wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdzial 39

No pewnie, sylwester w Londynie. Kompletnie o tym nie myslalam. Nie to ze zapomnialam, po prostu nie chce wyjezdzac z tych wysp! To w koncu Malediwy,do cholery! A z drogiej strony chce wreszcie spedzic tego szalonego, luznego sylwka. Uwielbiam imprezowac. Ten rok byl pracowity i dosc zawrotny dlatego naprawde chce to zakonczyc mega,wielka zabawa!
-Kochanieeee!-krzycze rozbawiona. John patrzy pytajaco zakladajac rece na klacie.- Co u ciebie, Niall?- tak, zakonczenie roku zawsze spedzam z 1D. To juz tradycja po tym gdy poznalismy sie przy odcinkach X Factor. Skladalam wtedy wszystki choreografie i bylam odpowiedzialna za wyglad sceniczny tancerzy oraz piosenkarzy. Od razu zlapalam wspolny jezyk z tymi glupkami. Szczegolnie z Horan'em i Tomlinson'em.
-Kiedy przyjechac po ciebie na lotnisko?-pyta podekscytowany.
-29'ego o 15.14...-chichocze pod nosem lapiac dlon przyjaciela i kierujac sie do reszty.
-Bedziemy godzine wczenisiej!-slysze krzyk Louis'a.
-Hahaha...-wywracam oczami.-Wystarczy pare minut przed moim przylotem.
-I tak zrobimy po swojemu.-dodaje Liam.
-Ja musze leciec..Jestem ze znajomymi w Luna Park'u.-patrze na wielka brame wejsciowa.
-Jasne. Do zobaczenia, malutka.-odpowiadaja razem.
-Spieprzajcie ...-zawsze czepiaja sie mojego wzorstu ale oni nie to ze sa jakos bardzo wysoki.Hihi.  Zabawa w parku rozrywki wraz z zakreconymi ludzmi to cos wspanialego. Poszlismy chyba na wszystkie atrakcje, oprocz oczywiscie tych dla malych dzieciakow. Ugh, jest tu tyle dzieci. Nic na to nie poradze ze ich nie lubie. Jestem padnieta ... Ale mimo wszystko swietnie sie bawie. Mimo ze Justin'a nie ma przy mnie... Mimo ze mysli ciagle kraza w okol jego osoby.
-To co? Wracamy?- pyta John.
-Jasne. Jestem wyczerpana.
-Ty jestes wyczerpana?? Tyyyy? Przeciez to nie mozliwe!-wyrzuca rece w powietrze smiejac sie z niedowierzaniem.
-Ha ha ha.-obejmuje go reka w pasie.- Chce juz wrocic do pracy.-jecze niezwdowolona. Nie nadaje sie do wakacji i przerw. Zdacydowanie wole spedzac czas pozytecznie.
-No to wroc.-usmiecha sie pokrzepujaco.
-Jasne... I bede musiala udawac szczesliwa przed innymi. Wiesz jakie to trudne?
-Wiem, robie to codziennie. Przed rodzicami, przed znajomymi i...
-I przede mna.-przygryzam policzek.
