Nie wiem co zrobic...Wpatrujac sie w duza biala kartke a lzy same staja mi w oczach. John siedzi obok z otwarta buzia.Patrzy to na mnie to na papier a ja mam ochote uciec. Nie,nie to nie mozliwe...To nie moze byc prawda... Na samej gorze wielkimi literami widnieje napis: WYNIKI DNA. Zchodzac nizej wzorkiem zauwazam swoje zdjecie i Usher'a, jakies inne nasze dane i na koncu przy pytaniu o ustalenie o ojcostwo jest napisane: pozytywny. Za co?! O co tu kurwa chodzi?! To jakas ukryta kamera??? Rzucam kartki na stol i podrywajac sie szybko wybiegam z kawiarni.John nie probuje mnie gonic, zbiera tylko balagan ktory narobilam i spokojnie wychodzi za mna. Ja jednak jestem juz w windzie do pietra na ktorym znajduje sie gabinet Braun'a. Zatrzymuje sie przed dzwiami nie widzac co zrobic.Gdy jednak decyduje sie na ich otwarcie Scoot patrzy na mnie smutno.
-Wejdz prosze.-mowi spokojnm glosem podnoszac sie z miejsca. Ja jednak sie nie ruszam.-Rozumiem ze czujesz sie strasznie jednak...Muszisz zrozumiec wiele rzeczy. Podchodzi blizej,krece tylko glowa zatrzymujac lzy.
-Czemu mnie oszukiwaliscie?-mruze oczy.-Dlaczego powiedzieliscie to teraz?! Dlaczego nie zapytaliscie mnie o zdanie?! Moze nie chcialam znac prawy!! Moze chcialam myslec ze moimi rodzicami sa ci od ktorych ucieklam!!-moj smutek powoli znika...Narasta rozpacz, zlosc i zal.-Jak mogliscie?-patrze prosto w jego teczowki ktore mimo wszystko wyrazaja spokoj.-Zreszta nie wazne...-odwracam sie szybko i biegne dalej. -Cher czekaj!!-to ostatnie co slysze.Wybiegajac przez tylnie drzwi od budynku znajduje sie na ogromnym zabudowanym parkingu. Zamykam na chwile oczy i biegne dalej kiedy na kogos wpadam.
-Cher?-tak doskonale znam ten glos. Ten aksamitny glos dzialajacy na mnie jak lekarstwo.-O matko kochanie co sie stalo?-przyciaga mnie do siebie a ja stajac na palsach opaltam jego szyje.
-Ja..Ja juz nie moge.-rozplakuje sie calkowicie a on sciska mnie mocno chowajac twarz w moim ramieniu.
-Bede przy tobie...-glaszcze mnie po plecach. Mimo ze pewnie nie wie jeszcze o co chodzi ciesze sie ze potrafi mnie pocieszyc.Stoimy tak na srodku, ja szlochajac on wciaz szepczac mi do ucha czule slowka, nie wiem przez jak dlugo.-Zabiore cie stad.-mowi podnoszac mnie jak panne mloda i wraca sie do swojego samochodu. Nie portestuje poniewaz,przyznaje sprawia mi to cholerna przyjemnosc. Pff ktorej dziewczynie by sie nie podobalo jak chlopak ja nosi na rekach?? Gdy sadza mnie na miejscu pasazera spoglada zatroskanym wzorkiem a ja pociagajac za jego rekae tak by byl troszeczke nizej caluje jego policzek.Czuje jak mimo wszystko leciutko sie usmiecha. Prowadzac wciaz na mnie spoglada nie pewnie. Od razu mam przed oczami jak po pobiciu mnie przez Tyge jechalismy do mojego domku nad morzem. Zauwazam ze znow tam jedziemy.-Powiesz mi co sie stalo?-szepcze lapiac moja dlon i caluje knykcie. Od razu przenosze na niego swoj posty wzork. Otwieram usta i w ostatniej chwili znow je zamykam.
