środa, 8 stycznia 2014

Rozdzial 30

To zabawne jak ona latwo sie wkurza...W momencie zrobila sie cala czerwona i zaciska usta by nie wybuchnac. Bosh! Troche stabilizacji by nie zaszkodzilo.Wiem...Nie powinnam jej meczyc bo jej nie znam...Tak,tak,tak...Gadanie. Ja jej po prostu nie cierpie i tyle! Nikomu nic do tego bo to moje zdanie. Przez dluzsza chwile trwa cisza.Chlopacy sie juz ogarneli a Justin patrzy na mnie dziwnym wzrokiem,ktorego komletnie nie moge odczytac.Drzwi za nami otwierajac sie w jednym momencie.
-Siee....-dziewczyna robi krok do przodu z mega wielkim umsiechem na ustach jednak kiedy widzi dzieczyne Bieber'a automatycznie robi grymas.-Cholera...
-Miley!!-Gomez najwidoczniej jest zadowolona obecnoscia mojej przyjaciolki.Mnie jednak reakcja nowo przybyłej powala ze smiechu.
-Co tu robi pies?-patrzy po nas i teraz wybuchaja smiechem wszyscy oprocz naszych 'zakochancow'.-No co?
-Nic,nic.-podchodze do niej i caluje ja w policzek.
-Nasza Cher zareagowala tak samo.-Twist wzrusza ramionami opadajac na czarna sofe.
-Ja jeszcze nie skonczylam...-krece glowa.Miala po mnie przyjechac godzine pozniej bo umowilysmy sie na lunch razem.Ale to cala Cyrus.Albo sie spoznia albo przyjezdza nie widomo ile wczesniej.
-Wiem,wiem.-usmiecha sie w moja strone.-Przyjechalam bo cos czulam ze bedziesz miala zly dzien.-spojrzala znaczaco na Gomez tulaca sie do boku Bieber'a.Ej?! Czy tylko mnie ten widok po prostu brzydzi?? Ugh...
-Tak widzisz,przyjechala Miley i zepsula cala atmosfere.-czy ona mowi do mnie? Tak...wlasnie do mnie. Ugh...Odwracam sie w jej strone z tak sztucznym usmiechem jak tylko moge.
-Lubilabym cie bardziej jesli nie bylabys taka pierdolona suka.-mowi Cyrus calkowicie powaznym tonem.Zaskakuje tym panne Gomez poniewaz ta otwiera szeroko usta. 
-Eh...Co,prosze?-marszczy brwi.
-To co slyszalas.-moja przyjaciolka wywraca oczami.-A ty Justin...-podnosi reke jakby chciale cos zademonstrowac.-Z reszta nie wazne.-macha nia i odwraca sie do drzwi.-Czekam z Fredo w kawiarence,skarbie.-caluje mnie w policzek i wychodzi z pomieszczenia.Miedzy nami panuje lekkie zaskoczenie poniewaz Mils nigdy nie zdobywala sie na takie cos.Krece glowa patrzac w podloge.
-Nagrywamy?-unosze do gory brwi.
-Jasne...-Justin usmiecha sie w moja strone.Czekaj,czekaj.CO?! On sie wlasnie usmiechnal...
-Jesli ona wyjdze.-pokazuje palcem na brunetke. 
-Pff...Mozesz sobie pomarzyc.-wywraca oczami ta...Lepiej bedzie jak nie skomentuje.
-Ahaaaa...-wzdycham patrzac na Scoota.-Zawolajcie mnie jak jej nie bedzie.-siegam po torebke i wychodze zatrzaskujac za soba drzwi.
-Cher czekaj!-slysze za soba wolanie Lil Za.Odwracam glowe w jego strone i patrze jak do mnie biegnie.
-No co?-patrze na niego odwracajac sie napiecie.-Mam patrzec jak sie miziaja na sofie? Albo sluchac jak mi docina? Nie zna mnie,do cholery jasnej! Nie ma prawa mnie oceniac...-w moich oczach robia sie lzy.
-Kochasz go jeszcze.-nie pyta,stwierdza przyciagajac mnie do siebie. Mocno mnie przytula glaszczac po plecach.-Zrobimy tak.-lapie mnie za ramiona odsuwajac lekko.-Wrocimy tam i pozwolisz jej zostac.Zajmiesz sie praca i po prostu olejesz ja jak powietrze a ja...Razem z Ryan'em i Twist'em wykrecimy jej pare zartow. -zaciera rece z lobuzerskim usmieszkiem a ja wybucham smiechem.
