Lil'a... Bylam w totalnym szoku.W jednej chwili w mojej glowie pojawilo sie tysiace mysli.Co on tu robi?Czego lub kogo szuka? Gdy moje i jego spojrzenia sie zetknely automatycznie podbiegl.
-Karolina ja chcialem cie przeprosic.-mowil szybko a w jego oczach faktycznie bylo widac skruche.-Ja nie chcialem tego powiedziec wtedy w studio.Naprawde nie wiem co mi sie stalo ale chcialem tylko wkurzyc Biebera.Wiem ze nie powinienem wciagac w to ciebie...Naprawe przepraszam.-byl smutny a w moich oczach automatycznie zebraly sie lzy.Nie wiedzialam co odpowiedziec wiec po prostu sie lekko usmiechnelam.-Wybaczysz mi??-zapytal nie pewnie z blyskiem nadziei w oczach.Ja pokiwlam na ''tak'' glowa i przytulilam go za szyje.Lil objal mnie w pasie i podnoszac zakrecil pare razy w okol osi.-Przepraszam.
-Juz ok Lil...-chlopak odstawil mnie na nogi i usmiechnal sie szeroko.-Tak w ogole to co ty tu robisz??
-A jak myslisz??-uniosl brwi do gory jakby to bylo oczywiste jednak ja nie mialam nawet najmniejszego pomyslu co go moglo sprowadzac tu sprowadzac.-Probuje sie z toba skontaktowac od tamtej akcji ale Bieber dobrze cie odcina od reszty.
-Slucham??-wywalilam oczy bo bylam calkowicie zszokowana.
-Probowalem sie z toba jakos zgadac ale wszystkie rozmowy byly przekierowywane do tego szczeniaka...-powiedzial wsciekly.-Wiec postanowilem juz sam przyjechac.
-Lil ja nie mialam pojecia...-zrobilo mi sie glupio a na Biebera to nawet nie chcialam myslec w jakim stopniu bylam wkurzona.-Tak mi glupio...-sposcilam wzrok na swoje buty a Lil uniosl moj podbrudek tak abym patrzyma w jego oczy.
-Nie potrzebnie,mala...Wazne ze juz wszystko ok,tak?
-Tak.-usmiechnelam sie szeroko.
-O.I taka chce cie widziec.A tak w ogole to co ty tu robisz??
-Ja sie tu urodzilam...
-A no tak.-usmiechnal sie lekko zawstydzony.-Sorki ale zapomnialem.
-Nie ma sprawy...A teraz przyjechalam tutaj bo moja przyjaciolka z dziecinstwa jest bardzo chora.Wlasnie do niej chcialam jechac ale jakos moi ochroniarze sie nie moga pospieszyc.-wywrocilam oczami a Lil sie zasmial.-Co jest takie smieszne?-spojrzalam na niego zla.
-Zabawnie wygladasz gdy wywracasz oczami.-usmiechnal sie i takim sposobem ja tez sie usmiechnelam.-A z powodu przyjaciolki strasznie mi przykro...Moglbym jechac z toba??
-Jesli chcesz konfrontacje z Bieberem to pewnie...Chociaz w sumie nie wiem czy on jedzie...-posmtnialam troche przypominajac sobie sytuacje z wczesniej.
-Ale jak to?
-Troszke sie poklocilismy...
-Dupek.-Wayne syknal zly a po chwili zauwazylam jak Kenny,Alec,Logan i Bieber zmierzaja w nasza strone.
-O wilku mowa...-mrunelam smutna.
-Co ty tu do cholery robisz?!-krzykna glosno pan gwiazdka.Ja od razu myslam ze wyjde z tego hotelu,wsiage do samochodu i po prostu sama pojade do tego szpitala.
-Nie twoj pieprzony interes Bieber.-Lil odwrocil sie w jego strone tak ze stal przede mna.Justin zatrzymal sie tuz przed nim i zmierzyl go zlowrogo.
-Wlasnie ze moj do cholery...To ja ja tu zabralem.
-Oh przepraszam ze sie wtrace ale nie musiales...Jesli zrobiles taka wielka laske to rownie dobrze poradzilabym sobie sama...Mozesz wypieprzac jesli chcesz.-syknelam zla i skierowalam sie w strone wyjscia.Mialam dosc tych klotni szczegolnie ze wlasnie mialam sie spotkac z chora przyjaciolka z dziecinstwa.Justin przeniosl na mnie wzrok i widac bylo ze byl zdziwiony moim zachowaniem jednak ja to olalam.-Mozemy juz jechac czy bedziecie sie jeszcze klocic?-to bylo pytanie retoryczne i na szczescie wszyscy je zrozumieli.Alec z Lorentem szli przodem a ja zaraz za nimi razem z Lil'em i Loganem.Pojechalismy trzema autami.
