czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdzial 2

Wychodzac z pokoju wyciagam swoj telefon nie zwracajac uwagi na stojacego na przeciwko chlopaka.
-Hej piekna.-odzywa sie a ja automatycznie staje w miejscu.
-Czeeesc...-odwracam sie nie pewnie z firmowym usmiechem.-Znamy sie?-zerkam na telefon i znow wracam wzrokiem do twarzy chlopaka.W myslach przyznaje ze jest naprawde przystojny.
-Ah...Wiem kim jestes ale ty nie wiesz kim ja jestem.-wzrusza ramionami.
-Tak?-usmiecham sie zadziornie krzyzujac rece na piersiach.-W takim razie kim jestem?
-Wiec tak.Jestes Cher Lloyd.16-lat.Mieszkasz z piosenkarzem Chris'em Brown'em.Swiatowej slawy choreografka i trenerka spiewu.Twoja kariera zaczela sie rowne szesc lat temu kiedy to poznalas Brown'a i Braun'a.Nikt jednak nie wie skad sie wzielas...Co tak na prawde sie stalo.Nie utrzymujesz kontaktu z rodzicami ani mlodszym bratem.-usmiecha sie dumnie gdy dostrzega moje lekko uchylone usta.-Kontynuowac?-stac mnie tylko na zaprzeczenie ruchem glowy.Przelykam sline.
-Coz...-prostuje sie poprawiajac torebke.Caly czas jednak jestem w szoku.-Ja nadal nie wiem kim jestes...
-Jesli dasz sie zaprosic na kawe to sie dowiesz.-mruga do mnie okiem stajac na przeciwko.
-Pff...Nie umawiam sie z kims o kim nie mam pojecia.
-Hmmm...To zrobmy tak ze to bedzie spotkanie zapoznawcze.-marszy brwi a ja chichocze.
-Skoro tak.-wzruszam ramionami.-To idziemy.-usmiecham sie kierujac do wyjscia.
-Serio?-oczy chlopaka robia sie wielkie co mnie rozsmiesza.
-No co taki zdziwiony? Przeciez to tylko spotkanie zapoznawcze.-chichocze mimowolnie.
-Masz opinie cholernie niedostepnej.-wzrusza ramionami nie ruszajac sie z miejsca.Wracam do niego i ciagnac go za reke wychodzimy z studia.
-To bardzo dobrze.-stwierdzam usmiechajac sie i puszczam jego dlon.
-Ale chlopcy beda mi zazdroscic gdy im powiem ze bylem na kawie z sama Cher Lloyd.-pokazuje na mnie rekoma.
-No juz nie przesadzaj.-wywracam oczami.-Wiec...Gdzie sie wybieramy.
-Chodz.-lapie mnie za reke i ciagnie w strone jakiejs uliczki.-Pokarze ci jedno fajne miejsce.-wbiegamy po jakis schodach.Nie powiem,jest ich cholernie duzo.Spogladam do gory a moje oczy sie roszczerzaja.-My mamy isc do konca?!-piszcze pokazujac palcem gore.
-Noo...Windy nie ma.-wzrusza rekoma.
-Czekaj.-schylam sie i odpinam zamek od butow by potem je zsciagnac.Usmiecham sie szeroko i lapiac je w dlon wyprzedzam na schodach chlopaka.-Zlap mnie!-krzycze bedac juz daleko przed nim.Caly czas sie smieje ogladajac sie za siebie.Ku mojemu zdziwieniu przyznaje ze chlopak naprawde szybko biega lub ja tak wolno.Nie wiem.Dobiegam do drzwi i szybko je otwieram.Rozesmiana wbiegam jak sie okazuje na dach jakiegos budynku!Widok jest..Ah! Niewyobrazlnie piekny.-Wooow...-wzdycham z otwarta buzia co rozbawia mojego towarzysza.
-Ladnie,nie?-stajemy przy barierce wychylajac sie.
-Pieknie...Nie znalam LA od tej strony.-stwierdzam usmiechajac sie i zakladam buty.-Ale wiesz...Podobno miala byc kawa.-krzyzuje rece na piersiach spogladajac na niego.
-Bardzo prosze.-usmiecha sie zadziornie i wyciaga dwa kubki z podstawka trzymanego w reku.
-Skad to masz?-pytam zdziwiona.
-Yyy...-smieje sie upijajac lyk.-Mam to caly czas.-marszczy brwi.-Nie zauwazylas?
-Nieeee?-smakuje swojej kawy.-Ale pyszna.-mrugam z zaskoczeniem i znow biore duzy lyk plyny.
-Ciesze sie ze ci smakuje.-usmiecha sie szeroko.
-Caly czas mnie zaskakujesz.-stwierdzam siadajac na srodku pustego dachu a chlopak robi to samo obok mnie.
-Heh...-wzrusza ramionami.-Ja tak mam.-odstawia kawe obok kolana i kladzie sie na placy.-Jestem Alfredo.-usmiecha sie do mnie a ja podpierajac sie z tylu na rekach odchylam glowe do slonca.-Mam 20 lat.Tak samo jak ty nie utrzymuje kontaktu z rodzicami.Mieszkam nie daleko Scootera.-wzrusza ramionami.-Jak na razie tyle powinno ci wystarczyc.-mruka smutno.Nie chce drazyc bardziej tematu jego rodzicow.Wiem jakie to bolesne gdy ktos sie tym zbytnio interesuje.
-I ta kawa miala byc pewnie dla Scoota?-pokazuje podnoszac swoj kubek w gore.
-Niee.-smieje sie.
-To dla kogo?-marszcze brwi.
