niedziela, 16 lutego 2014

Rozdzial 34

Zakladam rece na zebra przenoszac ciezar ciala na jedna noge.Justin i Adam ciagle unikaja mojego wzroku co mnie lekko irytuje.W mojej glowie mam naprawde dziwne scenariusze. Wiem ze aktor nie nalezy do najgrzeczniejszych mimo ze sprawia takie pozory.
-No slucham.-poganiam ich lekko.
-Cher moze lepiej chodzmy juz.-mowi piosenkarz.
-Zapomnij.-prycham patrzac na niego lekko wkurzona.-Teraz to mi ladnie wyspiewacie o co chodzi.
-No bo...-Justin zerka przerazenie na chlopaka obok mnie.
-Sluchaj Cher. Jestes za mala dziewczynka zeby znac nasze sprawy.-glaszcze mnie po glowie usmiechajac sie jak jakas babcia. Tak wiem zajebiste skojarzenie no ale wiecie o co mi chodzi.
-Pierdol sie.-sycze do niego patrzac przymrozonymi oczami.-Nic juz nie chce wiedziec.-krece glowa.-Zawiez mnie do domu.- mowie do Bieber'a kierujac sie w strone wyjscia.
-Wielkie dzieki stary...-slysze jeszcze jak piosenkarz warczy do kumpla i po chwili obejmuje mnie przyciagajac za biodra.
-Nie gniewaj sie.-caluje mnie w szyje a ja staje jak posag. W ogole sie nie ruszam i po prostu patrze przed siebie.Staje przede mna patrzac zdezorientowany. Podnosze na niego swoj pusty wzrok i wymijam idac dalej przed siebie.-Cher!-wyrzuca reke w moja strone jednak ja juz wychodze. Nie mam na niego sily. Jednak przynzaje sie. Gram przed nim zeby sie powkurzal. Tak, lubie jak sie o mnie stara. Jest wtedy taki mega slodki i troskliwy. Gdy wychodze przed budynek czuje mocne szarpniecie za biodra a po chwili zostaje przyciagnieta do ciala Bieber'a.
Jego ramiona oplataja mnie w pasie a brode opiera o moje ramie.-Nie uciekaj mi ,zlosnico.-szepcze mi do ucha.Nic nie odpowiadam. Caluje mnie delikatnie w skron a ja zamykam oczy. Jest mi przy nim tak dobrze. Jestem jednak swiadoma ze tak nie powinno byc. Nie wiem ile tak stoimy, stracilam rachube czasu. Justin'owi najwidoczniej tez to nie przeszkadza.-Poznalem Adam'a kiedy moja byla dziewczyna pracowala u niego w klubie...-szepcze z lekkim zazenowaniem.
-Jedzmy w jekies spokojne miejsce.-usmiecham sie delikatnie widzac ze chce kontynuowac historie.Skina glowa kilka razy a po chwili nadal mnie nie puszczajac otwiera przede mna drzwi.
-Jessica Jarrell...Szczeniece zauroczenie jednak nie moglem o niej nie myslec. Wszystko bylo wspaniale do poki nie zaczela znikac.Na poczatku mowila ze po prostu musi sie duzo uczyc. Pewnej nocy gdy bylem z chlopakami na miescie widzialem jak idzie w naprawde mega skapym stroju w strone jakiejs restaruacji. Razem z Ryan'em pozstanowilismy ja sledzic. Gdy zobaczylem co ona robi poczulem sie zdradzony. Adam wytlumaczyl mi wszystko i faktycznie zdradzala mnie przez okolo trzy tygodnie.-mowi to tak jakby bez uczuc.Przyrko mi poniewaz wlasnie zdalam sobie sprawe ile razy ten chlopak zostal zraniony.
-Przepraszam...-szepcze niesmialo.
-Za co?-patrzy na mnie nie zrozumiale.Wzruszam tylko ramionami i wygladam przez okno.Zdaje sobie sprawe ze jedziemy do mojego domu.
-Czemu wracamy?-patrze lekko zawiedziona.Chcialam z nim jechac na ta kolacje. Malam ochote spedzic milo czas z tym glupkiem.
