sobota, 22 marca 2014

Rozdzial 38

[ Justin ]

Do godziny 18 moja wigilia wyglada podobnie: konsola, piwo, kumple i Gomez... Tak wiem... Zastanwiace sie pewnie o co chodzi. Zdaje sobie sprawe ze mnie zdradzila tak samo jak z tego ze staralem sie o Cher. Jednak przeciez od przeszlosci nie moge sie tak po prostu wymigac. Pewnie ze wolalbym gdyby na moich kolanach siedziala Lloyd. Ryan wspominal cos ze do niej dzownil kiedy ja z Selena siedzielismy na gorze ogladajac jakies jej filmy z koncertu. Serio? Ona tak po prostu uwazala ze wszystko wrocilo do normy. A te filmiki byly na serio nudne. Pomyslicie pewnie ze skoro tak mysle to po chuja w ogole spedzam z nia czas. Szczerze to sam nie wiem. Przyszla do mnie, pogadalismy, i tak jakos wyszlo. Czy jestesmy znow razem? Sam nie wiem. Jest... Dziwnie.
-Po co ty w ogole dzowniles do Cher?-pytam nie wytrzymujac. Selena patrzy na mnie zaskoczona i fuka pod nosem. 
-Chcialem z nia pogadac. -wzrusza ramionami popijajac lyk piwa. 
-Jasne...Ryan chcial sprowadzic tutaj twoja choreografke zeby przywrocila cie na ziemie.-Lil Za spoglada z niesmakiem na dziewczyne siedzaca na moim kolanach.
-Stul pysk, debilu.-ta przerwaca swoimi wlosami na jedna strone.
-Wezcie sie kurwa nie klocicie bo to ostatnie czego chce sluchac.-wstaje sadzajac jej cialo na sofie i skinam do Butler'a glowa zeby poszedl za mna. Od razu sie podnosi za mna.-Co ty kurwa odpierdalasz?!-sycze do niego kiedy zamyka za soba drzwi na taras.
-Sluchaj Justin...Kazdy z nas doskonale wie jak ona toba pomiatala i jakim ty byles dupkiem przy niej.-moj kolega warczy parzac na swoje buty.-Nie lubimy tej dziwki, ok?-patrzy z wyrzutem w moje oczy.- Wieksza polowa Beliebers mysli tak samo ja my. No wlasnie...Kiedy jestes z nia w ogole nie zwracasz uwagi na swoje fanki.-wytyka mi to doskonale dajac mi do zrozumienia ze ma racje.-My naprawde nie chcemy dla ciebie zle,stary.-lapie mnie za ramie powodujac bym na niego spojrzal.-Ale przeanalizuj sobie wszystko.-dodaje dobitnie.
-Przy Cher jestes inny. Starasz sie, chodzisz zaangazowany, usmiechasz sie...Ale tak na prawde, nie to cos co przyklili ci do mordy zeby paparazzi uwazali ze jestes w szczesliwym zwiazku z Gomez'owna.-wskazuje na moje usta.Wywracam jego oczami slyszac wzmianke o mojej choreografce.
-Ale Cher tu nie ma!-juz nie wytrzymuje zrzucam jego reke z ramienia.-Nie widzisz?!-jestem wsciekly. No kurwa kto by nie byl?!-Nie ma tu jej...
-No wlasnie...Nie ma bo musiales kurwa zachowac sie jak pajac i ja zranic! Debilu wiesz jak ona sie czula wtedy w jej domu nad tym morzem?! Gdy zaprosiles ta szmate?! Jak jakas idiotka! Pozniej cholera jasna ty musiales wymyslic idealny plan i zaczales od nowa spotykac sie z Gomez. Raniac przy tym Cher. Gomez cie zdradzila a kto cie pocieszal?! Cher. Byla kurwa przy tobie caly czas! Znosila twoje humorki, zachcianki i wymysly. Ty sie starasz, ona sie boi ze znow akcja sie powturzy i nie chce ciebie, dlatego ty zeby zamaskowac bol wracasz do Selinki!