wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdzial 42

Po przeczytaniu rozdzialu poswiec mi jeszcze chwilke by przeczytac ta notke pod rozdzialem. Z gory dziekuje.
___________________________________________________
-Ale...Ale skad ty sie tu wzielas?- patrzy na mnie na wyciagnietych recach wciaz jednak mnie trzymajac. Odczowam to tak jakby bal sie mnie poscic. Usmiecham sie niesmialo i znow wtulam w jego klatke piersiowa.
-Przylecialam tak szybko jak tylko moglam.-wyszeptalam i poczulam jak chlopak caluje mnie w czobek glowy.
-Jest Selena?-pyta z lekka nadzieja rozgladajac sie po korytarzu.Czy cos czuje? No ba! Mam ochote uciec, mimo wszystko on woli ja.
-Nie.-mowie stanowczo i lekko szorstko dlatego on mocniej mnie do siebie przytula. Gdy podchodzi do nas Pattie od razu sie odsowam mimo iz Bieber stawia opory.Posylam mu sztucznie lagodne spojrzenie i odchodze razem z Twistem w strone wyjscia z budynku.Nie to ze jakos swietnie sie tam czuje. Moj kolega ciagle patrzy na mnie badawczo.- No co?
-Zalezy ci na nim...-to jest raczej stwierdzenie i przechodza mnie dreszcze kiedy pomysle ze az tak to widac.
-Nie, zalezy mi na kasie ktora dzieki niemu mam.-odpowieda jakby na rozkaz i od razu tego zaluje kiedy oczy Lil'a wedruja na postac za mna. Justin. CHOLERA!
-Na mojej kasie?
-Ja nie...Nie mialam tego na mysli...-nie zdazamnic wiecej powiedziec bo on odchodzi w strone skad przyszedl. Rzuca sie za nim i lapiac jego reke szarpe nia lekko.
-Zostaw mnie.-warczy.
-Dobrze! Rob jak chcesz! Ale wiesz co?! Tak,kurwa,zalezy mi na tobie! Zadowolony?! Jak myslisz czemu tu jestem,co?! I tak,zabolalo mnie to pierdolone zdjecie jak calujesz Gomez!! A propo...Gdzie ona jest co?-kpie rozgladajac sie dookola.Justin stoi tak przede mna z rekami w kieszeniach i patrzy morderczo.-Nie ma jej,nie ma twojej dziewczyny. Jakos nie potrafila przyjechac z drogiego konca kraju kiedy ja potrafilam przyleciec z innego kontynentu!-wyrzucam rece w powietrze i nie panuje nad lzami.Widzac jego oczy cos kuje mnie w serce.Nie chcialam pogorszac jego stanu...Ale wyprowadzil mnie z rownowagi, mimo ze mial do tego prawo.-Przepraszam...-mowie pociagajac nosem i ide do samochodu. Coz...Szkoda ze musimy wracac tym samym. Gdy szofer Bieber'a otwiera mi drzwi usmiecham sie przez lzy zakrywajac wciaz twarz przed masa paparazzi i fanow stojacych tam. Nie chce zeby widzieli mnie w takim stanie. Przeciez nie chce zbednych skandali szczegolnie teraz kiedy nie mam na to sily. Siadajac przy oknie,dziekuje Bogu ze samochod ma ciemne szyby. Doskonale wiem ze sprawilam przykrosc Justin'owi moimi slowami jednak dzialalam pod impulsem. Po chwili drzwi ponownie sie otwieraja a wchodza do srodka Twist razem z Pattie. Oboje spogladaja na mnie smutnie. Moge zakladac ze oboje slyszeli moje przedstawienie na korytarzu.
Gdy kobieta siada obok mnie otwierajac buzie jakby chciala cos powiedziec, krece tylko glowa ocierajac lzy.Mallette jest z tych kobiet ktore wrecz musza pomagac. Doskonale wiem ze mnie nie zostawi w spokoju i bedzie drazyc temat,jednak zaskakuje mnie gdy Lil zajmuje ja za wszelka cene rozmowa. Czuje sie jak gowno. Przylecialam do niego kurwa, czekalam pieprzone 6 godzin a on sie pyta czy jest ta suka. Jeszcze mnie!! A doskonale wie ze jej nie cierpie. Gdy,powyrzej wymieniona osoba, wchodzi do auta usmiecha sie szeroko i siada na przeciwko mnie. Siedze z glowa oparta o ramie Twist'a a wszystkie moje wlosy zakrywaja mi twarz.
