-Ladnie tu.-powiedzial JB wychodzac na balkon apartamentu w ktorym obecnie sie zatrzymalismy.Bylysmy juz w Polsce,w miescie gdzie znajdowal sie szpital w ktorym lezala moja przyjaciolka.Wynajelismy wspolny apartament poniewaz tak upieral sie JB.Na przeciwko naszych drzwi byl pokoj Kennego,po prawej Logana a po ten jednego z nowych ochrnoarzy tory sie nazywal Lorent,ten czawrty to byl Alec i jego pokoj byl niestety na pietrze nizej.
-Tak,slicznie.-powiedzialam monotonnie rozpakowujac swoja walizke.Justin opieral sie rekoma o barierke patrzac przed siebie.Jednak gdy uslyszal ton mojego glosu automatycznie znalaz sie obok mnie.
-Karli...-przytulil mnie do siebie zatrzymujac w objeciach.-Co jest?
-Po prostu nie moge uwierzyc ze bylam tak bezmyslna...Moze jakbym zostala cos by sie zmienilo.-wtulilam sie w chlopaka a moje oczy sie zaszklily.
-Mala...To nie twoja wina...Nie mozesz sie zadreczac.-powiedzial czule i pocalowal w czubek glowy a pozniej ulozyl w tym miejscu swoja brode.Ja nic nie odpowiedzialam,po prostu nie wiedzialam co mam powiedziec.Z jednej strony uwazalam ze mam racje ale jednak sumienie wygrywaly z rozsadkiem.Wyswobodzilam sie z jego uscisku i wrocilam do ukladania ciuchow.
-O ktorej do niej pojedziemy??-spytalam z nutka jakby strachu.
-Za godzine??-zapytal nie pewnie a ja tylko pokiwalam glowa na niego nie patrzac.-Ide powiedziec chlopaka.-powiedzial obojetnie i wyszedl.Ja w tym czasie znalazlam w walizce cos co zabaralam ze soba na gorsze dni i wyszlam na balkon.Siadajac na lezaku zapalilam papierosa i zaciagnelam sie dymem.Od dluzszego czasu palilam.Zaczelo sie to jeszcze we Wloszech,jednak nikt nic nie wiedzial.Nie moglam pokazac ze pale.Trzymajac papierosa pomiedzy palcem wskazujacym a srodkowym robilam z dymu idealne kolka.Sprawialo mi to cholerna przyjamnosc jednak wiedzialam ze nie powinnam.Gdy skonczylam wyrzucilam koncowke i pobieglam po gumy.Nie moglam pozwolic sobie na to aby Justin sie zorientowal.Nie cierpil palenia.Gdy wrocil do pokoju zastal mnie robiaca to samo co w chwili jego wyjsca.-Mamy 30 minut.-powiedzial owierajac swoja walizke.
-W takim razie ide sie odswierzyc.-powiedzialm biorac pierwszy lepszy zestaw i zniknelam w jednej z lazienek.Zrzucilam z siebie obrania i weszlam pod prysznic.Strumienie letniej wody splywajac po moim karku bardzo mnie uspokajaly.Gdy juz sie umylam wyszlam z kabiny owijajac sie recznikiem.Przeszukujac ciuchy zorientowalam sie ze nie wzielam bielizny.Niepewnie wyszlam z pokoju rozgladajac sie czy czasami jest gdzies Justin.Nic nie zauwazylam wiec wyszlam z pomieszczenia i przemknelam do walizki na lozku gdzie byla bielizna.Gdy juz wyciagalam to co bylo mi potrzebne moja uwage przykula postac chlopaka siedzacego na balkonie a na okolo smuga dymu.-Justin?-chlopak automatycznie sie odworcil zszokowany w moja strone.
-Karli...-podeszlam do niego i usiadlam na lezaku obok.
-Daj to.-wyciagnelam reke a on poslusznie oddal mi papierosa.Pewnie myslal ze go zgasze jednak sie mylil.Ja wzielam go do ust i zaciagnelam sie dymem a po krotkiej chwili wypuscilam go robiac kolko.Zrenice JB automatycznie sie powiekszyly.
-Karli?!-chlopak byl w szoku.Ja sie usmiechnelam lobuzersko i znow pociagnelam dym.-Palisz?
