Żyletka...Srebrna żyletka z wygrawerowanym imieniem mojego przyjaciela z Rzymu który właśnie od niej zginął.
-Witaj kochana...dawno cię nie widziałam.-uśmiechnęłam się głupio wyjmując przedmiot z czarnego pudełeczka.To była jedyna pamiątka jaka została mi po Mirko.Użyłam ją parę razy ale nie miałam wielkich śladów.Obejrzałam ją dokładnie i przejechałam palcem po imieniu chłopaka.Strasznie mi go brakowało jednak pogodziłam się już że go ze mną nie ma.Podeszłam do zlewu i przejechałam po nadgarstku robiąc małą,płytką rankę.Nie stworzyło mi to bólu więc kontynuowałam,jednak celem było inne miejsce.Nie mogłam przecież posunąć się tak lekkomyślnie i zrobić sobie znaki w widocznych miejscach.Ściągnęłam spódniczkę i weszłam do wanny.Odsłoniłam swoje kości biodrowe i zobaczyłam już zagojone kreski.Było to świeżo po rozstaniu z Justinem.Uśmiechnęłam się do żyletki i przejechałam ją tuż obok starych śladów sprawiając sobie duży ból.Krew zaczęła lecieć dość szybko a mi się to podobało.Zawsze lubiłam widok czerwonego płynu...Oddałam się bólowi fizycznemu zapominając o tym co siedziało w mojej głowie.W pewnym momencie usłyszałam pukanie.
-Karli jesteś tam??
-Odwal się.-syknęłam ponieważ żyletka robiła coraz większy ból.-Zostaw mnie.
-Karo co ty robisz?!-słyszałam w głosie chłopaka lekkie przerażenie.
-Odpieprz się! I tak masz mnie w dupie!-krzyknęłam wkurzona i odłożyłam żyletkę obok wanny.W rezultacie miałam 2 płytkie i krótkie rany i dwie dość gołąbką z których leciało naprawdę dużo krwi.
-Co ty pieprzysz?! Karolina otwórz!
-Nie!
-Wyważę drzwi jeśli nie otworzysz!
-Rób co chcesz...-jęknęłam bo nie miałam już siły.Siedziałam w wannie lodowatej wody zmieszanej z moją krwią.Nie miałam siły na mówienie czegoś więcej ponieważ czułam jak razem z cieczą uchodzi ze mnie siła.Miałam ochotę zamknąć oczy gdy usłyszałam trzask i zobaczyłam blask wpadający ze strony drzwi.
-Boże dziewczyno...Coś ty narobiła??-Justin momentalnie znalazł się przy mnie.-Nie zamykaj oczu...Nie.Karli nie zamykaj.-wyciągnął mnie z wody i zobaczył rany.-Oh...Mała co Ci przyszło do głowy??-powiedział zrezygnowany wyciągając szybko telefon.Rozmawiał z kimś bardzo szybko a ja byłam już na tyle wykończona że moje komórki mózgowe nie mogły nadążyć żeby identyfikować poszczególne słowa.-Proszę nie opuszczaj mnie...-powiedział chłopak próbując jakoś zatamować krwotok.Miał łzy w oczach jednak starał się je opanować.Po chwili czułam jak moje ciało się unosi a dalej nic już nie pamiętam ponieważ moje powieki same opadły...
***4 godziny później...Szpital.***
-Co mówią lekarze??-usłyszałam kobiecy głos jednak nadal byłam tak wykończona że nie mogłam rozpoznać do kogo należał.Czułam że ktoś trzyma moją dłoń.Nie miałam siły otworzyć oczu.Nie mogłam ich otworzyć, były zbyt ciężkie.
-Jest strasznie słaba, mało jadła, ciągły stres a to co zrobiła w ogóle nie pomogło jej zdrowiu.Stan jest stabilny jednak nie wiadomo kiedy się obudzi.-to był Justin...Wszędzie rozpoznałabym jego głos.Słychać było że był smutny i się martwił.
-Będzie dobrze synku...-teraz wiedziałam że była to Pattie.-Ja idę porozmawiać z lekarzem i załatwić wszystkie formalności.Rodzice Karoliny niestety nie mogli przyjechać.-powiedziała smutno.Super...Nawet w takiej sytuacji mnie olali.Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają a za chwilę zamykają.
