piątek, 5 lipca 2013

Rozdzial 58 "-Bieber niezle narozrabial..."

Nastepnego dnia obudzilam sie strasznie wczesnie.Gdy spojrzalam na zegarek byla 4.46.Mimo wczesnej godziny bylam naprawde wypoczeta.W mojej glowie nadal rozbrzmiewalo to pytanie Justina: ''Zostaniesz moja zona?". Nadal mialam scenke gdzie szczesliwy wyglupia sie krzyczac ze zostanie ojcem.Moze rzeczywiscie sobie poradzimy? Moze faktycznie nam sie uda? Im dluzej tak myslalam przekonywalam sama siebie ze moze tak wlasnie byc. Jednak kto by wierzyl ze bedzie tak pieknie jak w filmach? Kto bylby tak oslepiony szczesciem? Ja na pewno nie. We mnie dalej byla ta mysl ze wszystko sie moze spieprzyc...A co jesli po urodzinach dziecka Justin juz nie bedzie taki szczesliwy z roli ojca? Co jesli sie odwroci od nas? Co wtedy zrobie? Rodzicow mozna powiedziec ze juz nie mam...Co do Pattie to nie wiedzialam na ile moge liczyc.Przeciez moglaby sie w ogole nie interesowac. Rihanna i Chris? Ehm...Nad nimi tez musialabym pomyslec ale jesli caly czas sie tak o mnie martwia to moze w nich mialam to prawdziwe wsparcie.Chociaz w sumie od samego poczatku bylam pewna ze sa moim oparciem.Od samego poczatku mi to uswiadamiali.Bylam pewna ze moge na nich liczyc. Ale ja chcialam byc tak pewna w stosunku do Justina! Chcialam miec ta 100% pewnosc ze mnie nie zostawi! Ze bedzie kochal! Ze bedzie tak jak obiecywal... Bylam naiwna? Mozliwe.Ale co ja poradze na to ze tak bardzo chcialam w to wierzyc,ze tak bardzo go kocham. Nie chcialam nawet myslec co powie Shila i reszta Team'u...Czy sie balam? Jak cholera.A co jesli sie odwroca ode mnie? Co jesli beda mieli mi za zle? Musze im powiedziec...Dzisiaj.Z ta mysla wstalam z lozka i pobieglam do lazienki sie przebrac w ciuchy uszykowane przez Haylie.Tak jak ja prosilam...Czulam sie dobrze i bylo mi wygodnie.Gotowa zbieglam na dol i widzac 6.24 na zegarku w kuchni stwierdzilam ze jeszcze musze posiedziec troszke w domu.Moje studio otwierali o 7.00 wiec mialam cale 36 minut na przygotowanie sniadania i zjedzenie.Tak jak postanowilam tak tez zrobilam.Usmarzylam dla wszystkich nalesniki i ladnie je dekorujac owocami polozylam kazdemu na talerzu.Wyrobilam sie rowno o 7.00 ale stwierdzilam ze poczekam jeszcze troche wiec usiadlam sobie na blacie i patrzylam nieobecnie w przestrzen.Palcami,nie swiadomie,wystukiwalam jakis rytm i kiedy sie zorientowalam uznalam ze jest swietny! Od razu pobieglam do pokoju muzycznego i usiadlam za perkusja.Od nowa wybijalam ten sam rytm dodajac jakies inne brzmienia.Gdy rytm sie skonczyl mialam wiecej niz 4 minuty.Tego bylam pewna.Siegnelam po gitare i zaczelam brzdakac,wciaz ten rytm.Zapisalam akordy na kartce i z usmiechem rozczytujac po raz kolejny to co napisalam zeszlam na dol.Gdy Rihanna,Chris i Logan zajadali sie nalesnikami.
-O dzien dobry.-usmiechnelam sie a wszyscy tylko mi pomachali poniewaz mieli pelne buzie.
-Pycha...-pierwszy skonczyl moj ochroniarz wycierajac sobie usta serwetka.-Juz dawno takich dobrych nie jadlem...
-Ciesze sie ze smakowalo.-powiedzialam dalej zajeta kartka.
-A co ty tam masz?-zapytala ciekawie RiRi.
-Zdjecie dzidzi?-zainteresowal sie Brown a ja od razu odwrocilam sie do nich przodem i sposlalam mu znudzone spojrzenie.
-Jestem w ciazy od jakis dwuch tygodni a ty sie pytasz czy mam zdjecie USG??
-To nie bylo chyba madre...-stwierdzil.
-No nie bylo.-zasmialam sie.
-To co to jest?-pytal dalej.
