poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdzial 24

-Ileeeee jeeeeszcze?-jecze i biore lyk napoju energetyzujacego.Justin wywraca tylko oczami rozbawiony moim zachowaniem i kreci glowa.
-Niedlugo.
-Mowiles to samo 3 godziny temuuuuuu!!
-To sie spokoj i zrelaksuj.-poprawia swoje okulary pilotki i szczerzy sie lobuzersko.
-Jak ja mam sie zrelaksowac!?-piszcze wiercac sie w fotelu.Dzieki Justinowi i temu ze sobie szczerze porozmawialismy o moim zwiazku z Tyga zrobilo mi sie o wiele lepiej.Nie przejmowalam sie juz, jednak siniaki na moim ciele nie dawaly mi zbyt wielkiego spokoju.
-Mam sie zatrrzymac?
-Nie...Jedz.-wywracam oczami i odchylam sobie do tylu fotel.Rozkladam sie wygodnie i zamykam oczy.-Tym czasem,dobranoc.-klade sobie na twarzy bluze i usmiecham lekko.
-Co?!-Biebs lapie mnie za udo i smyra palcami po wierzchu.-Nie mozesz isc spac i zostawic mnie samego.-sciagam ta bluze z twarzy i spogladam znudzonym wzrokiem.
-Serio? Nie moge?-unosze lekko brwi.-To patrz.-znow sie klade i ponownie ukladam sie do snu.Czuje jak jego dlon caly czas jezdzi po moim udzie w gore i w dol.-Justin,przestan.-warcze uchylajac jedno oczko.Widze jego usatysfakcjonowany usmiech.-Dupek.
-Yhyyyyyyyym...-mruczy pod nosem.-Jeszcze 15 minut i bedziemy.
-Na prawde?!-siadam wyprostowana od razu i w wymyslony rytm uderzam dlonmi w kolana.
-Nom.-smieje sie patrzac ciagle rozbawiony.Widze ze nie tylko mi dopisuje humor.
-Wisz co chce? Chce babeczke.Naprawde mam ochote na babeczke.Taka babeczke,babeczkowata z lukrem,lukierowym.-zaczynam gadac jak najeta. Jak jakas najarana wiewiorka.Justin najpierw mrozy oczy a pozniej smieje sie glosno.
-Jasne.-kreci delikatnie glowa.
-A ty nie chcesz?-pytam oburzona.
-Ja chce zelki.-wzrusza ramionami.
-Znooooowuuuuuuu?-przeciagam rozbawiona.
-No co? Ty nie potrafisz wysiedziec a ja potrzebuje zelek.-wzrusza ramionami.-To co? Jedziemy do jakiegos sklepu ze slodyczami?
-Chcesz jechac ze MNA?-wskazuje na siebie.-Do slodyczowego sklepu?
-Jakiego?-smieje sie.
-No do slodyczowego.-wybucham smiechem trzymajac sie za brzuch.
-No to jedziemy do tego twojego slodyczowego sklepu.-kreci glowa caly czas sie smiejac.-All..Juz mnie poliki bola.-masuje sobie dlonia prawa strone twrzy a ja znow mam napad smiechu.Co ja na to poradze? Glupawka mnie dopadla.
-Gdzie my w ogole jestesmy?
-Jak na razie jeszcze nie mozesz wiedziec.-kreci przeczaco glowa parkujac przed jakas wielka,zajebista cukiernia.Otwiera przede mna drzwi i przepuszcza w przejsciu.Uwielbiam gdy za kazdym razem to robi.Gdy wchodzimy do srodka moje oczy powiekszaja sie stokrotnie.
-Powiedz ze ja nie snie.Powiedz ze ja nie snie.Powiedz ze...
-Nie snisz.-smieje sie lapiac mnie za dlon.-Fajnie tu,nie?
-Ja chce wszyyyyyyyystkoooo.-przeciagam rozgladajac sie w okolo.
-Chcialas babeczki.
-Ale Juuuuustin...-spogladam na niego oburzona.-To jest Wonka!-wyrzucam rece w powietrze a on znow sie smieje.-Ja chce sprobowac wszystkiego.-klaszcze w rece oblizujac usta.
-Ooo...Justin.-jakis mezczyzna klepie mojego towarzysza w ramie.-Dawno cie tu juz nie bylo.-smieje sie krecac glowa a piosenkarz sciska jego wystwiona dlon.-Ile to juz?
