poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdzial 41

[ Justin ]

Alkohol szumi mi w glowie juz od dobrych paru godzin. Nie obchodzi mnie co sobie mysla inny. Przyszedlem tu kurwa zeby sie bawic i zapomniec. Gomez ciagle probuje sie do mnie przykleic jednak ja jestem zaabsorbowany tylko i wylacznie tancem i piciem. Chlopacy szaleja tak samo jak ja z wyjatkiem Ryan'a ktory wypil zaledwie jedno piwo i siedzi przy naszym stoliku. Nie wiem co mu jest. Na bank wkuriwil sie ze nie chcialem nawet napisac do Cher. Po chuja mi o niej przypomina?! Ona jest szczesliwa, tak? Beze mnie.. Co ja moge na to poradzic? Ja mam Selene ona ma Harry'ego...Nasze drogi sa polaczone tylko i wylacznie wspolna praca.
-Stary, idziemy zrobic pamiotkowe zdjecie!-do mojego ucha doszedl krzyk Za. Pokiwalem glowa zostawiajac panienke z ktora tanczylem po prostu na srodku parkietu. Powloklem sie za kolega gdzie przy wejsciu na schody, do czesci dla VIP'owi czekala moja paczka. ''Moja dziewczyna'' wyciaga w moja strone reke ktora lapie dosc niechlujnie ale pieprze to.
Idziemy najpierw do pokoju gdzie ona siada mi na kolanach. Od razu wpijam sie w jej usta kiedy ona obejmuje reka moj kark.
-Uuuuu!-moi kumple wyja a ktorys z nich robi zdjecie ktore pewnie wstawia na jakis portal. Nie obchodzi mnie to w najmniejszyk,kurwa stopniu. Gomez dobrze caluje,przyznaje, a ze je mi z roeki to czemuby z tego nie korzystac? Jestem tylko ciekaw co pomysli sobie Lloyd kiedy zobaczy to zdjecie. Tak, ciagle mnie obchodzi. Ale naprawde to nie latwie wyzucic kogos z umyslu od tak po prostu. Gdy sie od siebie odrywamy ona chce zerknac gdzies gleboko w moje oczy jednak ja jak zwykle nie pozwalam. Nie chce zeby odczula jakies uczucia ktore by ja ode mnie odsunely. Tak jestem skurwielem ze ta ja wykorzystuje ale coz... Oboje mamy z tego przyjemnosci, ja dobry sex a ona troche rumors w okol siebie.
-Bizzle lap!- Twist zuca w moja strone czarny full cap ktory od razu lapie. Zdejmuje marynarke i krawat zostajac w samej bialej bokserce. Grzywke przeczesuje palcami do tylu i zakrywam ja, nakladajac czapke. Od razu lepiej. Nie za bardzo lubie tej calej elegancji i calej szopki w okol wyglodu. Chuja to obchodzi innych jak sie ubieram.-Ludziska idziemy na balkon !- bierze szampana z lodowki i od razu przepychamy sie by dotrzec jako pierwszy.
-Wygralem!-smieje sie siegajac po butelke i owieram ja pryskajac wszyastkich lepkim napojem jak to robia po wygranel na Olimpiadzie.
-Smile!-drze sie Ryan,ktoremu ewidentnie humor sie polepszyl, wiec ja smiejac sie jak jakis idiota podciagam koszulke ukazujac moj kaloryfer. Nie przestaje sie smiac nawet jak zdjecie zostaje zrobione. Alkohol naprawde dziala na psychike ludzka. Caly wieczur bawimy sie bez opamietania w pokoju. Nasza impreza przeniosla sie do jednego z moich ulubionych hoteli w LA. Mimo wszystko nie moge wyrzucic z mysli panny Lloyd. Ryan mam wrazenie ze ma z nia kontakt. Ciagle sie