sobota, 7 grudnia 2013

Rozdzial 23

Nastepne 2 godziny spedzilismy na..Na niczym. Justin kierowal a ja siedzialam od nowa jak ta mumia. Cholera! Czemu ja musze byc taka dziwna?? Powiecie mi czemu? Siedze z kapturem na glowie i patrze na mijajace krajobrazy.Tak,wiem...Fascynujace zajecie.
-Odezwiesz sie wreszcie?-z mojego transu wybija mnie glos szatyna.Nie ruszam sie,zamykam szybko oczy a moje miesnie sie napinaja.-Cher,blagam cie...-lapie mnie za udo a ja automatycznie podciagam noge pod brode stracajac jego dlon.
-Nie chce rozmawiac.-sycze szeptem.
-Jakos udalo mi sie to zauwazyc.-szczerzylsie w moja strone lekko.Mimowolnie moj jeden kacik wedruje ku gorze.-Moze masz ochote na przerwe?-zerkna na mnie niepewnie.Krece glowa i odwracam sie tak ze teraz opieram plecy o drzwi.-Nie? Jestes pewna?-usmiecha sie patrzac na mnie jak na mala slodka dziewczyne.Po raz kolejny krece glowa i prostuje nogi na jego kolana.
-Moge?
-Jasne.-prawa reke kladzie na moich piszczelach i palcami wystukuje jakis rytm.
-Zaspiewaj mi.-mowie bezposrednio.Glos mam bez uczuc.Robi zabawna mine,tak jakby byl zawstydzony i zaskoczony jednoczesnie.-No co? Przeciez slyszalam nie raz jak spiewasz.
-No niby taaak...Ale tak osobiscie to inaczej.-zawstydzil sie! Nparawde na jego policzkach widnieja leciutkie romience.Wybucham smiechem.Po prostu nigdy nie widzialam zeby chlopak sie zawstydzal.Moze to dlatego iz moi 'kumple' sa z tych Bad Boys ktorzy maja na wszystko wyjebane.-To nie jest smieszne.-mowi naburmuszony patrzac w jezdnie.
-Wrecz przeciwnie!! Slyszlam jak grasz,spiewasz,widzialam jak tanczyc,jak komponujesz... Ale jak cie prosze o piosenke dla mnie to masz problem.-krece glowa.-Jak to mozliwe?-znow sie szeroko usmiecham.Wystarczy jego glos abym poczula sie lepiej.To jest magiczne.Odwraca glowe patrac na mnie zadziornie i z usatysfkacjonowaniem.-Co?
-Uwielbiam twoj usmiech.-szepcze oblizujac warge.
-Lepiej bedzie jak skupisz sie na drodze.-wywracam oczami i sama patrze na jezdnie.Co ja wyprawiam? Nie,czekaj. Co ON ze mna wyprawia?! Przy nim jestem inna.Gdy 'sie wylaczam' popadam w trans,jednak wystarczy jeden moment jego zainteresownia mna i jest calkowicie inaczej.To chore! Ale przyznaje ze mi sie to podoba.Wpatruje sie w sufit a po moich policzkach znow splywaja slone lzy.
-Znow to robisz...
-Co?-szepcze zachrypnietym glosem.
-Znow sie zamykasz.-zerka na mnie smutno i bierze w swoja reke moja dlon.Przysuwa ja sobie do ust i zklada na kazdej kostce,delikatny i subtelny pocalunek.-Nie pozwole na to zebys sie zalamala.
-Zaspiewasz?-robie slodkie oczka.
-Jesli zaspiewasz ze mna na,to tak.-poszcza mi oczko co wywoluje u mnie mimowolne wywrocenie oczami.-To jak?-rusza zabawnie brwiami.
-Nie...Nie bede spiewac.-krece glowa.-Moze kiedys ci powiem czemu nie spiewam...-wzruszam ramionami.Jego usmiech znika kiedy slyszy moj ton glosu.
-Cos powaznego?
-Nie mecz tematu.
-Dobrze,poczekam az bedziesz gotowa.-odwraca glowe znow w strone jezdni.W tym momencie w mojej glowie uswiadamiam sobie ze on strasznie dobrze kieruje.Mimo ze ciagle sie odwraca i czesto nie patrzy na jezdnie to czuje sie bezpiecznie z nim w samochodzie.Usmiecham sie mimowolnie co nie umyka oczywiscie uwadze szatyna.-A moge wiedziec co jest powodem tego slicznego usmiechu?-slyszac komplement usmiecham sie jeszcze szerzej.
-Czuje sie bezpiecznie...-robie chwile przerwy.-Przy tobie.-juz czuje jak na moich policzkach maluja sie lekkie zarozowienia mimo ze ja nigdy sie nie rumienilam. Jego mina jest zaskoczona ale usatysfakcjonowana.-Mile to uczucie.-poprawiam sie lekko w fotelu tylko po to by nie patrzec w jego oczy.
