na niego pytająco.-Jedziemy do mnie...Przeraża mnie twój brat.-zaśmiał się a ja mu zawtórowałam.
-Czyli możesz już wziąć te dwie walizki.-pokazałam na pakunki stojące pod ścianą.-Tą dopakuję a później jeszcze podręczny i będę gotowa.-powiedziałam znikając w łazience po kosmetyczkę.Usłyszałam jak Bieber schodzi po schodach i sama do siebie się uśmiechnęłam chociaż nie wiem dlaczego.Podobało mi się że chłopak jest cały czas przy mnie,gdy tylko chcę aby przyjechał on wsiada w samochód i jest.Byliśmy tylko przyjaciółmi,nic więcej...Dopakowałam walizkę i była już gotowa.Wzięłam małą walizeczkę jako bagaż podręczny i zaczęłam wkładać do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
-Zrobione.-powiedział Bieber rzucając się na moje łóżko.
-Jak ci się nudzi to poszukaj w szafie torby dla Ris'a.-powiedziałam kręcąc się po całym pokoju.
-Mała...Masz ją pod łóżkiem.-zaśmiał się chłopak.
-Skąd ty to wiesz??-spojrzałam na niego pytająco a on się roześmiał.
-Kiedyś Ris tam się schował jak siedzieliśmy oglądając film i jak go wyciągnąłem siedział w torbie.-wytknął mi język a ja wzruszyłam ramionami.
-To weź ją wyjmij,plooosę.-uśmiechnęłam się słodko zapinając walizeczkę.Chłopak wyją to o co go prosiłam i włożył do torby mojego pieska który cały czas leżał na poduszce i nam się przyglądał co chwila wskakując na Biebsa.-Dobra...Mam wszystko.-powiedziałam rozglądając się po prawie pustym pokoju.Wolałam pochować wszystkie pozostałe rzeczy do szafy.-Ah...-westchnęłam i usiadłam zrezygnowana na łóżku.
-Co jest??-spojrzał na mnie mój przyjaciel.
-Nie wiem...Smutno mi ale jednak się cieszę.-powiedziałam patrząc na swoje bransoletki na ręku.
-Zostaniesz??-zapytał z nadzieją.
-Niee...Nie ma szans.-powiedziałam pewnie i wstałam z łóżka.-Trzeba się pożegnać...Chodź ze mną.
-Nie...To twoja rodzina.Idź sama.-podniusł się do pozycji siedzącej a ja posmutniałam.
-Proszę Jussss...Nie dam rady sama tam iść.-powiedziałam tupiąc nóżką jak mała dziewczynka.Bieber zaśmiał się i wstał poprawiając spodnie które jak zwykle spadały mu z tyłka.
-Pięciolatka.-zaśmiał się wychodząc za mną z pokoju.Ja się tylko szeroko uśmiechnęłam.Wszyscy siedzieli w salonie i o czymś zawzięcie rozmawiali.
-Przyszłam się pożegnać ponieważ nie zostaję na noc w domu.-powiedziałam oschle a JB szturchnął mnie w plecy dając mi tym znać abym się milej zachowywała.Moi rodzice wstali z poważnymi minami.-Nie chcę tutaj jakiś głupich scen więc od razu chcę to zakończyć.-zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.-Będę odwiedzać was...Jednak nie będę mieszkać tutaj nawet jak będę wpadać.Przykro mi że w takich okolicznościach się rozstajemy jednak widocznie tak to miało być.Poradzę sobie więc nie musicie się martwić.-powiedziałam do rodziców.
-Ale jak to nie będziesz tu mieszkać jak będziesz wpadać??-zapytała zszokowana mama.
-Będę przyjeżdżać do Justina...-powiedziałam pewnie.Już rozmawialiśmy na ten temat nawet z Pattie i się zgodziła z wielką chęcią.-Więc nie myślcie że będziecie mnie często widywać.-moi rodzice nic nie powiedzieli.Zaskoczyłam ich tą wiadomością.-Miłosz??-spojrzałam na brata a ten jednak nie raczył podnieść wzroku.-Ja nadal cię kocham jednak wiem że nie będzie tak jak wcześniej...Nawet tak nie chcę.Zawiodłam się...
-Córeczko...
-Nie mów tak na mnie.Jestem Karolina.-przerwałam oschle ojcu.
-Przemyślałaś to??