-Otworz okno!-smieje sie do Scoot'a i kiedy juz moze sie wychylic on woli po prostu usiasc na dachu i pomachac do fanow. Wzdycham smutno poniewaz teraz moglabym sie cieszyc razem z nim...Ale czy zaluje tego ze przylecialam?- Dziekuje wam!!-krzyczy do Beliebers.-Jestescie najlepsi!
-Justin wracaj.-nakazuje Pattie kiedy znajdujemy sie juz na wjezdzie na autostrade. Piosenkarz wsowa sie z powrotem na swoje miejsce i zdejmuje kaptur a usmiech znika.
-Wiesz ze bedziemy musieli o tym porozmawiac?-warczy Scoot. Moja glowa zaczyna lekko bolec od nadmiaru emocji.
-Spokojnie...-Lil szepcze mi do ucha glaszcac po dloni. Skinam glowa czujac na sobie spojrzenie JB. Ignoruj go,ignoruj. Powtarzam sobie zamykajac powoli oczy.
-Jasne...Ale nie dzis.-mowi poprawiajac swoje wlosy.-Przepraszam was jeszcze raz.Zachowalem sie jak szczeniak.
-Dobrze ze wszystko jest ok.-jego mama przytula go, lekko czochrajac jego co dopiero ulozona fryzure.
-Nie wszystko.-mowie tak by nikt mnie nie uslyszal. Matko jaka ja jestem zalosna.
-Kochanie zostaniesz u nas na kolacji?- pyta Mallette lapiac moje kolano. Jej glos jest pelen nadziei, checi i zyczliwosci. Przykro mi jej odmawiac.
-Nie dziekuje za zaproszenie.-odgarniam wlosy tak by widziec chociaz oczy kobiety.-Potrzebuje rozmowy z Chris'em.-daje jasno do zrozumienia ze teraz jedyna osoba ktora chce miec przy sobie to moj niby brat.
-A moze jedna...-nie pozwalam skonczyc Justin'owi. Wiem ze powinnam byc teraz z nim ale nie potrafie.
-Nie.-sycze niemilo.-Powiedzialam nie...-marszcze brwi tak jakby zastanawiajac sie nad moim zachowaniem. 'Pozory Cher. Utrzymuj pozory.'. Reszta drogi przebywa w ciszy. To znaczy inni rozmawiaja zawziecie a ja sie wylaczam. Lil szepcze mi do ucha ''jestesmy'' a ja na nikogo nie patrzac mowie po prostu ''dowidzenia'' i znikam za drzwiami auta. Czym predzej kieruje sie w strone wejscia i gdy chce zlapac za klamke drzwi zostaja otworzone. Przytulam sie do szyi Brown'a rozplakujac sie calkowicie ten podnosi mnie tak iz moje nogi oplatuja go w pasie. Wiem ze Justin to widzi, nie odjechali jeszcze. Chris trzymajac jedna reka moje plecy a droga zamykajac drzwi wchodzi do srodka. Zanosi mnie na sofe w salonie na moim pietrze i siada kladac sobie moje cialo na kolanach.
-Nie tak wyobrazalem sobie twoj powrot.-stwierdza zabawnie,  po kilku minutowej ciszy, na pewno ten tekst ma podwojne dno.
-Chce do lozka...-podnosze sie w zolwim tepie i ciagnac go za reke maszeruje na schody ocierajac lzy. Gdy zapalam w pokoju swiatlo, sciagam swoja bluze i zakladam rozciagniety, kiedys Chris'a, sweter. Gdy on juz lezy na moim lozku ja klade sie obok niego. Patrzy na moja twarz kiedy przygryzam knykcie od prawej reki.
-Co sie stalo, aniolku?- odgarnia niesforny kosmyk z moich splakanych i spochnietych oczu.
-Nie chce o tym rozmawiac.- podnosze do gory jego zgiety lokiec i chowam twarz w jego klatke piersiowa. Bosh! Jak bardzo mi brakowalo jego opieki. Chris to dla mnie cala rodzina. Zastepuje mi kazdego czlonka. Ojca kiedy trzeba mnie opierdolic. Mlodszego brata kiedy zachowuje sie jak 5'latek latajac w gatkach i przescieradle zawiazanym na szyi. Siostre kiedy zakradam sie by ukrasc mu koszulke albo gdy na zakupach doradza mi w wyborze. Mame kiedy naciska by powiedziec jak bylo na randce lub kim byl dany chlopak. I starszego brata ktorego...Hmm... Tak w sumie to nim jest caly czas.
