sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 10 "-Tak będzie lepiej,ok??"

Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie podparte na łokciach na kolanach.Dziewczyny przy mnie ukucnęły i wzięły moje dłonie.Uśmiechając się serdecznie spojrzały po sobie.Holly szybko się podniosła i wzięła mojego laptopa po czym usiadła na podłodze obok łóżka,Kat usiadła obok niej.Przyglądałam się im co robią.
-Pogadamy z twoim bratem.-Hol wybrała ikonkę skypa i mój brat jak zawsze był dostępny.
-Nie!On nie może się o tym dowiedzieć!-usiadłam w środku.
-Musi...To twój brat on będzie wiedział co zrobić i jak cię pocieszyć.-powiedziała Kat obejmując mnie ramieniem.Holly zadzwoniła do brata i ten natychmiast odebrał.
-Co się dzieje??Wiecie która godzina??-mówił zaspany.
-A ty znów zasnąłeś przy kompie?-spojrzałam na niego niby znudzona.
-Płakałaś?
-Nie.-powiedziałam próbując się uśmiechnąć.
-Płakałaś...-czemu on musiał wiedzieć wszystko.-Co się stało??
-Niech one ci powiedzą ja nie dam rady...-skuliłam się a dziewczyny opowiedziały wszystko to co ja wcześniej im powiedziałam.Mój brat ich słuchał z wyczekiwaniem na koniec.Pojedyncze łzy spłynęły mi po policzkach słuchając od nowa tej opowieści.
-Karo..Spójrz na mnie.-patrzył na mnie z miłością i współczuciem,powolutku podniosłam wzrok patrząc na monitor.-Rozumiem że masz teraz mętlik w głowie,nie chcesz z nikim rozmawiać i nie chcesz się zwierzać ale proszę posłuchaj mnie...-kolejna łza spłynęła po moim policzku.-Porozmawiaj z nim...Wiesz dobrze że musicie sobie to wszystko wytłumaczyć.Postaw się teraz na jego miejscu przecież on pewnie zastanawia się co się dzieje,czy coś źle zrobił.Jest godzina 4 w nocy więc teraz idź spać ale proszę nie z nim...To mi się nie podoba.-powiedział stanowczo marszcząc brwi.-Ja wiem że nie lubisz spać sama,ale zrozum że to chłopak...
-Miłosz wiem co masz na myśli...-wyszeptałam.
-Weź sobie poduszki albo nawet jak chcesz zostaw laptopa włączonego będę siedział na skypie i na ciebie patrzył aż zaśniesz.
-Nie,nie trzeba...Zasnę już sama.-czułam się jak małe dziecko które boi się ciemności albo potworów które niby znajdują się pod łóżkiem.Ale już taka byłam...
-Jutro z nim porozmawiasz,dobrze??
-Nie.Nie będę z nim rozmawiać.-odwróciłam głowę w inną stronę.
-Karo.
-Nie,Miłosz.-spojrzałam groźnie.
-Idź już spać jesteś zmęczona.Kocham cię mała.-spojrzał tak czule że moja złość do niego automatycznie przeszła.
-Ja ciebie też.-przesłałam mu buziaka i Holly rozłączyła rozmowę.
-Dobranoc,mała.My też się zmywamy.-uśmiechnęła się Holly wstając z podłogi i podając rękę i mi i Kat.
-Szkoda...-mruknęłam.
-Kochamy cię.Dobranoc.-pocałowały mnie w policzki i wyszły.Ja szybko za nimi zamknęłam drzwi na klucz.Słyszałam jak szybko wychodzą z apartamentu.Położyłam się do łóżka i zakryłam szczelnie kołdrą.Znów kilka łez spłynęło mi po policzku,pozwoliłam im opaść na poduszkę.Po krótkim czasie usłyszałam pukanie.Nie otworzyłam ani nic nie powiedziałam.Dobrze wiedziałam że to on.
-Karli...Proszę porozmawiajmy...