-Nie wiem jak...-opadam bezsilnie na oparcie fotela i zamykam oczy.Reszta drogi wyglada tak samo: kompletna cisza. Justin potrafi uszanowac fakt ze nie potrafie jak na razie nic powiedziec i kazda moja rozmowe telefoniczna odbiera lub odrzuca. -Chodz.-skina do mnie glowa podajac mi reke kiedy drzwi z mojej strony sa juz otwarte. Musielismy jechac naprawde szybko skoro w tak krotkim czasie tu dojechalismy.
-Czemu przyjechalismy wlasnie tutaj?-siadam sobie wygodnie w hamaku na tarasie i patrze wyczekujaco na stojacego przede mna Bieber'a.
-Ymm...Pomyslalem ze przyda nam sie chwila tylko dla nas.-usmiecha sie niesmialo.-Cher ja sie martwie,okej? I w ogole nie podoba mi sie ta cala sytuacja. Ten miesiac byl straszny.-kuca opierajac sie lekko o moje kolana.-Widzac ciebie chodzaca tak z smetna minka i nie mogac nic zrobic to jest straszne. I jeszcze ten John, wiesz jak mi on dziala na naerwy? I tak, jestem zazdrosny.-mowi patrzac z pod rzes.- A dzis jak zobaczylem cie taka zaplakana...Nie moglem pozwolic ci wrocic do domu. Musialem sie toba zajac.-jego slowa sa po prostu wspaniale. Usmiecham sie dotykajac jego policzka.
-Dla mnie tez ten miesiac byl straszny. Myslalam ze ciebie w ogole nie rusza to ze nie mozesz miec ze mna kontaktu, myslalam ze moze Gomez ci wszystko rekompensuje. Zabolalo wtedy gdy na komisariacie sie o nia zapytales. Cholernie to bolalo przez dlugi czas. John jest dla mnie bliska osoba, ale jako brat. Jest dla mnie jak Chris. Nikim wiecej. Czy ty naprawde nie widzisz tego jak ja na ciebie patrze? Jak boli mnie gdy widze cie w otoczeniu jakis panienek, lub jak swietnie sie bawisz beze mnie. Justin zrozum to wreszcie ze mi na tobie zalezy!-znow sie rozplakuje. Wreszcie mu to wytlumaczylam. Czasami faktycznie dobrze jest sie odciac od wszystkich i zostac samym. Justin siada kolo mnie przytulajac do swojej klatki. Od razu sie w niego wtulam a ten calujac mnie po glowie,obejmuje moje plecy.
-Wiem,wtedy z Gomez zachowalem sie jak skonczony dupek. Bylem po prostu ciekawy czy potrafila przyjechac. Uwiez ze nic do niej nie czulem przez tamten czas. Gdy wyjechalas zachowywalem sie jak jakis pieprzony debil. Pilem,imprezowalem, wykorzystywalem dziewczyny...A to ze Gomez ciagle byla obok po prostu pozwalalo mi na sex kiedy chce. Jak zobaczylem ciebie do mnie biegnaca to od razu zrobilo mi sie inaczej. Ty bylas tam a my w ogole sie do siebie nie odzywalismy. Chcialem zebys zostala ze mna na zawsze. Wiem ze spieprzylem ale wciaz mi na tobie zalezy. Przez ten miesiac welu rzeczy sie nauczylem.Nie skrzywdze cie juz.-zapewnil kladac nas glebiej w tym ogromnym hamaku.
-Mm...-mrucze usmiechajac sie prawie niedostrzegalnie.Ej no ale jednak cos sie liczy! Cisza miedzy nami nie jest wcale krepujaca. Bwimy sie swoimi palcami po prostu odpoczywajac. Trwalo to jakis czas...Naprawde dlugi czas...-Jestem corka Usher'a.-wypalilam bez uczuc podnoszac sie do pionu.Biebs chyba nie zajarzyl jeszcze co wlasnie powiedzialam po dopiero po paru sekundach siada do pionu kiedy ja opieram lokcie o barierki.
-Ze c...co?-przelyka sline.
