sobota, 19 października 2013

Rozdzial 15

-Do kurwy nedzy! Czy ty musisz byc taka dziwka?!-wydziera sie na mnie po raz kolejny.Od ponad godziny trwa nasza kłótnia i nie zapowiada sie na dobre zakonczenie.Jestem zmeczona po calym dniu pracy ale przeciez Stevenson nie potrafi tego uszanowac i dac mi spokoju.On musi zaczac ze mna kłótnie ktora nie bedzie miala konca.
-Tak! Wiesz musze! A ty czemu musisz byc takim chamskim chujem?!-krzycze wsciekla wytykajac w jego strone palcec.
-Bo ty zachowujesz sie jak suka!
-A co to ma do ciebie?!-smieje sie gorzko.-Zauwaz ze nikogo przy tobie nie ma! Nie masz prawdziwych znajomych! Jestes sam!-podchodze do niego blizej.-Bo jestes skonczonym skurwysynem.-sycze z jadem i widze jak szczeka chlopaka sie zaciska.
-A ty tez nie lepsza...-smieje sie.-Pewnie dajesz dupy temu Bieber'kowi zeby sie z toba zadawal.-patrzy na mnie tak obco.Zmienil sie.I to jak cholera.
-Jebany chuj.-uderzam reka w blat kuchenny.-Nie masz nic sobie do zazucania?! Ja nie! Nie zdradzilam cie,kurwa,nigdy!!-mam ochote juz sie rozplakac z bezsilnosci.Probuje mu przetlumaczyc do tego pustego lba ze nic zlego nie zrobilam.Ale to tak jakby mowil do sciany...Nic nie dociera.
-Jestes kurwa ktora mozna tylko wyruchac!-krzyczy mi do ucha a ja mam juz dosc.
-Aaaa!! Zamknij sie juz! Nie potrafisz nic oprucz wytykania mi bledow ktorych nawet nie popelnilam!-krzycze i wbiegam do pokoju trzeskajac za soba drzwiami.-Nienawidze cie!!-zucam sie na luzko i rozplakuje.Mam dosc jego i tego jego zachowania.Tak nie powinien wygladac zwiazek.Wiedzialam od poczatku ze Michael jest trudny ale zlozyl mi tyle obietnic...Iz ja glupio uwierzylam.Mial sie zmienic,mial skonczyc z wielkim balowaniem,piciem,cpaniem i ruchaniem kazdej dziwki jaka spotka.Bylo tyle falszywych obietnic iz juz sama sie pogubilam.W jednym momencie energicznie sie podnosze i kieruje sie do lazienki.Staje przed lustrem podpierajac rece o blat.Oblizuje usta i robie dziubek.Po chwili usmiecham sie zadziornie.Jestem zadziorna ale tylko kiedy chce.Czyli prawie nigdy.Sami przyznacie ze nie do twarzy mi z wizerunkiem zdzirowatej suki.Krece glowa przeczesujac wlosy do tylu.Patrze w swoje odbicie i zastanawiam sie kim jestem.Przez pryzmat pracy i mojego chlopaka zmienilam sie o 360 stopni.Nie jestem juz ta sama Cher Lloyd co na poczatku.Ta slodka,skromna i ulegla dziewczynka z usmiechem na ustach.Przemywam twarz lodowata woda i znow patrze w postac przede mna.Pustka.To cos co dominuje w jej oczach.Siegam po recznik i wycierajac krople wody wracam do pokoju.Jest juz pozno a ja mam dosc wszystkiego.Z ta mysla zasypiam.
-Slucham?-odbieram wsciekla telefon ktory juz od dobrej godziny dzowni i dzwoni.Nie wyszlam wczesniej z lozka mimo ze ktos probowal sie ze mna skontaktowac.Po co mialabym to robic? Nie chce mi sie a do pracy mam dopiero na 16.00.
-Czesc?-slysze nie pewny glos Bieber'a...Nastepny.Szczerze? Mam dosc tego jego ciaglego wydzwaniania i podlizywania sie mi.
-Czego chcesz o...O 8.30 rano?-sycze nie przyjemnie.
-Cos sie stalo?