-Wiesz ze sie slodko rumienisz?-chichocze a ja od razu podnosze na niego wzrok.
-Serio?-przygryzam warge.
-Serio.Serio.-smieje sie lekko spogladajac mi przez ta chwile naprawde gleboko w oczy.Widze w jego teczowkach pewnego rodzaju iskierke co mnie lekko zastanawia.-Slicznie.
-No Justiiiiiiiiin.-przeciagam chowajac twarz w dlonie i krece glowa.-Wez przestan mnie zawstydzac.-jecze a do moich uszu dobiega cichy smiech chlopaka.
-To moja wina ze tak latwo masz rumience??-pyta retorycznie a ja opuszczam dlonie i patrze na niego powaznie.
-Tak?-unosze brwi zakladajac rece na zebrach.-Tak,twoja.-skinam glowa.
-Czyli mam rozumiec zeeeeeeeee?-marszczy brwi.
-Zeeeee tylko przy tobie zachowuje sie,jak sie zachowuje.-zamykam oczy opierajac glowe o chlodna szybe.
-Wkrecasz mnie....-slysze niedowierzanie z jego strony.
-Nie!-od razu szybko sie prostuje.-Przyznaje sie bez bicia ze to twoja sprawka.-krece palcem w jego strone.
-Pociagam cie?-pyta szeptem a ja otwieram szeroko oczy.
-Justin? A moze bys tak juz przestal fantazjowac,co?-smieje sie lekko nie dowierzajac o co wlasnie zapytal.Chociaz w sumie ze mnie tez niezla idiotka skoro tak od razu mu sie wygadalam.WTF?! W ogole co ja wyprawiam?? Jestem jakas pojebana...Przeciez po czesci wlasnie mu przyznalam ze cos miedzy nami jest! Aaaaa! Ktos ma na sprzedasz mozg? Najlepiej normalny i w dobrym stanie...-Daleko jeszcze?-pytam szybko zeby zmienic temat.
-Aha...Twoje ADHD sie odzywa.-wybucha smiechem ktory od razu stara sie stlumic.
-A nawet jakby to co? Hmmmmmm? -specjalnie przeciagam tak jakbym byla jakas lalunia z metrowymi tipsami i kilka kilogramowa tapeta.Wydymam usta i kiwam palcem.Biebs wybucha niepochamowanym smiechem a ja razem z nim. Nie rozumiem juz sama siebie.Wystarczy on a jestem taka...Taka prawdziwa.
-Zaraz sie gdzies tu zatrzymamy bo musze jeszcze zatankowac.-stwierdzil.
-Mam ochote na cappuccino...-mowie zamyslona i patrze przez okno.
-Szczerze to ja chce zelki.-szczerzy sie jak jakis maly chlopczyk a ja wywracajac oczami spogladam w jego strone.
-Zelki?-marszcze dziwnie brwi.-Ile ty masz lat,co?
-W tym momencie?-powaznieje lekko.-Jakies 5.-wzrusza ramionami a ja wybucham smiechem.Nie moge sie powstrzymac i az mnie policzki bola.Zauwazam ze chlopak skreca gdzis wiec lekko sie ogarniam.Gdy zatrzymuje auto dopiero sie orientuje ze jestesmy na CPN.Zerka na mnie zabawnie a ja nadal nie wiem o co mu chodzi.Jedna reka trzyma lekko otwarte drzwi tak jakby chcial wysiasc.
-Co?-usmiecham sie deilkatnie.
-Moze wzielabys na chwilke swoje nogi,co?-kreci glowa patrzac na moje cialo.
-Ah...Faktycznie.-przekrecam sie wygodniej i sama takze wychodze z auta.Przeciagam sie podnoszac rece wysoko do gory na co Jus kreci glowa.
-Mala,lap.-rzuca w moja strone okulary patrzac znaczaco.Od razu je zakladam na nos a na glowe kaptur.
-Dobrze?
-Nic nie widac.-stwierdza smutno odwracajac sie na chwile do mnie tylem.Wiem ze mu przykro i szczerze widzac go takiego mnie tez sie serce lamie.-Chodz.-lapie mnie za reke i kierujemy sie do sklepu.Wyprzedzam go lekko i podskakuje jak mala dziewczynka.Staram sie go rozbawic,nie chce zeby przeze mnie tracil humor.Patrzy na moje wyczyny i smieje sie pod nosem.-I to niby ja mam 5 lat.-slysze jego komentarz i od razu sie zatrzymuje.Na jego twarzy widnieje lobuzerski usmieszek.Natomiast ja,krzyzuje rece na zebrach i opieram ciezar ciala na jednej nodze.
-Jestes dupkiem,wiesz?-mroze lekko oczy.Podchodzi do mnie pewnym krokiem i lapie w pasie.Jest duzo wyzszy ode mnie wiec unosze glowe zeby moc patrzec mu w oczy.Jego twarz jest prosto nade mna i musimy wygladac naprawde slodko.
-Taki moj urok.-szepcze kuszaco i patrzy mi gleboko w oczy.