-Tak.-spoglada z gory ze smutkiem wymalowanym na twarzy. To chyba pierwszy raz gdy widze go w takim stanie.-Niestety tez...-nic juz nie mowi a ja nie draze tematu. Widze jego zdystansowanie i rozumiem ze nie chce nic wiecej mowic. To bedzie dziwne pracowac razem. Szczegolnie ze nigdy nie mialam osobistego asystenta. Jednak John idealnie nadaje sie do tej posady. Dni leca ze nawet sobie nie zdajemy sprawy jak bardzo tracimy czas na bezsensowne rozmowy, klotnie, zale... To po prostu glupota jak nie potrafimy docenic osob ktora staraja sie byc z nami caly czas. Dzien odlotu nadszedl nieoczekiwanie. W momencie kiedy ja z John'em mialam najlepsza zabawe. Umowilismy sie ze przyleci do mnie 20-ego stycznia. To bedzie dziwne z racji tego iz tylko my wiemy o naszej umowie. Oczywiscie caly kontrak zorganizujemy juz w moim miescie. Pozegnanie bylo szybkie i bezpolesne. Przeciez zobaczymy sie za jakis miesiac. Przywiazalam sie do niego, przyznaje sie bez bicia. Czulam sie tez w sumie niesprawiedliwie. John chcial zaprosic mnie na kolacje a ja odmowilam bo wciaz porownuje go do Bieber'a. Zrozumial i postanowilismy udawac ze nie bylo tamtej sytuacji. Przyjaciele i tyle. Lot z wysp do Londynu dluzy sie niemilosiernie! Nie moge zasnac, mimo iz bardzo chce, jestem zbyt podekscytowana spotkaniem z chlopakami. Wychodzac z sali przylotow ciegne swoja walizke usmiechajac sie jak jakas idiotka. Cholera nooo...
Tak sie stasknilam za tymi glupkami. Ciagle patrze pod nogi by nie podknac sie gdzies przez przypadek a kiedy podnosze wzrok na kanapie przed drzwiami siedza tanczac i sie smiejac. Mimowolnie zatrzymuje sie rozbawiona i po prostu wybucham smiechem.
-Cher!-krzycza chorkiem i rzucaja sie biegiem w moja strone.
-Aaaa!!-piszcze zaslaniajac swoja twarz. Rzucaja sie na mnie bez namyslu. Jaki jest rezyltat? Ladujemy wszyscy na podlodze. Nie, przepraszam. Oni do cholery laduja na mnie!-Alllll!!!!- ciage sie smieje. Mimo ze cholernie boli mnie tylek to i tak mam to gdzies. Kurde! Wreszcie sa moi idioci z ktorymi nie mozna sie nie smiac.- No juz! Zlazic ze mnie!
-Gdzie tym razem spedzilas swieta?-pyta Zayn. Liam od razu bierze moja walizke a Lois razem z Niall'em obejmuja mnie szczelnie.
-Malediwy.-wzdycham szczesliwa i wypoczeta.
-Cholera...Ta to ma szczescie.-mowi Harry.
-Mowisz to tak jakby nie bylo was stac.-wywracam oczami machajac do ochroniazy w podziekowaniu za torowanie nam przejscia i uspokajanie szalonych fanek.- Czasami mysle ze lepiej by bylo gdybym sama odbierala sie z lotniska.- chichocze pod nosem.
-Tyle ze wyobraz sobie iz jest tu masa takze twoich fanow.-stwierdza blondyn.
-Serio?-moje oczy blyszcza. Fani sa dla mnie rodzina, kocham ich i na pewno zrobilabym dla nich wszystko. Po tym jak moja kariera zaczela sie rozwijac to oni mnie wspierali najbardziej. Nie opuscili mnie w zadnej chwili, nawet gdy szmatlawce wymyslaly jakis skandal, lub gdy w moja strone skierowane byly jakies hejty, albo nawet gdy bylam chora. To wspaniale ze ludzie ktorzy sa tak daleko sa tak mi bliscy.
-Pewnie.
-Zatrzymamy sie porobic zdjeciaaaaa? Prosze, prosze proooooosze.-robie slodkie oczka szczeniaka. Wiem ze wymiekna, zawsze wymiekaja.
-Oh...Okeeey.-smiejemy sie radosnie i w momencie gdy wychodzimy na dwor wznosza sie krzyki. Oj jak ja to kocham! Szepcze na ucho jedenemu ochroniazowi ktory trzyma w reku megafon.-Jesli ustawia sie w grupy porobie sobie z nimi zdjecia.-mowie podekscytowana. Mezczyzna powtarza dokladnie to co mu kazalam a ludzie bez namyslu zbijaja sie w mniejsze paczki. Chichocze pod nosem klaszczac w rece.-Trzymaj to.-podaje Harry'emu moja torebke i biegne podekscytowana o pierwszej grupy. Jest ich tutaj chyba z 20! Moi fani sa zdecydowanie wspaniali!
