sobota, 15 czerwca 2013

Rozdzial 52 "-Kiedy ostatni raz bawilas sie jak dziewczyny w twoim wieku?"

Stalismy juz na ganku gotowi do zapukania,poprawilam spodniczke i spojrzalam na Lil'a. Usmiechajac sie do niego zapukalam do drzwi ktore jakby ktos za nimi stal,otowrzyly sie.Zobaczylam w nich moja mame,w fartuszku i z lyzka kuchenna.
-Fajnie ze przyszliscie.-usmiechnela sie wpuszczajac nas do srodka.
-Dzien dobry.-przywitalismy sie razem z Lil'em wchodzac do salonu.
-Siadajcie.-przywital nas ojciec.Przez pierwsze piec minut nikt sie nie odzywal.Panowala totalna cisza do poki mama nie przyniosla jedzenia.
-Wy jestescie razem?-zapytala moja siostra siadajac obok Wayne.Oboje rozbawieni spojrzelismy po sobie i wybuchnelismy smiechem.
-Nie...-odopowiedzial moj przyjaciel.
-Dobrze bo Justin jest fajniejszy.-dodala siegajac po widelec a miesnie Lil'a automatycznie sie napiely spogladajac na mnie.
-Mala zamknij sie...-skarcil ja Milosz a ja od razu podnioslam na niego wzrok.
-A co u ciebie?Jak w studio?-zapytala mama widzac jak napiecie rosnie.
-Dobrze...jutro mam wywiad od razu po powrocie.-usmiechnelam sie nabierajac mojego ulubionego spaghetti.
-Ooo...-usmiechnal sie moj ojciec.
-A jak z Justinem?-zapytal moj brat a ja mrozac oczy spojrzalam na niego wrogo.
-Nie twoj pieprzony interes...
-Karolina!!-moja mama oburzyla sie i az widzialam jej zdziwienie w oczach.-Odzywaj sie jakos przy stole.
-Serio?-odlozylam widelec i oparlam sie o krzeslo.-Teraz bedziecie mnie pouczac jak mam sie przy stole zachowywac?-spojrzalam na nia i na ojca z pogarda.-Zarabiam na siebie sama,wciaz sie ucze,nie mieszkam juz z wami, nie zaciazylam,nie pije a mam dopiero 17 lat i wy bedziecie mnie w tym wieku pouczac jak mam sie przy stole wyslawiac?
-Karolina twoja matka ma racje...-wtracil sie ojciec.
-Ale to interes Milosza co jest miedzy mna a Bieberem?-przenioslam wrogi wzrok na niego.Nic nie odpowiedzial.-No wlasnie...Nie.
-Karolina podasz mi sol.-zapytl moj brat a ja spojrzalam na niego jak na debila.
-Zartujesz sobie?
-Nie...Podasz mi ta sol?
-Masz.-rzucilam mu ja i podnioslam sie z miejsca.-Zegnam was...-wybieglam trzaskajac drzwiami i skierowalam sie chodnikiem w strone hotelu.
-Karli!!Karli czekaj!!-uslyszalam wolanie Lil'a jednak nic sobie z tego nie robilam.Szlam dalej.Po chwili poczulam jak para silnych rak obejmuje mnie za brzuch i zatrzymuje przyciagajac do swojego ciala.Rozpalakalam sie a chlopak mnie odwrocil w swoich ramionach i smutno glaskal po glowie.Po tym jak sie uspokoilam zadzownilismy po taksowke i wrocilismy do hotelu aby sie spakowac.W nocy mielismy miec lot i szczerze to juz sie nie moglam doczekac jak znajde sie w cieplym domu RiRi.Tak strasznie chcialam ja teraz miec przy sobie.Potrzebowalam jej rad,glosu,dotyku.Chcialam poczuc ze moja najlepsza przyjaciolka jest przy mnie.