-Dla Pattie.-wzrusza ramionami.-Chcialem jej zrobic niespodzianke bo niedawno wrocilem z podrozy i przy okazji sie z nia przywitac.
-Znasz Pattie.-usmiecham sie.
-I Justina tez.-podnosi sie do pozycji siedzacej.-To moj naprawde,naprawde dobry przyjaciel.-usmiecha sie.
-Ten temat sprawia ze chce mi sie krzyczesc.-marudze niezadowolona.
-To krzycz.-stwierdza rozbawiony chlopak a ja patrze na niego jak na debila.-No dalej.-zacheca mnie a ja wzruszam ramionami.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!-krzycze ile tylko sil w plucach i od razu czuje ulge.-Ale tu fajnie.-smieje sie opadajac na plecy.
-Ale masz glos.-stwiedza przytakaujac z zachwytem glowa.W tym momencie slysze swoj telefon.Szybko podrywam sie i siegam do torebki.Chris.
-Czego?-jecze nie zadowolona ze przerywa mi chwile rozkoszy.
-Moge zrobic domowke?-czuje ze sie usmiecha.
-Nie! Rozmawialismy juz o tym.-mowie powaznie.
-Sluchaj slonce,wyszlas juz?
-Tsa...-wzdycham nie zadwolona.
-Cos nie tak?-pyta zaniepokojony.
-Opowiem ci to pozniej.
-Za 10 minut przed studiem.
-Zrozumiano.-chichocze i sie rozlaczam a pozniej spogladam na lezacego Alfredo.-Ja musze sie zmywac.-przegarniam swoje wlosy krecac nosem.
-Skoro muuuusisz...-robi podkowke a ja chichocze.
-Mam 10 minut.-wzruszam ramionami zgrabnie podnoszac sie do pozycji stojacej.Siegam po torebke i wkaladam do niej telefon a wyciagam okulary zakladajac je na nos.-Idziesz?
-Eh...Mialem nadzieje ze jesli sie nie podniose zostaniesz.-mowi powaznie a ja wybucham smiechem.
-Dobre.-krece glowa i otwieram drzwi.Schodzimy po schodach tym razem normlanym krokiem caly czas opowiadajac sobie jakies glupoty.Gdy jestesmy juz przy drzwiach Alfredo otwiera je przede mna usmiechajac sie.
-Panie przodem.
-Dziekuje.-skinam glowa usmiechajac sie szeroko.Kierujemy sie do drzwi studia, widzimy ze wychodzi z nich Justin i jego ekipa.Zauwazam tez ze podjezdza Chris swoim ulubionym autem parkujac jakis kawalek dalej bokiem do budynku.-Wiec spadam.-pokazuje na auto i usmiecham sie szeroko.
-Ja tez.-chlopak pokazuje na TeamBieber.Brown wychodzi z auta i zmierza w moim kierunku z szelmowskim usmiechem na twarzy bawiac sie kluczykami.-Sluchaj...Moge twoj numer?-wklada rece do kieszeni.
-Masz.-wyciagam z torebki wizytowke i usmiecham sie slodko.-Na razie.-macham mu na pozegnanie i odwracam sie w strone Chris'a.
-Hej mala.-gdy podchodze do niego obejmuje mnie w talii i idziemy do samochodu.
-Hej duzy.-smieje sie calujac go w policzek i obejmuje w pasie.Otwiera mi drzwi patrzac na zdziwiona twarz Biebera.Wsiadam widzac jak moj przyjaciel usmiecha sie cwaniacko i kreci glowa.Okraza auto i po chwili siedzi juz na miejscu kierowcy.Zawracajac na recznym wyjezdza z parkingu z piskiem opon na co ja reaguje usmiechem.
-Za poltorej godziny przyjezdza ten twoj chlopak od siedmiu bolesci.-wywraca oczami.
-Masz cos do niego?-spogladam unoszac brwi.
-Tak.-mowi ostro.-Nie lubie go.
-Nie musisz...-odwracam wzrok w strone szyby.-To moj chlopak i nic ci do tego...-moj przyjaciel parkuje na podjezdzie a ja szybko wyskakuje z auta.Mam nie cala godzine zeby sie przebrac i przygotowac poniewaz potem jedziemy na lotnisko.Wpadam jak poparzona do domu i sciagajac szybko buty zucam je byle gdzie a potem biegne do pokoju.
-O ktorej jedziemy po niego?!-slysze z kuchni krzyk Chrisa.
-Za 30 minut!-wbiegam do garderoby i wybieram ciuchy.Nie chce mi sie juz nawet ukladac tych sciagnietych wiec zucam je tylko pod nogi.Po 15 minutach jestem juz gotowa.Zadowolona zbiegam po schodach do Chrisa i okrecam sie kilka razy.-Jak?
-Slicznie mala...-mowi ewidentnie bez zachwytu co zabija caly moj entuzjazm.
-Co jest?-klade rece na biodrach i patrze powaznie.
-Nic skarbie.-glaszcze mnie po policzku.-Nic.-caluje w czolo a potem schodzi na dol zostawiajac mnie sama z myslami.Wiem ze Brown nie lubi mojego chlopaka dlatego ze kiedys sie pokolocili.Jednak ja nadal wierze ze sie pogodza.Musze pokazach przyjacielowi ze sie myli.Ze nie ma racji ciagle krytykujac mojego ukochanego.Musze ich pogodzic.
________________________________________________
Uuuu jak myslicie kto jest chlopakiem naszej Cher? Ehhh tego dowiecie sie hmmm za pare dni :D
Musze odrobic te cholerne lekcje...
Love Ya!
-Patrys