-Odejdź...-mruknęłam zapłakana,nie chciałam mieć z nim żadnego kontaktu.
-Nie.Nie odejdę od drzwi dopóki mi nie otworzysz.-słyszałam jak się osuną pod ścianą obok.Nie wstałam ani nawet się nie ruszyłam,miałam nadzieję że nie będzie tam siedział tylko pójdzie do pokoju.Byłam taka zmęczona całym dniem,płaczem i tym wszystkim.Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam.
Rano obudziłam się z bardzo zapuchniętymi oczami,zerknęłam na telefon leżący obok mojej głowy i była godzina.
-12.30...Ugh...-mruknęłam i rzuciłam telefon znów na poduszkę obok.Wstałam powoli z łózka i wyjrzałam przez okno.Wiał wiatr ale słońce nadal ciepło grzało.Jednak ja byłam zmęczona więc wybrała jakieś wygodne ciuchy. Po zrobieniu porannej toalety wysuszyłam włosy i splątałam je w koka.Gdy wyszłam z łazienki postanowiłam ogarnąć trochę pokój bo po całym pomieszczeniu walały się chusteczki,moje wczorajsze ubrania i  inne moje rzeczy takie jak kosmetyczka,walizka i buty.Po ogarnięciu pomieszczenia zadowolona z siebie wzięłam laptopa na kolana i usiadłam na łóżku.Odpisałam na wiadomość od rodziców odnośnie pobytu mówiąc że jest fajnie,że byłam u Sary i że spotkałam się z moimi przyjaciółmi.Miłoszowi na jego wiadomość odnośnie tego że gdy wstanę mam mu napisać jak się czuję odpisałam co zrobiłam w co się ubrałam i jak się czuję.Nie było go jednak na GG więc wyłączyłam komputer i postanowiłam przejść się na spacer.Na nos założyłam okulary a na nogi baletki i przekręcając powolutku i jak najciszej zamek w drzwiach lekko je uchyliłam i zobaczyłam na wpół siedzącego,śpiącego Biebera.Zamarłam...Myślałam że nie mówił tego serio.
-Nie śpię...-uśmiechnął się i na mnie spojrzał.
-Siedziałeś tu całą noc??
-A jak myślisz??-wstał powoli.-Obudziłem się przed chwilą jak otwierałaś drzwi.-ustał przede mną i się rozciągnął.-Strasznie ścierpłem...-mruknął.
-Mogłeś iść spać do łóżka...-założyłam ręce na piersi i spojrzałam gdzieś w przestrzeń obok chłopaka.
-Ale powiedziałem że nie odejdę dopóki mi nie porozmawiamy.
-Nie mamy o czym...-mruknęłam i chciałam go wyminąć ale zagrodził mi przejście.-Chciałabym przejść...
-A ja chciałbym porozmawiać.-spojrzał na mnie wielkimi oczami.Pomimo tego że nie patrzyłam i tak mnie to hipnotyzowało.
-Znów to robisz...-spojrzałam na niego a on się leciutko uśmiechnął.-Żegnaj...-szybko i zwinnie go wyminęłam i szybko wybiegłam z apartamentu.Biegłam przez cały korytarz,winda się zamykała a ja krzyknęłam żeby ktoś kto jet w środku ją zatrzymał,na moją prośbę drzwi znów się otworzyły a ja szybko wpadłam do środka.Gdy jechaliśmy windą chłopak mi się przyglądał.
-Kto by pomyślał że się znów spotkamy...-patrzył na mnie z chytrym uśmiechem.-Teraz jesteś sama....-przysunął się do mnie.