-Jak sie czujesz?-zapytal Chris wsadzajac tylko glowe do mojego pokoju.Wlasnie sie pakowalam poniewaz bylo juz po polnocy a ja po powrocie do apartamentu siedzialam i patrzylam w okno.
-Jak skonczona idiotka...-mruknelam.
-Ktora nie jestes.-usmiechnel sie wchodzac do pokoju.Widzialam ze sie stara i bylam mu za to wdzieczna mimo ze to nie poprawialo mi w ogole humoru.
-Moze idiotka nie jestem ale debilka to na pewno.
-Nie mow tak...-usiadl na podlodze obok otwartej walizki.
-Zmienmy temat bo jakos nie usmiecha mi sie rozmawianie o tym jaka jestem.-od kiedy wszedl do pokoju nie spojrzalam na niego nawet raz.
-Skoro chcesz to powiedz jak przed jutrzejszym wywiadem?-na jego ustach pojawil sie lobuzerski usmiech.
-Cholera...Kompletnie zapomnialam...Jak myslisz o co moga pytac?-wyciagnelam z torebki paczke papierosow i zapalilam jednego.
-Mysle ze nie powinnas palic.
-A ja mysle ze to nie twoj interes...-wypuscilam dym.-Wiec ?
-Moga zapytac o twoje plany odnosnie muzyki, o to jak odnalazlas sie u Ri,o Lil'a... I...-tutaj zauwazylam jak na jego twarzy maluje sie grymas.
-I?
-O Justina...-mruknal szeptem.
-Niech pytaja...Ja i tak nie mam zamiaru nic mowic na jego temat.-wzielam papierosa w dwa palce i stanelam przy oknie opierajac sie ramieniem.
-A co powiesz o Wayne?
-Hm...Lil to naprawde swiety przyjaciel i jest dla mnie naprawde jak starszy brat.Uwielbiamy sie droczyc jak i wyzywac...-usmiechnelam sie sztucznie.
-Wow...Jestes naprawde dobra aktorka.
-Lata praktyki...-szepnelam a z moich ust zniknal usmieszek.Na jego miejscu pojawil sie bol i cierpienie zwiazane z wspomnieniami.Od kiedy pamietam musialam ukrywac uczucia i przywiazania co sprawialo wielki bol.-Jestem dobra w chowaniu prawdziwych uczuci.-wzruszylam obojetnie ramionami i wyrzucilam wypalonego papierosa.-O ktorej lot?
-Za 30 minut mamy byc na recepcji.-usmiechneal sie przenoszac wzrok na swoje dlonie.
-Spoko...-mruknelam zapinajac walizke.Bylam juz calkowicie gotowa wiec te 30 minut przesiedzialam sama w pokoju patrzac w sufit.W mojej glowie byl totalny metlik i cierpienie.Mialam ochote to wszystko zakonczyc...Ta mysl byla ostatnia.Zerwalam sie na rowne nogi i wyciagnelam swoja kosmetyczke w ktorej znalazlam tak dobrze znane mi podeleczko.Przeszlam do lazienki i nad zlewem pochylilam sie lekko wyjmujac ukochana zyletke.Przed przecieciem skory spojrzalam w lustro przepelnionym zimna i wstretu wzrokiem.Zrobilam najpierw leciutka i cieniutka kreske a krew od razu skapnela do zlewu.Nastepnie wycielam dluzsza nie zbyt gleboka.Kolejne rany byly dosc glebokie a krew splywala po nadgarstku szybko.Gdy stwierdzilam ze nie moge ze soba skonczyc tak szybko upuscilam zakrwawiona zyletke do umywalki a reke podstawilam pod bierzaca wode.Byla lodowata co sprawialo mi cholernie duzo bolu.Owinelam rane bandarzem i zakrylam bandamka ktora okrecilam ladnie w okol nadgarstka.Obmylam zlew z mojej krwi i dokladnie odkazilam zyletke chowajac ja potem do pudeleczka a nastepnie do kosmetyczki.-Ugh...-otarlam oczy i zapielam z powrotem walizke gleboko wzdychajac.W jednym momencie uslyszalam pukanie.-Prosze.