-Tak.Wiele razy.Brzydzi mnie wasz widok i widok tego domu...Nie chcę tu mieszkać.-powiedziałam a Bieber objął mnie w pasie.Wiedział że ciężko mi to mówić ale jednak mówiłam prawdę.-Żegnajcie.-powiedziałam szybko i pobiegłam do swojego pokoju.Justin wbiegł zaraz za mną i szybko wziął moje walizki.Ja natomiast wzięłam Ris'a i zeszliśmy na dół.Moja mama siedziała na sofie i płakała a mój ojciec ją przytulał.-Pa...-powiedziałam patrząc na nich i wyszłam.Szybko usiadłam w samochodzie Biebsa a on zapakował walizki i ruszyliśmy.
-Co robimy??-zapytałam już przebrana w piżamę składającą się z bokserek i koszulki JB.Leżeliśmy właśnie w jego łóżku i gadaliśmy o tym jak się czułam mówiąc to wszystko rodzicom.
-Ty idziesz spać...Jutro musimy wstać co najmniej o 4.30...
-Chyba sobie śnisz że ja wstanę tak wcześnie.-zaśmiałam się siadając po turecku.
-Nie Karli.Na lotnisku musisz być już o 5.30.Droga trwa jakieś 40 minut...
-Ugh...Nie lubię gdy masz rację.-mruknęłam i się położyłam na plecy.
-A ja lubię.-powiedział z łobuzerskim uśmiechem i się nade mną nachylił.Wywróciłam teatralnie oczami i wysunęłam się spod niego lądując na rękach na podłodze i zwinnie przekręcając się na nogi.-Wow...-mruknął chłopak a ja się dumnie uśmiechnęłam.
-To co oglądamy??-zapytałam podchodząc do szafki z filmami.
-Idziemy spać Karo...-powiedział spokojnym i kojącym głosem a mnie po ciele przeszły dreszcze.Odwróciłam się i założyłam ręce na biodrach.
-Mówisz jak jakaś matka...-zaśmiałam się wchodząc na czworaka na łóżko.
-A ty zachowujesz się jak pięciolatka.-uśmiechnął się szeroko.Ja wywróciłam znów oczami a ten westchnął.
-Co jest??
-Będzie brakowało mi tego naszego droczenia,dokuczania i w ogóle wszystkiego.-powiedział smutno,leżał na plecach i wpatrywał się w sufit z rękoma włożonymi pod kark.Położyłam się nie pewnie na jego torsie i mocno przytuliłam.
-Też będę tęsknić...Znajdziesz sobie kogoś innego.Lepszego.Kto będzie przy tobie cały czas.
-Ale ja nie chcę nikogo innego!-powiedział oburzony.-Chcę ciebie.Chcę się budzić przy tobie,patrzeć jak się bawisz,wygłupiasz,uśmiechasz.Chcę być twoim wsparciem...
-Koniec.-odsunęłam się od niego kładąc na drugi bok.W rezultacie leżałam do niego plecami a w moich oczach pojawiły się łzy.Sprawiało mi ból to co mówił ponieważ cały czas tego wszystkiego żałowałam.
-Karli,przepraszam...-poczułam jak przytula mnie,jego ręka obejmowała mój brzuch a usta były bliziutko mojego lewego ucha.-Wybaczysz??-w jago głosie dało się dostrzec że naprawdę mu zależy.Odwróciłam się do niego przodem i mocno wtuliłam.
-Wybaczam...-szepnęłam zamykając oczy.-Dobranoc Justin.
-Dobranoc księżniczko.-chłopak pocałował mnie w głowę i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
Śniło mi się coś dziwnego.Siedziałam na polanie a z moich rąk leciała krew.Wpatrywałam się w rany na nadgarstkach i głupio uśmiechałam.Było ciemno i wiał wiatr.Po chwili za moje ręce złapała biała postać.Był to chłopak w białym ubraniu z kapturem na głowie.Nie widziałam twarzy,a tak bardzo chciałam to zobaczyć.Tajemnicza postać pocałowała moje nadgarstki i krew znikła,łącznie z ranami.Byłam w totalnym szoku.Gdy uniosłam wzrok zobaczyłem te czekoladowe oczy.Te malinowe,pełne usta.To był on.To Justin.Uśmiechnęłam się szeroko jednak nie śmiało i gdy chciałam dotknąć policzka chłopaka,zjawa zniknęła.Zostałam sama,momentalnie się rozpłakałam i w odbiciu kałuży zobaczyłam że płaczę krwią.Przeraziłam się a zjawa znów powróciła.Jednak nie stała tak blisko mnie.Dzieliły nas jakieś 3 metry.Chłopak uśmiechnął się to mnie słodko i pomachał na pożegnanie.
