*** 6 luty ***
Taaaak...No coz. Od tamtej akcji minal juz jakis miesiac.Wscieklam sie na Chris'a kiedy w studio okazalo sie ze Bieber stosuje sie do jego grozb. Mialam dosc kiedy piosenkarz nawet nie chcial na mnie spojrzec i nasze kontakty pozostaly faktycznie czysto zawodowe. Wkurzalo mnie to tak bo ja naprawde chcialam z nim wszystko wyjasnic. Fakt,cholernie zabolal mnie fakt ze wolal Gomez ale co ja moge na to poradzic? To jego wybor.
-Mala musimy jechac do studia.-Josh powiadamia mnie za chwile wychodzac z pokoju. Mieszka z nami bo tak jest wygodnie.
-Hej czekaj! Zalatw mi mocna czarna kawe.-usmiecham sie trzymajac jedna reka drzwi.
-Juz sie robi. I wez przebiesz te dresy-spoglada na moja postac.-To raczej powazne spotkanie.-mowi juz odchodzac.
-Ej co to bedzie?-wychodze na schody spogladajac na niego krzatajacego sie po kuchni.
-Trzeba ustalic trase JB.-mowi unoszac na chwile wzrok.Marszcze brwi wzruszajac ramionami. No wlasnie...TRASA. Kilkanascie miesiecy spedzonych w otoczeniu calego BieberTeamu. Z jednej strony zabawa z drogiej ciezka charowa. Tymbardziej ze bede musiala sie wysilic i jakos znosic normalnie Justin'a. A i do tego latac kurwa z jednego konca swiata na drogi odnosnie filmu. Choreografie juz tancerze umiejaja. Przyznaje sa naprawde chetni do pracy i w ogole nie narzekali gdy spedzalismy na sali po 10 godzin. Rezyser jednak prosil mnie abym asystowala przy nagrywaniu a ja sie zgodzilam. Moglam odmowic...
Stojac w garderobie przewijam wieszaki szukajac jakiegos odpowiedniego stroju. Znana jestem ze preferuje luzna elegancje wiec gdy Josh podkresla ze mam sie ubrac odpowiednie to nie ma na mysli spodni dresowych z opuszczonym stanem, szpilek i marynarki. A szkoda. Wreszcie wyciagam odpowiedni stroj i z usmiechem wychodze do pokoju.Kiedy klade go na lozku moj telefon zaczyna dzwonic. Niall.
-No hej babyyyy.-przeciaga smiejac sie.
-No hay sweeeeeety.-wywracam oczami kierujac sie do lazienki.-Co tam co tam?
-Dzownie w sprawie tego tancerzyka ktorego poznalas u nas.
-Aaaaaa.-marsze brwi.-Damn! Zapomnialam o nim kompletnie.-lapie sie za czolo patrzac w lustro.
-Wlasnie.-mowi znudznoym glosem a ja juz wiem co powie.-Ten dupek teraz nas obwinia o to ze nie chcemy mu pomoc.
-Ups?
-Ups?! Cher,ups?! Kochanie prosze cie nastepnym razem nie proponuj nikomu niczego.Nim sie juz zajmiemy ale tak na przyszlosc...U nas masz zakaz.Zrozumiano?
-Tak,tato.-chichocze pod nosem.
-No ciesze sie ze zrozumialas corciu a teraz marsz do pokoju i odrabiaj lekcje.-mowi zmieniajac glos na mardziej gruby i szorstki a ja mimowolnie wywracam oczami.
-Papaaaaa,pozdrow chlopakow.
-Jasne mala,do nastepnego.-rozlacza rozmowe a ja wracam do pokoju po ciuchy.
-Jestes gotowa?!-Chris krzyczy z dolu ale ja nie odpowiadam.Przez miesiac ani slowem sie do niego nie odzywalam. Po chuja sie wpierdalal nieproszony? Po to mam Josh'a zeby rozwiazywal takie sprawy. Poprawiajac ostatni raz make up siegam po torebke i wychodze z pomieszczenia.
-I jak? Moze byc?-kieruje sie do mojego asystenta usmiechajac sie sztucznie.
-Jakbys na pogrzeb szla.-mowi lekko zawiedziony a ja mam ochote wybuchnac smiechem.
-Kurwa nago moge isc!-wyrzucam rece w powietrze mowiac na polsmiechu.
-Wiesz...-Josh mierzy mnie wzrokiem.
-Nawet nie koncz.-odwracam sie do wyjscia lapiac z jego reki kawusie i wychodze na zewnatrz gdzie flesze aparatow lekko mnie oslepiaja. Ugh...