-Ponad 12 lat nie liczac ostatnich zakupow mojego mlodszego rodzenstwa.-wzrusza ramionami ciagle patrzac na starszego pana. Odchrzakuje przypominajac o swojej obecnosci.-Ah tak.-usmiecha sie przepraszajaco w moja strone.-To jest Cher Lloyd.
-Mark Simone.-sciska moja drobna dlon ktora w porownaniu do jego wydaje sie reka noworodka i posyla szczeru usmiech.Patrze znaczaco na Justina a ten znow sie smieje.
-Pozmianialo sie tu troche...Chodzi nam szczegolnie o babeczki i zelki.-szeczerzy sie szeroko.
-Haha...Nic sie nie zmienilo.-kreci rozbawiony glowa i ustepuje nam drogi.-W tamta strone sa twoje ulubione, Justin.-wskazuje w prawa strone.-A babeczki sa zaraz obok.
-Dziekujeeee.-przeciagam usmiechajac sie jak mala dziewczyna na co oboje chichocza.-Jus,chodzmy juz. Do widzenia.-macham z usmiechem i ciagne za soba rozbawionego piosenkarza.
-Gorzej niz moje rodzenstwo.-wywraca oczami.
-Ejjjj...-staje obuzona.-Masz racje.-wzruszam ramionami i ciagne go dalej.Po chwili stajemy w dziale z zelkami i oboje otwieramy szeroko usta i oczy.
-Wooooooooow...-wzdychamy i podchodzimy do dystrybutorow.Justin jednak jest zdecydowany, od razu podchodzi do Jelly Beans nabierajac ich naprawde duzo a po chwili naklada rowniez Sour Patch Kids.Zabawne...Te dwa rodzaje zelkow sa tez moimi ulubionymi.Chichocze pod nosem zdajac sobie z tego sprawe co przykowa uwage chlopaka gdy patrzy na swoja zdobycz.
-Co?-pyta zdezorientowany.
-To moje ulubione.-usmiecham sie spokojnie i slodko.Podchodzi do mnie stajac naprawde blisko,lapie mnie w talii i caluje w nos.
-Kolejna rzecz ktora nas laczy.
-Mhmmm.-usmiecham sie do niego sexownie i prawie zlaczam nasze usta stajac na palcach.-Do babeczek.-szepcze kuszaco i napiecie sie odwracam.Chlopak idzie za mna powolnym krokiem i gdy widzi jak staje smieje sie po raz kolejny.Przede mna jest peeeeeelno kolorowych,cudownych,przeslodkich i wspanialych babeczek.-To raj...-szepcze zaczarowana.
-Wybierz sobie co chcesz.-szepcze mi do ucha stajac za mna.-Mam nadzieje ze ci zasmakuja.-caluje mnie w kark.Widzac ze nie robie ani kroczku smieje sie tlumiac to w sobie.-No dalej.-popycha mnie lekko za talie w strone moich przysmakow.To zwariowane ze az tak bardzo kocham babeczki.Od najmlodszych lat tak mam.Ludze ciagle nazywali mnie ''cupcake' a mi to pasowalo.Czulam sie wtedy spelnieniem wszystkich dobroci,taka slodka.
-Moge?-szepcze nie pewnie,tak jakbym nie dowierzala ze tu jestem.Czuje sie jak kiedys,gdy dziadek zabral mnie do swojej cukieni ktora wlasnie skonczyl remontowac.Rowniez pozwolil mi wybrac ktora chce a ja nie wiedzialam czy mam wziac i naruszyc idealna harmonie czy jednak skusic sie i posmakowac nieba.
-Oczywiscie.-szepcze mi do ucha.Stawiam krok do przodu i podchodze do niebieskich.Justin znika gdzies w glebi sklepu a ja dalej wybieram.Gdy dochodze do bialych jakas pracownica pozwala mi sprobowac.Biore do reki identyczna jak te mojego dziadka i gustuje.Przymykam oczy i przyznaje ze jest wysmienita.Odwracam sie napiecie i widzac Biebsa przy ladzie podbiegam do niego.