-Jestes zmeczona a po za tym Scoot napisal ze musi ze mna powaznie porozmawiac.-z robil taka mine jakby mial jechac na obiad do moich rodzicow. Smieje sie zakrywajac usta dlonia a on od razu odwraca twarz w moja strone.-Co?-pyta szczerzac sie w moja strone.
-Nic.Nic.-krece energicznie glowa nadal nie mogac powstrzymac smiechu.
-Noooo Cheeeeerrr...Nie badz taka!-jeczy co mnie jeszcze bardziej rozsmiesza. W tamtym momencie parkuje na moim podjezdzie a ja szybko wyskakuje z auta.Robi to co ja a po chwili przypiera mnie do drzwi pasazera.-Mow mi z czego sie smiejesz.-grozi mi jednak wiem ze robi to na zarty.Zamyka mnie w klatce ze swoich rak przysowajac lekko do mnie swoje cialo.
-Wygladales jakbys mial wlasnie poznac moich rodzicow przedstawiajac im fakt ze jestesmy razem.-wybucham smiechem opierajac czolo o jego ramie.
-A jestesmy?-pyta z zawadiackim usmiechem na co ja powaznieje.Przestaje sie smiac a moje miesnie sie napinaja.
-Nie.Oczywiscie ze nie.-warcze poprawiac sobie torebke i odpycham go lekko od siebie.Patrzy na mnie zdezorientowany. Chce jak najszybciej znalezc sie w domu. Glupio mi teraz. Ja naprawde sama siebie nie rozumiem.
-Cher!-krzyczy za mna.
-Dobranoc,Justin!-zamykam za soba drzwi i biore gleboki oddech.Gdy podnosze wzrok na schodach na przeciwko mnie widze Brown'a z zalozonymi rekoma na klacie.
-Co to mialo byc?-pyta wkurzony.-Cher co ty do cholery wyprawiasz?! Zachowujesz sie jak nie ty!
-Nie drzyj sie na mnie,kurwa!-wyrzucam rece w powietrze.-Ja chce stad wyjechac...Jak najszybciej.-po moich policzkach splywaja lzy.
Chowam twarz w dlonie a pozniej przeczesuje swoje wlosy.
-Chodz tu do mnie,maluchu.-przyciaga mnie za talie mocno obejmujac.Wtulam sie w niego jak w jakiegos pluszowego misia na co lekko sie usmiecha.-Bedzie dobrze.-szepcze mi do ucha biorac mnie na reca. Jak ja uwielbiam gdy on mnie nosi. Jest moim starszym braciszkiem.-Czas sie pakowac.-mowi smutno siadajac na lozku kiedy ja podchodze do garderoby.Wyjmuje swoja duza walizke i torbe na podreczny. Zanosze do pokoju i klade na podlodze. W nawyku mamy tak ze ja wyrzucam w strone Chris'a ciuchy ktore mam zabrac a on je sklada i pakuje.
-Chris'iuuuuuu...-przeciagam zdrobniale opierajac sie o framuge drzwi.
-Hm?-sklada wlasnie jakies moje rurki.Bawie sie swoja fioletowa bokserka skladajac ja i rozkladajac.-Mow natychmiast.-szczerzy sie szeroko.
-Co bys powiedzial gdys jutro musial mnie zawiezc rano do Chu?-wiem ze moj przyjaciel nie nalezy do rannych ptaszkow dlatego juz sobie wyobrazam jego reakcje.
-Tak o 11?
-Ehm... O 6:45 musimy wyjechac z domu.-mowie wszystko na jednym tchu a jego oczy z kazdym moim slowem robia sie ogromne.
-Chyba cie kurwa pojebalo!-krzyczy rozesmiany.
-No Chriiiiisss....-tupie nogami niczym mala dziewczynka.
-Zapomnij...-kreci glowa,chyba jest jednak wkurzony.
-To jak ja kurwa tam pojade?! Wiesz ze o 7 nie ma zadnych autobusow! Do przystanka mam 20 minut samochodem!!! A taksowki tu nie jezdzaaaaa!
-To zadzon po Miley.-lypie na mnie wrogo.-Albo Bieber'ka.