-Odwal się.-odepchnęłam go mocno na drugi koniec windy,chłopak upadł podłogę i w tamtym momencie drzwi się otworzyły.Jednak nie tam gdzie chciałam,to nie była recepcja...Jednak mimo tego wybiegłam szybko na jakieś piętro,biegłam w stronę drzwi ze schodami.Zbiegając z nich skakałam z tych ostatnich.Szybko znalazłam się na recepcji,było tam pełno ludzi więc czułam się spokojniej.Szłam normalnym już krokiem w stronę wyjścia nad morze.Gdy wyszłam na piasek zdjęłam baletki i wzięłam je w rękę.Wiało bardzo mocno więc w sweterku było mi idealnie.Stopy zanurzyłam w wodzie i szłam brzegiem.Fale obijały się o moje łydki,woda była przyjemnie chłodna,bardzo mnie odprężała.Dzięki właśnie tym uczuciu nie myślałam na niczym.Obserwowałam ludzi na plaży,dzieci jak się bawili i przypominałam sobie jak kiedyś to właśnie ja z moją paczką wygłupialiśmy się rzucając piaskiem i oblewając wodą.Szłam powoli,zadowolona z tego że jestem sama.Jednak wszystko ma koniec...Po chwili rozkoszy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Tak?-odebrałam,nie wiedziałam kto to ponieważ wyświetlił mi się nieznany numer.
-Mówi Scooter Braun.Czy mam przyjemność z Karoliną Lisowską?
-Tak...-nie wiedziałam z kim rozmawiam.Cały czasz szłam przed siebie,patrząc w niebo.
-Jestem managerem Justina...-mężczyzna był poddenerwowany.
-Przepraszam ale nie bardzo rozumiem co mam wspólnego z tym wszystkim ja...
-Justin nie odbiera od nikogo telefonu...Martwimy się i po prostu pomyślałem że może ty byś coś wiedziała...
-Nie mam pojęcia czemu Justin...-gdy wymówiłam to imię automatycznie łzy napłynęły mi do oczu.-Czemu on nie odbiera telefonu.
-A może wiesz co mogło się stać żeby aż tak go załamać?? JB nie odbiera telefonów tylko wtedy gdy osoba na której mu zależy sprawi mu przykrość albo się z nią pokłóci...-mężczyzna mi wszystko tłumaczył.Wydawał się naprawdę sympatyczny i miło że się martwił o Biebra.
-Ja się z nim pokłóciłam ale nie sądzę żebym była kimś na kim by mu zależało...-zamyśliłam się chwilę.
-I wszystko jasne...Więc to ty jesteś tą koszykarką o której młody tyle mówił...
-Słucham??-zszokowała mnie ta wiadomość.
-Justin często mówił że jesteś pyskata,odważna,śmiała,pozytywnie zakręcona i że uwielbia ci się przyglądać i wiele wiele wiele innych...
-Yy...-nie wiedziałam co powiedzieć,zatkało mnie to czego się dowiedziałam.Jednak w mojej głowie nic nie zmieniło faktu że nie chcę mieć z nim nic wspólnego i że nie chcę z nim rozmawiać.
-Mam prośbę..Mogłabyś z nim porozmawiać??
-Nie.Przykro mi ale nie pomogę...-posmutniałam.Zatrzymałam się i obróciłam w stronę hotelu.Byłam naprawdę daleko.
-Nie rozumiem dlaczego...Proszę tylko o rozmowę.
-Prosi pan za dużo.Przykro mi.Naprawdę przepraszam.Miłego dnia.-rozłączyłam się i kilka łez spłynęło mi po policzku,otarłam je dłonią,westchnęłam i postanowiłam wrócić.Szłam tą samą drogą zastanawiając się nad tym wszystkim.Było mi strasznie przykro ale jednak uważałam że tak będzie lepiej.Cierpiałam choć sama nie wiedziałam dlaczego.Przecież on był tylko jakimś chłopakiem z klasy.Nikim więcej.Gdy doszłam do hotelu westchnęłam i weszłam kierując się do windy.Na moje szczęście była pusta.Wcisnęłam przycisk z numerem mojego piętra.Gdy się już zatrzymała wyszłam z niej patrząc na podłogę,byłam smutna...
-O hej..-usłyszałam jakiś męski głos.
