niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdzial 44 ''-Logan Defrey...Wisz kto to?''

-Na ciebie tez cos czeka...-uslyszalam w sluchawce specjelnie zmieniony ton glosu.Moglam przypuszczac ze byl on meski jednak nie bylam do konca pewna.Rozmowca od razu sie rozlaczyl a ja upuscilam telefon na lozko.Wpatrywalam sie nieobecnie przed siebie pograzona w myslach.
-Mala??Co jest??-uslyszalam glos Biebera.-Kto dzownil??
-Nie wiem...Nie mam pojecia.-usiadlam na lozku i schowalam twarz w dloniach.Justin od razu usiadl obok i mnie do siebie przytulil.
-Co mowil?
-Ze na mnie tez cos czeka.-wtulilam sie w niego jeszcze bardziej.-Boje sie...Jak wyjedziesz to ja nie wiem co zrobie.-kilka lez splynelo mi po policzkach.Chlopak otarl je szybko i pocalowal w czolo.
-Spokojnie ksiezniczko...Na razie jestem a pozniej sie cos obmysli.Damy rade.-powiedzial czule.-Musimy.-dodal to szeptem a ja podnioslam wzrok.
-Dziekuje Justin.
-Za co mi dziekujesz??To wszystko moja wina.To mi sie zachcialo porywania cie do domku dziadkow.-powiedzial z bolem a mnie az ciarki przeszly.
-Ale widziales ze ten ktos wiedzial ze bedziesz ze mna? Na mnie tez cos czeka...Justin oboje w tym siedzimy.-powiedzialam dotykajac kciukiem jego policzka.Chlopak pokiwal glowa i sie polozyl razem ze mna.Lezelsmy tak w ciszy az wreszcie sie oboje troszeczke uspokoilismy,ja  postanowilam pojsc sie wykapac.Wzelam szybka i zimna kapiel.Musialam sie zrelaksowac a tylko taka woda powodowalau mnie to uczucie.W tym samym czasie co ja Justin takze poszedl skorzystacz drugiej lazienki wiec w lozku bylismy dokladnie w tym samym momencie.Oboje bylismy zdenerwowani.Lezelismy na plecach i wpatrywalismy sie w sufit nic nie mowic.-Moge sie do ciebie przytulic??-spojrzalam na chlopaka a on spojrzal na mnie i wyciagnal reke w gescie abym sie wtulila.Tak tez zrobilam,on obja mnie ramieniem a dloni ktora trzymalam na jego sercu chlopak trzymal swoja.Przez dlugi czas tak lezelismy i dyskutowalismy o tym czy komus powiedziec o tej calej sytuacji.W ostatecznosci jednak stwierdzilismy ze nie.Rozmawialismy tez o tym zeby jak najszybciej znalezc mi ochoroniarza.Zasnelismy moze okolo pierwszej w nocy.Czulam sie bezpieczna i spokojna przy Justinie wiec nie mialam jakis wielich problemow z oddaniem sie do krainy snu.Obudzil mnie dzwoniacy telefon.Jus caly czas spal wiec delikatnie sie wyswobodzilam z jego objec i siegnelam po telefon.-Tak?
-Ka?!Gdzie ty jestes?! Mialas dzisiaj rano byc w studio!!-dzownila Shila.Wlasnie takiego obudzenia nie potrzebowalam.
-Zaraz bede...Czesc.-rozlaczylam sie wkurzona i rzucilam telefon na lozko ciezko wzdychajac.
-Gdzie zaraz bedziesz??-uslyszalam ten zatroskany glos.
-Musze jechac do studio.-powiedzialam smutno i spojrzalam na niego przegarniajac swoja nieznoscia grzywke do tylu.
-Jade z toba...-powiedzial stanowczo i w mgnieniu oka stal juz przy szafie wybierajac ciuchy.Wygladal strasznie sexownie w samych bokserkach,taki rozczochrany i zaspany.Przygryzlam jedna warge a potem sama wstalam zeby cos wybrac.W rezultacie Justin wygladal na luzie, a ja dosc elegancko. Z hotelu nie wyszlismy pewni siebie jednak caly czas trzymalismy sie za rece.Przed budynkiem bylo pelno paparazzi tak samo jak przed studio.
-No nareszcie!Ile mozna czekac??-w pokoju siedziala juz Shila,Scooter i Haylie.
-Dlugo...-odburknelam i usiadlam na przeciwko stylistki.JB nic nie mowiac usiadl obok mnie.
