Lezalam na sofie w salonie, patrzylam jak Chris i Rihanna rozpakowuja rzeczy chlopka.Wlasnie zdecydowali ze Brown sie do nas wprowadzi wiec od razu sie za to zabrali.Chcialam im pomoc ale zle sie czulam,ciagle bylo mi slabo i lekko krecilo sie w glowie.
-Jak sie czujesz?-zapytala po raz kolejny w przeciagu 30 minut moja przyjaciolka.
-Dobrze...-wywrocilam oczami a Chris sie zasmial.
-Nie mecz jej co 2 minuty tm samym pytaniem...-pokrecil zabawnie glow przytulajac od tylu swoja dziewczyne.Usmiechnelam sie pod nosem i cala nasza trojka uslyszala dzwonek do drzwi.
-Ja otworze.-Rihanna wydosta sie z uscisku Chrisa i poszla otworzyc.
-Dzieki.-zasmialam sie a on usmiechnal sie mrugajac okiem.
-By cie zameczyla.-wytknal mi jezyk.
-Hej kochanie...-nagle moim oczom ukazal sie moj aniol.
-Heej...-przeciagnelam usmiechajac sie lekko.Justin od razu usiadl kladac sobie moje nogi na kolanach i przeciagnal sie zeby pocalowac mnie delikatnie.
-Co sie dzieje?-gdy wrocil do siedzacej pozycji spojrzal ujmujac moja dlon.
-Troche zle sie czuje.-wzruszylam ramionami.-A dzisiaj bylam w moim studio i moj Team juz wie...-usmiechnelam sie szerzej przypominajac sobie cala ta poranna sytuacje.Wiedzialam ze szybko musialam zmienic temat aby nie drazyc tego jak sie czuje.
-I jak?
-Wszyscy szczesliwi.-zachichotalam.-Shila i Chachi byly wrecz w niebo wziete.
-Ooo to dobrze ze sie ciesza i zrozumieli.-spojrzal przed siebie i widac bylo ze cos go gryzlo.
-Cos nie tak?-zapytalam podnoszac sie powoli.
-Poklocilem sie z Twist'em...-mruknal nie zadowolony.
-O co tym razem?-polubilam nawet nawet jego kolege jednak nie podobalo mi sie ze ciagle mial pretensje do Justina.
-O to ze sie zareczylem...-mruknal a mnie to troche zabolalo.Czulam sie po czesciw winna ich klotni.-Wiec mu powiedzialem ze jesli nie potrafi sie cieszyc z mojego szczescia to niech spieprza.-spojrzal mi w oczy i od razu zauwazyl ze sie obwinialam.-Kochanieee...To nie twoja wina.
-Ale wiekszosc waszej klotni jest z mojej winy...-schowalam twarz w dloniach powstrzymujac lzy.
-Hej.Hej.Hej.-posadzil mnie sobie bokiem na kolanach mocno przytulajac.-To on nie potrafi zrozumiec ze mi ciagle zycie w klubach na wyrywaniu panienek sie nie podoba...To on stwarza sobie problemy.-pocalowal mnie w glowe glaszczac po plecach.-Ja tam wolalem w wieku 17-lat sie zareczyc.-usmiechnal sie szeroko.Biorac moja brode w dwa palce skierowal moj wzrok w jego strone.Z jego oczu bilo takie niewyobrazalne cieplo i milosc. Musnelam jego usta ale on oczywiscie musial przeciagnac pocalunek.
-Chodz...-wstalam powoli uwazajac zeby sie nie przewrocic i wyciagnelam reke w stone chlopaka.-My idziemy do mnie.-powiadomilam naszych przyjaciol i zniknelismy na schodach.Justin caly czas przytulal mnie od tylu i calowal moja szyje.Gdy juz znalezlismy sie w moim pokoju polozylam na na lozku patrzac co zrobi Bieber.On,tak jak myslalam,polozyl sie obok mnie wsuwajac jedna reke pod moja glowe a druga glaszczac moj brzuch.Wtulilam sie w niego i zamknelam oczy.Lezelismy tak chwile do czasu az zaczelam mu opowiadac ze szczegolami caly dzisiejszy poranek.
-Nadal zlesie czujesz?-spojrzal na mnie troskliwe podnoszac sie lekko na poduszkach.
-Nieee...
-Klamiesz.-zasmial sie.-Przeciez mnie nie oszukasz,skarbie.-pocalowal mnie w czolo.-Wiec?