-Naprawde nie moge byc w busie z tancerzamiiii?-jecze bawiac sie kubkiem kawy. Josh jeszcze nie poznal Justina dlatego wolal poczekac na mnie w kawiarni obok i bardzo mu za to dziekowalam.Jak na razie nie chce zadnych konfrontacji.
-Miejsca juz zostaly przydzielone.-Scoot warczy zmeczony moimi narzekaniami.-Wy mozecie jedynie zdecydowac ktore chcesz lozko.-smieje sie pod nosem a ja zerkam na niego zlowrogo.-Podsomowujac... Trasa zaczyna sie oficjalnie 20'ego lutego.Jednak wyjezdzamy 18'ego wieczorem dlatego licze ze wszyscy bedziecie gotowi i szkorzy do pracy. Pamietajcie zeby odebrac jeszcze plan trasy,nie chce sluchac co chwila ze nie wiecie gdzie jedziemy.-usmiecha sie,pewnie wspominajac jakies inne akcje.
-Justin a pamietasz jak przez godzine laziles za Scoot'em i darles sie ze jedziemy do Mexyku a nie do Hispanii.-zaczyna sie smiac sie jeden z tancerzy a piosenkarz pijac wode wciaz gapi sie w trampki.Wszyscy juz jestesmy zmeczeni ale to nie oznaczalo ze mamy wylaczac sie z tej konferencjii.
-Justin.-nic nie odpowiada.-Justin do chlolery badz uwazny!-Scooter najwidoczniej mia dzis gorszy dzien.
-Nie wazne..Dokonczcie beze mnie.-podciagajac swoje spodnie wychodzi z pomieszczenia z chukiem drzwi.Wszyscy oczywiscie spogladaja w moja strone. Frustruje mnie to ze gdy JB sie tak zachwouje obwiniaja za to moja osobe. Czuje sie wtedy jak intruz i mam wrazenie ze ta trasa nie bedzie wcale dla mnie czyms lekkim.
-No co?
-Gowno.Zapierdalasz za nim.-moj stary przyjaciel chyba dzis ma NAPRAWDE zly dzien.Wzdycham odsowajac swoje krzeslo i patrzac na niego zawistnie ide do drzwi.
-Jak sie pozabijamy to twoj problem.-wychodzac na korytarz rozgladam sie dookola i przy oknie dostrzegam postac piosenkarza. Nie chce z nim gadac. Bo niby po cholere?! Co moze jeszcze mam go przeprosic? Pff niedoczekanie. Trzymajac swoje zgiete lokcie zmierzam powoli w jego strone. Szczerze przyznaje ze boje sie tej rozmowy.-Justin...
-No co?-jego ton jest troche ostry a gdy na mnie spoglada jego oczy emanuja smutkiem.
-Nie takim tonem.-mroze oczy a po chwili wzdycham.
-Mam nadzieje ze Chris jest zadowolony, chyba wywiazuje sie z jego kary.-dodaje wciaz tym samym glosem.Chce mnie ominac jednak lapie go za dlon.
-Posluchaj...Nie musiales sie go sluchac. Nie pozwolilabym zeby ci sie cos stalo,okej? Zrozum to wreszcie ze nie robie niczego co by ci zaszkodzilo. Jestes z Sel to sobie badzcie, zycze wam szczecia ale nie mysl ze bede tego czescia, bo wlasnie to rani moje szczescie.-z ostatnim slowem puszczam jego dlon wolno.
-Nie jestem juz z Gomez...-odwraca sie powoli na pietach by byc twarza do mnie. Opieram pupe o parapet patrzac na podloge i krecac leciutko glowa.-Uwierz mi.-lapie za moj podbrodek unoszac go do gory. Dopiero teraz czuje jak blisko mnie podszedl, nasze brzuchy sie prawie stykaja. Podnosze zaszklone oczy na jego twarz,wpatrujemy sie przez dluzsza chwile w siebie do poki nie wyswobadzam swojej twarzy z jego palcy.
-No i co to zmienia?-nie potrafie na niego spojrzec. Wiem ze wtedy bym sie rozplakala a nie moge jak na razie sobie na to pozwolic.Znacie to uczucie kiedy jestescie gdzies,macie cholerna ochote plakach, oczy zachodza lzami, w gardle czujecie ta piepszona gule ale wciaz powtarzacie sobie ''nie teraz,nie teraz'' ? Jesli tak to wiecie co teraz czuje.
-Zacznijmy od poczatku co? -mowi ochoczo a ja marszczac brwi spogladam na niego niezrozumiale.