-To moja wina...-usłyszałam szept.-To przeze mnie...Gdybym nie pozwolił ci odejść byłoby wszystko ok.Pozwoliłem na to tylko dlatego abyś była szczęśliwa.Widziałem jak się ze mną męczysz.Chciałem żebyś znalazła sobie kogoś godnego ciebie...Ja nawet nie zasługuję na to abyś obdarzyła mnie spojrzeniem.-czułam jak jego łza spadła na moją dłoń.-Przepraszam księżniczko.Ja naprawdę chciałem dla ciebie jak najlepiej.-pocałował moją dłoń.I wszystko jasne...Dlatego nie protestował kiedy powiedziałam o rozstaniu.Chciał dla mnie dobrze.Jest taki kochany...Spróbowałam otworzyć oczy jednak znów nic.Wkurzyło mnie to.Nawet palcem nie mogłam poruszyć aby dać Justinowi znak że słyszałam.Po prostu tak leżałam i musiałam czekać.
-Co ty jej kurwa zrobiłeś?!-po jakimś czasie usłyszałam krzyk.-To moja siostra debilu!Jak mogłeś jej to zrobić?! To przez ciebie!To wszystko twoja wina!-mój brat...Tylko że nie wiedział iż wina leżała też po jego stronie.Gdyby nie to że przez wakacje u RiRi się ode mnie odsunął było by ok.Mogłabym się mu wygadać ale nie.On wolał miziać się z Hol.
-Weź się zamknij debilu...Ona potrzebuje odpoczynku.-powiedział oschle Bieber.-Z pięściami później.-to zdanie mnie przeraziło.Nie mogli się bić.Nie pozwolę na to.Znów spróbowałam otworzyć oczy jednak po raz kolejny nic z tego.
-Policzę się z tobą,zobaczysz...-syknął mój brat.-A tak wgl jakim prawem ją dotykasz?!
-Takim prawem że to ja ją od was zabrałem kiedy chciała.Takim prawem że to ja byłem przy niej w trudnych chwilach i to mi się wypłakiwała.Takim prawem że pomimo iż była i Rihanny dzwoniłem do niej codziennie,nawet po rozstaniu przy niej byłem.Takim prawem że kiedy to się macałeś z Holly ja przy niej byłem!Kurwa ogarnij się lepiej i pozwól jej odpocząć.-uniósł się JB jednak cały czas mówił szeptem.Byłam mu wdzięczna ponieważ strasznie bolała mnie głowa a dodatkowe krzyki brata tylko to potęgowały.
-Wyjdź stąd.-powiedział mój bart.-Ona cię tu nie chce.-dodał oschle.
-Chyba ci się śni że ją teraz zostawię...Jak się obudzi sama zadecyduje czy mam zostać czy nie.-powiedział pewnie piosenkarz i czułam jego wzrok na sobie.
-Wypieprzaj stąd powiedziałem.-Miłosz miał władczy i trochę przerażający ton głosu.Poczułam jak dłoń która trzymała moją,znika.Przestraszyłam się i z przypływem adrenaliny udało mi się otworzyć oczy.Zobaczyłam jak załamany Bieber staje na palcach a mój brat trzyma go za koszulkę podnosząc do góry.JB nawet nie próbował się bronić jednak ja wiedziałam co może zrobić mu mój brat.
-Z...Zostaw go.-powiedziałam szeptem ledwo wydobywając z siebie głos.-Miłosz wyj...wyjdź stąd.-mówienie sprawiło mi wiele trudu.Chłopacy automatycznie do mnie doskoczyli.Miłosz przy moim drugim zdaniu spojrzał zaskoczony.Był naprawdę w szoku.Odsunął się od łóżka spoglądając zabójczo na Biebera.
-A on??-pokazał brodą na piosenkarza który czule mi się przyglądał.
-Zostaje.-powiedziałam pewnie nie patrząc na żadnego z nich.-Ty się jednak wynoś.-spojrzałam z bólem na brata.Miałam mu za złe że nawet w sytuacji takiej jak ta on robił wyrzuty.Nie chciałam go teraz widzieć.Mój brat wyszedł szybko z sali trzaskając drzwiami.
-Idę po doktora.-powiedział smutno chłopak całując moją dłoń.
-Wrócisz??-chciałam żeby wrócił.Chciałam żeby przy mnie był i wspierał.Chłopak się odwrócił w moją stronę i uśmiechnął pogodnie.Widać było że ucieszyły go moje słowa.
-Wrócę.-powiedział przytakując głową a po chwili już go nie było.Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam że jest naprawdę ładna. Na przeciwko łóżka na którym leżałam było pełno kwiatów,pluszaków i balonów a także słodyczy.Uśmiechnęłam się na samą myśl.Po chwili do sali wszedł lekarz a za nim mój przyjaciel.
