wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdzial 28

Popoludnie nad morzem bylo wpspaniale...Kocham takie luzne dni w dobrym towarzystwie.Przez nastepne kilka dni razem z Justinem spedzalismy na mojej posiadlosci.Nawet sobie nie wyobrazacie jak tu pieknie! Mam wielki ogrod z masa drzew, jest altanka,oczko wodne...Tu jest jak w raju. Do wyjazdu zostaly 3 dni a mi w ogole nie chcialo sie opuszczac tego miajsca. Fakt ze bedziemy oboje musieli wrocic do pracy nam w ogole nie poprawial humorow.Nie ruszalismy juz tematu naszych uczuc.Tak bylo lepiej. Siedzimy wlasnie w salonie i ogladamy jakies bezsensowne komedie.Dzis postanowilismy zostac w domu zeby troszke odpoczac.
-Juuuustin... Ta komedia jest nudna!-jecze probujac wyrwac mu pilota a on sie smieje i dalej pozera popcorn.
-Nie marudz...Jest fajna.
-Taaa...Dla debili.-robie naburmuszona mine i siadam mu na kolanach zeby wyciagnac tego przekletego pilota z jego reki.
-Wielkie dzieki.-robi grozna mine.W pierwszej chwili nie rozumiem o co mu chodzi a po chwili zdaje sobie sprawe.Zakrywam usta dlonia i robie skruszona mine.
-Ups? Nie chcialam nazwac cie debilem.-caluje go w polik.No na prawde nie zrobilam tego swiadomie...Wyciagam mu to czego tak bardzo chce w momencie kiedy patrzy na moje piersi.Ugh. Faceci.Siadam jak wczesniej,czyli z nogami na jego kolanach a plecy opieram o bok sofy i przelaczam kanal.
-Nooo weeez....-jeczy tym razem on a ja sie smieje.W jednym momencie slyszymy telefon chlopaka.Spogladamy na siebie i oboje rzucamy sie by odebrac.Jestem szybsza poniewaz smartphone lezy na stoliku obok mnie.Na ekranie wyswietla sie nieznany numer.-Nie odbierzesz...-mrozi mnie wzrokiem kiedy wyciagam reke do przodu tak jakby go odebchnac.
-To patrz.-przejezdzam paclem po ekranie i przykladam do ucha.
-Hej skarbie...Mam nadzieje ze szybko powtorzymy ostatnia noc.Strasznie za toba tesknie,kochanie.-slysze glos kotry juz skads znam...Nie...Nie...To nie mozliwe.To nie moze byc Gomez.
-Juz podaje twojego skarba...-sycze do sluchawki.-To chyba do ciebie...-podaje mu telefon z bolem w oczach. Robi glupia mine a ja krece glowa. Bierze ode mnie telefon i przyklada do ucha a ja siedam na sofie i skacze po kanalach.Udaje ze mnie to w ogole nie rusza.
-Hej...Tak,pewnie.Za ile bedziesz? Ja tak samo...-usmiecha sie do telefonu i znika na tarasie.-.Swietnie...Naprawde zajebiscie! Tu mi gada ze chce ze mna byc a tak na prawde sypia z Gomezowna...Serio?!Jeszcze ta suka ma tu przyjachac?! Do MOJEGO domu?! Ja pierdole! Mi mowil ze nie chce miec z nia nic wspolnego. Biegne na gore do swojego pokoju i rzucam sie na lozko,zatapiajac twarz w poduszke. Cholera jasna! Czemu to zawsze ja mam takiego pecha? Nie wazne...W sumie niech robi co chce bo nie jestesmy razem. Ale przynajmniej niech nie bajeruje. Moze chcial mnie tylko na jedna noc? Nie jestem dziwka! Chce do domu... Chce Chris'a...Wyciagam telefon z torebki i wybieram numer przyjaciela i szybko przykladam do ucha.Po dwoch sygnalach odbiera! To szok...
-Hej skarbie...Przepraszam ze sie nie odzywalem.Wyjasnie ci wszystko na spokojnie jak sie zobaczymy.-slysze entuzjazm w jego glosie.
-Chris...-przykladam reke do ust i nie potrafie zatrzymac lez.
-Jezu,malenka co sie stalo?!
-Justin...my...on...Gomez...-nie potrafilam z siebie wydusic slowa.
-Juz prawie dojezdzam...Bede za 20 minut.-zacina sie na chwile.-Niespodzianka...-mruczy smutno a mi i tak sie robi lepiej.On tu jest...On przyjedzie i bedzie przy mnie.On zawsze jest. Rozlaczam rozmowe i biegne do lustra. Dzis nie zamalowywalam siniakow.Przegladam sie jak bardzo jest ze mna zle...Fatalnie ale nie chce mi sie ich zakrywac. I tak sie dowie i tak.Bieberowi nawet nie bylo przykro. Byl zaklopotany ale i tak nic sobie z tego nie zrobil.Gdyby mu faktycznie zalezalo pobieglby za mna.Jednak nawet nie przyszedl.
-Chris zaraz bedzie.-szepcze do swojego odbicia i omywam twarz woda.Po doslownie chwili slysze dzwonek do drzwi.Jest.Pospieszyl sie...Zbiegam na dol a w drzwiach widze mojego przyjaciela.Zbiegam po schodach i rzucam sie mu na szyje.Nie mam pojecia gdzie podziewa sie pan gwiazda i chuj mnie to obchodzi.
-Czesc skarbie.-zostawia walizke na podlodze a ze mna na rekach idzie do sypialni.Zamyka za nami drzwi na klucz i siada na lozku.-Kto ci to zrobil?!-glaszcze moj policzek.