-wszystko mowi z taka dezaprobata i zmeczeniem patrzac w moje oczy ze az w koncu stwierdzam ze chyba ma racje. Ale przeciez mu tego nie powiem!-Co to jest Justin?! To nie w twoim stylu.-mowi marszczac oczy.-Zrobiles z swojego zycia pieprzona opere mydlana i masz pretensje do wszystkich ze sobie z tym nie radzisz.-odwrocil sie by wrocic do domu.-Zastanow sie nad tym co robisz...Odbija sie to nie potrzebnie na Cher.-zasowa za soba drzwi znikajac w korytarzu. Mam ochote w cos uderzyc. Przeicez kurwa nic zlego nie zrobilem! To ona wyjechala, to ona mnie ciagle odpycha. To zle ze chce byc szczesliwy? Bez namyslu wyciagam swojego Iphone z kieszeni i wybieram numer Cher. Pierwszy sygnal i bez rezultatu. Drugi raz, to samo. Trzeci,dalej to samo. Czwarty, powtorka. Piaty, dwa sygnaly i nic. Szosty nadal nie odbiera. Pierdolic to! Siadam na ziemi chowajac glowe w kolanach. Po co ja sie godzilem zeby Selena tu przyszla? Po co w ogole kombinowalem.
-Co jest stary?-slysze za soba Za.
-Wez sie nie przjemuj Ryan'em.-dodaje Twist.Siadaja po obu moich bokach tracajac ramionami. Mam wspanialych przyjaciol. Jesli ktos mysli inaczej to sa w wielkim bledzie. Mimo ze moi kumple robia co robia to sa niezastapieni.
-Justinku.-slyszymy za soba glos Seleny w akompaniamencie jej bialych szpilek. No coment...Za z Twistem wywracaja oczami a moja klatka piersowa podnosi sie kilka razy przy tlumionym smiechu.
-Tak?-odwracam sie bez zadnego wyrazu twarzy.
-Moglbys mnie odwiezdz do domu?-pyta stajac seksownie. To jej trzeba przyznac, jest niezla.
-A moze wyslac cie w kosmos?-slysze retoryczny szept jednego z moich kumpli a na moich ustach mimowolnie formuje sie smiech. No co? Spogladam rozbawiony na Za i marszcze brwi.
-Jasne, juz ide.-odwracam sie jesze na chwile do niej tylem.- Mowie powanzie, nie rozpierdolcie mi domu przez te pol godziny.-warcze porozumiewawczo w strone dwch szczerzacych sie idiotow i wstaje podciagajac lekko spodnie. Nie chce mi sie, potrafila przyjechac tu taksowka a teraz nagle mam ja odwozic?! Mniejsza o to. Cisza...To wlasnie to co panuje miedzy nami podczas drogi. To meczace. Wyciagam telefon gdy stoimi na czerwonym i ponownie wybieram numer Cher. Przykladam urzadzenie do ucha i zerkam katem oka na Gomez ktora patrzy na mnie z dziwna mina. Polaczenie odrzucone. Cholera! Jednak teraz przynajmniej wiem ze widzi moje proby. Rzucam telefon do tylu i szybko ruszajac zmieniam biegi. -Jestesmy.-parkuje na podjezdzie szepczac. Widze przeziez ze dziewczyna obok jest nieobecna myslami.
-To do jutra!-mowi momentalnie ozywiona zucajac mi sie na szyje i probuje mnie pocalowac.Nie, na to jeszcze nie jestem gotowy. Odsowam lekko jej ramiona, a dziewczyna posyla mi pytajace i lekko zaskoczone spojrzenie. Eh..
-Ja...Nie jestesmy razem.-krece glowa przelykajac sline.
-Jasne.-syczy jakby zla.Ej! No ale to nie ja zdradzilem JA tylko ona MNIE.
-Do zobaczenia Sel.-mowie dosc oscho i nie bede zaskoczony jesli nie zadzwoni. Jest mi to nawet obojetne.Nie slysze odpowiedzi. Zatrzaskuje za soba drzwi a ja w tym momencie odjezdzam z piskiem opon. Tak, brakuje tutaj Cher.