-Justin.Justin.Justin.-robie glupia mine na co on smieje sie pod nosem.-One sa takie pyszne!-mowie podekscytowana.-A jedna pani pozwolila mi ich sprobowac!-podnosze biale bostwo.-Zamieszkajmy tuuuuuu.-lapie go za ramie.-Plose,plose,plose,ploooooose.-podskakuje jak mala dziewczynka.W sumie to caly czas zachowuje sie jak jakas 4-lata.Chlopak patrzy na mnie z gory,ehh...czemu musze byc taka mala?! Smieje sie krecac glowa i oblizuje usta.
-Notka dla mnie na przyszlosc...Nigdy nie dawac ci cukru.-smieje sie szczerze a ja staje przekladajac ciezar ciala na jedna noge.
-Powaznie?-mroze oczy kladac dlon na biodrze.-Pff...-wywracam oczami i zarzucajac lekko tylkiem odchodze do moich skarbow.
-Zdecydowala pani?-pyta ta sama kobieta z usmiechem tak cieplym ze mimowolnie go odwzajemniam.
-Nie.-krece rozbawiona glowa.
-Tooo...Moze po jednej z kazdego smaku?
-A ile jest smakow?-pokazuje na wystawione babeczki.
-W sumie?-patrzy na mnie lekko zawstydzona.Skinam ochoczo jednak nie pewnie glowa.-Nasz sklep dysponuje 126 smakami.
-Slucham?!-Justin az zakrztusza sie powietrzem.Patrzy zszokowany na kobiete a pozniej przenosi powazny wzrok na mnie.-Nie zjesz tyle tego.
-Eeeeeh?!
-Nie nie mow ze chcialas?-kreci z niedowierzaniem glowa.
-A co jesli chcialam? Co mi zrobisz?-staje pewnie przed nim i patrze mu gleboko w oczy.
-Zobaczysz dzis w nocy.-lapie mnie w talii i szepcze przygryzajac potem plat mojego ucha.Mrusze i caluje go w szczeka a potem odracam sie napiecie w strone kobiety.
-Biore po jednej z tych.-pokazuje palcem na niebieskie.-Tych.-teraz zielone.-Tych.-czerowne.-Tych.-zolte.-Tych.-pomaranczowe.-Tych,tych i tamtych.-fioletowe,bezowe i teczowe.
-Zjesz wszystkie?-zasmial sie gladzac dlonia moje biodro.
-Pewnie!-skinam glowa usmiechajac sie i sledzac ruchy tej pani.Naklada do slicznego pudelka smaki ktore sobie zazyczylam.-To i tak malo.
-Prosze bardzo.-podaje mi pakunek i widze ze chce cos powiedziec.-Moglabym prosic was o autografy i zdjecie?-usmiecha sie niesmialo.-Moje dzieci sa waszymi wielkimi fanami.
-Pewnie.-skinam glowa i klade moje cuda na stoliku.Wychodzi z za lady i staje miedzy nami.Prosi jej kolezanke zeby cyknela fotke.Podpisalismy kartke i usciskalismy ja.
-Dziekuje wam bardzo.-widzimy ze ma lzy w oczach.
-Nie ma sprawy.-przytulam ja jeszcze raz.
-Do widzenia!-mowimy rowno i juz odchodzimy.
-Czekaj...Mam specjalna babeczke.-wyciaga z szafki przysmak w koloze fioletowo-seledynowym z czarnymi literkami C. Moje oczy rozblyskaja.-Na koszt firmy.-wrecza mi ja sciskajac moja dlon.
-O bosh...Dziekuuuuuje.-przeciagam patrzac to na nia to na cupcake.Odchodzimy ze stoiska machajac jej i Justin reguluje rachunek.Oczywiscie nie obywa sie bez klotni o tym kto ma zaplacic ale ostatecznie robi to Bieber.Nie podoba mi sie to no ale coz...Wychodzimy z mojego raju i lapie mnie za dlon.
-Zadowolona?-usmiecha sie i caluje mnie w czolo.
-Dziekuje.-przysuwam sie bardziej do niego i odwzajemniam usmiech.W jednym momencie nie wiadomo skad pojawia sie masa ludzi z aparatami.
-Fuck...-slysze z usta chlopaka i pociaga mnie mocniej.Ahaaaaaaaaaa...No to moge sie spodziewac nowych artykowlow w necie i szmatlawcach. A mialo byc bez rozglosu... Wywracam oczami i pozwalam sie ciagnac chlopakowi.
______________________________________________
Elwira,chyba nie takiej slodkosci sie spodziewalas xD <3
-Patrys