-To dlatego plakalam...-wzdycham przecierajac twarz dlonmi i zarzucajac wlosy na plecy. W tym momencie czuje rece Jusa oplatajace mnie za brzuch.Caluje moje ramie a ja lapie jego kark.-Tak po prostu Scoot dal mi papiery z wynikiem DNA.-odwracam sie w jego objeciach i klade dlonie na jego ramionach.-Dowiedzialam sie ze ucieklam od ludzi ktory nie sa dla mnie bilogicznymi rodzicami, meczylam sie z nimi tak naprawde nie potrzebnie!-mowie podirytowana.-Ciekawe tylko kto jest moja matka...-usmiecham sie sztucznie i odchodze do srodka. To zdecydowanie ciezki dzien....
-Pobodka.-ktos szeprze mi do ucha a pozniej caluje moj policzek. Nie kto inny jak Justin. Wczoraj spedzilismy wieczor na ogladaniu, przytulieni do siebie, jakiegos filmu jednak szybko usnelam w objeciach chlopaka.-Sniadanie do lozka na dobry poranek.-usmiecha sie do mnie podajac mi tace.
-Ojeej...-przecieram dlonia oko.-Nie trzeba bylo.-zabieram sie za jedzenie a on siada obok mnie.Przeglada cos w telefonie co chwila spinajac miesnie.-Co jest bo juz nie moge patrzec na ciebie takiego zdenerwowanego.-odstawiam resztki po jedzeniu na stolik obok lozka i siadam mu na kolanach.Jest ewidentnie tym zaskoczony ale ja sobie nic z tego nie robie i biore jego telefon.
Przegladal jakies strony plotkarsie gdzie wszedzie az wrzalo od tego ze rozstal sie z Gomez i takie inne duperele.-Nie przejmuj sie.-klade sie brzuchem na jego brzuchu i wtulam w niego jak mala dziewczynka.Znow miedzy nami panuje przyjemna cisza kiedy glaszcze mnie po wlosach.
-Kocham cie Cher.-jestem w szoku. Ze on co mnie? Ze on to powiedzial? Siadam automatycznie lapiac sie za usta.-No nie patrz tak na mnie...-mowi wywracajac oczami i zakrywa cala twarz dlonmi.-Chyba nie sadzilas ze nic do ciebie nie czuje co?-nie wiem czy on pyta na serio czy to jest retorycznie ale i tak nie moge wyjsc z szoku.-Cher?-marszczy brwi patrzac na mnie dziwnie. Nic nie mowie mimo wszystko. Wpijam sie w jego usta a on od razu i tak robi po swojemu przejmujac inicjatywe. Usmiecham sie mimowolnie wtulajac sie w niego bardziej.
-To mialo znaczyc: ja tez cie kocham.-usmiecham sie kolejny raz zlaczajac nasze usta lecz teraz delikatnie i krotko.
-Wreszcie...-szepcze wtulajac sie w moja szyje i caluje ja delikatnie co wywoluje u mnie smiech. Mam laskotki.-Jego reka laduje tuz nad moimi posladkami a ja obejmuje jego kark.To jedna z piekniejszych naszych wspolnych chwil.
-Teraz to dopiero bedzie w mediach.-wciaz chichocze.Taaaaaak, nie dosc ze okazalo sie ze jestem corka Usher'a to jeszcze Bieber wyznal mi milosc. No nieeeeeeeezle.To sie porobilo, ale podoba mi sie taki przebieg zdarzen. Justin faktycznie sie zmienil,wydoroslal i jest bardziej odpowiedzialny.
-Chuj mnie to obchodzi co powiedza. Mam swojego skarba i tyle mi wystarczy.-mowi wciaz z twarza gdzies w moich wlosach.
-Czyyyyyliiii co to teraz oznacza?