-Twoje humorki zatrzymaj dla siebie.-powiedziala ostro moja menadzerka.
-Do rzeczy...-ponaglilam ja bo tak naprawde nie mialam ochoty ani na siedzenie w studio ani na dyskutowanie z nia.
-Dzisiaj wybieramy ochroniarza.-powiedziala otwierajac drzwi do pokoju.Weszlo kilku mezczyzn,niktorzy byli naprawde napakowani ale nie wszyscy.-To sa najlepsi ktorych znalazlam.
-Jak ma pan naimie?-zapytalam wysokiego bruneta o ciemnych oczach.Nie byl to typowy goryl tylkno dobrze zbudowany,przystojny mezczyzna.
-Jestem Logan.-usmiechnal sie odslaniajac idealnie rowne,biale zeby.
-Milo mi...Mozesz powiedziec o swoim doswiadczeniu??Mam wrazenie ze juz cie kiedys gdzies widzialam...
-Pracowalem dla Shakiry pozniej dla Lady Gagi,Miley Cyrus,Lucky Hale i paru inych mniej slawnych osob.
-No wlasnie...Pracowales z Lucky.-usmiechnelam sie na wspomnienie o jednej z moich ulubionych aktorek.Inni mezczyzni tez mi sie przedstawili i opowiedzieli pare rzeczy o sobie jednak ja mialam juz podjeta decyzje.
-I?-zaptal mnie na ucho JB kiedy bylismy prawie przy koncu prezentacji.
-Ten Logan jest fajny...
-Znam go.To dobry ochroniarz.Szkolil sie z Kennym.-usmiechnal sie lekko.
-Wiec decyzja podjeta.-wyszczerzylam sie jeszcze bardziej i z niecierpilowscia czekalam na koniec.Szepnelam na ucho moja decyzje Shili a ona przyznala mi racje.Dlatego to ona oznajmila Loganowi ze zostaje moim ochroniarzem a ja w tym czasie razem z Biebsem wymknelam sie do pokoju nagran.
-Zadowolona?-zapytal moj przyjaciel siadajac na fotelu,ja ustalam opierajac sie o konsole z zalozonymi rekoma na piersiach.Ja tylko przytaknelam glowa.Nie mialam ochoty na rozmawialnie.W mojej glowie caly czas siedziala ta cala sytuacja z tajemnicza osoba.-Mala,co jest?
-Ciagle mysle o tej grze.-powiedzialam smutno spuszczajac wzrok na czubki butow.
-Nie martw sie...Jestem przy tobie ja,jest teraz Logan a i jeszcze Kenny bedzie na kazde zawolanie.-przyciagnal mnie za biodra blizej.
-Ufasz Kennemu,nie??
-Pewnie.-powiedzial bez zastanowienia.-Jest ze mna od poczatku.
-No wlasnie.Kennemy mozesz powiedziec bo masz pewnosc ze zostawi to dla siebie.A ja??Mam powiedziec Loganowi??Przeciez znam go od 5 minut!-mialam lzy w oczach.
-Prosze nie placz...Pogadamy z Kennym czy mozna mu ufac czy nie.On bedzie wiedzial co nie co na jego temat.Z tego co wiem nadal utrzymuja kontakt.-powiedzial chlopak przytulajac mnie do siebie tak ze jego glowa byla na wysokosci mojego brzucha.Dodawal mi otuchy i jakiejs nadziei.Bylam pewna ze przy nim moge czuc sie bezpieczna.-Dzownie do duzego.-powiedzial odywajac sie ode mnie.Zawsze tak nazywal swojego ulubionego ochroniarza.Przytaknelam glowa i przeszlam do pomieszczenia z mikrofonem.Lubilam tam przebywac bo byl calkowity spokoj.Tylko ja i moja pasja...Od malego lubilam sie gdzies zaszywac i spiewac.Gdy mialam jakis 11 lat zaczelam komponowac przerozne piosenki i melodie.Usiadlam na wysokim krzesle i spojrzalam na kartke.Od razu sie przerazilam.Mianowicie na miescu nut i tekstu lazal list.Zaadresowany do mnie.Wiedzialam od kogo moze byc.Wrecz bylam pewna.Wzielam go do reki i wyciagnelam zawartosc.Bylo to zdjecie na ktorym bylam ja i moja przyjaciolka z Polski.Zrobione zostalo dnia gdy oznajmilam jej ze wyjezdzam do Wloch.W kopercie byla tez karteczka "Mowilem ze dla ciebie tez cos mam...Z twoja przyjacioleczka jest coraz gorzej.Coz lekarze mowia ze rak to ciezka choroba. A ty ja zostawilas.Miala ci powiedziec ze choruje ale ty sie pierwsza wyrwalas z wyjazdem.To bylo takie egoistyczne z twojej strony...Gratuluje..."