-Pierdol sie...-sycze wrzucajac ostatnia czesc garderoby i zamykam noga walizke.Staje nad nim z bezczelna mina.-Super ze dotrzymujesz obietnicy.-skinam glowa marszczac oczy. Pamietam jak kiedys Chrs przysiagal mi ze zawsze bedzie pomagal. Najzabawniejsze ze gdy chcialam isc na prawko mowil ze to bez sensu bo przeciez mam go i zawsze bedzie mnie wozil.
-Cher nie wkurzaj sie..-kreci glowa.
-Wyjdz...Chce zostac sama.-pokazuje na drzwi patrzac smutno w jego oczy.Wstaje, trocaja mnie z bara i zatrzaskuje za soba drzwi. W momencie kiedy moj telefon zaczyna dzwonic wywracam oczami. Na ekranie pokazuje mi sie nieznajomy numer.-Tak slucham?
-To ja Adam...-slysze niepewnosc w glosie starego przyjaciela.
-Co?-warcze lekko.Nie dlatego ze jestem zla, ale dlatego ze jestem zmeczona a ktos nadal mi przeszkadza.
-Dzwonil Justin. Mowil ze ci wszystko wytlumaczyl a ja chcialem przeprosic.Obiecalem kiedys Bieber'owi ze ta akcja sie nie wyda. Ona go tak upokorzyla a ja nie mialem pojacia ze Jessica kogos ma. Mam swoje zasady i zatrudniajac jakas nowa lale musze wiedziec ze jest wolna. Nie chce sie pieprzyc z ich fagasami.
-Adam nie tlumacz sie...Dobry z ciebie kumpel i ja o tym doskonale wiem.-usmiecham sie pod nosem.
-Nie jestes zla?-pyta spokojniej.
-Nieee...-krece glowa mimo iz wiem ze tego nie widzi.
-To juz nie przeszkadzam. Dobranoc.-zegna sie nie czekajac nawet na moje 'pa'. Wzruszam ramionami i siegam po laptopa.Wchodze na skype i wybieram ikonke mojej kochanej Nicki. Odbiera od razu z ogromnym usmiechem na twarzy.
-Skarbie!!-krzyczy klaszczac w rece a ja sie smieje.Rozmawiamy najpierw o jej kilku koncertach a ja wciaz udaje ze u mnie jest wspaniale.-Mow co jest nie tak.-mowi powaznie.
-Ni , naprawde nic sie nie stalo.-krece glowa bawiac sie poduszka.
-Mhmmmmm.-wypina usta.-Jasne, jasne.-skina glowa.
-No dobra...-wywracam oczami. Opowiadam jej co sie stalo mniedzy mna a Bieber'em, o calej akcji z Adam'em ktorego Minaj tez dobrze zna, o ty jak sie poklocilam z Chris'em i o tym ze brakuje mi Miley.
-No nie...-kreci glowa masujac palcem lewa skron.-Bieber cie wykonczy...
-Ahaaaa....Moglas lepiej powiedziec cos w stylu 'Spokojnie skarbie, wszystko sie ulozy a z Bieber'em sie dogadasz.'.-nasladuje jej glos wymachujac rekoma.
-Eeeejjj!! Ja tak nie mowie!-piszczy niezadowolona.
-Ja pierdole Nicki...-smieje sie.-Ja tu mam problemy a ty mi o swoim glosie gadasz.
-Teeeeezzz cie kocham!- robi slodka mine.Przesylam jej buziaka i klade sie wygodniej na lozku.Nicki wypowiada sie na temat moich problemow i podsowa wszystkie mozliwe opcje.-Sluchaj kociaku, idz lepiej spac bo widac jak ci sie oczy zamykaja.-smieje sie pod nosem.
-Masz racje... Jutro wieczorem mam lot...
-Gdzie tym razem?-pyta z nadzieja ze wyjawie tajemnice.
-Dobranoooc kochana!-macham jej a ona wzdycha gleboko na moja zmiane tematu
-Kocham cie szkerbie.-rozlaczam rozmowe i zamykam laptopa.Przez cala noc spie bez zadnych zarzutow. Dopiero gdzies o 4 nad ranem czuje jak moje lozko sie ugina.Troche sie boje. To na bank nie Chris. Boje sie...
_____________________________________________
Jak myslicie kto to?
Przepraszam za tak dlugie opuznienie jednak nie mialam weny ani czasu... Kocham was i jeszcze raz przepraszam!
-Patrys