Nagle przerywam i energicznie podnosze sie do pozycji siedzacej.Krece glowa i chowam twarz w dolonie.Usiwadamiam sobie ze wlasnie bym wyjawnila moj najskrytrzy sekret.
-Cher?-dziewczyna nie pewnie kladzie reke na moim ramieniu a ja szybko zeskakuje z lozka.
-Przepraszam...Nie stac mnie na to...Nie jestem jeszcze gotowa.-zaczynam szybko mowic lekko szlochajac.Dopiero teraz zauwazam ze ciagle placze.
-Usiadz.-Miley poklepuje miejsce obok siebie usmiechajac sie zachecajaco.Podchodze i robie to co chciala a pozniej patrze przed siebie.-Nie wymagam od ciebie skarbie zebys powiedziala.-patrzy na mnie z taka troska co mnie przyprawia o nastepny wybuch placzu.-Pamietaj ze jestem do twojej dyspozycji w kazdej chwili.-przytula mnie mocno do siebie a ja wtulajac sie w nia wycieram dlonia lzy.Reszte nocy spedzamy na wspominaniu i cialgym rozsmieszaniu sie.
-Miley!Miley wstawaj!-krzycze przyjaciolce do ucha widzac na telefonie godzine 9.00.
-Ugh...-ta popchycha mnie reka tak ze laduje na podlodze.
-Alaaaa!!-smieje sie glosne i spogladajac w gore widze Cyrus podpierajaca sie o lozko.-Ty dupo! Jak moglas mnie zwalic!-podnosze sie lapiac za bolacy tylek i z udawanym fochem ide do garderoby.
-To za budzenie mnie o....O 9.00?! Co?!-slysze jej pisk i od razu sie smieje.
-No co?? Idziemy na zakupy!-smieje sie glosno wybierajac jakis stroj.
-Ale o 9.00?! Pojebalo cie?!-wchodze z powrotem do pokoju i widze dziewczyne naciagajaca na siebie koldre.
-No Mileyyyyy...-jecze opuszczajac bezradnie rece.-Ploooosieeee...-robie podkowke sciagajac z niej powoli nakrycie.
-Jest 9.00...-jeczy nie zadowolona.-Co ty o tak wczesnej poze chcesz robic?? Nie mozemy isc na przyklad o 15?-spoglada na mnie spod zmrozonych oczu.
-No ale ja jestem juz umowiona.-mowie obojetnie i odwracam sie w strone lazienki.
-No taaaak...Taaak... Z Bieber'kiem.-smieje sie zucajac we mnie poduszka a ja krece glowa i znikam za drzwiami.Ogarniam szybko swoj stan a poniej nazucam jakies ciuszki.Nie potrzebuje duzo czasu poniewaz to tylko zakupy.Nie mam ochoty sie stroic.Naciagam ulubiona bielizne a pozniej jakies luzne niebieskie spodnie z opuszczonym stanem.Do tego ubieram zwiewna biala koszule ktorej czesc przednia wciagam luzno w pasek spodni.Na nogi zakladam szare Supry komponujace ladnie z torba ktora zazucam na ramie.
-Ja jestem gotowa.-wychodze z lazienki zakladajac na nos swoje ukochane okulary pilotki.
-Ja rowniez.-Miley szczerzy sie szeroko okrecajac kilka razy.
-Wow.-moja mina musi byc teraz bezcenna.-Wygladasz...Wowwww...-podpieram sie jedna reka za bok.-Ty idziesz ze mna na szybkie zakupy czy na jakas gale,hmmmm??
-Cos ty!-macha reka siegajac bo swoj telefon.-Na gale wygladalabym o niebo lepiej.-chichocze ciagnac mnie za reke w strone drzwi.
-Michalel!-krzecze z kuchni jednak nic.-Kochanie?!
-Tak?-Tyga wylania sie zza drzwi pokoju goscinnego.Caly czas czuje zimno bijece z jego strony.Posyla Miley sztuczny usmiech i nawet na mnie nie spojrzy.
-My jedziemy na zakupy a pozniej musze zalatwic cos na miescie.-kiwam glowa nalewajac sobie do duzego,plastikowego kubka goracej kawy.
-O ktorej wrocisz??-syczy pod nosem a ja biorac swoj napoj skinam w strone kolezanki by szla za mna.
-Nie wiem...-wzruszam ramionami.-Moze po 20.00...Moze pozniej...-mrucze pod nosem i zbiegam na dol.-Pa!-nie slyszac odpowiedzi zamykam za nami drzwi i odwracam sie w strone Cyrus.-Lap.-rzucam jej kluczyki do Jeep'a usmiechajac sie szeroko.
-Mam prowadzic samochod Chris'a?!?!-piszczy odrzucajac mi przedmiot.-Nie!