-O Boze...-jeknelam a po policzkach splywaly mi lzy.W myslach mialam ten dzien.
Siedzialysmy na naszym pomoscie.Obie mialysmy sobie cos waznego do powiedzenia jednak zadna nie wiedziala jak zaczac.Bylysmy nie rozlaczne a tu nagle mialam wyjechac.Wiedzialam ze bedzie tak strasznie ciezko.
-Sluchaj musze ci cos powiedziec...-powiedzialysmy w tym samym czasie.Od razu sie usmiechnelysmy jednak byly to wymuszone usmiechy.
-Ty pierwsza.-powiedziala slodko.
-Pewna jestes??-zapytalam niepewnie .Wiedzialam ze Kamila lubila zawsze pierwsza dzilic sie informacjami.
-Tak,tak.W 100%.
-No ok....A wiec...Wyprowadzam sie.-powiedzialam smutno i spojrzalam w wode pod nami.
-Zartujesz?-jej oczy sie zaszlily co spowodowalo takze u mnie taka reakcje.
-Przepraszam ja naprawde nic nie wiedzialam...Moi rodzice maja juz dosc tego ze ojciec jest tam a my tu.-rozpalakalam sie.Moja przyjaciolka nic nie mowila tylko mnie przytulila.Obydwie plakalysmy nic nie mwoiac.W pewnym momencie dostalam esemesa od mamy ze mam wracac.-Obowiazki wzywaja.-powiedzialam smutno podnoszac sie.-Musze spadac...Zobaczymy sie jutro.-mowilam szybko juz odchodzac.Moja kolezanka wlasnie otwierala buzie kiedy ja jej pomachalam i zucilam sie biegiem w strone domu.
-Karli...Co to jest??-po chwili uslyszalam glos chlopaka.Stal za mna i marszczac brwi mi sie przygladal.Plakalam caly czas zakrywajac usta dlonia.Ten ktos mial racje.Zachowalam sie jak egoistka...Moglam sie wrocic i wysluchac jej,przeciez nic by sie nie stalo jakbym wrocila 5 minut pozniej.Justin przytulil mnie od tylu i szeptal abym sie uspokoila.Jednak to nie bylo latwe.Czulam sie okropnie winna.Opowiedzialam wszystko Bieberowi a on sluchal uwaznie az do samego konca.
-Ja musze do niej jechac...Musze z nia przynajmniej teraz byc.Ja nie moge jej zawisc.Juz raz to zrobilam.-mowilam siedzac wtulona w Justina na sofie.
-Pojedziemy...Wszystko zalatwie.
-Justin nie mozesz...Masz koncert i pare wywiadow.-otarlam moje mokre policzki.
-Mala chcesz tam sama leciec??-odgarnal jeden kosmyk ktory opadl mi na oko.Ja pokrecilam przeczaco glowa.-No wlasnie..A po za tym musze byc przy tobie.-pocalowal mnie w glowe i przytulil do siebie.Gdy juz calkowicie sie uspokoilam poszlam do lazienki aby przynajmniej troche ukryc ze plakalam.Jednak ciezko bylo zakryc czerowne oczy make up'em...-Masz.To pomoze.-Juju podal mi swoje okulary wchodzac do lazienki.
-Dzieki.-od razu zalozylam je na nos i sztucznie sie usmiechnelam.Wyszlysmy razem do naszych znajomych aby oznajmic im o calej sytuacji zwiazanej z wyjazdem.Ustalilismy ze JB bedzie mowil poniewaz ja nie bylam w stanie wydusic z siebie ani slowa.
-Chodzi o to ze przyjaciolka Karli jest bardzo chora i musimy jechac do Polski.-powiedzial stanowczo chlopak trzymajac mnie za reke.
-Ne ma mowy!-nasi menagerowie nie byli zadowoleni.
-Scoot,Shila to naprawde wazne.
-Jak wy to sobie wyobrazacie??-zapytala moja menadzerka.
-Oboje macie juz zaplanowane spotkania.-dodal Brown.
-Ale prosze was...To naprawde wazne.Co wy byscie zrobili gdyby wasz przyjaciel lub przyjaciolka prawie umerala?! Olalibyscie?!-Biebs juz sie wkurzyl.Nie chcialam aby sie denerwowal.Widac bylo ze zaskoczyl dwojke doroslych.Zmieszali sie na chwile a pozniej po sobie spojrzeli.