-To raczej oczywiste...Ale badzmy klasyczni.-odsowa sie leciutko by spojrzec mi w oczy wciaz z glowa na poduszce.-Czy uczynisz mnie tym szczesciarzem i bedziesz ze mna?-do tego robi slodkie oczka ktorym nie da sie odmowic.Cwaniak.Chichoczac kiwam glowa. Justin przysowa swoje usta do moich pozostawiajac mi jednak ten centymetr bym to ja zdecydowala.Patrzcie jaki nagle przykladny sie znalazl. Wywracam oczami i caluje go popychajac na plecy.Caly poranek spedzamy na lezeniu razem, rozmawianiu z malymi przerwami na buziaki i wymyslaniu jaka bedzie trasa mojego chlopaka.Oh jak to pieknie brzmi. Kiedy jednak zbliza sie godzina obiadowa Justin postanawia nas wyrwac z wyra.-Trzeba jechac gdzies na obiad.-mowi z usmiechem wychodzac z lozka jednak na chwile sie wraca by skrasc malego calusa.Zachowuje sie definitywnie slodko.
-W co ja mam sie ubrac?-pytam podnoszac brwi kiedy on odwraca sie w drzwiach lazienki by spojrzec w strone skad dochodzi moj glos.
-Masz w szafie pelno ubran,pamietasz?-mowi to z nutka lekkiego znudzenia a ja nie mam pojecia o co mu chodzi.-A no tak nie mozesz pamietac...Moja mama kupila nam pare rzeczy na wypadek naglego przyjazdu tu.-wzrusza ramionami.-Jak widac slusznie.-ziewa przeczesujac wlosy dlonia.-Idziesz sie wykapac?-pyta zachecajaco.Krece jednak glowa usmiechajac sie.-Za wczesnie?-teraz potakuje na co on robi smutna buzke.Przesylam mu calusa a on usmiechajac sie zamyka za soba drzwi. Rozwalam sie na lozku z rekami wyciagnietymi w obie strony i szczerzac sie jak glupia. Jaka jestem szczesliwa! Zeskakujac z lozka drepcze do garderoby w ktorej az mnie wrywa w podloge. Ona jest PELNA.
Od razu rzuca mi sie w oczy odpowiedni zestaw i z usmiechem na ustach klade go na lozku w tym samym czasie Jussi wychodzi z lazienki owiniety recznikiem na biodrach i z mokrymi wlosami. Przytula sie do mnie a ja piszcze kiedy koszulka calkowicie przykleja mi sie przez niego do plecow. Smieje sie jednak bardziej sie w niego wtulam.
-A coz to za okazja z tym obiadem?-pytam wciaz bedac w jego objeciach.
-A to musi byc jakas?-pyta retorycznie.-Po prostu zabieram swoja dziewczyne na jakies dobre jedzenie.-dodaje sexownym glosem prosto do mojego ucha.
-Mhmmmmm.-zamykam oczy i odchylam lekko glowe tak by ulatwic mu dostep do moich ust ktore od razu zamyka w swoich.
-Za 20 minut jedziemy.-mowi machinalnie i idzie do garderoby. Wzruszam ramionami i z moimi ciuchami udaje sie do lazienki. Mam nadzieje ze to bedzie udana reszta dnia bez wiekszych rewelacji. Chce spedzic ten dzien na nic robieniu z Bieber'em...I szczerze licze na to ze nie wracamy do naszego miasta jakos specjalnie szybko. No co? Chce sie nacieszyc prywatnoscia i przywyknac do faktu ze jestesmy razem. Aaaaaaa!! No wlasnie...Wreszcie razem.
_____________________________________________________
Noooo to jestem. Rozdzial coz... No taki sobie. Ale no kurde ONI SA RAZEM *^* Czyz to nie wspaniale? Wiem wiem dlugo was trzymalam bo w koncu 44 rozdzialy a oni dopiero zostali para to troche czasu jednak podoba mi sie ten przebieg wydarzen. A co wy na to ze Cher jest corka Usher'a? Macie jakies spekulacje na temat tego kto jest jej matka? :D
Liiiicze na duzo komow! :P
Kocham was i strasznie za wami tesknilam.
-Patrys