usmiecha i pisze do telefonu wywracajac oczami. To na bank musi byc ona albo jakas dziewczyna ktora zawrocila mu w glowie. Czy mnie to wkurwia? NA MAXA! Ide do niego pociagajac lyka z Jack'a Daniels'a z mina zabujcy. Jestem zdolny do wszystkiego w tym momencie. Przez slawe nauczylem sie by szanowac ludzi za lojalnosc,szczerosc i checi... Jesli ktos mi kurwa nie pasuje to niech... WYPIERDALA! Gdy do niego podchodze wyrywam telefon z reki znow przyciagajac butelke do ust.
-Co do kurwy nedzy?!- Butler podnosi sie od razu zaciskajac rece w pesci.Nie mylilem sie.Na Whatsapp w lewym gornym rogu widnieje zdjecie Cher i kawalek reki Brown'a na ktorej ma wytatuowane imie dziewczyny. Kiwam glowa odwracajac sie od niego i juz widze jak moje oczy staja sie jak dekle od sloika kiedy widze ich konwersacje.
-Tesknie kotku. Serduszko,serduszko.Ja tez myszko. Serduszko, serduszko. Jak sie bawisz? Serduszko. Wolalabym byc w LA ale nie wroce do poki nie bede musiala. Serduszko. Przyjedz do mnie. Serduszko. Ale tak zeby nikt nie wiedzial. Serduszko serduszko. -odwracam sie lekko na chwiejnych nogach. Mimo wszystko mysle logicznie i potrafie laczyc fakty.- To chyba ja powinienem zapytac: CO DO KURWY NEDZY?!- pierwsza czesci potrafilem powiedziec spokojnie, drugiej juz nie.
-Justin uspokoj sie.-wyciaga rece by mnie opanowac.-Stary pogadamy o tym jutro,na trzezwo.
-Ja sie kurwa pytam jakim prawem flirtowales z nia za moimi plecami?!-rzucam butelke ktora rozbija sie o sciane. Wszyscy nasi znajomi przygladaja sie nic nie mowiac, wiedza doskonale ze lepiej nie podchodzic.- Wiesz kurwa ze pierwszy ja zaklepalem,stary! Podobno jestes moim przyjacielem!-warcze niemilo.
-Przeciez to moja przyjaciolka idioto!!-wyrzuca rece krzyczac ze zmeczenia i chyba frustracji.-Kurwa bo ja przy niej caly czas bylem w przeciwienstwie do ciebie! Rznales wszystko co sie rusza.-chce sie odwrocic ale moja reke go zatrzymuje. Kiedy sie odwraca dostaje w szczeke z prawego sierpowego. Na chwilke traci lekko ruwnowage jednak pow chwili stoi przede mna z mina tak wkurwiona ze doskonale moge powiedziec ze moze mnie zabic.Gdy usmiecham sie bezmyslnie, wciaz przez alkohol krazacy w moich zylach czuje jak w moj brzuch wbija sie piesc mojego kumpla. Mam ochote zwymiotowac jednak adreanalina w moim ciele pozwala mi sie szybko ogarnac i kontynuowac nasza bojke do poki nie rozdzielaja nas Twist, Za i moi ochroniaze.
-Fuck! Was juz do resty pojebalo?!- ten pierwszy na nas drze morde a ja naprawde mam ochote mu ja zamknac. Glowa zaczyna mnie napierdalac tak samo jak brzuch.
-Pierdol sie,Bieber...-ostatnie co slysze przed odejsciem Ryan'a to wlasnie te slowa. Czy bola? Sam nie wiem. Moze tak tylko ze nie chce tego pokazac. Za ciagle trzyma reke na moim ramieniu kiedy ja sie wyszarpuje i ide w droga strone szarpiac za reke Gomez w strone sypialni. W tym moemncie zeby sie odstresowac moze byc dokonczenie tej wymiany uderzen lub sex. Wybieram to drugie.