-Na ile chcecie tam jechac?-zapytal juz spokojnie menadzer Biebsa.Justin spojrzal jednym okiem na mnie a ja wzruszylam delikatnie ramionami.
-Tydzien...Jak na razie tydzien.Wrocimy tutaj pozalatwiamy sprawy i wracamy tam.-mowil jakby czytal mi w myslach.Bylam mu okropnie wdzieczna za to jak postapil.
-Dobra...Niech wam bedzie...-przytaknela Shila wyciagajac tableta.
-Ja zalatwie wam samolot prywatny jeszcze na dzisiaj wieczor.-Scooter wyja swoj telefon i zaczal czegos w nim szukac.
-Ja zajme sie przekladaniem dat.-dodala kobieta.Oboje byli bardzo zajeci powierzonym zadaniem wiec my spojrzelismy na Logana i Haylie ktorzy ewidentnie dobrze sie dogadywali.
-Wasza dwojka tez z nami leci.-dodal Jus.Obydwoje odwrocili sie w nasza strone lekko zdziwieni.-No co??
-Nic,nic.-odpowiedziala moja stylistka.-Chodz skarbie ze mna na chwile.-wyciagnela do mnie reke i usmiechnela sie czule.Zgodzilam sie i poszlam za nia lapiac jej dlon.Zaprowadzila mnie do lazienki i kazala usiasc na blacie.Zalozyla mi okulary na glowe i pokrecila smutno glowa.-Co sie stalo?
-Moja przyjaciolka jest bardzo chora na raka i gdy kiedys chciala mi to powiedziec ja ja olalam...Czuje sie fatalnie i winna...
-Kochanie, nie jestes winna.-przytulila mnie czule i pocalowala w glowe.-Tez kiedys mialam przyjaciolke ktora niestety zmarla na raka.Obwinialam sie poniewaz zostawilam ja sama a ja wyjechalam z siostra za kariera.Czulam sie egoistycznie i nadal jest mi smutno ale wiem ze przynajmniej teraz sie nie meczy.-powiedziala odgraniajac mi grzywke.-Teraz zrobimy cos z twoim make up'em bo te okulary nie za bardzo pasuja do calosci.Stawiam ze naleza do JB??-usmiechnela sie leciutko a ja przytaknelam glowa.Wyjela z torebki kosmetyczke i zaczela czegos szukac.Po chwili zaczelajuz nakladac mi rozne kosmetyki.W ciagu jakis 15 minut bylam juz umalowana i po placzu nie bylo sladu.
-Wow...-w odbiciu lustra byla calkowicie inna Karolina.Usmiechnelam sie sama do siebie a pozniej odwrocilam sie do kobiety i mocno ja przytulilam.-Dziekuje.-wyszlysmy razem z lazienki a w pokoju wszyscy siedzieli zajeci procz Biebsa ktrory siedzial rozlozony w fotelu przy stole.Widac bylo ze nad czyms myslal.-Chodz.Spadamy.-szepnelam mu na ucho podchodzac do niego od tylu.
-Slicznie wygladasz...-usmiechnal sie lapiac mnie za reke gdy wyszlysmy z pokoju.
-Dziekuje...Zasluga Haylie.-wsiedlismy do samochodu i natychmiast udalismy sie do hotelu.-Powiesz Kennemu?-spojrzalam na chlopaka ktory w skupieniu prowadzil auto.
-Wlasnie nad tym myslalem...I mysle ze tak.Najpierw mu powiem a pozniej pogadamy z nim o Loganie.-usmiechnal sie delikatnie na mnie zerkajac.
-Mhm...-nie bylam przekonana do tego czy powinnismy mowic o tym Loganowi ale jesli mial byc moim ochroniarzem to powinien wiedziec.Szybko dojechalismy przed hotel gdzie czekal ochroniarz Biebsa.
-Siemka JB...Hej mala.-poslal mi jeden ogromny usmiech a pozniej we trojke weszlismy na racepcje.
-Hej duzy.-we trojke weszlismy na racepcje.Zasmialam sie lekko bo zawsze na sama mysl o Kennym chumor mi sie poprawial.Przez cala droge winda nikt sie nie odezwal ani slowkiem.Dopiero jak z niej wysiedlismy kierujac sie do pokoju Justin zaczal cos marudzic.
