Przez połowę kolacji JB próbował do mnie dotrzeć jednak ja byłam nie ugięta i starałam się na niego nawet nie spoglądać.Było to strasznie trudne więc od czasu do czasu gdy byłam pewna że nie patrzy na mnie zerkałam na jego twarz.W połowie całej tej uroczystości rozbrzmiała muzyka i kurtyna się podniosła a tam ukazał się naszym oczom parkiet.Od razu z uśmiechem pociągnęłam RiRi za dłoń i zaczęłyśmy tańczyć,śmiać się i dobrze się bawić.Po chwili cały parkiet się zapełnił ludźmi.Dołączyła także moja nowa stylistka,Chris i Eris.Zaczęła grać jakaś wolna muzyka więc wszystko podobierali się w pary a ja zostałam sama.Jednak gdy się rozglądałam za jakimś wolnym chłopakiem podszedł szybko Biebs.
-Zatańczysz ze mną ten taniec?-spojrzał tymi swoimi czekoladowymi oczkami wyciągając dłoń.Jednak ja nie chciałam się tak łatwo poddać.Założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na niego z pogardą.Mimo tego w środku chciałam się rzucić mu w ramiona.Odwróciłam wzrok w inną stronę a on złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.-Nie złość się na mnie.-powiedział słodko a ja spojrzałam w jego oczy.Było widać troskę i skruchę.Nic nie odpowiedziałam po prostu założyłam mu ręce na kark i położyłam głowę na obojczyku,on przytulił mnie w talii i razem kołysaliśmy się do jakiejś melodii.-Biorę to za tak.-powiedział ucieszony a ja zachichotałam pod nosem.Przez reszte wieczoru tanczylismy.RiRi w polowie calego przyjecia gdzies zniknela z Chrisem ale nie chcialam wiedziec gdzie sie podziewaja i co robia.
-Do kiedy zostajesz?-zapytalam gdy siedzielismy przy stoliku.Razem z nami siedziala tez Shila i Eris.
-Yhm...-chlopak sie usmiechnal slodko a ja nie mialam pojecia co ma na mysli.-Chodzi o to ze mam tu jeden koncert wiec zostane jakies 2 tygodnie.-usmiechnal sie jeszcze szerzej.
-Naprawde??-bylam w szoku a z drugiej strony strasznie sie cieszylam.-Wspaniale.-przytulilam sie do niego a pochwili zobaczylam gosci z aparatami ktorzy robili nam zdjecia.
-No to super...-mruknal JB.-Chodz.-pociagnal mnie za reke i automatycznie sie podnieslismy.-My spadamy!Milego wieczoru!-krzyknal moj przyjaciel do reszty a ja oszolomiona nie wydusilam z siebie ani slowa.Po chwili znalezlismy sie w czarnym aucie i gdzies jechalismy.Nie mialam pojecia gdzie poniewaz nie znalam LA.-Najpierw jedziemy do Ri wziac pare twoich rzeczy a pozniej jedziemy do mnie do hotelu.-powiedzial zdecydowanie i z usmiechem na mnie spojrzal.
-A czy ja wyrazilam na to zgode?-zapytalamz udawana powaga.Chlopak automatycznie sie zdwiwil a z jego ust zniknal usmiech.
-Myslalem...Myslalem ze bedziesz chciala ze mna jechac.-powiedzial smutno patrzac na droge.Usmiechnelam sie pod nosem jednak tak aby on tego nie mogl zobaczyc.
-Zartowalam!-zasmialam sie glosno a chlopak automatycznie sie rozweselil.
-Ah tak?! To w takim razie cie porywam.-zasmial sie zlowrogo skrecajac w jakas droge.Nie powiem ze sie nie wystraszylam.Jednak wiedzialam ze przy nim jestem bezpieczna.Droga ktora jechalismy byla nieoswietlona.Justin jednak byl pewny siebie i nie bylo widac ze nie wie gdzie jestesmy.-Jeszcze kilka minut.-powiedzial z wielkim usmiechem.Faktycznie, po paru minutach chlopak gdzies zaparkowal.Niepwenie wyszlam z auta i sie rozejrzalam.Dostrzeglam ze wokolo nas sa drzewa a my stoimy przed jakims domkiem.