-To samo pytanie moglabym zadac tobie...-spojrzalam kontem oka a pozniej zgasilam prawie wypalonego papierosa.-Od kiedy?
-Pare miesiecy..-wzruszyl ramionami.
-Dokladniej.
-Pierwszy raz zapalilem w dzien gdy przyszedlem do ciebie na obiad a ty siedzialas z tym dupkiem...Jak mu tam bylo? Josh?-spojrzal na mnie niepewnie a ja zcisnelam mocno szczeke zapykajac oczy.Od razu mialam przed oczami jak poszlam na impreze z tym gnojkiem i jak prubowal zmusic mnie do zabawienia sie z nim.-Jak moglas byc tak naiwna i glupia?
-Nie musiales przypominac...-wstalam mowiac oschle w jego strone.
-A ty nie musialas zachowywac sie jak bezmyslna suka.-odpyskowal a ja bylam w szoku.Nigdy tak nie powiedzial.Automatycznie sie zatrzymalam i odworcilam.
-I powiedzial to ten ktory podczas ostatnij randki z Gomez zamiast z nia zerwac to sie pocalowaliscie...
-To ona mnie pocalowala...Juz ci to mowilem.-powiedzial z takim jadem w glosie ze az zabolalo jednak nie bedzie mnie ranil,nie pozowle na to.Wzruszylam ramionami i zgarniajac bielizne z lozka poszlam do lazienki zamykajac za soba drzwi.Bylam na niego wsciekla jednak ja tez nie bylam bez winy.Szybko sie przebralam i wygladalam naprawde ladnie. Cala odswierzona wyszlam do pokoju gdzie na lozku siedzial Justin.Twarz trzymal w dloniach ktore mial oparte o kolana.Gdy uslyszal ze wyszlam automatycznie na mnie spojrzal.-Karli przepra...
-Chlopcy gotowi?-nie pozwolilam mu do konczyc.Nie chcialam tego sluchac.Wzielam telefon z szafki i wlozylam go do kieszeni sweterka.Chlopak mi nie odpowiedzial wiec zignorowalam to i po prostu wyszlam.Zapukalam do Logana ktory od razu mi otworzyl i zaprosil do srodka gdzie jak sie okazalo siedzial Kenny.
-Gdzie mlody??-zapytal ochroniarz JB.Ja tylko wzruszylam ramionami opadajac na sofe.Mezczyzna od razu wyczul ze cos sie moglo stac i oparl lokcie na kolanach pochylajac sie w moja strone.-Co sie stalo?
-Nic.-powiedzialam bawiac sie rozkiem od swetra.
-Jak to nic?Przeciez widze ze cos odwalil...
-Kenny..
-Nie Karli.Nie odpuszcze ci tym razem.-byl stanowczy az mnie to zaskoczyo.
-Niech ci sam powie...-mruknelam a on sie szybko podniusl.
-Ok.Jest w pokoju?-zapytal ale za chwile widac ze nic nie odpowiadammachnal reka i wyszedl.Logan usiadl na jego miejscu i spojrzal czule.
-Mala...Co jest?
-Troche sie poklocilismy...
-To akurat da sie zauwazyc.-usmiechnal sie zabawnie.-Jesli ze mna nie chcesz rozmawiac to ja to zrozumie.Nie znamy sie dlugo a po za tym jestem facetem wiec jesli chcesz Haylie ma pokoj naprzeciwko mojego.-usmiechnal sie glaskajac po dloni.Podnioslam wzrok i widac w nich bylo wdziecznosc.
-Nie obrazisz sie?
-Nieee...No cos ty.-wstal podajac mi reke a ja skorzystalam z jego pomocy i wstalam.
-Dziekuje.-przytulilam sie szybko do niego a pozniej skierowalam do drzwi.Mezczyzna odprowadzil mnie wzrokiem a ja od razu zapukalam do drzwi stylistki.Otworzyla mi natychmaist i przed oczami ukazala mi sie postac kolezanki.-Hej Haylie...-powiedzialam niepewnie i poslalamjej wymuszony usmiech.
-Co sie stalo?Wchodz i mow wszystko.-zrobila mi miejsce w drzwiach a ja sie od razu wsunelam do korytarza a pozniej z nia przeszlysmy do salonu.-Poklocilas sie z kims?