[ Cher ]

Jest dobrze...Bylo dobrze. Wigilia sie udala. Moi goscie byli zachwyceni z moich prezentow co dla mnie bylo najlepsze. Cieszylam sie ich szczesciem. Sonia i Sam poplakali sie widzac usmiechy i poruszenie na twarzach swoich dzieci. Rowniez dostalam prezent. Od malej ksiezniczki bransolete z koralikow ktora sama zrobila. John podarowal mi piekny naszyjnik, nie mam pojecia skad on wytrzasnal na to kase. Mike, ehm... On coz dal mi karnet na darmowe nalesniki. Lekko mnie to rozbawilo ale liczy sie gest, no nie? Dwojka doroslych podarowala mi przesliczna sukienke.
-Co robi moja kochana kolezanka?-slysze za soba rozbawiony glos John'a kiedy koncze swoj idealny make-up. Jest dzis drogie swieto a ja postanowilam ze spedze ten dzien z tym glupkiem.-Serio? Makijaz? Mielismy isc nad morze!-wyrzuca rece w powietrze stajac w drzwiach.
-I co z tego?-ostatnie pociagniecia maskara i gotowa.
-To prywatna plaza.-mowi powaznie lapiac moj nadgarstek.Zdazam tylko wylaczyc w biegu swiatlo a po chwili znajdujemy sie na tarasie.-Tak daleko?-unosi wymownie brwi. Faktycznie...Piasku jest jakies pare metrow.
-No Joooohn.-przeciagam wywracajac oczami. Poprawiam swoje spodenki i siegam po koszulke.
-Idziemy z moimi znajomymi na spacer?-pyta czytajac cos z ekranu swojego telefonu.
-Jasne, czemu nie.-wzruszam ramionami a po chwili odwracam sie napiecie.-Ha! Widzisz! Dobrze ze sie umalowalam.-wytykam mu jezyk , kujac jego piers lekko palcem.
-No juz nie marudz tylko chodz.-ciagnie mnie do wyjscia a ja smieje sie melodyjnie.Mam tylko telefon i karte kredytowa.Nic wiecej nie jest mi potrzebne.Znam juz paczke mojego kolegi. Widywalismy sie pare razy w zeszle wakacje kiedy tutaj bylam.
-Czekajcie! Zrobie zdjecie!- krzyczy Simon wyciagajac swojego Iphone. Wspolczuje John'owi ze ma az tak obrzydle bogatych przyjaciol kiedy on jest biedny. Moze wspolczuje to zle slowo jednak nie wiem jak on potrafi sie odnalezc.
-Pokaz jak wyszlo!-krzycze podekscytowana schodzac z rak mojego przyjaciela ktory obecnie mnie trzymal. Podbiegam do drogiego chlopaka.-Nieeee...Musisz mi ja wyslac!- po krotkiej chwili fotografia znajduje sie na moim telefonie i bez namyslu wrzucam ja na TT.


'' Wariactwo to najlepsze co moze byc :D Wspanialy dzien z wspanialym towarzystwie! #Happy #Chill #Friends @JohnPeterson Dziekuje wspanialemu staremu przyjacielowi za glupie pomysly! xD #Pace ''