-No Miley....-jecze ponownie zucajac w jej strone sprzecik.-Przeciez ja nie mam prawka..-marudze pod nosem.-Mimo ze potrafie prowadzic to nie moge.-wytykam jej jezyk i rzucam torbe na tylnie siedzenia a sama podciagam sie na rekach zwinnie wskakuje do auta.-No dalej!-krzycze uderzajac kilka razy w auto.
-Maruda...-przyjacilka robi to samo co ja i po chwli juz jedziemy w strone jakiegos pierwszego lepszego centrum handlowego.-A po co ty w ogole chcesz na te zakupy??-pyta gdy wjezdzamy juz na parking.
-Nie wiem...-smieje sie siegajac torbe.-Chce jakis stroj na dzis.-wzruszam ramionami.
-Chcesz sie odstawic na ta kawke z Justinem!-mowi oskarzycielsko a ja wyskakuje z auta gdy ona wyciaga kluczyki.
-Glupia ty.-krece glowa i przystaje na chwile wyciagajac z torebki dzwoniacy telefon.Widzac ze dzoni Justin spogladam rozbawiona na Miley ktora w jednej chwili staje obok mnie.
-No odbierz.Odbierz.-smieje sie wciskajac guzik od windy.Zawsze gdy jestemy na zakupach wybieramy parking podziemy poniewaz pozniej od razu mozna przejsc do ulubionych sklepow.
-Tak slucham?-usmiecham sie do siebie i patrze na Cyrus.
-Heeej piekna.-mimowolnie przygryzam warge co nie unika uwadze Miley.
-No heeej...Czemu dzownisz??
-Chodzi o to ze mam pewien pomysl na nasze popoludnie.
-Mmmm...A jakie masz plany?
-Niespodzianka.-smieje sie a ja wywracam oczami.Wchodzimy do windy i od razu wciskam przycisk z cyferka 3.To wlasnie na tym pietrze sa najelepsze sklepy.-Dzwonie zeby ci powiedziec ze masz wziac jakies wygpodne buty.
-Coo??-marszcze brwi.-Szpilki nie wchodza w gre??
-Pojedziemy w jedno miejsce gdzie w szpilkach nie bedzie ci zbyt wygodnie.
-Ugh...A na klinach?-pytam na nadzieja.
-Jesli dasz rade.-smieje sie.
-Dobra...-krece glowa.-Dam sobie rade.-chichocze slodko.
-To widzimy sie o 15.00.
-Tak jak ustalalismy...-usmiecham sie lapiac jedna reka za lokiec.-Pa Justin...
-Do zobaczenia piekna.-rozlaczam rozmowe i chowam telefon do torebki.
-Ahhh...Jacy wy jestescie slodcy.-Miley klaszcze w rece a ja wybucham smiechem.
-Tobie na serio na mozg jeblo...-krece glowa i ciagne ja w strone jednego z sklepow.
-No ale to troche takie romantyczne.-stwierdza.-Ty masz chlopaka,spotykacie sie po kryjomu,on organizuje niespodzianke...No przeciez to takie wspaniale!-krzyczy a oczy wszystkich osob kieruja sie w nasza strone.
-Przepraszam za nia.-usmiecham sie slodko skinajac w strone Miley.-Jest po prostu szczesliwa.-chichocze krecac glowa.Jakies dwie staruszki,widac ze nadziane,zaczely patrzec na nas krzywo i szeptac cos sobie na ucho.Olewam to i siegam po kilka kiecek ktore od razu wpadly mi w oko.-Ty cos kupujesz?-pytam Cyrus ktora zamiast wybierac ciuchy siedzi na sofie przed przebieralnia i czeka az wyjde.
-Nieee...-kreci glowa.-Dzis sobie daruje.
-I jak?-pierwsza sukienka byla koloru ciemnej czekolady,dluga do kostek i marszczona pod biustem,bez ramioczek.
-Next.-chichocze wracajac z powrotem do przymierzalni.Po zalozeniu chyba z 10 sukienek nie zdecydowalam sie na zadna.
-To ja juz nie wiem.-wyrzucam rece w powietrze krecac bezradnie glowa.
-A moze ubierzes spodniczke i jakis top?-proponuje moja towarzyszka usmiechajac sie szeroko.
-Podooooba mi sie ten pomysl...-Po jakis 4 godzinach,z pelnymi nareczami toreb wychodzimy z centrum cale rozesmiane i zadowolone.Wzycamy reklamowki na tyl auta i szybko same wskakujemy do srodka.Szczerze to jestem cholernie podekscytowana.Mam dosc ciaglego towarzystwa kumpli Michael'a...Ciagle chlanie,cpanie i jaranie...
-Jestesmy!-krzyczy Miley widzac ze ja nie jestem w humorze na odzywanie sie do mojego chlopaka.
-Spoko!-nawet nie pofatyguje sie by zejsc i przywitac sie z nami.Nie wazne...Krece bezradnie glowa i kieruje sie do swojego pokoju.