[ Cher ]

Kolejne dni mijaja szybko. Na niczym kompetnie. Wytlumaczyc chlopaka ze jestem na nich zla jest kurewsko ciezko. Poniewaz oni nie przyjmuja tego do wiadomosci. Dla nich zycie to bezporblemowa zabawa. Oni maja wyjebane. Kto by tak nie chcial,co? Jasne tylko pozniej gdzie na takim czyms sie dojedzie? To bez sensu. Trzeba cierpiec zeby cos docenic. Zeby odzyskac trzeba sie zmienic a zeby kochac trzeba podzielic. Filozofia zawsze byla moja mocna strona. Tak samo jak psychologia. To zabawne zawsze bylam pania psycholog dla innych tylko nie dla siebie. Zawsze potrafie znalezc wyjscie dobre tylko nie w swoich sytuacjach. To chore moim zdaniem bo mimo wszystko jestem pieprzenie pozystywna osoba. Mam problemy, jak kazdy. Ale moze jestem tak pelna endorfinek ze odpycham to od siebie. Siedzac z Harry'm i Niall'em na kanapie nie moge przestac sie smiac. Czy im wybaczylam, nie? Chciaz moze, moze tylko udaje zeby im zrobic na zlosc? Nie wiem sama bo nie chce mi sie meczyc zastanawianiem nad tym. Wiem, jestem leniwa. W pewnym moemncie Louis wbiega do pokoju i odlacza telewizor kiedy wlasnie mialam podglosic wiadomosci.
-Eeeeej! Ogladalam!-jecze niezadowolona.
-A co wy na to..Hej Cher piekna bluzka! Zmienilas fryzure? Pasuje do ciebie.-podchodzi nawiajajac szybko. On cos kreci. Mroze oczy patrzac na niego pytajaco. Krzyzuje rece na zebrach podkreslajac dramatyzm calej tej sytuacji.
-Wlacz.
-Nie chcesz tego zobaczyc.
-Louis!-warcze podnoszac sie szyko i przeskakujac przez stolik podlaczam od nowa plaze. Dzieki Harry'emu i Niall'owi, ktorzy tez sa ciekawi o co chodzi, przytrzumujac szatyna moge spokojnie wlaczyc TV. To co slysze sprawia ze mam ochote sie rozplakac.
-Witamy panstwa w porannych wiadomosciach! Mamy news'a z ostatniej chwili.-ttleniona blond prezenterka stoi przed jednym z komisariatow policji w LA.-
Mlody gwiazdor Justin Bieber wlasnie zostal przywiziony na ten komisariat przez prowadzenie, prawdopodobnie pod wlywem alkoholu i substancji oduzajacych! Piosenkarz zlamal kilka przepisow jadac swoim czarnym Batmobile. Jestesmy w szoku...-dalej nie slucham. Odwracam sie napiecie pokazujac pilotem na telewizor.-Wiedziales o tym?! I chciales to ukryc?! Kurwa w glowie ci sie poprzewracalo?!-rzucam w niego przedmiotem trzymanym w reku i biegne do pokoju. Od razu wyciagam walizke wrzucajac do niej wszystki zeby po chwili jest przy mnie Niall z Zayn'em i Liam'em pomagajac sie spakowac.On mnie potrzebuje. Justin,mnie teraz potrzebuje.Powtarzam w myslach ocierajac lzy z policzkow.
-Usiadz.-blondyn sadza mnie na lozku podajac jakies ciuchy w ktore bezmyslnie i polprzytomnie sie ubieram. Chlopcy dalej kontynuuja pakowanie najpotrzebniejszych mi zeczy.
-Masz lot za pol godziny.-mowi Harry wchodzac do pokoju. W mgnieniu oka jestem juz na lotnisku w LA z ktorego ma odebrac mnie Twist ktorzy przyjechac mial tez po Pattie i Scoota,ktorzy byli w Stratford i przylecieli 5minut przede mna. Podczas lotku widzialam zdjecie Justin'a z sylwestra i to jak caluje Gomez. Jestem pewna ze ona tez tu bedzie. Jednak kiedy dojezdzamy na miejsce zaskakuje mnie fakt iz jej nie ma. Czekac 6 godzin na komisariacie i nie odzywac sie ani slowem,nie pozwalac sie dotknac nikomu to koszmar. Wlasnie go przechodze. Czekam tylko az go zobacze, naprawde chce tylko jego, chce od niego zapewnienia ze nic mu nie jest. Ze jest caly i zdrowy.
-One sa? Nie opuscili mnie,prawda? Moje Beliebers zostaly?-slysze jego szybkie pytania kiedy wychodzi z jednego z pokoi razem z Pattie i Lil'em Za.
-Spokojnie stary. Te prawdziwe beda na zawsze.-chlopak klepie go poramieniu. Zucam sie biegiem kiedy on podnosi na mnie wzrok.
-Boze tak sie balam.-rozplakuje sie jeszcze bardziej a on mocno sciska mnie w pasie podnoszac do gory.-Justin...
-Cher...-jego drzacy glos powoduje u mnie smutnie ciarki. Nie chce zeby plakal. On nie zasluguje na to wszystko. -Tak tesknilem.-szepcze mi do ucha calujac moje ramie.

___________________________________________________
 Rozdzial krutki wiem... NIE SPRAWDZALAM.
Dodalam w ostatniej minucie mojego wolnego czasu.
Dzis sa moje urodzinki xD Dokladnie w tym momencie urodzilam sie 15 lat temu :P
Mam nadzieje ze wam sie podoba. Troche chaos spowodowany moim chosem dzis xD Przepraszam <3 Nastepny bedzie bardziej...Ogarniety.
Do nastepnego... Jeszcze raz przepraszam . Tak wlasnie musial sie zakonczyc ten rozdzial.
-Patrys