-Tak,zebys wiedzial.-w tym momencie przypominaja mi sie slowa Tygi."Pewnie dajesz dupy temu Bieber'kowi zeby sie z toba zadawal.".Nie pierwszy raz juz slyszalam z jego ust taki tekst.
-Chcesz pogadac?
-Na pewno nie z toba.-wiem ze nie powinnam taka byc.Jednak sami mnie zrozumcie.Nie chce miec wiecej razy wytykane przez Michaela ze moze jestem dziwka.A jesli ogranicze kontakt z Justinem nie bedzie mial takiego powodu,prawda?
-Cos zle zrobilem?-ugh!! Te jego pytania mnie juz pozadnie wkurwiaja!
-Mow po co dzownisz i tyle.
-Scooter kazal przekazac ci ze dzis ja tez bede na probie tenecznej.-czuje jak sie usmiecha a mnie szlag trafia! No kurwa! Ja tu staram sie od niego odsunac i zrazic go do siebie a Braun wymysla taki numer!
-A to czemu on nie mogl do mnie zadzownic?
-Kazal mi wiec dzownie.
-Nie wazne...-sycze.-Narazie.-rozlaczam rozmowe nie czekajac na slowa pozegnania ze strony chlopaka.Rzucam telefon gdzies na koldre i zakrywam glowe poduszka.Chce znow zasnac jednak bez zadnego skutku.Dwie godziny lezenia bez sensu.Wyciagam reke po tableta ktory lezy na szafce i wybieram skype Nicki.Mam ochote na duza kawe z ta dziewczyna.
-Siemanooooo kocie.-widze jej zaniepokojona buzke.-Mow co sie dzieje ze dzownisz na cam?-pyta od razu i bez zastanowienia a ja sie usmiecham slodko.
-Poklocilam sie z Michael'em i pewnie pokloce sie z Bieber'em.
-Co to znaczy ze poklocisz sie z Jusem?
-Zadzonil dzisiaj do mnie rano,przy okazji mnie budzac,no i ja ze bylam jeszcze nabuzowana po wczorajszym spieciu z Tyga naskoczylam na niego no i przyznaje ze bylam nie mila.-usmiechnelam sie jak szczeniaczek.
-Robilas to podswiadomie ale specjalnie.-stwierdza od razu.Ha! Kocham ja za to ze mnie przewiduje od razu.
-No dobra.Moze i tak.-wytykam jej jezyk kladac sie na plecach.
-I po chuj?!-smieje sie krecac glowa.
-Zraze go do siebie.-wzruszam ramionami.-Wtedy moj chlopak nie bedzie mial pretekstu zeby mowic iz puszczam sie z Justinem.-przygryzam policzek.
-Nie powinnas tego robic.-kreci glowa.
-Cher ktos do ciebie!-slysze glos Stevensa z dolu.
-Sluchaj kochanie.-zwrwacam sie do Minaj.-Zadzonie moze wieczorem bo teraz ktos przyszedl a pozniej jade do pracy.-siadam sposzczajac jedna noge na ziemie.-Kooocham.-przesylam jej buziaka i widzac ze mi macha usmiechajac sie rozlaczam rozmowe.Szybciutko zeskakuje z lozka i zazucajac na swoja bielizne ulubiony szlafrok zbiegam na dol.Nie patrze na to jak wygladam bo szczerze mam to w dupie.Jestem u siebie,co nie?
-Cher!-krzyczy Miley gdy mnie widzi.Szybko do niej podbiegam i przytulam bardzo mocno.-Musimy powaznie pogadac.-grozi mi surowo palcem.Kiwam jej zrozumiale glowa i przelykam glosno sline.Wiem ze chce pogadac o tym co sie stalo wczoraj miedzy mna a Tyga.Wyslalam jej nie pokojacego sms wieczorem dlatego tez nie dziwie sie ze przyjechala.Moj chlopak caly czas stoi obok i przyglada nam sie badawczo.-Ubierz ta swoja dupe w cos wygodnego i zabieram cie na sniadanie.-usmiecha sie szeroko klepiac mnie w tylek i pogadniajac na gore.Wpadam szybko do lazienki i robie make up w czasie kiedy Cyrus wybiera mi jakies ciuszki.
-Wez cos wygodnego zebym pozniej na trening nie musiala sie przebierac!-krzycze malujac usta.