-JB.-powiedzialam szeptem siadajac w fotelu.
-O co poszlo?
-Ehm tak jakby...No ten...-nie wiedzialam kompletnie jak mam jej to powiedziec.W osttniej chwili zdalam sobie sprawe ze bede musiala przyznac sie do palenia i powiedziec tez ze Justin to robi.Nie mialam pojecia jak ja mam jej to przekazac.Moglo wyniknac z tego sporo nie milych konsekwencji.Co jesli powiedzialaby Shili albo RiRi?Mialabym niemile sytuacje ktorych chcialam uniknac dlatego to ukrywalam.Jednak skoro mialam stac sie gwiazda,jak to mowila Shila,musialam sie pozegnac z czescia prywatnosci co rowna sie temu ze bedzie jeszcze trudniej ukrywac palenie.
-Karli?Karli mow.
-No bo ja pale.-szepnelam zrezygnowana spogladajac na nia spode lba.Jej oczy automatycznie sie otworzyly szeroko.-Od kiedy jeszcze mieszkalam we Wloszech.-wzruszylam ramionami jakby to bylo oczywiste.-Jak sie dzisiaj okazalo Justin tez pali...Wyszlam z lazienki aby wziac bielizne ktora zapomnialam a on siedzial na balkonie i wypalal papierosa.Bylam w szoku bo zawsze mowil ze nie cierpi palenia.Usiadlam obok niego i poprosilam o to co wlasnie trzymal pomiedzy palcami.Oddal mi go od razu a ja zaciagnelam sie dymem i pozniej puscilam kilka kolek.To juz w ogole go zszokowalo.Pozniej troche wymienilismy zdania poniewaz przypomnial mi o jednej niemilej sytuacji,jesli pozwolisz nie bede jej wymianiac?-zapytalam spogladajac pytajaco a ona ze zrozumeniem pokiwala glowa.-No wiec sie troche wkurzylam,wypomianalm mu jego pechowa scenke i poszlam do lazienki.Bylam tak wkurzona ze nawet jak wyszlam nie chcialam tego sluchac.
-Oh skarbie...-kobieta usiadla obok mnie i przytulila do siebie glskajac po glowie.Czulam sie jakby to byla moja mama,byla taka opiekuncza i kochajaca.Dobrze sie przy niej czulam co bylo wazne z racji tego ze mialysmy razem pracowac.-Nie podoba mi sie to ze palicie...-mruknela smutno.-Nie mozecie sie teraz klocic...Wiem ze jestescie najlepszymi przyjaciolmi a ty teraz takiego kogos potrzebujesz.Porozmawiaj z nim.Moze nie chcial tego powiedziec tylko po prostu w nerwach cos mu sie wymsklo a on nawet nad tym nie pomyslal.-powiedziala spogladajac na mnie a ja sie lekko od niej odsunelam.
-Masz racje.-pocalowalam ja w policzek i wstalam-Dziekuje.Jetes wspaniala!-krzyknelam znikajac za drzwiami.Zapukalam do Logana aby mu wszystko powiedziec,to ze rozmawialam z Haylie i to ze mi pomogla.-Haylie jest wspaniala.-usmiechnelam sie podekscytowana wchodzac za mezczyzna do srodka.Z tego wszystkiego nie zamknelam za soba drzwi.Logan usiadl na oparciu sofy a ja stanalam obok.Gdy juz otwieralam usta wbiegl zdenerwowany Justin.
-Juz sie poskarzylas?! Nie myslalem ze jestes taka szybka!-byl wkurzony,bardzo wkurzony.
-A co ci kurwa chodzi?!-spojrzalam na niego jak na debila stajac pewnie i krzyrzujac rece na piersiach.
-Po co zalilas sie chlopakom?No kurwa po co?-stanal tuz przede mna.W jego oczach byla furia i wscieklosc.Jeszcze takiego Justina nie widzialam.Przerazilam sie troche jednak bylam twarda,nie w mojej naturze bylo sie przestraszac.
-Po gowno! Co cie to w ogole obchodzi?!-syknelam mrozac oczy.-Kenny?-spojrzalam pytajaco na mezczyzne stojacego niedaleko Biebera.-Co dokladnie sie stalo?