-To jest fajne.-mowi Louis przegladajac moj aparatOczywiscie wszystkie fotki sa uwieczniane rowniez przez moich przyjaciol.Lubie miec pamiatki z spotkan z fanami.
-Wstaw je na Twitter'a!-krzycze przytulajac kolejna osobe.


 ''Tak wlasnie wita cie Londyn @CherLloyd! Jestesmy szczesliwi majac cie przy sobie! #OneDirection #CherLloyd #ThisYear #Fun #Directioners #Brats ''







Wszyscy dziekuja mi za to ze sie nie poddaje i ze do iz ciagle sie poswiecam.Gratuluja mi talentu i trzymaja za mnie kciuki. W pewnym momencie zauwazam chlopaka moze w moim wieku. Tanczy. Mimowolnie podchodze blizej po skonczeniu jednego z wielu autografow.
Jest swietny ale brak w nim czegos... Czegos czego moglabym go nauczyc. Tego jego ''ja'' w tancu, to cos co musi jeszcze znalezdz. Chichocze mimowlnie kiedy widze jak konczy.
Ten chlopak zdecydowanie potrafi bawic sie tancem a to cos co cenie. Intrygujaca osoba,przyznaje. Piszcze razem z wszystkimi dziewczynami klaszczac i skaczac w rytm muzyki. Miejsce tajemniczego chlopaka zajmuje ktos inny a on sam odchodzi na bok by napic sie wody.
-Moge poznac twoje imie?-pytam usmiechajac sie smialo, z zalozonymi rekoma na piersiach. Podnosi na mnie wzrok posylajac lobuzerski usmieszek. Wyjmuje z lodowki przenosnej, zimna butelke. Przewiesza sobie na ramieniu fioletowy recznik patrzac ciagle w moja strone. Na chwile odwraca wzrok oblizujac usta. Jego twarz jest skierowana lekko bokiem do mnie jednak jego spojrzenie powraca do mojej osoby.
-A co chcesz umowic sie na lekcje?
-Oh skarbie widze ze nie wiesz kim jestem.- smieje sie pod nosem. -To ja moge dac tobie pare lekcji.Robie krok w jego strone. -Na przyklad pokory.
-Za kogo ty sie uwarzasz?-pyta rozbawiony.
-Cher Lloyd.-wyciagam do niego dlon. Jego mina automatycznie powaznieje, tak jakby nie mogl uwierzyc w to co widzi.
-Ja..Ja przepraszam, nie poznalem...Ja sie nie spodziewalem. Sory.-drapie sie po karku sciskajac moja dlon.
-Czyli jednak mnie znasz.-stwierdzam zabawnie.
-Jestes moja muza.-mowi pod nosem patrzac na buty.Awwwwww jak slodko!
-To trzymaj numer twojej muzy.- biore ze stolika jakis dlugopis zapisujac cyferki na jego ramieniu.- Mam nadzieje ze sie odezwiesz.
-To ma byc flirt?-przygryza warge gdy odchodze w strone znajomych.
-Moze.-krece biodrami patrzac na niego przelotnie. Nie, to nie jest flirt. Mam po prostu nadzieje na prace z tym chlopakiem. On moze mi sie przydac.
-Jedziemy?-pyta Zayn prowadzac nas do auta.
-Jasne!-wskakuje na plecy Niall'a calujac go w policzek.-Wio moj dzielny rumaku!-smiejemy sie wszccy gdy blondyn specialnie biega i okreca sie ze mna. Zawsze tak sie czuje przy chlopakach. Jakby byla tylko zabawa. Jakbym znow miala 5 lat. To wspaniale. Przynajmniej przez moment moc znow sie czuc jak malutka dziewczynka. 1D jak zwykle maja przygotowany dla mnie pokoj w swojej willi co szczerze mi przeszkadza. Pfff...Po co mi pokoj jak i tak zawsze spie u Niall'a? To bez sensu, no ale jesli im to sprawia przyjemnosc, nie wnikam.