-Jestes niemozliwy.-zucam mu sie na szyje.-Dziekuje.
-Cala przyjemnosc po moooojej stronie.-rusza zabawnie brwiami a ja krece rozbawiona glowa.Gdy wracamy do pokoju az mnie krew zalewa gdy widze ta jedze siedzaca na moim fotelu. Aaaaa!! Ale obiecalam cos Za, dlatego slowa dotrzymam.Siadam na stole obok stojacego Scoota i patrze jak Justin zabiera sie do pracy. Gomez siedzi centralnie przed chlopakami wiec juz czuje ze bedzie mocno.Co chwila zerkam na chlopakow.Twist rozwiazuje sznurowki jej trampek i zwiazuje je razem a potem przywiazuje do krzesla.Hahaha...
Typowe.Za obcina jej garsc wlosow az do ramion.Jestem zszokowana ze nic a nic nie czuje! W momencie kiedy Justin konczy spiwac Ryan podnosi swoj koktajl i niby ze na nia wpada wylewa jej go na twarz.
-Ryan!!!!!!!-piszczy tym swoim glosiekiem a ja wybucham smiechem. 
-Ups?-wzrusza ramionami.-Moj napoj...-otwiera wieczko kubka i patrzy w niego z zawiedziona mina.-Teraz przez ciebie nie mam co pic!-krzyczy niczym male dziecko a ja razem z Za i Twist'em smiejemy sie w najlepsze.Gdy sie podnosi automatycznie przez zawiazane sznurówki przewraca sie na ziemie. Bieber wyskakuje by jej pomoc a ja z chlopakami nie mozemy powstrzymac lez ze smiechu. 
-Ty mala,kurewska suko!-krzyczy w moja strone.
-Mhmm...-staje przed nia twarza w twarz.-No dalej...Dowartościowuj sie wyzywajac mnie.-patrze na nia bez uczuc.Nic nie mowi.Widze w niej chwile zawachania i leku ale znika tak szybko jak sie pojawilo.Odwracam sie do Scoota.-Nie bede pracowac przy niej...Do nastepnego.-usmiecham sie w strone chlopakow machajac im na pozegnanie.Co ja na to poradze ze tak jej nie lubie? Tak jakos wyszlo.Nie myslcie sobie ze jestem dla niej taka niemila bo jestem zazdrosna...Nie, juz dawno przed poznaniem Biebera jej nie lubilam. Stajac w drzwiach kawiarenki widze jak moja najlepsza przyjaciolka caluje sie z Flores'em! Aaaa! Jestem taka szczesliwa!-No witam zakochance.-chichocze siadajac obok nich i skinam reka w strone kelnerki.
-Ehm...-Cyrus rumieni sie opadajac plecami na oparcie krzesla.
-No ladne mi ehmm...-przedrzezniam ja chichoczac.-Ja wciaz mam ci za zle za to zostawienie mnie dwa miechy temu.-wytykam jej jezyk usmiechajac sie slodko.Rozmawialysmy o tym, wszystko sobie wyjasnilysmy i opowiedzialysmy. Okazalo sie ze ona pojechala z Alfredo na Hawaje! Taaa...Ciekawa jestem co sie tam dzialo.Ale nie wnikam.
-Zwalam wine na niego.-pokazuje palcem na,moim zdaniem juz jej chlopaka.
-Tak tak,kotku...Jasne.-on natomiast smieje sie popijajac lyk coli.
-Kotku??-patrze to na niego to na Mils.-Przyznajcie sie lepiej juz a nie udajecie...-wywracam oczami.Akurat,kurde,musi podejsc Mia.
-Co zamawiasz?-usmiecha sie serdecznie.
-Daj mi jedna,podwojna kawe taka jak zawsze i mojego ulubionego batonika.-szczerze sie to niej szeroko.
-Juz sie robi...-kiedy ma juz odejsc automatycznie sie odwraca.-Dzieki za podbudowanie Ryan'a.-rumieni sie lekko.-Wiem ze to twoja zasluga.
-Czysta przyjemnosc.-usmiecham sie slodko.-Wiec?-gdy odwracam sie do moim przyjaciol patrza na mnie powaznie.-Co?-z mojego usmiechu nie pozostaje juz nic.Boje sie tego co moga powiedziec.
-Kazdemu z nas pomagasz w sprawach sercowych a jesli chodzi o twoje to wszystko sie pieprzy.-mowi Fredo.
-Co ja na to poradze?-unosze ramiona i po chwili je opuszczam. Mam lzy w oczach a gdy widze ich troske usmiecham sie lekko.-Tak juz jest...-wzdycham lekko.