-Sluchaj Kenny...Jest sprawa.Dosc powazna.-powedzial otwierajac drzwi do naszego apartamentu.
-Mam sie bac??-zapytal rozbawiony a my nic nie odpowiedzielismy.Ochroniarz automatycznie spowaznial i jako trzeci wszedl zamykajac za soba drzwi.Usiedismy na sofach a ja podkurczylam nogi pod brode siadajac obok piosenkarza.Chlopak opowiedzial wszystko swojemu przyjacielowi,wszystko ze szczegolami.Kenny do konca sluchal bez zadnych emocji na twarzy.Co chwila zerkal na mnie a ja patrzylam nieobecnie w szklany stolik przede mna.-Wiec to osoba ktora zna twoja przeszosc jak i twoja??-zapytal pokazujac najpierw Jusa broda a pozniej mnie.
-Doklanie..-przytaknal moj przyjaciel.
-I rozumiem ze nikomu mam nie mowic...
-Mhm...
-Nie ma sprawy.Ale prosze was abyscie informowali mnie jak cos sie bedzie dziac.Bede teraz jeszcze czujniejszy.Nie chce aby sie zadnemu z was cos stalo.-widac bylo ze sie przejal.
-A i jeszcze jedno...-Justin juz sie troszeczke uspokoil jednak nadal bylo widac jak jest zdenerwowany.-Logan Defrey...Wisz kto to?
-No ba.Wspanialy przyjaciel i ochronirz.-Kenny sie usmiechnal na wspomnienie o koledzie.-Czemu o niego pytasz??
-To nowy ochroniarz Karli-pierwszy raz od wejscia do apratamentu na mnie spojrzal.Ja jednak tak jak wczesniej patrzylam w blat.
-Naprawde??-oczy mezczyzny jakby rozblysly.-Dobrze...Bardzo dobrze.Lepiej trafic nie moglas.Jemu naprawde mozna ufac.Dostal kiedys propozycje od prezydenta kiedy konczylismy szkole...Jednak on odmowil bo ja nie moglem z nim pracowac poniewaz takiej propozycji mi nie zlozono.Powiedzial ze przyjazn jest wazniejsza.-umiechnal sie lekko.A ja po tym o powiedzial automatycznie na niego spojrzalam z niedowierzaniem.-Przez ostatnie lata byl w wojsku.To naprawde wspanialy ochroniarz.-po tym bylam w kompletnym szoku.-Mozecie smialo mu powiedziec to co teraz sie dzieje.-zapewnil nas patrzac z szeczeroscia w oczach.
-Dziekuje.-szepnelam.
-Nie masz za co sliczna...-poslal mi usmiech a pozniej sie podniusl z sofy.-No to ja musze spdac...Jestem strasznie zmeczony.Jak cos to jeden telefon i jestem.-poglaskal moje dlonie przechodzac obok.
-Pa Kenny.
-Pa Karli...-usmiechnal sie ostatni raz a Justin odprowadzil go do drzwi.Pozegnali sie specyficzna piatka i Juju wrocil na sofe.Objal mnie ramieniem i przysunal do siebie tak ze moje nogi teraz lezaly na jego kolanach a glowa na ramieniu.
-Czyli juz wiesz kim jest twoj ochroniarz...-usmiechnal sie delikatnie.
-Powiemy mu jutro,tak??
-Powiedzmy jeszcze dzisiaj.Nie chce zeby pozniej przez lot byl nieobecny myslami.Musi byc w pelni gotowy jesli ma byc twoim ochroniarzem.-pocalowal mnie w czolo i odchylil glowe do tylu opierajac ja na zaglowku i patrzyl w sufit.
-Masz racje...Zadzownisz??Ja nie mam nurmeru.
-Tak pewnie...-wyciagnal swoj telefon i wybral numer.Szybko wytlumaczyl mezczyznie ze to wazna rozmowa i nie jest ona na telefon a pozniej sie pozegnal i rozlaczyl.-Bedzie za 10 minut.-przytaknelam tylko glowa i zamknelam oczy.Nawet nie wiem kiedy zasnelam.Bylo mi tak wygodnie w objeciach Justina.Obudzilam sie kiedy uslyszalam dyskusje dwojga mezczyzn.Przetarlam oczy i naprzeciwko mnie,na miajscu gdzie wczesniej siedzial Kenny teraz siedzi Logan.Juju przytulal mnie tak samo jak wczesniej,nawet nie poczulam jak wyslizgnal sie zeby otworzyc drzwi ochroniarzowi.Ciekawa bylam ile spalam.-Przepraszam..Nie chcielismy cie obudzic.-powiedzial piosenkarz delikatnie i przepraszajaco sie do mnie usmiechajac.
