poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdzial 3

-Michael!!-krzycze szczesliwa i zucam sie na szyje mojemu chlopakowi.
-Moje slonce.-przytula mnie w talii podnoszac do gory a ja oplatam go w pasie nogami.-Tesknilem.-szepcze mi do ucha a ja mimowolonie sie usmiecham.
-Ja tez.-odsuwam lekko moja twarz i patrze w jego oczy.-To byly trzy naprawde ciezkie miesiace...-mowie smutno i spogladam na jego usta.Lapie go rekoma za policzki i namietnie caluje.Stevenson oddaje kazdy pocalunek.Nasze jezyki walcza o dominacje kiedy Chris oczywiscie musi przerwac chwile rozkoszy.
-Ehm...-odchrzakuje znaczaco a ja sie usmiecham i zeskakuje z rak chlopaka.-Siema.-mowi oschle do Micheala a ja spogladam na niego znaczaco.Moj przyjaciel wywraca tylko oczami.
-Yo...
-Chodzcie juz.-jecze ciagnac mojego chlopaka za reke.-Mam dosc tej napietej atmosfery.Michael usmiecha sie krecac glowa a Brown tylko wzdycha.W samochodzie jest naprawde niezreczna sytuacja a mnie to wkurza.-Chlopcy...Czy wy mozecie juz sie pogodzic??-marudze niezadowolona.
-Skoro Tyga wciaz ma do mnie jakies waty to przepraszam ale nie da rady.-stwierdza Chris wjezdzajac na podjazd.
-Ja mam do ciebie waty? Stary to ty sie wkurwiles o tamta sprawe...-mowi chlopak w ktorego jestem wtulona.
-Musicie powaznie pogadac.-mowie wychodzac z auta.Otwieram drzwi i zostawiajac je otwarte wchodze do domu.Slysze jak chlopacy o czyms dyskutuja i z nadzieja ze sie pogodza ide na gore, do siebie.Gdy wchodze do lazienki slysze dzwonek mojego telefonu.Z torebki siegam uzadzenie i nie patrzac na ekran odbieram.
-Tak slucham?
-Czesc Cher.-od razu rozpoznalam ten glos.To Scooter.
-No siema Scoot.
-Przepraszam za ta akcje dzisiaj.-slysze w jego glosie to cale zaklopotanie i mimowolnie sie usmiecham.-Justin po prostu nie moze zrozumiec ze czasami potrzebna mu pomoc.-wzdycha a ja chichocze.-A juz szczegolnie nie moze sie przekonac kiedy ma mu pomagac mlodsza dziewczyna.
-To znajdz mu kogos innego.-wzruszam ramionami.W sluchawce nagle slysze jakies szumy.
-Z kim rozmawiasz?-ten glos tez rozpoznaje.To ten zadufany dupek Bieber.
-Z Cher.-odpowiada moj znajomy.
-Daj mi ja.-tym mnie totalnie zaskakuje.-Siema.
-Dobry wieczor.-przyjmuje firmowa postawe i nie mam zamiaru z nim rozmawiac na luzie.
-Bedziesz sie wkurzac na mnie za ta akcje?
-Zdecydowal sie pan o naszym spotkaniu i wspolpracy? Czy moze woli pan kogos innego?-w myslach sie smieje jak glupia jednak na zewnatrz pozostaje powazna i zimna.
-Czy ty zawsze jestes taka sztywna?
-Rozumiem ze pan sie jeszcze nie zdecydowal.W takim razie moglabym prosic znow panskiego menagera?-zakrywal reka telefon i sie szeroko usmiecham cichutko chichoczac.Gdy sie ogarniam przystawiam urzadzenie do ucha.
-Ugh...-slysze jak telefon Scootera zostaje mu przekazywany i to jak Justin warczy.
-Mala...Nadal jestes taka zadziorna?-czuje jak sie usmiecha.
-No co? Jak chce z siebie robic pana no to go tak traktuje,nie?-smieje sie i w tym momencie do pokoju wchodzi Michael.Przystawiam palec do ust nakazujac aby nic nie mowil a on przytula sie do moich plecow.
-Sluchaj...Mozesz jutro przyjechac do studia?
-Juuutro...No niech bedzie.Ale niech tylko znow zachowa sie jak rozpieszczony bachor a wychodze i nie wracam.-mowie stanowczo kladac wolna reke na splecionych dloniach Stevenson'a.
-Dzieki.Do zobaczenia.
-No narazie.-razlaczam sie i klade telefon na stoliku a potem obracam sie przodem do chlopaka.
-Z kim tak dyskutowalas?
-Z Scooter'em.-zazucam mu rece na kark i usmiecham sie slodko.
-Z tym Scooter'em?-najwidoczniej jest bardzo zdziwiony.Wiem ze raz sie kiedys widzieli i nie bylo to zbyt mile spotkanie bo to wlasnie wtedy poklocil sie z Brown'em.Nie wiem w ogole o co im poszlo bo zadne z trojki nie chce mi nic powiedziec.Ugh...Faceci.
-Nom.Mam pracowac z jego podopiecznym.-chichocze.-Ale to strasznie nadety chlopak.-wywracam oczami.-Masakra...