-Dzien dobry.-usmiechnelam sie blado do recepcjonistki.-Moglabym wiedziec w korej sali lezy Kamila Malowska?
-Jest pani kims z rodziny?-spojrzala na mnie starsza kobieta.
-Nie...Jestem jej przyjaciolka.
-Przykro mi,jezeli nie jest pani z rodziny nie mozemy udzielic zadnych informacji.
-Ale...-chcialam cos powiedziec jednak przerwano mi.
-Karolina?-uslyszalam jakis meski glos wiec sie odwrocilam i zobaczylam brata Kamili.
-Kamil...-usmiechnelam sie i nie pewnie podeszlam blizej.
-Co ty tutaj robisz?
-Przyjechalam do niej...Ja naprawde przepraszam,strasznie sie czuje.-po moich policzkach zaczely leciec lzy a Kamil mnie przyciagnal i przytulil.
-Fajnie ze jestes jednak to nie mnie powinnas przepraszac.-powiedzial gdy juz sie od siebie odsunelismy.-Chodz ze mna.Zaprowadze cie do niej.-pociagnal mnie za dlon w strone konca korytarza.W jednej z sal zobaczylam blada Kamile lezaca na jednym z lozek i obok jej mame.Dziewczyna po mimo wszystkiego caly czas sie usmiechala.
-Moge tam wejsc??-zapytalam szeptem patrzac na nastolatke.
-Czekaj...Wejde pierwszy i zrobie taka aure.-zasmial sie chwytajac za klamke.Caly Kamil...Zawsze lubil wielkie wejscia.Chlopak wszedl do pomieszczenia a ja podsluchiwalam aby uslyszc moment w ktorym mialam wejsc.
-Malenka...Mam dla ciebie niespodzianke...-zaczal tajemniczo z lobuzerskim usmiechem.
-Jaka?Jaka?-Kamila od razu sie ozywila jeszcze bardziej.Od zawsze uwielbiala niespodzianki i prezenty.Usmiecnelam sie na sama mysl ze dziewczyna byla podekscytowana.
-Wiec...
-Kamil ogarnij sie i mow o co chodzi?!-zerknelam ze szie cala usmiechala az podkskiwala z radosci.
-Zobacz kto cie odwiedzil...-chlopak pokazal na drzwi a wtedy weszlam ja.
-Hej...-powiedzialam niepewnie i sie lekko usmiechnelam.Dziewczyna w szoku zakryla usta dlonia.Mama Kamili sie odwrocila i usmiechnelaod razu wstajac.Podeszla do mnie i przytulila mnie bardzo mocno,odwzajemnilam ruch zaciskajac oczy do ktorych naplywaly lzy.Pamietam jak rodzicielka Kamili byla dla mnie jak druga mama.
-Milo cie widziec,kochana.-powiedziala wycierajac lzy z policzkow gdy sie od siebie odsunelysmy.
-Ciebie rowniez,ciociu.-zawsze tak na nia mowilam i juz tak zostalo w nawyku.
-Zostawimy was same.-powiedzial Kamil patrzac znaczaco na mame a ta od razu pokiwala porozumiewawczo glowa.Po chwili juz ich nie bylo w pomieszczeniu i nastala niezreczna cisza.
-Co tu robisz??
-Dowiedzialam sie o...
-O chorobie?-zapytala troche chamsko a ja tylko pokiwalam twierdzaco glowa.-Widze ze jedynie smierci sklonila cie do odwiedzenia mnie.-zakpila a mnie to zabolalo.
-Kami...Od wyprowadzki nie przyjezdzalam w ogole do Polski a rok temu wyjechalam do Stratford.
-Wiem...Jest o tobie pelno w necie.O tobie i Bieberze.Gratuluje...Przynajmniej jedna z nas cos osiagnela.-caly czas byla zla i niemila.Bolalo mnie to jednak wiedzialam ze zasluzylam.
-Przepraszam...Przepraszam...Wiem ze to nic nie zmienia jednak naprawde zaluje tego wszystkiego.
-Karolina...Ja nprawde nie chce sie z toba klocic...Wystrczy mi juz ten dlugi czas bez ciebie.Ja strasznie tesknilam.-w jej oczach widzialam lzy.Podbieglam do niej i mocno przytulilam.