-Tyga...Rozstalismy sie a on mnie pobil.-wzruszam ramionami ocierajac lzy.-Ale nie wazne.-krece glowa.
-Rozjebie mu leb.-syczy zaciskajac szczeke i miesnie.
-Daj spokoj...On juz nie istnieje.-lapie go za policzku skierowujac twarz w moja strone.
-Czemu placzesz?-zmienia automatycznie temat.Wstaje z jego kolan i staje do niego tylem.
-Calowalam sie z Justinem...Pomogl mi.Zabral mnie tu.Chcial sie umowic na randke.Chcial ze man byc.-krece glowa zakladajac kosmyk wlosow za ucho.-A dzis zadzonila jego byla i pierdolila cos o wspanialej nocy i ze za nim teskni...Ma tu przyjechac...
-Zartujesz...-syczy za mna a ja sie odwracam automatycznie.
-Zabierz mnie stad.Chce wrocic.-przelykam gule formujaca sie w moim gardle.
-Jasne...Jasne..-szepcze drugi raz jakby do siebie i rozglada sie po pokoju.
-Tylko prosze...-klade mu reke na klacie i spogladam w oczy.-Nie wszczynaj bojek.- mowie powaznie patrzac do gory na chlopaka.
-Wiesz ze jestem grzeczny.-usmiecha sie lobuzersko jednak i tak wiem ze zrobi to o co go prosze.
-Yhyyyym.-odwracam sie w strone szafy zeby zabrac swoje ciuchy.Klepie mnie w tym momencie w pupe i smieje sie lekko.-Zostaw moj tylek!-piszcze rozesmiana.Nie mam pojecia jak on to robi ale zawsze przy nim czuje sie lepiej.
-Kocham cie siostrzyczko.
-Tak,tak...-wywijam reka w gorze.-Jak sobie chcesz.-wybieram szare proste spodnie dresowe,obcisla biala bokserke i czarna bluze do pepka.Gdy wracam z lazienki Chris siedzi na lozku a obok niego na podlodze lezy moja torba,juz spakowana.Naciagam na nogi zostawione przy drzwiach czarne Supry.-Nie musiales....-krece glowa.
-Tak szybciej stad uciekniemy.-z szerokim usmiechem lapie moja torbe i wychodzimy z pokoju. Na korytarzu stoi Bieber.Brown patrzy nie pewnie w moja strone a ja nakazuje mu isc dalej.Przechodzac kolo piosenkarza podnosze otwarta reke na znak ze nie bede z nim rozmawiac.
-Daj mi wytlumaczyc.-mowi zdesperowany.Opieram sie plecami o sciane i zakladam rece na piersiach.
-Slucham...-powie z pogarda.On jednak chyba nie wie co powiedziec.Stoi tak przede mna z otwarta buzia jakby slowa nie wychodzily z jego ust.-Nie wazne...-unosze rece do gory i chce isc dalej.
Jednak on zatrzymuje mnie kladac reke na scianie i namietnie caluje.Jestem w szoku.Nie odwzajemniam pocalunku przez pierwsza sekunde a potem odzyskuje wlasna swiadomosc i odpycham go od siebie.Zakrywam usta dlonia i patrze na niego z niedowierzaniem.-Co ty sobie wyobrazasz?!-krzycze patrzac w jego tenczowki.Jest zdezorientowany ale nie zawiedziony.Cholera! Moze to cos ze mna jest nie tak, moze to ja zle odczytuje jego emocje.Chociaz...Moze faktycznie nie jest mu przykro.Moze dla niego to normalne jechac na dwa fronty.-Jestes zalosny...-mroze oczy przechodzac obok niego i zbiegam po schodach.Chris juz pewnie czeka na mnie w samochodzie.Ha! Nie myle sie w ogole.Siedzi w swoim niebieskiem Jeep'ie i nuci cos pod nosem.
-Cher czekaj!-slysze za soba jednak ignoruje to.Popycham drzwi wyjsciowe i czym predzej wskakuje do auta.Justin zatrzymuje sie na schodach patrzac na mnie,zerkam na jego mine i krece glowa.
-Jedz...-szepcze zapinajac pas i podciagam nogi pod brode.Przez cala droge do domu moj przyjaciel stara sie mnie rozbawic i nie drazni tematu chlopakow...Zawsze tak bylo.Wie doskonale ze kiedy poczuje sie w stopniu do wygadania sie od razu do niego przyjde.Jeszcze nie jestem gotowa nic wiecej mowic.Chris opowiada mi o swojej trasie i o tym ze zostaly mu dwa koncerty ale to juz w LA. Caaaale szczescie. W polowie drogi nadmiar emocji wywoluje u mnie chec snu.
-Przytul sie do mnie.-Brown obejmuje mnie ramieniem i caluje w glowe.Opieram policzek na jego ramieniu i kule sie niczym dziecko.
___________________________________________________
No to Justin spierdolil wszystko... xD Nawet nawet ten rozdzial,chyba... xd A wy co myslicie? Biebs zachowal sie jak kompletny dupek :/ No nic...Cher znowu cierpi a na ratunek przyjezdza Chris. :D Tak...To dopiero prawdziwa przyjazn.
Chce wam dzis zyczyc moi kochani aby ten sylwester byl zajebisty! Abyscie przetanczyli cala noc,w najlepszym towarzystwie. Nie zycze wam zebyscie sie upili w trupa bo pozniej bedzie na mnie xd Zycze wam swietnej zabawy! <3 <3 Zeby ten nowy rok byl o milion razy lepszy od tego... :D Zeby wszystko sie wam udalo i abyscie swoje postanowienia noworoczne spelnili :P
-Patrys