-Jutro idziemy na zakupy.-usmiecham sie zucajac swoje cialo na wielkie loze chlopaka. Stoi z moimi walizkami wywracajac oczami.
-Chce ci sie,naprawde?- podnosi brwi.
-Ej! Na zakupy zawsze mam ochote!
Na nastepny dzien faktycznie idziemy na zakupy. Calusienki poranek spedzamy w 20 sklepach.

''Smecznego dla moich wspanialych chlopakow! Kocham Was obzartuchy! <3 Nowy rok jest NASZA tradycja''







 Obiad jemy w ulubionej knajpie chlopakow, za ktorym ja szczerze nie przepadam, ale mniejsza. Popoludniem udajemy sie na najwyzsza czesc centrum. Tam gdzie jest najwiecej, najdrozszych sklepow.  Naprawde uwielbiam zakupy z chlopakami, sa pelne smiechu i wyglupow a plusem jest to ze potrafia doradzic jak nikt inny.
-No ale jestes pewna ze chcesz tego chlopaka uczyc?-Harry smieje sie odwracajac w moja strone.
-Tak!-wywracam oczami.
-Znam go. Jest zwyklym kobieciarzem.
-A ty stary to co?- Zayn zdejmuje na chwile swoje kochane sluchawki.-Moze nie?
-Oh prosze waaas...-wbiegam po ruchomych schodach nie mogec doczekac sie by wreszcie kupic sobie jakas zajebista sukienke na jutrzejsza noc. Idac w strone jednego z wejsc widze znow tego samego chlopaka co wczoraj. Znow tanczy tym razem ze swoimi kumplami. Odwracam sie na chwile w strone OneDirection ktorzy ida za mna, kracac glowami. Podbiegam blizej grupki tancerzy patrzac na nich z zainteresowaniem. Czuje sie w tym centrum jak mala dziewczynka, ciagle gdzies piegne,piszcze, skacze i jecze. To takie zabawne,jak dla mnie.
-Czesc.-usmiecha sie do mnie ten sam chlopak.-Mialem dzis dzwonic.
-To nie bedzie konieczne, nie musisz sie fatygowac Ian.-syczy Styles stajac za mna.
-Przestan.-warcze patrzac na niego surowo.- Nie przejmuj sie nim.-macham reka.-Wiec Ian?
-Tak-skina glowa.-Moglabys sie spotkac w nowy rok ze mna?-pyta pewnie siebie.
-Jasne...-kiwam glowa i zastanawiam sie co mogl oznaczac ten blysk w jego oku. Cos czuje ze moze jednak moj przyjaciel moze miec racje.
-To do zobaczenia tu o 15.00.-puszcza mi oczko.-Nie spoznij sie...-smieje sie odchodzac. Przybija piotki z kolegami zbiegajac po schodach.Odwracam sie w strone przyjaciol z niewyraznym wyrazem twarzy.
-Nigdzie nie pojdziesz...-Harry ma zalozone rece na klacie i patrzy na mnie surowo.
-Nie jestes moja nianka.
________________________________________________
Jak myslicie, o co chodzi z Ian'em? Musialam wplatac do opowiadania 1D, szanuje chlopakow i wiem ze mlubia sie z Cher. Pomyslalam ze to bylby fajny pomysl.
Niedlugo wydazy sie cos czego pewnie sie nie spodziewacie :D Ja juz sie nie moge doczekac.
Licze na wiele komentarzy. Pod ostatnim rozdzialem bylo 13! Za co wielce wam dziekuje. Widzicie...Nie bylo tak trudno :P Trzymajcie tak dalej bo mam wrazenie ze mnie opuszczacie :c
Love Ya
-Patrys