-Witam panienkę...-powiedział uśmiechając się do mnie.-Jestem Sam.
-Hej Sam.-uśmiechnęłam się szeroko.Mężczyzna był naprawdę młody i przystojny.
-Jak się pani czuje??
-Jaka pani...Jestem Karolina i czuję się słabo.-powiedziałam spoglądając na Justina który siedział na sofie obok.Lekarz zadał parę innych pytań na które grzecznie dopowiadałam a później wyszedł żegnając się ze mną.-Słyszałam wszystko...-powiedziałam smutno nie patrząc na Biebsa.-Wszystko co do mnie mówiłeś.
-Naprawdę??-jego oczy zrobiły się automatycznie wielkie.-Myślałem...
-Słyszałam od kiedy Pattie tu była.-uśmiechnęłam się szeroko.
-Zapomnijmy o tym.-powiedział zmieszany.
-Ale...
-Nie.Zapomnijmy.-powiedział oschle szybko się podnosząc i kierując w stronę drzwi.Do moich oczu natychmiast napłynęły łzy.Westchnęłam zrezygnowana ponieważ na nic innego mnie nie było stać.Chłopak odwrócił się łapiąc za klamkę by na mnie spojrzeć.Gdy zobaczył że pojedyncza łza spływa mi po policzku szybko do mnie podszedł.-Przepraszam...Karli,przepraszam.Widzisz??Cały czas cię ranię.Ciągle zawodzę.-usiadł na krześle obok łóżka i położył zrezygnowany głowę na moich nogach.-Przeze mnie cierpisz.
-Justin przestań się obwiniać.To wszystko nie twoja wina....Sama tego chciałam.-powiedziałam smutno i niepewnie pogłaskałam chłopaka po głowie.-Jeśli teraz wyjdziesz możesz już nie wracać a wtedy moje złe samopoczucie będzie twoją winą.-powiedziałam pewnie a chłopak podniusł na mnie wzrok.
-Naprawdę chcesz abym został??-w jego oczach były iskierki nadziei.
-Nie...Bredzę przez to że jestem słaba.-powiedziałam sarkastycznie a chłopak posmutniał.-Żartuję!-zaśmiałam się.-Pewnie że chcę abyś przy mnie został.
-Widzę że humorek ci wrócił.-zaśmiał się całując moją dłoń.
-No ba.-wyszczerzyłam się a po chwili do sali wszedł doktor z jakimś wózeczkiem.Od razu się skrzywiłam gdy zobaczyłam na nim jedzenie.
-Nie martw się...Pan Bieber nie pozwolił nam podać naszego normalnego szpitalnianego jedzenia.-powiedział doktor podając mi tacę na której znajdowała się jakaś sałatka,mięso i ziemniaki.Spojrzałam na Justina który zdążył już usiąść wygodnie na sofie.Uśmiechnął się do mnie pogodnie a ja bezgłośnie powiedziałam "dziękuję".-Po zjedzeniu przyniosę ci witaminy.-uśmiechnął się do mnie Sam i po chwili już go nie było.
-Smacznego.-powiedział mój przyjaciel wyciągając telefon.
-Chcesz trochę??-zapytałam wiedząc że sama nie zjem wszystkiego.Chłopak przesiadł się obok mnie patrząc cały czas zatroskanym wzrokiem.
-Dziękuję mała ale ja nie jestem głodny.Mama przyniosła mi jedzenie jak jeszcze spałaś.
-Mhm...-zabrałam się za jedzenie.Byłam naprawdę głodna i zjadałam prawie wszystko.Justin poszedł po lekarza a ja wyciągnęłam mój telefon.Chciałam zobaczyć czy ktoś do mnie napisał albo coś.Jak się okazało na twitterze miałam pełno wiadomości nawet od ludzi których nie znam.Od Belieber,od przyjaciół rodziny.Wszystko to wywołało u mnie uśmiech.Po chwili zobaczyłam na instagramie zdjęcie Justina.Podpisane było "Czekanie aż mała się obudzi...Martwię się księżniczko :*". To wywołało u mnie wielki uśmiech.Polubiłam zdjęcie a później odłożyłam sprzęt na szafkę ponieważ do pokoju wrócił przyjaciel z Samem.Mężczyzna podał mi witaminy i wymienił kroplówkę a później zabrał tacę i wyszedł.-Ile muszę tu siedzieć??