-Siemka Chris.-uśmiechnęłam się blado podnosząc wzrok.
-Co się dzieje??-zapytał zatrzymując mnie za rękę.
-Nic.-mruknęłam i wyswobodziłam się z uścisku.-Muszę iść...Cześć.-poszłam do swojego apartamentu i szybko w nim zniknęłam.Spanikowana rozejrzałam się po salonie ale nikogo tam nie było więc pobiegłam do swojego pokoju i znów zamknęłam drzwi na klucz.Zdjęłam sweter,baletki i poszłam na balkon.Usiadłam po turecku przy barierce i zdjęłam okulary zamykając oczy i skierowując twarz w stronę słońca.
-Karolina...-znów usłyszałam jego głos.Szybko wstałam i spojrzałam się na balkon obok,siedział tam na fotelu z gitarą i jakimiś kartkami.Patrzył na mnie błagalnie,ja odwróciłam tylko wzrok.-Porozmawiaj ze mną...Proszę, wiedz co się dzieje.-wstał odkładając gitarę i podszedł do barierki ze strony mojego balkonu.
-Nie.-szepnęłam stanowczo.Czułam jak głos mi się załamuje.-Twój manager chce z tobą pogadać więc lepiej by było gdybyś odebrał...-założyłam ręce na piersiach i ustałam do niego bokiem.
-Skont to wiesz??-zmarszczył brwi.
-Dzwonił do mnie.Ale to nie ma znaczenia...
-Proszę wytłumacz mi co źle zrobiłem że jesteś smutna...
-Nic nie zrobiłeś.-nie patrzyłam na niego.
-To co się dzieje??Czemu nie chcesz już ze mną rozmawiać??
-Tak będzie lepiej,ok??-spojrzałam na niego.-Lepiej będzie jak będziemy się unikać.-skierowałam się w stronę balkonu.-Przepraszam że robiłam ci nadzieję...-spojrzałam na niego ostatni raz i weszłam do pokoju.Rzuciłam się na łóżko i popłakałam,wzięłam laptopa i weszłam na skypa.Miłosz był już dostępny więc zadzwoniłam do niego.
-Kochanie co jest??-gdy mnie zobaczył zapłakaną.Opowiedziałam mu wszystko płacząc przy tym od nowa,opowiedziałam o spacerze,o sytuacji na balkonie i o tym że cierpię.Trudno mi było rozmawiać o tym wszystkim.-Więc nie rozmawiałaś z nim??
-Pomijając rozmowę na balkonie to nie.
-No a miałaś porozmawiać...-patrzył na mnie troszkę zły.
-Mówiłam ci przecież że z nim nie porozmawiam??
-Tak,mówiłaś...
-Ja kończę, idę może do dziewczyn a jak nie to pójdę do Sary,chociaż też nie za bardzo chcę tam iść bo będzie pewnie o nim cały czas mówiła...-posmutniałam przypominając się jak moja przyjaciółka uwielbia Biebera.
-Idź do dziewczyn one cię może jakoś rozweselą.-uśmiechnął się w geście wsparcia.-Papa...Kocham cię.
-Ja ciebie też.-przesłałam mu buziaka i się rozłączyłam.Stwierdziłam że się przebiorę bo moje ubrania były troszkę mokre i w piasku.Podeszłam do szafy i wybrałam strój. Poszłam się odświerzyć i gdy już byłam gotowa wyszłam z łazienki,wzięłam telefon i wyszłam z pokoju a tam...
___________________________________________________________________
Przepraszam.Przepraszam.Przepraszam że wczoraj nie dodałam ale nie zdążyłam go skończyć.
Mam nadzieję że Wam się spodoba ;)
Cieszę się bo jest coraz więcej wyświetleń bloga.To dla mnie naprawdę miła poprawa humoru.
A że ostatnio nie jest z nim za dobrze więc cieszę się że przynajmniej na blogu nieźle idzie :D
Dziękuję i Pozdrawiam.
-Patryś