-Czas sie zbierac.-usmiechnal sie pocieszajaco Wayne.
-Juz.-wstalam i chcialam wziac walizke jednak przyjaciel mnie w tym wyprzedzil.-Dzieki.-powiedzialam biorac torebke i wyszlismy z apartametnu.Jak sie okazalo wszscy czekali juz w recepcji,brakowali tylko mnie i moglismy jechac na lotnisko.Podczas lodu zamknelam sie w sobie z sluchawkami na uszach myslalam o tym jak zachowali sie moi rodzice,jak poczol sie Lil i co ja poczulam.
-Mala nie zadreczaj sie tak.-Lil wyciagnal mi jedna sluchawke wiec odwrocilam w jego strone glowe.Potem odwrocilam cale cialo,w rezultacie lezalam na lewym boku.
-Maczy mnie ta cala akcja...Moja rodzina nie powinna sie tak zachowywac...Ja cie przepraszam.-sposcilam wwzrok okrecajac telefon w palcach.
-Hej...Hej...-chlopak podniosl moj podbrudek w dwa palce.-Nie masz za co mnie przepraszac.-poslal mi swoje pocieszajace spojrzenie.-A przeciez mozna bylo sie tego spodziewac.-wzruszyl ramionami.
-To nie zmiania faktu ze stalo sie to co sie stalo.
-Zapomnijmy o tym...Nie warto przejmowac sie takimi pierdolami.-obial mnie ramieniem i pozwolil sie o niego oprzec.-Zrozumielismy sie?-zapytal z lekkim rozbawieniem na twarzy wiec usmiechajac sie przytaknelam glowa.Przez reszte lotu ogladalismy film i zadne z nas sie nie odzywalo.
-Lil...-zasmialam sie widzac ze przyjaciel zasnal.-Lil...-znow go szturchnelam ale nic.Nie potrafilam go obudzic co mnie rozbawilo.Przechodzil akurat Logan ktory widzac mine spiacego az wybuchl smiechem.
-Ale jaja...Hahahaa...Smieszna mina.-zaczal sie zwijac ze smiechu w przejsciu a ja myslalam ze tez nie wytrzymam.-Czekaj chwile.-po chwili zniknal gdzies u Haylie a ja nie mialam pojecia co wyrabia.Wrocil z kredka do oczu i czerwona szminka.
-Co?!-krzyknelam szeptem.-Nie!
-No co? Zabaw sie troche...-umsiechnal sie lobuzersko.-Kiedy ostatni raz bawilas sie jak dziewczyny w twoim wieku?-zapytal caly czas przez zarty a ja nie potrafilam mu odpowiedziec.To bylo chyba wtedy pod namiotami z paczka.-No wlasnie.-ochroniarz nie slyszac zadnej odpowiedzi odpowiedzial sobie sam.
-Daj to.-zasmialam sie wyciagajac po czarna kredke.Troche zaskoczylo to Logana ale wreczyl mi co prosilam.Lil spal naprawde mocnym snem co tylko ulatwialo mi moje wyglupy.Namalowalam mu kreski na oczach,domalowalam piegi,uwidocznilam brwi i obrysowalam usta.Potem Logan pomalowal mu usta i czubek nosa.Gdy juz skonczylismy zrobilismy zdjecie Wayne tak na pamiatke.
-Przybij piatke.-zasmialam sie i przybilam.-Teraz trzaba go obudzic...-dodal moj przyjaciel.
-Nie...Nie czekaj.-zamsialam sie.-Obudzmy go dopiero jak bedziemy wychodzic...-moj ochroniarz byl zaintrygowany moim pomyslem.-Jak sie obudzi dosc pozno to nie bedzie mial chwili zeby isc do lazienki i sie przejrzec.-oczy mojego rozmowcy powiekszyly sie.