-Po jutrze wyjdziesz...-powiedział smutno Justin.-Wieczorem przyjedzie twoja menadżerka z RiRi.Strasznie się martwią.-powiedział cały czas trzymając mnie za dłoń.
-Od kogo są te wszystkie rzeczy??-zapytałam pokazując brodą na balony i inne zabawki.Justin powędrował wzrokiem na wskazywane przeze mnie miejsce i się delikatnie uśmiechnął.
-Od Belieber,przyjaciół i twoich fanów.-spojrzał na mnie szeroko się uśmiechając.
-Aha...Czekaj.Czekaj.Co?-wytrzeszczyłam oczy.-Ja mam fanów?
-Nooo...Wszyscy już nie mogą się doczekać nowej piosenki.Shila już zrobiła z ciebie gwiazdę to ciekawe co będzie po piosence...-powiedział wesoły a ja na samą myśl o mojej "karierze" posmutniałam.W mojej głowie znów pojawiła się myśl o przeprowadzce....Justin zauważył że posmutniałam.-Hej mała??Co jest??-skierował mój podbródek tak abym na niego patrzyła.
-Wyprowadzam się...-powiedziałam szeptem a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.-Na początku września już mnie tu nie będzie.Wyjeżdżam do RiRi.Tam będę miała wytwórnię i Shilę.
-Powiedz że żartujesz...
-Przykro mi Justin.-powiedziałam chowając twarz w dłonie.Rozpłakałam się na dobre.Chłopak przytulił mnie do siebie i głaskał po plecach.
-Cii...Będzie dobrze...-zaczął nucić "Be Alright". Położył się na łóżku ze mną a ja się w niego wtuliłam i byłam tak zmęczona że zasnęłam.Było mi przy nim dobrze, znów czułam się bezpieczna i kochana.Martwił się o mnie a to utwierdzało mnie w przekonaniu że także on nie jest mi obojętny.Byłam na siebie zła że wyskoczyłam z tym rozstaniem.Żałowałam tego.Ale z drugiej strony może lepiej że tak to się potoczyło.Przeprowadzka.Ten argument mnie usprawiedliwiał przed samą sobą.Przez przeprowadzkę i tak byśmy się rozstali.Przecież związki na odległość przeważnie nie mają sensu...Przeważnie.A może nam by się udało??Może nam było dane być razem??Może...Może...Może...
_______________________________________________________
I jak?I jak? Jestem w szoku że napisałam go jeszcze 13-ego kwietnia :O Ale to może dobrze ;) Nie dodałam od razu bo nie chciałam żebyście się szybko nacieszyli :P Postaram się pisać częściej :D Ale nie wiadomo bo zaczynają mi się testy i różne poprawki. :/ Ugh...
Czekam na wasze opinie ;) Mi się rozdział baaaaaaardzo podoba a to dziwne bo nigdy nie jestem zadowolona z moich twórczości :)
Rozdział 40 już na was czeka :D Tak,już go skończyłam ale abym go dodała muszę zobaczyć co najmniej 8 komentarzy :) Wiem,wiem jestem wymagająca ale ostatnio prawie w ogóle nie komentujecie.Wiem że ja też nic nie dodawałam ale teraz nadrabiam i wy też musicie ;P
Jutro mam test z maty i geom więc trzymajcie za mnie kciuki bo jeśli nie pójdzie za dobrze to mogę się pożegnać na jakiś czas z kompem co równa się braku komentarzy.
-Patryś.
Świetny rozdział kochanaaa. Prawie płakałam ;c Czekam na nn ;** Kocham Ciee :*
OdpowiedzUsuńGenialne!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3
Super rozdział! To z tą żyletką... Czekam na NN!!! :)
OdpowiedzUsuńBoooskie :)
OdpowiedzUsuńW sumie to dobrze, że sprawy tak się potoczyły ;)
Jest zajebisty xD
Życzę weny na kolejny rozdział :**
http://dontstopbelieving99.blogspot.com/
Z niecierpliwością czekam na NN
OdpowiedzUsuńO matko boska, kocham twojego bloga, dodawaj szybko bo umrę . ;) Niesamowity rozdział ;) Musisz zrobić tak aby, było dobrze .. wiem, że bedzie ... No to czekam z niecierpliwośćią na nexta ;) Całuski ;*
OdpowiedzUsuńPisz dalej PLISSS powodzenia na testach ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział <33 love it!! czekam na nn :D
OdpowiedzUsuń