-Dooobrze...-mowi dziwnie jakby lekko zaskoczony moja szorstkoscia. Fakt, zadko sie zdarza zebym nie chciala mu czegos powiedziec. -To na co masz ochote?-wzruszam ramionami powstrzymujac lzy.- Telewizja i lody w lozku?-pyta zachecajaco a ja patrze swoimi wielkimi oczyskami spod gestych rzes.
-Zawse.-mowie glosikiem malej dziewczynki a chlopak caluje mnie w czolo.
-W takim razie zaczekaj chwilke a przyniose zarcie i jakies filmy z sali kinowej.-podnosi sie w mgnieniu oka i juz po chwili go nie ma. Za to moj telefon zaczyna dzwonic. Mam ochote go rozwalic o drzwi do garderoby. Podnosze go z podlogi i gdy widze na ekranie zdjecie John'a wzdycham z ugla.
-Mam zle przeczucie czy cos sie stalo?-pyta od razu gdy naciskam zielona slochawke. Telepatia? Rozplakuje sie gdy slysze to jego zaniepokojenie.- O matko mala... Bede jutro rano,dobrze? Wsiadam w pierwszy samolot.Wiem ze nie chcesz o tym rozmawiac dlatego pamietaj ze cie kocham siostra i pomoge ci.-mowi szybko jakby chcac mnie uspokoic.
-Ja ciebie...Ja ciebie tez...-rozlaczam rozmowe rzucajac telefon gdzies w poduszki a na glowe naciagam fioletowy koc. To bedzie cieeezka reszta dnia.
-Fajnie ze ogladalas ze mna film.-smieje sie Chris kiedy rankiem nastepnego dnia otwieram moje zaspane oczy. Ku mojemu zdziwieniu mam na sobie pizame, coz standardowo tylko bielizne, jednak wciaz jestem wtulona w chlopaka.
-Zasnelam?- podpieram sie na jednej rece przecierajac droga oko.
-Aha.-smieje sie wkladajac do ust kolejnego tosta. Oczywiscie obstawiam ze kolejny bo znajac tego zarloka to baaardzo wszystko mozliwe.-A sluchaj dzwonil Bieber....Jakies, hm, miliona razy.-dodaje znudzony podajac mi telefon. Faktycznie na ekranie widnieje 57 nieodebranych polaczen i 45 sms. Od razu je kasuje nawet nie fatygujac sie by otworzyc chociaz jedna.-Nie czytasz?-krece przeczaco glowa i ide pod prysznic.
-Lepiej sie ubierz bo jedziemy na lotnisko za 40 minut!-krzycze wcierajac w wlosy plyn z odzywka.
-Slucham?!
-Yhyyy...Przyjezdza John.-odpowiadam i na moich ustach mimowolnie formuje sie usmieszek. Dobrze bedzie miec go przy sobie, nie tylko mam na mysli prace ale takze fakt ze jest mi bliski.
-Zastepujesz mnie?!- w jednym momencie wpada do lazienki. Oh jak dziekuje mojemu instynktowi ze mam dwa czarne paski na kabinie na wysokosci moich pewnych czesci ciala.
-Wypad.-mimo wszystko smieje sie rozbawiona. Ciagle przeciez sie zgrywamy a ja nie czuje sie jakos strasznie skrepowana jego obecnoscia w lazience. Marudzac cos pod nosem robi to co mu kazalam a ja juz w spokoju koncze swoja kojaca kapiel.
-Za pol godziny chce cie widziec gotowa na dole.
-Lalalala...-chichocze pod nosem wychodzac z auta. Chris zadowolony widzac moje szczescie zwiazane z przyjazdem waznej osoby od razu tez stal sie taki hmmm lezjszy? Wiem zabawne wyrazenie ale tak byjest. Biene wrecz, do tylniego wejscia na lotnisku co chwila grzebac w torebce w poszukiwaniu telefonu.
-Prosimy o smiiiiile!- smieje sie moj Mulat. Odwracam sie strzalajac pol usmiech.- Panie i panowie oto jak Cher Lloyd czeka na swojego krolewicza.-czyta na glos idac juz korytarzem obok mnie w eskorcie ochroniazy.-A i oznaczylem cie.
-Okaaaaay.-macham reka niczym nadeta laska z czego oboje sie smiejemy.-Jennnny jak ja sie nie moge doczekac.-mowie podekscytowana popychajac drzwi i kiedy wychodze na sale az staje slupem. Jest tyyyyyle fanow ze az czuje jak szczeka styka sie z podloga. Oczywiscie w przenosni.-Ah...-spogladam katem oka na Chris'a.-Swietnie ze to mial byc dyskretny przyjazd.