-No troche mi slabo...I leciutko mi sie w glowie kreci.-stwierdzilam niesmialo.
-Jedziemy do lekarza?
-Co? Nie.-zachichotalam.-Nic mi nie jest...Nadmiar wrazen.-pocalowalam go w szczeke.
-Ja tam bym pojechal...-usmiechnal sie.-Bysmy zaobaczyli nasza dzidzie.-znow poglaskal moj brzuch.
-Kochanie...-nie bylo dane mi dokonczyc.
-Wolalabys chlopca czy dziewczynke?-zapytal podekscytowany.
-Chlopca...-stwierdzilam bez namyslu.
-A jesli bedzie dziewczynka,to co?-widzialam w jego oczach lekkie przerazenie co mnie rozbawilo.
-To bede kochac ja tak samo.
-To dobrze.-westchnal z ugla calujac mnie w nos.Przekrecilam sie na brzuch i usiadlam po turecku obok niego.Jego reka trzymala moje biodra a druga mial wsunieta pod kark.
-A ty?
-Ja tam chce miec gromadke dzieci.-powiedzial patrzac w sufit.-Chcialbym blizniaki.-zarobilam dziwna mine co rozbawilo Justina.Rozesmial sie a ja nadal zachowalam ten sam wyraz twarzy.-No zartuje...-zasmial sie przewracajac mnie znow na plecy i nachylajac sie nade mna znow zlaczyl nasze usta w pocalunku.-Najpierw chcialabym miec chlopca a pozniej to sie zobaczy...-wyszeptal gdy oderwalismy sie na chwile od siebie.Zachichotalam lekko bo zaczal mnie laskotac.
-Stop.-zlapalam za jego reke pokazujac ze nie mam sily.
-Przepraszam.-szepnal calujac mnie w czolo i oboje usiedlismy.
-Nic sie nie stalo...-wstalam usmiechajac sie do niego lekko.Wzielam gleboki wdech i zamknelam oczy zeby opanowac zawroty glowy.Moj nazeczony od razu stal przy mnie delikatnie obejmujac.-Jest ok.-popatrzylam na niego usmiechajac sie.
-No nie wiem...-szepnal zaniepokojony.
-Justin prosze cie...-spojrzalam znudzonym wzrokiem i wydostalam sie z jego objec kierujac sie do lazienki aby obmyc twarz.Gdy wrocilam do pokoju Bieber siedzial na lozku podbierajac lokcie na kolanach.
-Prosze...Pojedzmy zobaczyc czy jest wszystko ok...
-Nie...
-Kochanie...-przeciagnal patrzac na mnie proszaco a ja jednak bylam nie ugieta.
-Nie,Justin.Ja nigdzie nie jade...Jeszcze nie...-usiadlam obok niego patrzac przepraszajaco a on mnie czule objal calujac w policzek toz przy ustach.
-Jestes taka uparta...-zasmial sie a ja odsunelam sie lekko tak zeby moc spojrzec na jego twarz.
-Taki moj urok,nie?-usmiechnelam sie uroczo znow wtulajac w jego szyje.Lezelismy przez rowne 2 godziny rozmawiajac o jakis glupotach.Wyglpialismy sie i opowiadalismy sobie zarty.Czulam sie jakbysmy byli dwojgiem normalnych nastolatkow.Jakby wszystko bylo na swoim miejscu,tak jak powinno byc.W pewnym momencie Justin wpadl na pomysl aby nagrac filmik na instagram.Od razu siegnal po swoj telefon i zaczal nagrywac jednak co chwila sie smial.
-Kochanie nie rozsmieszaj mnie!-powiedzial rozbawiony jednak dalej nie mogl sie opanowac i tak w sumie caly filmik przedstawial jak moj nazeczony sie smieje i probuje cos powiedziec.Oczywiscie od razu go wrzucil do sieci i znow sie obok mnie polozyl obejmujac szczelnie.-Widzisz przez ciebie nie moglem nic powiedziec.-pocalowal moj obojczyk.
-Tak,tak kochanie najlepiej zrzucic wine na mnie...-wsunelam palce w jego wlosy a on calowal moja szyje.
-To prawda...Tak sexownie wygladasz ze sie skupic nie moglem.-wyszeptal mi do ucha po chwili calujac miejsce pod nim.W momencie kiedy nasze usta juz sie prawie stykaly ktos zapukal.-Idealne wyczucie czasu.-mruknal nie zadowlony Bieber schodzac ze mnie i podchodzac do drzwi.Ja zachichotalam mimowolnie podciagajac sie na rekach do pozycji siedzacej.-Tak?-chlopak otworzyl lekko drzwi.