-Mam ochote na cos uroczego.-chichocze wyrzucajac wszystkie ciuchy z toreb na lozko.
-Zalezy ci naprawde az tak bardzo na tym Bieber'ze ze mosisz sie stroic??-Cyrus rzuca sie obok na lozku patrzac na mnie wymownie.
-Co?! Nieeee...-krece glowa.
-Chcesz zeby sie toba zachwycal...Mhmmmm....-kiwa glowa wydymajac usta.
-Jestes niemozliwa!-wywracam oczami.-Ughh...
-To ubierz sie nie zaleznie.Tak zeby nie pokazac iz naprawde ci zalezy.
-Ja mam chlopaka!
-Nie dlugo...-kreci glowa.-Od kiedy jest miedzy wami taka sytuacja,co?-kiwa na drzwi a z moich ust automatycznie znika usmiech.-Przeciez wiesz ze to nie jest normalna relacja...
-To ja w takim razie ide sie juz przebrac...-zgarniam pierwsze lepsze ciuchy i szybko znikam w lazience.-Chcesz to pogrzeb mi w szafie,szufladach lub laptopie! Rob co chesz...-smieje sie odkrecajac ciepla wode.Podrzebuje odprezajacej kapieli...Po prostu potrzebuje.Gdy wanna wypenia sie goraca ciecza.Zanurzamsie cala az po sam czubek nosa.Nurkuje przez pare minut a pozniej otwieram oczy i wynurzam twarz.Moj telefon znow zaczyna dzownic a ja wywracam oczami.Nawet chwili spokoju...Wzdycham i wyciagam reke by wziac urzadzenie.
-Whatsapp!-Bieber...
-Bedziesz dzonil co chwila?-smieje sie pod nosem.
-Mooooozeeee...-jego glos jest tak przyjemnie zachrypniety.-Co porabiasz?
-Leze w wannie pelnej goracej wody.-specjalnie nie sklamalam.Juz od dluzszego czasu nie bylam adorowana przez chlopaka.Tyga? Nieee....On raczej widzi mnie tylko jako zabawke.Czemu z nim jestem? Bo myslalam ze go kocham...Naprawde staralam sie przekonac to tej mysli...
-Kusisz...-wymruczal do sluchawki co wywolalo u mnie zagryzienie wargi.-Moze spotkamy sie za godzine??
-O 15.00 to o 15.00.-smieje sie pod nosem zanuzajac i wynurzajac reke.
-Nie mam szans zeby cie przekonac?
-Nie.-znow slodko chichocze.
-To w takim razie przypominam tylko zebys wziela wygodne buty.
-Tak,tak...MAMO.
-Policze sie z toba za to jak sie zobaczymy.
-Juz sie trzese Biebsie.-krece glowa.-Widzimy sie za poltorej godziny.-nie czekajac na slowa pozegnania rozlaczam rozmowe i klade uzadzenie obok wanny.Dokladnie myje swoje cialo i wlosy a pozniej wychodze okrywajac sie recznikiem.Kolejne czynnosci wykonuje w szybkim tepie poniewaz zostaje mi tylko 40 minut.Droga do kawiarni zajmie mi jakies 15...Do 20...Wiec w sumie nie mam za duzo czasu aby sie umalowac i dopracowac szczegoly.Ubrana wychodze z lazienki i zastaje siedzaca na lozku Miley ktora zawziecie cos szuka w laptopie.-Dosc nie zaleznie?-okrecam sie raz podnoszac rece.
-Wygladasz bosko.-przesyla mi buziaka w powietrzu zamykajac urzadzenie.-Siadaj...Zabawie sie w makijazystke.-zaciera rece szczerzac sie szeroko a ja poslusznie siadam na obrotowym krzesle przed toaletka w mojej garderobie.W niecale 10 minut jestem juz gotowa.Zegnam sie z przyjaciolka i zbiegam na dol.Nie chce zegnac sie z Michael'em.Nie mam na to w ogole ochoty.Bardzo mozliwe jest tez to ze go nie ma w domu.Kto to wie?Wcale nawet nie chce go widzec na oczy.Maszeruje zwawo w strone kawiarni i gdy jestem juz na miejscu az staje w bezruchu.To co widze przyprawia mnie o lzy...
_____________________________________________
Znowu was STRASZNIE przepraszam... Musialam sie uczyc poniewaz zglosilam sie z paru przedmiotow by zalapac ocen...Pozniej zrobilo mi sie masa problemow poniewaz moj przyjaciel jest w spiaczce...Sami rozumiecie...Czesto teraz przebywam w szpitalu :c...
Ten rozdzial mi sie w ogole nie podoba ale musi taki byc...Postaram sie dodac jak najszybciej! Obiecuje ze zrobie co w mojej mocy <3
Kocham was i mam nadzieje ze nie bedziecie na mnie zli iz ostatnio zadziej dodaje :c
-Patrys