-Ummm...-drapie sie zaklopotany po karku.-Mozliwe ze wspomnialem cos na TT.-usmiecha sie niewinnie a ja wywracam oczami machajac przed siebie.
-Bosko...-wzdycham.-Po prostu bosko.-no kurwa swieeeetnie!! Taka rozjebana i nie w humorze musze strugac zadowolona przed fanami kiedy naprawde nie mam na to ochoty. Po prostu zrozumcie... Musze odapnac. Stojac tak juz w sali przylotow wypatruje swojego przyjaciela. No dobra, moze tez z jednej strony
sie ciesze ze bede mogla pograc na zazdrosci Bieber'owi. Jesli w ogole jest o mnie choc troche zazdrosny.
Po chwili widze tego glupka ktory oczywiscie nie pomyslal ze u mnie bedzie zimno. Rzucam sie biegiem i mocno wtulam sie w jego tors.W pierwszym momencie raczej nie orientuje sie ze to ja i troche napina miesnie.-Tak tesknilam.-szepcze a po moim policzku splywa lza.
-Ej mala, nie widzielismy sie za ledwie pare dni.-smieje sie glaszczac moja glowa.-Ale tez tesknilem.-czuje jak jego klatka wibruje co oznacza ze sie lekko smieje.
-Chodz przedstawie ci mojego wspanialego brata.-sciskam jego dlon ciagnac go za soba.-A i mogles sie grubiej ubrac.
-Nie marudz jak moja mama.
-Chris to John.-pokazuje na blondyna a mezczyzna wyciaga w jego strone dlon usmiechajac sie lekko sztucznie.Ale to widze ja bo za dobrze go znam.-John to moj najwspanialszy przyjaciel pod sloncem, Chris Brown.-chichocze widzac dumne spojrzenie Mulata.
-Milo cie poznac,wieeele o tobie slyszalem.-moj gosc sciska duza dlon piosenkarza posylajac mu serdeczne spojrzenie jednak nie do konca ufne.
-To dziwne bo ja o tobie wcale.-syczy ten drugi.
-Pysk...-uderzam lokciem w zebra Borwn'a warczac pod nosem.-Nie mowilam nic o tobie bo to miala byc niespodzianka. Po za tym nie chcialam prowadzic tutaj jakis przesluchan przez caly czas do twojego przyjazdu.-wywracam oczami obejmujac John'a w pasie i zaczepiajac kciuk o szlowke od jego spodni. Kierujemy sie juz do wyjscia co mnie lekko przeraza.-Teraz sie przygotuj.-szepcze stajac na palcach a on lekko obniza kark by ulatwic mi dostep do jego policzka na ktorym skadam slodkiego calusa.

[ Justin ]

-Fuck....- Twist wywraca oczami gdy tylko nudzi mu sie ta pieprzona cisza. Podnosi sie z wygodnej sofy i stojac obok drzwi trzaska nimi odwracajac sie do mnie plecami. W ogole mnie nie zaskakuje kiedy podchodzi do barku i nalewa sobie Szkockiej. Wiem ze spieprzylem,ok? Ale tak mi sie po prostu wymsknelo. Nie spodziewalem sie jej na korytazu, naprawde myslalem ze zobacze tam Gomez i ciekawilo mnie czy potrafila ruszyc ten swoj ''szlachecki'' tylek i przyleciec mnie wspierac.
-Ugh...-jecze podnoszac na niego wzrok a w tym momencie do pokoju wchodzi Ryan. Noooo to teraz mi sie oberwie. Przeciez to jasne ze nie chcialem skrzywdzic Cher! To chyba jasne. Nawet nie wyobrazacie sobie jak sie ucieszylem widzac ja biegnaca do mnie na korytarzu i gdy czulem sie jak smiec ona po prostu sie we mnie wtulila. Magia. Kurwa...Zaczynam pieprzyc jak baba. Co ta dziewczyna ze mna robi. A tak propo mojego zycia od kiedy ona w nim jest...Coz...To jakas pierdolona telenowela. Heh...Ale podoba mi sie to, wystarczy ze ona bedzie grala glowna role, tuz obok mnie.