-Gdzie my jestesmy??-zapytalam niepewnie a Justin w jednym momencie byl przy mnie.
-Chodz.-zlapal mnie za dlon i pociagnal w strone domku.Bylo juz naprawde ciemno i praktycznie nic nie bylo widac.Slyszalam ze chlopak przekrecal klucze w zamku i po chwili drzwi sie otworzyly.On zapalil swiatlo i ukazal mi sie piekny,przytulny salon. Byl naprawde ladny.Z salonu zauwazylam wyjscie na taras.Jus caly czas trzymal mnie za reke i oprowadzal po budynku.Nastpnym pomieszczeniam do jakiego zajezelismy byla kuchnia. Byla naprawde duza ale jednak nie wydawala sie pusta.-Ehm...Chodzi o to ze jest jedna sypialnia...-spojrzal na mnie niepewnie gdy kierowalismy sie w strone schodow.-Poniewaz domek byl zaprojektowny przez moja babcie w prezencie dla nich na rocznice slubu.Nie myslala ze kiedykolwiek bedzie potrzebny jeszcze jeden pokoj.-troche sie zmieszal.Rozbawila mnie jego mina poniewaz bylo widac ze bylo mu naprawde glupio.
-To ty mnie porywasz i glupio ci gdzie bede spac??-spojrzalm na niego rozbawiona a on od razu sie rozweselil.
-Wiesz...W sumie masz rcje.-powiedzial to szybko i w jednym momencie przewiesil mnie sobie przez ramie.Smialam sie a on wchodzil po schodach.W mgnieniu oka znalezlismy sie w sypialni. Chlopak zucil mnie na lozko i zaczal strasznie laskotac.Smialam sie na glos i nie moglam wydostac sie z pod ciezaru jego ciala.Lzy zame lecialy mi po policzkach a brzuch az bolal od smiechu.
-Stop!Ju!-rzyczalam przez smiech jednak to nic nie dawalo.
-W koncu cie porwalem,tak??-powiedzial powaznie dalej mnie meczac.-Ciekawe ile Ri by mi za ciebie zaplacila...
-Jus?!-spojrzalm na niego powarznie a on sie rozesmial.Wykorzystalam ten moment i teraz to ja na nim siedzialam i laskotalam.Teraz chlopak nie mogl wydusic z siebie ani slowa.Jednak ja bylam lzejasza i latwo mu bylo powrocic do poprzedniej pozycji.
-Koniec mala...Wygralem.-powiedzial pewnie a ja sie zasmialam.
-Chcialbys Bieber.-szybko sie wyslizgnalam i po chwili stalam juz na nogach przy lozku.Zalozylam rece na biodra i sie szeroko usmiechnelam.
-Zawsze zapomne ze potrafisz takie rzeczy.-polozyl sie na plecach caly czas na mnie patrzac.-To co podoba sie??-pokazal rekoma na pokoj a ja sie powoli obrucilam doklanie go lustrujac.Byl naprawde piekny.Roznil sie od reszty pomieszczen a jednak idealnie tu pasowal.Byla w nim jakas tajemnica.Cos w rodzaju magii.Jednak bylam juz duza dziewczyna i nie wierzylam w takie rzeczy to i tak mialam wrazenie ze to wszystko jest tylko wymyslem.
-Pieknie...-wstchnelam patrzac na sufit gdzie byly namalowane przerozne figury.To wszystko iealnie komponowalo.Pochwili jednak wrocilam to realisycznego swiata i zdalam sobie sprawe ze nie mam zadnych rzeczy do spania ani nic.-Ehm...A w czym mam spac??