-Zrozumiano!-smieje sie i podchodzi za chwile do drzwi.-Masz.-wrecza mi jakies spodnie i koszulke.-Chyba bedzie ok.-odwraca sie na chwile.-I te buty.-podaje zlote adidasy.-Masz 5 minut.-poszcza mi oczko i zamyka drzwi.W mgnieniu oka jestem juz gotowa. Stwierdzam ze jest mi naprawde wygodnie i swietnie sie czuje.Wyskakuje z lazienki i siegam po swoja ukochana torbe a potem zbiegam do kuchni.
-Jestem.-usmiecham sie do dziewczyny siedzacej przy wysepce.
-To spadamy.-bierze mnie pod reke i rozesmiane wychodzimy z domu.Gdy przechodzimy obok salonu gdzie na kanapie siedzi Michael omiatam go tylko obojetnym wzrokiem.
-To o czym chcialas tak porozmawiac?-udaje glupia gdy siedzimy juz przy stoliku w jednej z ekskluzywniejszych kawiarenek.
-Justin do mnie dzwonil.-powiedziala surowo.
-Taaaa...-przeciagam nie zadowolona.Mieszam cukier w mojej kawce i upijam lyk.-Moglam sie tego spodziewac...-mrucze pod nosem.
-I do tego jeszcze ta wiadomosc wczoraj wieczorem.-kreci glowa zakladajac noge na noge.-Co sie dzieje??
-Co ja mam ci powiedziec?-pytam gorzko podnoszac zbolaly wzrok.-Michael znow mnie wyzwal i sugerowal ze sypiam z Bieber'em.-wzruszam ramionami prostujac sie.-Wieeeec...Postanowilam zrazic do siebie Justina i pozostawic kontakt tylko jako wspolpracownicy.
-Zle robisz.-stwierdza bez namyslu.-Nie tego zrazasz co powinnas.
-Jakos mnie to nie rusza.-ciagle patrze w jej oczy.
-A powinno.-wypina usta.Zawsze tak robi gdy jest sfrustrowana.-Kiedy ostatni raz normalnie rozmawialas z tym swoim idealnym chlopaczkiem,co?-podpiera sie na rekach.
-E...-chce od razu jej odpowiedziec ale zdaje sobie sprawe ze nie pamietam.
-Twoje milczenie jest bardzo wymowne.-dodaje rozbawiona i opiera sie wygodnie o krzeslo.
-Sluchaj Mils...Nie chce zrywac z Tyga i nie chce miec blizszego ktontaktu z Justinem,ok? Po prostu nie chce.
-Boisz sie ze moglabys poczuc do niego cos wiecej.
-Wkurzasz mnie.-sycze zla zakladajac rece na piersiach i spogladam gdzies w bok.
-Ja cie nie wkurzam.Wkurza cie fakt ze nie masz racji.-mowi wymownie.
-A nawet jesli bys ja miala to co? Jak to zmienia fakty?-unosze brwi.Nie daje mi odpowiedzi co wywoluje u mnie lobuzerski usmieszek.-No wlasnie.-wzdycham.-Nijak.
-Rob jak chcesz.Jednak pozniej nie marudz mi ze zle zrobilas lub ze cierpisz gdy Justin znajdzie sobie dziewczyne.-kreci glowa odwracajac wzrok.W momencie kiedy mam otwierac usta by cos powiedziec moj telefon zaczyna dzonic.
-Przepraszam na chwilke.-siegam do torebki po uzadzenie i widzac nie znajomy numer marszcze brwi.Odbieram z firmowym tonem glosu.-Slucham?Z tej strony Cher Lloyd.
-Witam.Jestem...
___________________________________________
Kto dzowni do Cher? Czy jej decyzja o zrazeniu do siebie Jusa jest definitywna? Jak zachowa sie Michael?
Jak myslicie? Bedzie wszystko ok?
Mam nadzieje ze rozdzial sie wam spodobal.Jak widzicie sa te gify...Czy wstawiac je jako obrazki w rozdziale czy zostawic jako linki do slow.Mi to obojetne.Wypowiedzcie sie wy.
Co do mojego dalszego pisania...Jak na razie zostaje ale to nie jest definitywna decyzja. Wacham sie jeszcze...
Prosze o duzo komow...
-Patrys