-Zartujesz sobie? To niemozliwe. Bynajmniej ja tak nie potrafie.-krece glowa stajac juz na wyprostowanych nogach. Blad, stykamy sie teraz z Bieber'em calkowicie. Czuje jego oddech,jego zapach,cieplo jego ciala, jego napiete miesnie brzucha.
-Believe.-szepcze stykajac delikatnie nasze usta.Usmiecha sie co jest mega slodkie a ja nie potrafie sie temu oprzec.Zostaje jednak bez ruchu.Jestem zszokowana i kreci mi sie juz w glowie. Nie nadarzam nad tym co dzieje sie w moim zyciu! Mam dosc.Odpycham go lekko krecac glowa z usmiechem.
-Skoro mamy zaczac od poczatku to nie caluje sie nowej.-puszczam mu oczko i wymijajac ide do sali.Kiedy wchodze odwracam sie na chwile puszczajac mu oczko poniewaz czuje ze jest za mna, nie myle sie. Zajmuje swoje wczesniejsze miejsce kolo Scooter'a i opieram lokcie o blat.Justin szybko zajmuje miejsce na przeciwko mnie usmiechajac sie lobuzersko i krecac glowa. Odwracam sie na chwile w strone Ryan'a i reszty chlopakow ktorzy lekko sie usmiechaja i ledwo co kiwaja glowami porozumiewawczo.
-Wasze zachowanie jest dosc dwuznaczne no ale nie wnikam.-oboje z Biebs'em od razu an niego spogladamy oburzeni.
-Posadzasz nas o cos?!-piszcze zabawnie.
-Jeszcze o cos zboczonego!?-Justin rowniez mnie nasladuje jednak mu to w ogole nie wychodzi i wszyscy zaczynaja sie smiac. Spogladamy teraz po sobie i krecac glowami przybijamy sobie piatke.
-Czyli mam razumiec ze miedzy wami wszystko ok?-pyta mierzac nas obu, a my jako jedyni szczerzymy sie jeszcze do siebie robiac glupie miny.
-Scotty jestesmy tu po to bys pierdolil nam o trasie a nie o tym co miedzy nami jest lub czego nie ma.-usmiecham sie slodziutko niczym 5'latka robiac z ust rybke.
-No i wrocila Cher ktora znamy.-smieje sie krecac glowa i podaje mi jakies papiery.-Sadze ze musisz to przeczytac,sama.-podkresla ostatnie slowo a moja mina od razu smutnieje. Nie mam pojecia co to jest, i czemu dal mi to przy wszystkich.-A teraz mozecie juz isc.-siada zmeczony pocierajac twarz.Siedze tak bez ruchu wpatrujac sie w zolta teczke.-No juz ty tez zmykaj.-usmiecha sie slabo.
-Co to jest?
-Musisz to sama zrozumiec mala. Bedzie dobrze,obiecuje.-caluje mnie w glowe niczym tata swoja mala corke.Wstaje biorac kubek kawy i swoja torebke.Patrze na niego przy drzwiach i mrugam powoli zatrzymujac wszystkie uczucia ktore ujawniaja moje zrenice.
-Boje sie...-szepcze na odchodne i zamykam za soba drzwi.Na winde nie musze czekac bo akurat czeka na moim pietrze,oh co za szczescie.Szybciutko drepce w jej strone i po wyjsciu z pomieszczeni a od razu dzwonie do Josh'a ze za 5 minut widzimy sie w kawiarni.
-Wiec nie masz pojecia co to jest?-pyta ogladajac z wierzchu koperte.
-Nie. Wez ty to otworz.-macham w strone przedmiotu patrzac z lekkim hmm obrzydzeniem? Chyba tak to moge opisac.
-Ale...
-Wiem ze powiedzial ze mam to otworzyc sama ale jakos mi nie zalezy. Ufam ci dlatego ty to musisz otworzyc.-warcze opierajac czolo na rekach.-Jestem juz zmeczona a to paradoks bo niedawno niby mialam wolne.-krece glowa.
-Mala...Powinnas to zobaczyc.-Josh przelyka sline a jego twarz jest totalnie blada. Od razu przechodza mnie cierki i kiedy podaje mi papiery a kiedy ja zerkam jednym okiem na pierwsza strone mam ochote zemdlec. Przed oczami mam mroczki i czuje jak moje cialo robi sie lekkie oraz trace nad nim panowanie. No tego to sie nie spodziewalam...
_________________________________________________
Nie bedzie mnie do 15'ego sierpnia.Bede w Polsce...
-Patrys