-Zadzwoń jak wylądujesz...Albo jak wystartujesz...Albo i tu i tam.-właśnie żegnałam się z Justinem na lotnisku.Wokoło było pełno paparazzi i fanek Biebsa.-Obiecaj że o mnie nie zapomnisz.Będziesz dzwonić,przejeżdżać??
-Zadzwonię,będę dzwonić i odwiedzać cię.-powiedziałam rozbawiona zachowaniem przyjaciela.Był bardzo zdenerwowany,sama nie wiedziałam dlaczego.-Obiecaj że też będziesz do mnie przylatywał...
-To chyba raczej oczywiste,mała.Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.-powiedział z łobuzerskim uśmiechem przytulając mnie do swojego torsu.Byłam strasznie smutna.Łzy same spływały mi po policzkach a ja nawet nie mogłam ich kontrolować.Justin gdy poczuł że jego koszulka staje się mokra,złapał mnie za policzki i skierował moją twarz tak abym na niego spojrzała.-Nie płacz...Proszę cię tylko nie płacz.-powiedział czule całując mnie w czoło.Ja jednak nie mogłam nic odpowiedzieć.Wtuliłam się w niego od nowa i staliśmy tak w ciszy.Gdy się od siebie oderwaliśmy pożegnałam się z rodzeństwem Biebsa i Pattie.Na koniec znów wtuliłam się z mojego przyjaciela jednak tym razem już oboje nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy płakać.
-Trzymaj się Jus...-wyszeptałam mu do ucha ponieważ chłopak przytulał mnie podnosząc do góry.
-Jak ja mam się trzymać jeśli teraz wszyscy uważają że to ja cię od nich zabrałem??Tylko został DJ i Chris...
-Na pewno tak nie twierdzą...
-Jak to nie??Powiedzieli mi to jak byłaś w szpitalu.-powiedział smutno.
-Słucham?!-byłam w szoku bo nic o tym nie wiedziałam.Nie miałam pojęcia nawet że moi "przyjaciele" byli mnie odwiedzić.-Jedź ze mną...
-Hm??-odsunęliśmy się troszeczkę od siebie.-Na serio chciałabyś mnie tam??
-Oczywiście!Jeszcze pytanie...-uśmiechnęłam się przez łzy co w ogóle nie było łatwe.
-Bardzo bym chciał ale nie mogę.-powiedział smutno znów mnie do siebie przytulając.-Może kiedyś...-szepnął.
-Pasażerów loty 469 do LA prosimy do okienka numer 69.-usłyszeliśmy i oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.Oderwaliśmy się od siebie i dalej się śmieliśmy.Justin zaczął ruszać zabawnie brwiami a ja nie mogłam złapać oddechu.
-Dobra muszę już iść.-powiedziałam przez śmiech.
-No tak tak...Do okienka numer 69.-powiedział Biebs.Rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam,chłopak odwzajemnił uścisk.Gdy się od niego odsuwałam delikatnie musnęłam jego policzek i szybko się odwróciłam.Nie chciałam na niego patrzeć bo już miałam łzy w oczach a wiedziałam że jak na niego spojrzę to się rozpłaczę.
__________________________________________________________
Tadaaaaam :D Zgodnie z obiecaniem dodaję ;) No i jak?? Podoba się? Mi nawet tak :) Liczę na wasze komentarze i opinie.Dłuuugie opinie.Piszcie to co się wam najbardziej spodobało i co najmniej ;) Możecie pisać cokolwiek, nawet krytykę.Chcę zobaczyć nad czym muszę jeszcze popracować. ;)
Dzięki tym co trzymali za mnie kciuki na teście ;) Jakby co poszło mi naprawdę dobrze :D Dzięki :*
-Patryś

5 komentarzy:

  1. Hahahah, 69 rządzi . ;) Rozdział jak zwykle zarąbisty ... No nie mogę się doczekać nastepnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 69 - i nagle każdy ma skojarzenia :D hahaha świetne <3
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taa, 69! Jerry czuwa! :DDD. Ten sen... Wywołał u mnie trochę wspomnień... Rozdział jak zwykle genialny, czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super tylko smutne az mi lezka w oku sie zakrecila bo nienawidze pozegnan a w swoim zyciu duzo ich zaliczylam

    OdpowiedzUsuń
  5. Pod koniec miałam już łzy w oczach :(
    A co do rozdziału ogółem to. Zajebisty ! :D
    Przynajmniej przekonała się kto jest jej prawdziwym przyjacielem ;)
    Do okienka 69 :D hahahahahahah :D Nie wytrzymałam ;)

    OdpowiedzUsuń