-Zapytalem co wyszlo miedzy wami on mi powiedzial dokladnie co i jak a mnie troche zaszokowal fakt ze palicie.Powiedzialem mu ze jest za mlody a on wybuchl i przyszeszdl tu.-powiedzial smutno zerkajac to na mnie to na piosenkarza.
-Jestes zalosny...-wrocilam wzrokiem na Justina ktory w jednym momencie jakby zamarl.-Wiesz co? Mam cie dosc...Dzisiaj pokazales jaki potrafisz byc.-podnioslam dlonie na wysokosci glowy i nie patrzac na Justina skierowalam sie do drzwi.Gdy przechodzilam obok chlopaka przesunelam sie tak zeby go nie dotknac.Jak najszybciej wrocilam do apartamentu.Wspolnego...Wbieglam do pomieszczenia i sie rozplakalam.Mialam dosc tego.Potraktowal mnie z pogarda,w jego oczach widac bylo podlosc co mnie zabolalo.Usiadlam na lozku i schowalam twarz w dloniach.Po chwili poszulam jak ktos przy mnie kuca i glaszcze po kolanach.Od razu wyczulam kto to byl.-Odsun sie.
-Mala...To nie Justin.-jednak sie pomylilam.To byl Kenny.
-Oh..Przepraszam.-zrobilo mi sie strasznie glupio.Wytarlam jedna lze z policzka i spojrzalam na mezczyzne.
-Nie przepraszaj..Nie masz za co.-usmiechnal sie czule biorac moja dlon w swoje.-Wiesz ze nie chcial tego powiedziec.Zdenerwowal sie.
-Kenny.Ja nie bede zawsze wysluchwiac co zle robie gdy tylko sie zdenerwuje...Ja tez mam uczucia i nie jestem ze skaly.To boli...
-Wiem Karli...Nawet nie potrafie sobie wyobrazisz jak cierpisz.Kochasz go prawda?-zapytal a ja nie wiedzialam co powiedziec.Naprawde nie wiedzialam.Niby go kochalam,niby byl dla mnie tylko przyjacielem.W moich oczach automatycznie znalazy sie lzy.
-Nie wiem Kenny...Ja nic juz nie wiem.-powiedzialam rozpaczliwie a on usiadl obok i mnie przytulil.Kolysal lekko uspokajajac mnie jednak ja w ogole sie nie uspokajalam.Nie potafilam,caly czas myslalam co powiedzial Justin.Wszystko zwalil na mnie.Po chwili do pomieszczenia wszedl Bieber rozgladajac sie w poszukiwaniu czegos.Gdy mnie zobaczyl automatycznie zatrzymal wzrok.Ja wstalam i ze lzami w oczach patrzymalm na niego.Zrobil ktok w moja strone a ja wybieglam z pokoju.-Logan,zawolaj chlopakow i jedziemy do szpitala, nie chce tutaj dluzej z nim siedziec.-powiedzialam wchodzac do jego apartamentu.Mezczyzna od razu wstal i kiwnal ze zrozumieniem a pozniej razem wyszlismy.Wrocilam do swojego pokoju.Musialam.Na lozku siedzial Justin z Kennym,nie odzywajac sie do siebie.Przeszlam obojetnie obok nich i udalam sie do lazienki.
-Karli...-gdy juz wchodzilam do pomieszczenia chlopak sie odezwal jednak ja w ogole sie nie zatrzymalam.
Czekalam z Lorentem na recepcji jednak mijalo juz 10 minut a nikt z reszty ochroniarzy sie nie pojawial.Rozgladalam sie na okolo i nagle zauwalzylam znajoma postac.Jednak za nic nie moglam jej rozpoznac bo stala do mnie tylem.Gdy sie odwrocila az zamarlam....
_____________________________________________
Od razu mowie odpowiadajac na pytania niektorych: NIE.NIE CZYTAM ''DANGER'' !
A wiec jest kolejny rozdzial ;D Moze nie jakos szczegolnie interesujacy jednak mam nadzieje ze wam sie spodoba.Przepraszam ze ostatnio zanudzam ale po prostu musze zrobic aure a pozniej was zaskoczyc,no nie? ;) W nastepnym pewnie bedzie ciekawiaej...Bynajmniej mam taka nadzieje ;D
Dziekuje wszystkim tym ktorzy to czytaja ;* KOCHAM WAS!
-Patrys