-Nie chce zeby moja pieknosc sie wkurzala przez jakiegos dupka...-caluje mnie w nos.-Przypomnij mi kim jest ten dzieciak?
-Justin Bieber.
-Pierdolisz.-smieje sie widzac moja znudzona mine.-No prosze,prosze...Ty,ta ktora raczej za nim nie przepada bedzie spedzac z nim mnoooostwo czasu.
-Ales ty kochany...-mowie sarkastycznie.-Narpawde tak dobijac swoja dziewczyne.-krece glowa.
-No przeciez wiesz ze sobie tylko zartuje.-przyciaga mnie bardziej do siebie i caluje w szyje.-Tylko zeby ten Bieberek nie ukradl mi dziewczyny.-mowi powaznie.
-Glupek.
-Ale twoj.-wzrusza ramionami przewracajac mnie delikatnie na lozko.-Tak za toba tesknilem.-mruczy mi do ucha a ja usmiecham sie szeroko.Caluje mnie powoli jednak lapczywie po szyi schodzac coraz nizej na moje obojczyki.Jego reka wedruje na moje plecy a druga pod moja glowe.Oplatam go nogami w pasie i usmiecham sie oddajac rozkoszy ktore nie trwa zbyt dlugo.W jednym momencie rozlega sie pukanie do drzwi.Widzac znudzana mine Tygi chichocze odpychajac go od siebie.Wstaje z lozka i w lustrze szafy sprawdzam swoj wyglad.Niezle.Podchodze do drzwi i widze Chrisa.
-Slucham?-pytam niby uprzejmie a tak na prawde chce wrocic do mojego chlopaka.
-Nie przeszkadzam?-pyta smiejac sie.Doskonale wie co robilismy i do czego by doszlo gdyby nie przyszedl.
-Wiesz ze tak.-mrukam.-Cos waznego?
-Tak...-sposzcza wzrok.
-Wiec?-podnosze zachecajaco a za razem wyczekujaco swoje brwi opierajac sie o drzwi.
-Wychodze...I wroce dopiero jutro w poludnie moze pozniej.-wzrusza ramionami.
-Uuuuu...Czyzby randka?-moj usmiech na ustach jest ogromny.Z jednej,malej strony ciesze sie ze moj przyjaciel umowil sie z kims a z drogiej,tej wiekszej skacze z radosci ze bedzie wolna chata.
-Tak jakby.-usmiecha sie niesmialo a ja ruszam zabawnie brwiami.-Przestan.To normalne wyjscie z kolezanka!-smieje sie krecac glowa.
-Normalne wyjscie z kolezanka,tak? I wracasz na drugi dzien w polodnie?-smieje sie mimowolnie slyszac komentarz mojego chlopaka.
-Znasz takie wyjscia,stary.-smieje sie Brown.
-No ba.
-Wy sie pogodziliscie?-pytam z nadzieja.
-Po szesciu latach trzeba bylo.-usmiecha sie moj przyjaciel spogladajac na podnoszacego sie Michaela.
-W takim razie mozecie powiedziec mi o co chodzilo!-krzycze entuzjastycznie i klaszcze w rece z wielkim usmiechem na twarzy. Chlopaki automatycznie przybrali bolejace miny a moja euforie szlag trafil.
-Nie przypominajmy juz przeszlosci.-stwerdza moj wspollokator.
-Dokladnie.-Stevenson od razu go popiera przytulajac mnie do swojej klatki piersiowej.
-Chamy...-mrucze wymijajac Chrisa i schodze do kuchni.Nalewam sobie swojego ulubionego soku pomaranczowego i siadajac na blacie wolno go sacze.
Nastepnego dnia zchodze wsciekla na salonu.Czemu wsciekla? Tylko dlatego poniewaz Scooter cala noc do mnie pisal czy na pewno przyjde.Ugh... Chris tak jak mowil nie pojawil sie jeszcze w domu.Poprosilam mojego chlopaka zeby mnie odwiozl do studia i zgodzil sie.Ogarnieta schodze do pokoju Chris'a po kluczyki do jego auta.Przeciez sie nie obrazi jesli pozycze Jeep'a. Chyba...Ah nie wazne. Wracam do pokoju i orientuje sie iz Michael tez juz jest gotowy.Siegam po torbe zucajac mu kluczyki.On przyciaga mnie do siebie za reke i zamyka w objeciach.
-Skarbie...Spokojnie.-caluje mnie w glowe a pozniej opiera o nia swoja brode.Wtulam sie mocno w niego napawajac sie jego zapachem.Tak bardzo mi go brakowalo.-Nie wkurzaj sie o takie gowno.
-Dobra...-wzruszam ramionami wyswobadzajac sie z jego uscisku.-Chodz jedziemy.-biore gleboki wdech a pozniej wypuszczam powoli powietrze.-Chce miec to z glowy.-odwracam sie jednak chlopak znow nie pozwala mi odejsc.Gdy sie odwracam napotykam jego usta.Idealnie wie jak poprawic mi humor.
_____________________________________________________
Do dupy ten rozdzial...Wiem spieprzylam.Przepraszam.Wgl mi sie nie podoba ale musi taki byc.
Mam ostatnio hmmm ciezsze czasy :/
Kocham Was <3
-Patrys