-Podklad do jednej piosenki.-stwierdzilam.
-Wymyslilas?-zdziwil sie podnoszac sie z miejsca i podchodzac do mnie.
-Nom...-chcialam schowac kartke do torebki ale wyrwal mi ja w ostatnich momencie.
-Ty to jest niezle...-stwierdzil czytajac.-Naprawde dobre...
-Dziekuje a teraz oddaj mi to.-wyciagnelam reke w strone mojej wlasnosci patrzac wyczekujaco w jego twarz.
-Chce to uslyszec.-stwierdzil.
-Jak bedzie gotowy utwor to uslyszysz.-wytknelam mu jezyk podskakujac i wykorzystujac chwile jego rozkojarzenia odzyskalam kartke.
-No ejjj...-jeknal nie zadowolony a jego dziewczyna sie zasmiala.-Z toba policze sie pozniej.-pogrozil jej palcem a ona pokiwala rozbawiona glowa.
-Logan zbieraj sie bo chce jechac do studia.-zapielam torebke mowiac do Defrey'a ktorego juz po chwili nie bylo w kuchni.Znow usiadlam na blacie patrzac na Rihanne.
-Co tak patrzysz,kochanie?-usmiechnela sie pocieszajaco.Wiedziala ze to wszystko mnie przytlacza.Rozmawialysmy od serca i wytlumaczylam jej moje obawy.
-Boje sie...-wzruszylam ramionami.-Wszystkich...-sposcilam wzok a Chris mnie objal.
-Wiesz...-zaczal nie pewnie.-My bedziemy przy tobie zawsze.
-Dziekuje...-usmiechnelam sie nie pewnie i lekko wydostalam sie z uscisku widzac Logana na schodach.-Trzymajcie za mnie kciuki!-krzyknelam kiedy juz wychodzilam z domu.
-No pewnie!-odkrzykneli i dalo sie wyczuc ze sie usmiechali lekko.W samochodzie moj ochroaniarz poprosil mnie abym opowiedziala mu co sie dzieje wiec tak zrobilamWlasnie...Defrey byl kolejna osoba na ktorej moglam polegac.Wiedzialam ze mi pomoze i stanie po mojej stronie.Bylam co do niego pewna.Gdy znalezlismy sie juz przed studiem przeszly mnie ciarki co nie umknelo uwadze mezczyzny.
-Dasz rade...-spojrzal pokrzepiajaco.-Jak cos wstawie sie za toba.Wiesz...ona jest twoim menagerem i nie musisz sie z nia we wszystkim zagadzac.Jest kims w rodzaju hm....Powaznego doradcy.-usmiechnal sie lekko a ja skinelam glowa i wyszlam z auta.Idac korytarzem potem jadac winada i znow korytarz myslalam jak im to powiedziec.Wiedzialam ze sa tu wszyscy bo studio bylo wyposarzone w sale taneczna,ogromna garderobe,i pare innych pomieszczen a raczej paredziesiat ale to nie ma znaczenia.Doszlam do wlasciwego pokoju z tabliczka "Shila MacGon".Wzielam gleboki wdech i spojrzalam do tylu na Logana ktory usmiechnal sie lekko.Gdy juz lapalam za klamke, drzwi sie otworzyly i zobaczylam w nich zaczyntana menagerke z jakimis papierami w reku.
-Ooo..Karolina co ty tu robisz?-podniosla na mnie wzrok a ja sie nie pewnie usmiechnelam.-Nie spodziewalam sie ciebie tutaj...
-Musimy pogadac.-powiedzialam powaznie a usmiech z jej ust automatyznie znikl.
-Cos sie stalo?
-Musze wam cos powiedziec...Wszystkim.-podkreslilam ostatnie slowo wchodzac do jej wielkiego gabinetu.Usiadlam na jej wielkim skurzanyk fotelem toz za biurkiem.-Wiec zwolaj caly Team.-spojrzalam na nia wyczekujaco a ona zniknela gdzies za drzwiami.
-Jak im to przekarzesz?-zapytal Logan siadajac na sofie pod sciana.
-Nie mam zielonego pojecia.-cmoknelam ustami podnoszac na niego wzrok.
-Wchodzcie.-uslyszelismy glos Shila'i a po chwili w pomieszczeniu bili wszyscy z ktorymi pracowalam.-Wiec o co chodzi?-spojrzala wyczekujaco.Patrzac na kazdego po koleji zabrako mi glosu.Tak jakbym byla pod woda i bala sie otworzyc usta zeby sie nie zakrztusic.