-Jeszcze przepraszasz??Powinnam ja to zrobic.Wiec przepraszam ze zasnelam.
-Nic sie nie stalo.-usmechal sie Logan.-To zrozumiale jesli jest taka sytuacja.
-Czyli Jus zdazyl ci wszystko opowiedziec??-zaptalam patrzac na chlopaka ktory caly czas delikatnie sie usmiechal.Moj ochroniarz tylko przytaknal glowa.-To ile ja spalam? I ile tu juz jestes??
-Jestem tu od jakis 2 godzin.
-A ty spisz jakies poltora.-powiedzial moj przyjaciel calujac mnie w glowe.Rozmawialismy jeszcze z Loganem o tym ze jutro mamy samolot o 7:35 i ze apartamenty w  hotelu juz sa zarezerwowane az w jednym momencie zadzownil moj telefon.Na ekranie wyswetlila sie Katnis.Bylam w szoku jednak od razu odebralam.
-Tak??
-Karli...Karli przepraszam.-plakala a ja nie wiedzialam co sie dzieje.
-Co sie stalo??
-Ja cie przepraszam...-i sie rozlaczyla.Ta sytuacja mnie przerazila i to nie na zarty.A co jesli ten ktos jej cos zrobil?Co jesli ktos ja szantarzowal w jakikolwiek sposob?Co jesli jej sie cos stalo? To ze mnie olala nie oznaczalo ze stracila w moich oczach jako przyjaciolka.Bo nie.Dla mnie zawsze zostanie wazna osoba.Probowalam sie jeszcze kilka razy do niej dodzownic ale bez skutku.Powiedzialam wszystko szybko chlopakom a Juju probowal sie dodzownic do DJ i udalo sie.Powiedzial wszystko przyjacielowi a ten obiecal ze natychmiast pobiegnie do Kat aby sprawdzic co sie dzieje.Strasznie sie balam.Justin mnie przytulal i uspokajal a Logan gdzies dzownil.Po chwili sie rozlaczyl i spojrzal na nas smutno.
-Na jutro zalatwilem jeszcze dwoch moich kolegow.Moich i Kennego.Swierdzilem ze w czworke bedzie lepiej.
-O kosztach pogadamy pozniej.-powiedzial Biebs caly czas skupiajac sie na mnie.
-O jakich kosztach Justin?? Oni nic nie chca??Chca to zrobic jako wolontariusze.
-Dziekuje.-powiedzial wdziecznie Juju a ja powiedzialam to samo jednak bezglosnie.
-To ja wam dziekuje ze mi zaufaliscie.-usmiechnal sie wdziecznie.Widac bylo iz byl cakowicie szczery.Po chwili telefon Jusa zaczal dzownic wiec szybko go odebral i doslownie przez chwile rozmawial z tajemnicza osoba.
-To DJ.-i wszystko jasne.-Kat miala chwile zalamania poniewaz rozstala sie z Taylor'em.Chciala sie pociac poniewaz przez niego nikt nieodzywal sie do niej w szkole.Nie miala przyjaciol.Odkiedy wyjechalas nasza paczka sie rozpadla.-powiedzial wzruszajac ramionami.
-Nic jej nie jest??
-Nie.DJ dotarl o czasie.Obiecal ze nie zostawi jej teraz.
-Dobrze...Juz dobrze.-znow wtulilam sie w Jusa.
-Ja juz zmykam...Wstapie jeszcze do przyjaciela.Jakby co to jeden telefon i jestem.
-Mowisz jak Kenny.-zasmialam sie razem z Jusem.Logan sie tylko wyszczerzyl i wychodzac pomachal.
________________________________________________
Ahhh jaki dlugi ^^ Dzis mam urodziny wiec stwierdzilam ze ten rozdzial moze byc inny ;D Mam nadzieje ze sie wam spodobal bo nie wiem kiedy teraz dodam...Postaram sie we wtorek wieczorem ale nic a nic nie obiecuje.Wiem ze koncowka rozdzialu nie jest jakos szczegolnie ciekawa ale nie moze byc wszystko ciekawe bo to by bylo juz nudne... Obiecuje wam ze nn bedzie interesujacy :D Pojawi sie pare nowych postaci i nowych sytuacji ;) Na pewno nie bedzie nudno to wam moge obiecac ;D
A teraz zmykam lenic sie i swietowac xD
-Patrys