-Nie...-juz wiedzial o co chodzi.
-Tak.-zasmialam sie.-Bedzie paradowal przez lotnisko caly wymalowany.
-Jestes czystym zlem.-zasmial sie a ja wzroszylam ramionami.
-Przynajmniej jest zabawnie.-wytknelam mu jezyk.
-Dobra ja spadam usiasc bo za 20 minut bedziemy na miejscu.-przybilismy sobie specyficzna dla nas piatke i kolega sobie poszedl.Przez ten czas siedzialam przed telefonem i przegladalam jakies gazetki internetowe o modzie.
-Lil!-krzyknelam a kolega tylko sie przekrecil.-Lil do cholery wstawaj...-po raz kolejny nic.Jednak w jednym momencie mialam nowy pomysl.-Lil patrz Shakira idzie!-powiedzialam na glos a moj przyjaciel od razu stal.
-Co? Gdzie?-byl tak zaspany ze nie bylam pewna czy kontaktowal.
-Zartowalam.-zasmialam sie.-Musimy juz wychodzic.-wstalam biorac moja torbe.-Chodz.-usmiechnelam sie lapiec go za rekaw bluzki i wyciagnelam z samolotu.Pilnujac aby nie mial okazji sie przejrzec przeszlismy przez cale lotnisko a ludzie patrzyli sie na niego jak na debila.
-Hej? -spojrzal na mnie a ja przygryzajac warge spojrzalam na niego starajac sie zachowac jak najwieksza powage.-Czemu ci ludzi sie tak gapia?
-Nie mam pojecia.-wzruszylam ramionami i sposcilam wzrok a wlosy opadly mi na policzki tak ze przyjaciel nie mogl niczego zobaczyc.Szybko wyszlismy z lotniska a na parkingu czekala juz na nas Rihanna.-Ri!-podbieglam do przyjaciolki rzucajac sie jej w ramiona.Przyjaciolka sie smiala i wiedzialam dokladnie z czego.-Zachowaj powage.-szepnelam jej do ucha.-Nic nie wie...-dala mi znak ze rozumie a jak sie oderwalysmy od siebie spojrzala na mnie krecac rozbawiona glowa.Nastepnie przywitala sie ze swoim chlopakiem a pozniej zachowujac powage z Wayne.Wsiedlismy do auta a ja musialam uwazac zeby moj przyjaciel nie przejrzal sie w szybie czy lusterku.Do domu dojechalismy dosc szybko co mnie cieszyko bo trudne bylo ciagle zagadywac,rozpraszac i wkurzac tak zeby poswiecic cala uwage mi.Gdy weszlismy do domu chlopak jak to mial w zwyczaju skierowal sie od razu do salonu.W pierwszej chwili przeszedl obojetnie obok lustra ale pozniej nagle sie wrocil.
-WTF?!-dotknal ust.-Co to do kurwy nedzy ma byc?!-my,cala reszta, zasmielismy sie z salonu.-Karolina!!!!-wbiegl do pokoju i stanal w drzwiach.Ja siedzialam rozbawiona na oparciu sofy i zwijalam sie ze smiechu razem z Loganem.

_______________________________________________________
No i bardzo prosze :p Wiem slaby no ale coz. U mnie juz po zakonczeniu roku ^^ Teraz 18-ego ide po swiadectwa i koniec. Dopiero 11-ego wrzesnia czeka mnie 3 gim -.-" Szczerze to juz sie obje tych koncowych egzamonow pisemnych jak i ustnych :/
Zalozylam dzisiaj aska z nudow wiec jak chcecie to pytajcie tutaj.
Wchodzcie tez prosze na mojego drugiego bloga: tutaj.
Mam nadzieje ze zobacze duzo komentarzy bo inaczej nie wstawie nastepnego rozdzialu :p Nie wymagam konkretnej liczby jednak chcialabym zobaczyc sporo opinii :D
Milego weekendu :*
-Patrys.