-Tez tesknilam moje skarbie.-pocalowalam ja w glowe i sie rozplakalam.Tak strasznie mi jej brakowalo,tak strasznie tesknilam.Gdy sie od siebie oderwalysmy usiadlam na krzesle obok trzymajac ja za reke.-Jest ze mna pare osob ktore chcialy by cie poznac...
-Nastepna niespodzianka? Uwazaj b o umre szybciej niz lekarze to przwiduja.-zasmiala sie a ja az sie wzdrygnelam.Mowila o smierci tak lekko bezproblemowo ze az mnie zaskakiwala.-Nie martw sie.-spowarzniala od razu gdy zobaczyla ze sie nie zasmialam.-To normalne...
-Nie dzisiaj.Nie teraz.Nie jestem jeszcze gotowa.-pwowiedzialam machinalnie i wstalam.-Zaraz wracam.-poslalam jej usmiech a ona pokiwala glowa.Zawolalam Lil'a i Justina ktorzy caly czas sie wyzywali i docinali.-TYlko prosze przy niej zachowujcie pozory ze jest wszystko ok.-szepnelam groznie a oni nic nie opowiedziaìeli.-Zrozumiano?
-Tak.-powiedzieli rownoczesnie a ja sie usmiechenelam.
-Dobrze.A teraz wlazic.-otworzylam drzwi i sama weszlam pierwsza a chlopacy przepychali sie w drzwiach.-Chlopcy?!-krzyknelam szeptem a Lil przepuscil Biebera.-Dziekuje.-powiedzialam bezglosnie.-Wiec..Kamila to Justin i Lil...Justin i Lil to Kamila.-przedstawilam ich sobie i usiadlam na lozku w nogach dziewczyny.Chlopacy poslali jej szerokie usmiechy i zaczeli z nia rozmawiac.Ja dostalam sms wiec przepraszajac odeszlam w drogi kat sali. ''Powinnas mi dziekowac ze powiadomilem cie o przyjacioleczce...Niedlugo mi odpowiednio podziekujesz...''. Wiadomosc sms mnie przerazila a Justin widzac ze zbladlam od razu do mnie podszedl.
-Co jest?
-Odwal sie...-syknelam chowajac telefon do kieszeni i odwracajac sie aby wrocic do kolezanki jednak Bieber zastawil mi przejscie.
-Hej...O co chodzi?-patrzyl na mnie niezrozumiale a ja nie wiedzialam czy sie smiac czy plakac.
-O co chodzi? Ty sie pytasz o co chodzi?-patrzylam na niego jak na debila,skonczonego idiote.-Tak szybko zapomniales o sytuacji w hotelu? A to co odwaliles Lil'woi tez bylo swinstwem.Ja mogles go ode mnie izolowac?! Do cholery nie jestem moim opiekunem,Justin!-unioslam sie jednak caly czas szeptalam.
-Chcialem cie chronic...
-Przed kolega?! Ogarnij sie! Nie bedziesz mi wybieral znajomych!-bylam juz pozadnie wsciekla,gdyby nie fakt ze jestesmy w szpitalu a moja przyjaciolka jest chora,przywalilabym mu.
-To kryminalista!!Karli przejrzyj na oczy!-on tez sie juz zdenerwowal.Zszokowaly mnie jego slowa jednak to olalam.Popchnelam go lekko tak zeby dal mi przejsc jednak chlopak mi na to nie pozwolil.
-Chce przejsc.-syknelam zerkajac na niego.
-A ja pogadac.
-Aja przyjechalam tu do przyjaciolki wiec moglbys darowac sobie sceny.-teraz do niego dotarlo i dal mi przejsc jednak patrzyl na mnie z taka zlosca.Staralam sie to zignorowac jednak trudno jest olac osobe ktora przez caly czas sie na ciebie patrzy.To dosc frustrujace jednak ja jestem nieugieta i do konca pobutu u przyjaciolki siedzialam wytrwale ani raz nie spogladajac na Biebera.
________________________________________________________
Ah...Napisalam ;D Jestem z siebie dumna ze wgl mi sie udalo napisac. Ostatnio slabo sie czuje :/ No ale nic. Nie mam pojecia kiedy dodam nastpeny poniewaz zaczynaja sie poprawki i wgl.Maaaskara... Trzymajcie za mnie kciuki ze wszystko dobrze pojdzie bo jak nie to moge sie pozegnac z laptopem...
Piszcie jak najwiecej komentarzy bo inaczej bedzie mi smutno... :c
Milego dzionka kochani ;*
-Patrys