Tak, ta idiotka w dziwnej pozycji to ja. A ten chlopak to John. Prawda ze wspaniale? Cholernie dobrze sie z nim dogaduje. Niczym z Brown'em. Brakuje mi mojego ''brata'', nic na to nie poradze. Zawsze musze go zostawic na swieta.
-Zajebiscie wyszlo!- slysze okrzyki calej paczki ktora w dloniach trzyma swoje komurki. Jedyna osoba ktora stoi na uboczu patrzac w morze z rekoma w kieszeniach jest Peterson.
-Eeej...-szepcze wsowajac sie pod jego ramie i obejmujac jego pas.-Co smutasz?-zastanawiam sie gdzie jest jego Samsung ktorego dostal ode mnie w prezencie.
-Chcialbym zeby moi rodzice byli dumni ze mnie tak jak sa z ciebie.-sciska mnie lekko calujac w czubek glowy.Zaskakuje mnie lekko doborem swoich slow. Jego rodzice ciesza sie z moich czynow? Milo...
-Mam dla ciebie pewna propozycje.-usmiecham sie niesmialo. Patrzy na mnie z gory ewidentnie zainteresowany.- Moze chcialbys przeprowadzic sie do mnie? Do LA?-unosi zszokowany calkowicie, swoje brwi.- Chcialabym cie zatrudnic jako mojego asystenta. Wiesz...Musialbys ocenic choreografie, podwozic mnie, czasami po prostu doradzic.- wzruszam ramionami.- Oczywiscie bym ci placila, i w dodatku jest jeszcze auto.-szczerze sie zachecajaco.
-Nabijasz sie ze mnie?
-Nie!-krece energicznie glowa.-Od dluzszego czasu sie nad tym zastanawialam.-wszystko co mowie jest prawda.
-Jestes aniolem.-przyciaga mnie do siebie zamykajac w niedziwedzim uscisku. To chyba oznacza tak,co nie? Chichocze pod nosem obejmujac jego plecy.
-Ej golabeczki! Idziecie?-slyszymy glos Simon'a i w momencie kiedy odwracamy glowy w tamta strone macha do nas energicznie.
-Powinnismy chyba isc.-pokazuje kciukiem na reszte ludzi.
-Jasne.-usmiecha sie leciutko pokazujac swoje biale zeby a po chwili jednak zamyka usta mimo ze jego usmiech nie znika. Obejmuje go w placach jedna reka a on swoje ramie zarzuca nonszalanco na moje. Uwielbiam John'a jest dla mnie jak brat blizniak. Chociaz czasami zachowuje sie naprawde dziwnie. Nie pomyslcie sobie ze jestem zadufana w sobie czy cos ale mam wrazenie ze dla niego to nie tylko przyjazn.
-Co tak myslisz?-szepcze mi do ucha trzymajac nas lekko za cala grupa.
-A tak jakos...-wzruszam ramionami usmiechajac sie zawstydzona. Jego spojrzenie jest mega intensywne a ja wciaz mam przed oczami Justina. Wiem, zalosne i nie powinnam no ale jednak..-Po prostu sylwester za nie dlugo ja wyjezdzam do Anglii a po powrocie musze stawic sie na probach do ''Step up 2'' no i jeszcze praca u Bieber'a.
-Zostan tutaj.-przyciska mnie bardziej do siebie.
-Jasne i jak bede zarabiac?-spogladam na niego pytajaco.
-Na bank masz na koncie tyle zer za zostanie jeszcze dla twoich prawnukow.
-Ej!-uderzam go lekko w ramie.-To ze mam kase nie znaczy ze moge nie pracowac.
-To na studia.-wzrusza ramionami.
-Ja wciaz sie ucze w liceum.-wywracam oczami.
-Slucham?-zatrzymuje sie w jednym momencie ciagnac mnie za soba.-Uwazaj bo ci uwierze.
-No serio! Przychodzi do mnie do domu nauczycielka. Wiesz jakie to meczoceeeee?? Jak na razie mam pol roku przerwy bo jestem do przodu z materialem a i tak przeskoczylam poltora roku, to wiesz...
-Matko...I niby kiedy ty sie uczysz?
-Najczesciej miedzy przerwami w treningach, na korytarzach, po nocach, w wannie... No gdzie tylko znajde wolna chiwle.- usmiecham sie pod nosem przypominajac siebie zabawna anegdotke.-Kiedys przed egzaminem uczylam sie nawet podczas gali rozdania nagrod.- spoglada na jego twarz.- Siedzialam z notatkami na kolanach i gdy mnie wywolali poniewaz wygralam za najlepsza choreografie koncertowa bylam tak skupiona ze nawet sie nie zorientowalam.-parsknelam smiechem zaslaniajac usta dlonia.-To byl taki wstyd.
-Haha! Co za ciamajda.
-John!-wywracam oczami.-Dzieki za wsparcie,eh...
-No nie gniewaj sie malutka.-obejmuje mnie w pasie. Widzac moja zla mine i scisniete usta smieje sie pod nosem.-Jak sie do mnie nie odezwiesz wrzuce cie do morza.
Piszcze w momencie kiedy mnie podnosi smiejac sie glosno. Wiem ze jest do tego zdolny, doskonale go znam mimo ze nie widzielismy sie juz jakis czas... Kreci sie ze mna kilka razy, stopami wchodzac do wody. O nie...
-Nie puszczaj mnie!-sciskam mocno jego szyje. John czasami jest po prostu niezrozumialy. Potrafi byc mega slodki a czasami jest typowym bad boy'em. Troche jak Justin. Ugh! No prosze was... Ktos zna swietnego hipnotyzera wymazujacego pamiec? Stoi ze mna na rekach patrzac gleboko w moje oczy. Przechodzi mnie lekki dreszcz a w glowie ciagle wspominia z wypadu nad morze z Justin'em. Cala stuacje ratuje moj dzwoniacy telefon. Blondyn wzdycha z irytacja i wychodzi z wody stawiajac mnie na cieplym piasku.-Sorki.-usmiecham sie niesmialo siegajac po Iphone.-Tak?
-Skarbie! Dzwonie by zapytac czy nasz tradycyjny sylwek jest aktualny?!
______________________________________________________
CHOLERNIE WAS PRZEPRASZAM!
Jak myslicie kto dzwoni do Cher na koniec rozdzialu? O co chodzi z John'em? Myslicie ze cos z tego wyjdzie? A moze nasza bohaterka wroci do Jusa? No wlasnie, co z nim i Gomez?
Naprawde przepraszam was za brak rozdzialow ale mialam pare powaznych problemow, zero weny, kilka wyjazdow no i nauka... Koncze gimnazjum a przyjeto mnie do jednego z najlepszych liceow w Rzymie wiec naprawde musze sie starac :c
Wbaczcie mi <3
Zostawcie po sobie jakis komentarz ze to czytacie... Ostatnio zastnawialam sie nad usunieciem blogow. Wiem ze jest nudne ale po prostu czekam na dobry moment na cos hm... duzego :D
-Patrys