-Dzownil wlasnie do mnie Chris Brown.-oniemialy Butler siada obok jeszcze z telefonem blisko ucha.Siedzi tak gapiac sie w martwy punkt a Lil podsmiewa sie z niego pod nosem.- Czy tobie do kurwy nedzy do reszty padlo na ten pusty leb?!- drze sie w ulamku sekundy co mnie lekko przeraza a kiedy mierzy we mnie swoja wolna piesc mam ochote zapasc sie pod ziemie. Doskonale wiem ze mi sie nalezy.
-Wow,wow,wow.-reka Lil'a zatrzymuje dlon Ryan'a kiedy jest tuz przed moim nosem.- Nie mam zamiaru wracac na komisariat za pierdolone bojki! Ogarnac dupy i pierdolic a nie sie ze soba pierdolic.- oboje z moim drogim przyjacielem spogladamy na niego jak na kosmite. Panie i panowie oto Lil Twist i jego perfekcyjny dobor slow. Matko, Jaxon lepiej potrafi sie wyslawiac.- Oh, wiecie o co mi chodzi.-macha reka popijajac swojego trunku.
-Masz to z nia wyjasnic.-pokazuje palcem mojego Iphone i patrzy z furia w oczach.- TERAZ.- wiem ze go lepiej nie wkurzac do konca wiec spogladajac na niego pokornie siegam po urzadzenie. Wybieram poprawny numer, ktory swoja droga znam na pamiec jako jedyny, i wlaczam glosnomowiacy odkladajac telefon na stolik. Nasza trojka nachyla sie lekko w oczekiwaniu i spogladamy po sobie.
-Tak slucham?-odzywa sie jakis meski glos.- Jestem John a Cher nie moze w tej chwili podejsc.-chwila pauzy.-Kto mowi?
-Misiuuuu baldzo ladnie cie plosie oddas mi ten piejdojony pilot!!-slysze jej slodki glosik kiedy przedrzeznia 5 latke i ten najwspanialszy smiech.
-J....Ju...Justin.-zalosny jestem.
-Little kitty jakis Justin dzowni.-informuje ja choc pewnie doskonale wie ze ona nie bedzie chciala ze mna rozmawiac
-Ty odpowiedz.-slysze ewidentna zmiane. Jej ton jest slaby i cichy a ja czuje jakby ktos mi sciskal serce.
-Taaaaaaaak, wiec...-slychac szum po drogiej stronie.
-Sluchaj Bieber...-o nie...Chris= klooopoty.- Chetnie bym ci przypierdolil ale zostalo mi to zabronione. Najlepiej bedzie jak ogarniesz pieprzona dupe i wasze kontakty ograniczaja sie do spraw czysto zawodowych,jasne??-nic nie odpowiadam.Nie moge.- Uwazam to za tak.-smieje sie zlowieszczo co mi sie w ogole nie podoba.Po chwili slysze w tle szloch i jakby uciszanie. Matko co ona musiala i musi przeze mnie przechodzic...Sygnal rozlaczonej rozmowy odbija sie po pokoju a ja pozostaje w bezruchu. Nie wiem jak sie teraz zachowac. Spieprzylem.
___________________________________________________
Heeej...
Kazdy kto to czyta i bedzie czytal niech doda jakis komentarz. Moze byc to po prostu kropka albo napis ''czytam''. Cokolwiek. Chce zobaczyc ile was zostalo mimo mojej dlugiej niobecnosci.
Ehm... Naprawde nie wiem co moge powiedziec. Brak mi slow. Wiem ze rozdzial do dupy ale tak na razie bylo zaplanowane. Od rozdzialu 44 albo 45 bedzie inaczej.
Hmmm...Chcialam z tego miejsca serdecznie podziekowac osoba ktore sa ciagle ze mna, czytaja to i nie opuszczaja. Naprawde nie wiecie jakie to dla mnie wazne.
Co do mojego ''powrotu'' (chociaz nigdy nie bylo odejscia) tooooo pewnie na poczatku lipca pojawi sie rozdzial. Moje egzaminy sie jeszcze nie skonczyly bo mam cos w rodzaju obrony w ten czwartek. I wtedy koniec. Boje sie jak cholera a mimo ze powinnam kuc pisze rozdzial bo uwazam ze za duzo na niego musieliscie czekac <3
Trzymajcie za mnie kciuki 26'ego o 15:00...
A i w od 16'ego lipca do 12'ego sierpnia nie bedzie mnie w ogole poniewaz wyjezdzam na wakacje do Polski a tam nie bede miala mojego laptopa. Jedynie co to tablet i telefon a nie lubie na nich pisac. KOCHAM WAS <3
-Patrys