-Wszafie powinny byc jakies ciuchy mojej babci jeszcze jak byla mlodsza.-usmiechnal sie niesmialo pokazujac na mebel po jego lewej strone.-Wybierz cos sobie.Ja w tym czasie zobacze czy jest cos w lodowce ale smiem wadpic.-wstal i wyszedl a ja niepewnie podeszlam do szafy.Gdy ja otwieralam drzwiczki zaskrzypialy.Od razu przypomnialo mi sie jak bylam u swojej babci i lubilam przegladac jej ciuchy.Byly calkowicie inne,ten kroj i ten styl.Podobalo mi sie zawsze myslec jak to bylo zyc w tamtych czasach.Przesuwalam wieszaki z sukniami w ta i z powrotem i nic nie znalazlam.W pewnym momencie spojrzalam na dno i znalazlam piekne podelko.Wyjelam je jednak nie dlatego aby zobaczyc jego zawartosc tylko aby obejrzec jego wzroy.Usadlam na podlodze i zaczleam sie mu przygladac.Przypominalo mi pudlo ktore znalazlam u mojej babci w szafie.Bylo identyczne i pamietam ze zawieralo jakas suknie.-Co masz??-uslyszalam za soba glos Justina.Zrobilo mi sie strasznie glupio.
-Oj przepraszam...Nie powinna.Ja naprawde go nie otworzylam.-szybko chcialam je schowac jednak chlopak usiadl obok mnie i zabral je.
-Przeciez nic sie nie stalo.Ty tego nie zrobilas to ja to zrobie.-usmiechnal sie szeroko i spojrzal na mnie.
-Jus...Nie powinnismy.To twojej babci.
-No to co...Nie dowie sie ze je wzielismy.A po za tym wiedziala ze bede tu przyjezdzal to mogla je zamknac na klodke albo w ogole go tu nie zostawiac.Wie doskonale ze jestem ciekawski.-powiedzial rozbawiony i otworzyl wieko.Naszym oczom ukaaly sie jakies pamiatki,figurki,zeszytky i listy.
-Co to??-wyjelam pare kopert.
-To pamietniki?-piosenkarz wyjal zaszyty i zaczal je wrtowac.
-Droga Diane nie widzimy sie juz od 3 tygodni a moje serce strasznie cierpi...Kazdego wieczoru mysle o tobie.Twoich nieskazitelnych rysach twarzy,chipnotyzujacych oczach i pieknych ustach.Czy mozna porownac cie do ksiezyca ktory widze na niebie siedzac samotnie w miejscu gdzie sie pierwszy raz spotkalismy??Nie.Jestes o wiele piekniejsza.Twojej urodzie nie moga sie rownac nawet wszystkie gwiazdy na niebie.-przeczytalam kawalek listu i sie usmiechnelam.-Na zawsze twoj Bruce.-Justin przygladal mi sie a ja mialam lzy w oczach.Wzruszylo mnie to jakim ta dwojka darzy sie uczyciem.Wzielam nastepujacy list do reki i zaczelam czytac.-Kochany Bruce...Moj ojciec nie pozwala mi sie z toba spotkac...Jednak wiem ze kiedys sie zobaczymy.Tyle razy juz sie wymykalam by wyjsc ci na spotkanie,poczuc twoje usta i twoje silne ramiona.Moj kochany...Badz o 23.30 na naszym pomoscie.Twa Diane.-przeczytalam kolejny i sie usmiechnelam.
-Moi dziadkowie pisali do siebie listy...
-To takie romantyczne.-umiechnelam siechowajac list do koperty.
-Drogi pamietniku.-teraz zaczal czytac Bieber a ja spojrzalam na niego.-Nie wiem jak powiem Bruce'owi ze to koniec.-chlopak zmarszyczl brwi.-Kocham go...Nadal go kocham ale moj ojciec stal sie jeszcze bardziej czuly...Chce abym wyszla za syna jego przyjaciela.Co ja mam teraz poczynic?-przewrocil nastepna kartke.-Tu wpis sie konczy.-powiedzial nie pewnie na mnie spogladajac.-Nastepny jest dopiero po 2 miesiacach.To dziwne bo poprednie sa pisane kazdego dnia.