-To tego nie wykorzystuj.-zarzucam mu rece na kark i robie krok do przodu.Nasze ciala teraz stykaja sie tak bardzo ze nawet kartki nie mozna by bylo wlozyc.
-Przeszkadza ci to?-zerka na moje usta.
-Domysl sie.-szepcze uwodzicielsko i caluje go w szczeke a pozniej szybko zmykam do sklepu.Biebs od razu rzuca sie biegiem za mna i jak dwojka idiotow wpadamy do srodka.Lapie mnie za biodra i przyciaga do siebie na co ja delikatnie piszcze.
-Nie ladnie mi tak uciekac.-mruczy mi do ucha.
-Zachowuj sie przyzwoicie.Jestesmy w miejscu publicznym.-krece glowa odsuwajac sie od niego na bezpieczna odleglosc.
-Policze sie jeszcze z toba.-grozi mi palcem a ja kiwam bez przekonania glowa.
-Wszystko co tylko chcesz.-macham reka i kieruje sie do baru w drogiej czesci pomieszczenia.-Poprosze orzechowo-czekoladowe cappuccino z podwujnym cukrem i cytryna.-skladam zamuwienie usmiechajac sie do mlodego barmana.
-Cappuccino z cytryna?-marszczy brwi.-Takiego zamowienia jeszcze nie mialem.-kreci rozbawiony glowa i zabiera sie za robienie napoju.Usmiecham sie do niego zawadiacko widzac kontem oka jak Jus patrzy w nasza strone.
-I sok pomaranczowy.-dodaje kiedy stawia przede mna kubek.Wyciaga butelke z lodowki i usmiecha sie szeroko.
-To wszystko?-skinam glowa i wyciagam portfel.-7.80 sie nalezy.-posyla mi mile i uprzejme spojrzenie.Wyciagam 10 dolcow i zucam na lade.
-Reszta nie trzeba.-odwracam sie napiecie i podchodze do kasy gdzie stoi Bieber.-Trzymaj.-podaje mu jego ulubiony napoj.Patrzy na mnie badawczo i chyba jest lekko poddenerwowany.Gdy wychodzimy ze sklepu nawet na mnie nie patrzy.Wsiadamy do auta a on z piskiem opon odjezdza.-Co jest?
-Nic.-odpowiada szybko i szorstko.Mroze oczy i krece glowa.
-No nie mow ze ruszyla cie akcja z tamtym chlopakiem...-smieje sie pod nosem a on zaciska rece na kierownicy.Cisza.-No Juuuuustin.-jecze,faktycznie jakbym miala 5 lat.Znow odpowiada mi cisza.-Ejjjjjjjjjjjjjjjj...-klade mu znow swoje nogi na jego i usmiecham sie slodko.-Biebsie plose nie gniewaj sie na mnie.-patrze na niego niczym kot z Shreka i smyram palcami po jego przedramieniu.Przechodzi go dreszcz co nie unika mojemu wzrokowi.Zabieram swoje nogi i siadam na pietach nachylajac sie lekko nad chlopakiem.Mimo iz widze jak ze soba walczy zeby na mnie nie spojrzec, nie rusza sie. Przysowam swoja twarz do jego szyi i zerkajac na chwilke na jego twarz,skladam namietnego calusa.
-Eh...-jeczy delikatnie kiedy czuje jak przygryzam jego skore.Usmiecham sie zadziornie i nie koncze zajecia.Zasysam brutalnie,co w wyniku powoduje czerwona malinke.Odsowam sie lekko i patrze przelotnie na swoje dzielo,znow usmiecham sie lobuzersko i caluje delikatnie to miejsce.-Dziewczyno! Gdzie ty sie tego nauczylas?!-gwirzdze gdy juz siedze wygodnie.Smieje sie pod nosem ciszac sie ze przez moj wyczyn zapomnial o tym ze sie na mnie zlosci.-Nie wykorzystaj tego wiecej.-robi surowa mine i kreci glowa.-Nie kiedy jestem na ciebie zly.-widze ze teraz juz calkowicie udaje.Wczesniej moze faktycznie sie wkurzyl ale teraz tylko gra.
-A moze...Przestaniesz strzelac fochy chyba ze wolisz powtorke z rozrywki?-mrucze sexownie.
-Nie mozesz mnie rozpraszac kiedy kieruje...-poszcza mi oczko.-Ale z pewnoscia niedlugo to powotrzymy.-usmiecha sie lobuzersko a ja klade swoje stopy na jego udach i jedna,niby nie chcacy,przejezdzam po jego przyjacielu.-Cherrrr...-mruczy surowo.
-Ups?-chichocze slodko i patrze na jezdnie.Katem oka widze jak kreci z dezaprobata glowa usmiechajac sie pod nosem.Zauwazam ze malinka ktora zrobilam na jego szyi ma ksztalt serduszka.Ohhhh...
____________________________________________________
I think too much when I'm alone...
-Patrys