-Jest Karolina?-nie poznalam tego glosu ale wydawal sie znajomy.
-Taaak?Czego chcesz?-Justin byl troche chamski.
-Pogadac...-Taylor...To na bank byl on.
-Ona raczej nie chce z toba rozmawiac.-powiedzial pewnie i sie nie mylil.Biebs znal mnie na wylot i doskonale wiedzial co mysle na temat tego chlopaka.
-Chce porozmawiac z nia a nie z toba...-syknal wkurzony gosc.-Po za tym kim ty jestes zeby za nia mowc?
-Jej nazeczonym?-stwierdzil pytajaco z usmiechem a ja moglam sobie tylko wyobrazic mine Taylora.
-Pierdolisz...-zasmial sie nie dowierzajac.Wkurzal mnie bo nadal mialam do niego uraze.Wstalam i podeszlam otwierajac szerzej drzwi i przytulilam sie do boku Justina.
-Nie pierdoli...-syknelam zla.Nie mylilam sie co do miny chlopaka.Byla bezcenna.Doslownie jakby zobaczyl ducha.Chcialam sie zasmiac jednak wscieklosc wziela gore.Spojrzalam na niego z pogarda i nienawiscia.-Po co przyjechales?
-Przyjechalem z mama do babci...-szepnal nieobecnie.-I pomyslalem ze przeprosze za tamto...-przeniosl wzrok na mnie.
-Wiec?-spojrzalam pytajaco.
-Karli...-chcial kontynuowac.
-Dla ciebie Karolina.-powiedzialam zla.
-Karolina przepraszam cie.Zachowalem sie jak dupek.-juz otwieralam buze zeby mu przytaknac.-Daj skonczyc.-usmiechnal sie.-Nie mam pojecia co mna kierowalo.Tak strasznie chcialem zeby to jakas dziewczyna patrzyla na mnie tak jak ty na Biebera...Po porstu zrzerala mnie zazdrosc.A no coz...Jestes naprawde fajna dziewczyna i mialem nadzieje ze moze mialbym jakies szanse.-szepnal a miesnie Jusa sie napiely wiec przytulilam go mocniej.-Po porstu zabujalem sie w tobie ale spokojnie,przeszlo mi.Nadal uwazam ze jestes naprawde ladna ale nic nie czuje.-spojrzal na wscieklego Biebsa.-Zauroczenie.-wzruszyl ramionami.-Zrozumialem teraz ze popelnilem wielki blad i to jak sie zachowalem bylo strasznie szczeniacke.-widac bylo ze zalowal.-Mam teraz dziewczyne ktora uswiadomila mi jak mogliscie sie wtedy czuc.-patrzyl to na mnie to na mojego nazeczonego.-Przepraszam was obojga.-widac bylo ze skonczyl.
-Gratuluje dziewczyny...-spojrzalam na chlopaka ktorego obejmowalam a on przytaknal mi skinieniem.-I wypowiadajac sie za nas obojga...Przyjmujemy przeprosiny jednak to nic nie zmienia...-dodalam troszke ciszej.
-Doceniamy twoje slowa jednak nie wracamy do przeszlosci.-dodal Justin spogladajac na mnie.-Tamten rozdzial jest juz zamkniety i przykro mi ale ty tez w nim zostales.-dodal a ja przytaknelam glowa.Taylor byl oszolomiony tym co powiedzielismy.
-No coz...Gratuluje wam zareczyn i milego zycia zycze.-usmiechnal sie nie pewnie i po porstu sie odworcil wychodzac.Spojrzalam na Justina nie pewnie a on sie lekko rozluznil.
-Wow...-szepnelam ciagnac go za reke w glab pokoju.
-On sie w tobie bujal...-stwierdzil z grymasem.
-Ale ja tam kocham ciebie.-popchnelam go na lozko siadajac na nim okrakiem i zlaczylam nasze usta w namietnym pocalunku.
_____________________________________________
Hahahaha no coz... Rozdzial troszke inny niz reszta rozdzialow ale to chyba dobrze,nie? Nastepny jest fajny bo juz mam napisany ale to z pewnych przyczyn o ktorych dowiecie sie niedlugo :)
Podoba sie wam? :D Mam nadzieje ze tak :* Zostawcie po sobie jakis znak ;)
Koooocham Was <3
-Patrysw