-Ale przeciez tez masz prawo do szczescia.-mowi Miley.
-Ale nie z nim.-stwierdzam dobitnie.-Nie jest mi pisany i tyle.-Mia stawia przede mna moje zamowienie i widzac lzy w oczach nic nie mowi.Po prostu gladzi mnie po ramieniu a pozniej odchodzi.
-Ty jestes glupia.-dodaje moja przyjeciolka wywracajac oczami.
-Dzieki.-skinam glowa.
-Cher to prawda.-mowi powaznie.-Najpierw bylas z tym chujem,potem wypieralas sie ze nie mozesz byc z Justinem a teraz masz...-wyrzuca rece w powietrze.
-Mils...-Fredo probuje ja uspokoic.
-Nie,zadna Mils...-spoglada na niego sceptycznie.-Sama rujnuje sobie zycie a pozniej cierpi.-mam ochote sie rozplakac.Wiem przeciez ze ma racje.
-Zmiana tematu.-moj kolega mowi ostro patrzac na mnie nie pewnie.-Co w sprawie swiat?-dodaje podekscytowany.
-O to teraz zes powiedzial...-zlapala sie za czolo a ja westchnelam.Spojrzal to na mnie to na Miley.
-Co?-patrzy na nas obie.
-Umre w samotnosci i szczesliwych swiat.-usmiecham sie patrzac to na przyjaciolke to na przyjaciela.Biore do reki batonika a do drogiej kawe i wstaje od stolika.Gdy podnosze wzrok by popchnac drzwi widze Justina. O matko... Patrzy na mnie smutno a po chwili jego reke lapie Gomez ktora bierze sie nie wiadomo skad. Bieber zamyka automatycznie usta i nie mowi tego co chcial... Ugh! Wywracam oczami i przechodze obojetnie obok nich.Gdy wreszcie wchodze do domu i odkladam moja torebke dzwoni moj telefon.-Cholera...-wyciagam urzadzenie i bez patrzenia odbieram.-Cher Lloyd z tej strony,slucham?
-Dzien dobry panno Lloyd tutaj Jon M. Chu.-faktycznie... Mialam sie dzis z nim spotkac.Po swietach zaczynaja sie treningi wiec musze juz wymyslec jakas choreografie.
-Ah tak...Za 30 minut bedzie pan u mnie?-przechodze szybko do salonu zeby ocenic jego czystosc. Ufff...Czysto.
-Wlasnie dzownie w tej sprawie...-prosze spoznij sie,spoznij sie.Marze w tym momencie o kapieli i chwilowym odpoczynku.-Czy moglbym przyjsc wczesniej z jednym z glownych aktorow?-no i moje pragnienia szlag trafia.
-Oczywiscie...Ja juz czekam.
-To w takim razie do zobaczenia.-nie czeka na zadne moje slowo i po prostu sie rozlacza.
-Oh...-wzdycham opierajac rece na oparciu lozka i schylam nisko glowe.Po chwili czuje jak jakies silne rece,ktore tak swietnie znam obejmuja mnie w pasie.-Hej Chrisi.-usmiecham sie prostujac sie lekko tak ze opieram plecy o jego klatke.
-Hej malutka.-caluje mnie w glowe.-Widze ze ciezki dzien.
-Strasznie...-wzdycham gleboko.-Opowiem ci wszystko wieczorem.-odwracam sie w jego strone patrzac znaczaco.
-Basen i wino?-usmiecha a potem zagryza warge.
-Z wielka checia.-odwzajemniam usmiech i skladam na jego policzku calusa.-Za mniej niz 20 minut bedzie tu rezyser i jeden aktor ze "Step Up 2".-kieruje sie do kuchni.
-Jasne. Czyli mam sie ulotnic do siebie?-podnosi brwi idac za mna.
-Jak chcesz...W kazdym badz razie przydaloby sie zrobic zakupy bo zieje pustkami.-wskazuje reka na lodowke przechodzac obok.
-Mhmmm...-kreci nosem.Wiem ze nie cierpi tego robic ale dzis musi. Ja po prostu nie mam czasu.-Masz liste?-pyta drapiac sie po karku.Przesylam mu sms z wszystkim czego w naszym domu,nigdy,nie moze zabraknac.
-To do pozniej.-caluje mnie w glowe i tyle go widziano.Doslownie 5 minut po jego wyjsciu slysze dzwonek do drzwi.
-Czego zapomniales?-smieje sie otwierajac drzwi ale jednak sie myle.To nie Brown.
______________________________________________________
...NO COMENT... ;c
-Patrys