-Czytaj.Czytaj.-pospieszylam go bo to bylo naprawde intrygujace.Wiedzialam ze nie powinnismy tego robic poniewaz to sa prywatne rzeczy jednak to bylo takie piekne.
-Ucieklam...Ucieklam od ojca i tego calego dworu.
-Czekaj...Twoja babcia pochodzi z dworu??-bylam w szkou.Od razu wyobrazilam sobie ja w tych sukniach ktore wisialy w szafie.
-Na to wyglada...-powiedzial Biebs spogladajac na mnie.-Mieszkam teraz z Bruce'em.Jest ciezko poniewaz nie mamy duzo pieniedzy i moj ojciec caly czas mnie szuka jednak dajemy rade.Kocham go.Wiem ze on kocha mnie...
-To piekne-westchnelam.
-Sluchaj tego.Jestem w ciazy...To juz drogi miesiac.Zalamalam sie.Jesli urodze to dziecko moj ojciec gdy sie dowie mnie zabije.
-Jezu...-zakrylam dlonia usta.
-Bruce nic nie wie.Nie wiem jak mu to powiem.Boje sie ze gdy sie dowie mnie zostawi.-spojrzal na mnie i w jego oczach widac bylo zaciekawienie i bol.-Nastepny jest dopiero po 5 miesiacach.
-Czyli napisala go gdy byla w 7.
-Powiedzialam Bruce'owi a on sie ucieszyl.-chlopak czytal a ja sie usmiechnelam.-Wszystko sie swietnie ukladalo do czasu...3 tygodnie temu temu spadlam ze schodow.
-Nie...
-Niestety...Nie udalo sie.Oboje jestesmy zalamani jednak mamy siebie.Jest nam bardzo ciezko.Chcialam popelnic samobujstwo ale Bruce jest caly czas przy mnie.Nie wiem jak sobe poradze.Ndadal nie umiem przyznac ze je stracilam...-w moich oczach zebraly sie lzy.-Hej,czemu placzesz??-chlopak natychmiast zostawil zeszyt i przyciagnal mnie do siebie.Patrzylam nieobecnym wzrokiem przed siebie i wyobrazalam sobie jaki bol musieli przezywac.Justin tulil mnie do siebie a moje lzy leciely po policzkach jak deszcz po szybie.-Ciii...Juz dobre.-glaskal mnie po glowie i caly czas przytulal.
-To straszne...-szepnelam.
-Ale zobacz.Pozniej moja babcia urodzila moja mame i dzieki temu jestem ja.-usmiechnal sie pod nosem.
-Masz racje...-wydostalam sie z jego uscisku i wytarlam policzki.
-Chowamy to.-powiedzial zbieajac wszystkie listy i w jednym momencie cos wypdlo z jednego z zesztow..
____________________________________________________
Niespodzianka!! :D Chodzi o to ze pewien kolega mojego ojca pozyczyl mi swojego laptopa i bede go miala dokiedy odzyskam mojego :D Jestem mu cholernie wdzieczna. Jednak jest jeden minus poniewaz nie mam polskich znakow i nie poprawia mi bledow polskich wiec od razu przepraszam za te wszystkie bledy ortograficzne i niedogodnosci.Jednak musicie mnie zrozumiec ze nie znam dobre polskiej ortografii, niektore rzeczy pamietam ale niektorych juz nie.A co do braku znakow polskich bedziecie musieli sie pewnie przyzwyczaic bo jesli nie naprawie mojego lapropa (ktorego kupilam w Polsce dlatego ma te wszystkie znaki) rodzice kupia mi nowego i tez nie bede miala polskiej klawiatury ;) Ale nie sadze zeby to byl wielki problem,prawda??
Mam nadzieje ze rozdzial sie spodobal i jestescie zadowoleni ze jednak udalo mi sie dodac :D
Prosze o jak najwiecej waszych opinii i komentarzy ;)
-Patrys