-Wiec..Musicie wiedziec ze...jestem w ciazy.-ich miny byly bezcenne.Wszyscy mieli otwarte buzie a niektorzy,ci z ktorymi mialam wiecej kontaktu pobledli.-I sie zarezczylam...-usmiechnelam sie lekko.
-Przeprszam co,prosze?!-taaaak...Moja menagerka nie przyjela tego chyba najlepiej.-Jestes co?!
-To co uslyszalas...-spojrzalam na nia i zauwazylam ze sie tylko zgrywala bo w jej oczach kryly sie iskierki szczescia? Tak...Chyba wlasnie tego.
-Wow...-wszyscy nie odrywali ode mnie wzorku.
-Gratulacje moje skarbie...-a jednak...Nie mylilam sie i Shila sie cieszyla.To bylo dosc dziwne ale ok.
-A wy? -spojrzalam na reszte.
-Bedziemy miec w Team'ie male,zajebiste dziecko.-zasmial sie jeden z tancerzy zaczynajac tanczyc a reszta zaraz dolaczyla i wszyscy sie wyglupialismy.
-Bieber niezle narozrabial...-zasmiala sie Chachi ktora od razu po incydencie z Selena odeszla z grupy Justina.A gdy dostala wiadomosc ze szukam tancerzy bez namysu sie zglosila.Oczywiscie przyjalam ja od razu i bez zadnych zbednych pokazow umiejetnosci.Przez ten czas strasznie sie zzylysmy i moglam ja doliczyc jako kolejna ktora mi pomoze.Byla strasznie zaangarzowana we wszystko.Pomagala przy wszystkim i ze wszystkim sobie radzila.Widzialam jak bardzo sie stara mnie rozbawic gdy bylam smutna i pocieszyc.Bylam jej wdzieczna ze jest.-Pokazuj pierscionek...-zachichotala podbiegajac do mnie z lobuzerskim usmiechem a ja wyjela reke z pod blatu biurka.-Wooow...To sie Justin wykosztowal.-jej oczy byly ogromne tak samo jak wszystkich w pomieszczeniu.
-Ladny,ladny.Sama bym chciala taki miec.-stwierdzila inna tancerka.
-Ja to bym chciala miec w ogole jakiegos chlopaka.-dodala nastepna.
-To chodz tu do mnie mala.-odezwal sie tym razem chlopak poruszajac zabwanie brwiami a dziewczyna zasmiala sie zsuwajac mu jego fulcap ktory mial na glowie na jego oczy.
-Dobra dobra,dzieciaki.-zasmialam sie.-Ja musze wracac do domu...-wzruszylam ramionami i chcialam sie podniesc ale zachwialam sie na nogach i znow upadlam na fotel.Chachi i Shila od razu do mnie doskoczyly.
-Mala,co jest?-zapytala tancerka.
-Juz ok...-stwierdzilam gleboko oddychajac.-Po prostu slabo mi sie zrobilo.-przelknelam glosno sline.
-Przyniescie wody.-zarzadala moja menagerka spogladajac na Team.Jeden z tancerzy od razu rzucil sie do drzwi i wrocil z butelka.Podajac mi ja byl strasznie delikatny.
-Dzieki.-usmiechnelam sie i popilam lyk.Od razu zrobilo mi sie lepiej.-Ja juz naprawde wracam do domu...Nie oswoilam sie jeszcze z tymi wiadomosciami.-wzruszylam ramionami spogladajac proszaco na Logana a on podajac mi reke pomogl wstac.-Wpadne do was ktoregos dnia i wszystko opowiem,ok?
-Ok!-krzykneli entuzjestycznie.
-To papa moj Team'ie.-poslalam im buziaka a pozniej przytulilam sie do Chachi i Shila'i.
-Paaaaaaaa!!-okrzykenli chorem.
-Widzisz...Nie bylo wcale zle.-stwierdzil moj ochroniarz gdy bylismy juz w drodze powrotnej.Usmiechnal sie do mnie szeczerze a ja odwzajemnilam.Nie wiedzialam juz kapletnie co o tym myslec...Wszyscy byli tacy mili i szczesliwi a ja mialam wadpliwosci.Moze faktycznie powinnam sie cieszyc z ciazy? Moze faktycznie sie mylilam? Moze mialam wsparce we wszystkich? Skoro oni sie ciesza,skoro Justin sie cieszy...Ja tez powinnam.
__________________________________________________

No to tyle... Jak myslicie czy Shila bedzie taka zadowolona jak Karla bedzie w powazniejszym miesiacu ciazy? Czy bedzie tak wesolo? Dodawajcie komy z opiniami! <3
Kooocham <3
-Patrys