-Tak.Też tak myślę.-powiedział pewnie Josh ścinając Biebera wzrokiem.-Ej słuchaj Kari.-zwrócił się do mnie patrząc z uśmiechem.-Mój kumpel organizuje dzisiaj imprezę, może miałabyś ochotę ze mną pójść??-spojrzał łobuzersko się uśmiechając.
-Mmm...Podoba mi się ta myśl.-uśmiechnęłam się szeroko widząc kontem oka jak JB mi się przygląda smutno.-Chodź jedziemy już.Moja mama chciała byś dzisiaj zjadł z nami obiad.-powiedziałam uśmiechając się szeroko.Nie kłamałam.Moja mama naprawdę zaprosiła Josha na obiad, w momencie kiedy żegnałam się z nią dzisiaj rano.Chłopak się zdziwił a po chwili szeroko uśmiechnął.
-Przedstawisz mnie swojej mamie...Uuu...-zaśmiał się a ja uderzyłam go lekko w głowę.
-Głupek.-uśmiechnęłam się a później wyswobodziłam z jego uścisku.Chłopak pokręcił z uśmiechem głową i wsiadł na motor.Usiadłam za nim i przytuliłam się do niego.
-Wiesz że on jest o ciebie cholernie zazdrosny??-szepnął w moją stronę odpalając silnik.
-Niech będzie...Niech żałuje że mnie stracił.-powiedziałam mu do ucha uśmiechając się zadziornie.Chłopak odjechał z piskiem opon z podjazdu a ja zachichotałam.Nie bałam się.W mgnieniu oka znaleźliśmy się przed moim domem.
-Na pewno mam tam wejść??-spojrzał na mnie niepewnie.
-A co boisz się??-zaśmiałam się stając obok chłopaka który cały czas siedział na motorze.
-Pfff...Nie??
-To w takim razie chodź.-powiedziałam odwracając się do drzwi.Słyszałam że chłopak coś marudził pod nosem więc się uśmiechnęłam lekko i otworzyłam drzwi.-Mamo!Już jesteśmy!-wpuściłam Josha a później zamknęłam drzwi.Moja rodzicielka odkrzyknęła żebyśmy poszli do salonu gdzie już obiad czekał.Skierowaliśmy się do wskazanego pomieszczenia gdzie siedziało już moje rodzeństwo.-Josh...To moja siostra Amelia.-pokazałam na siostrę która sztucznie się uśmiechnęła,jak to ona.-Jędzo to mój kolega Josh.-pokazałam na chłopaka który zaśmiał się pod nosem.Usiedliśmy i poczekaliśmy aż mama poda do stołu.Gdy weszła do pomieszczenia uśmiechnęła się do chłopaka który wstał z grzeczności.Moja mama postawiła talerze na stole i cały czas przyglądała się mojemu koledze.
-Jestem Josh i dziękuję za zaproszenie.-przywitał się obdarowując moją mamę pięknym uśmiechem.
-Jestem Kamila a to mój mąż Łukasz.-pokazała na mojego ojca który akurat wchodził do pomieszczenia.Rodzice stanęli obok siebie i popatrzyli to na mnie to na Josha.
-Możemy już jeść??-zapytałam znudzona tą całą sytuacją.Moja mama skarciła mnie tylko wzrokiem.Wszyscy już usiedli i dopiero wtedy zauważyłam że są dwa wolne nakrycia.Spojrzałam na mamę pytająco a ta blado się uśmiechnęła.Nie wiedziałam co myśleć,spojrzałam zaniepokojona na mojego kolegę a ten odwzajemnił moje spojrzenie.Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.-powiedział Miłosz i za chwilę go nie było.-Siema.-przywitał się z kimś.-Dzień dobry.-po chwili do salonu wszedł Miłosz,za nim Pattie i na końcu Justin.Od razu byłam wkurzona.Josh widząc moją reakcję złapał mnie za dłoń i lekko ją ścisnął patrząc na mnie.
-Mamo??-zapytałam zła spoglądając na moją matkę która wstawała z uśmiechem aby przywitać się z jej przyjaciółką.-Zajebiście...-powiedziałam zła patrząc w drugą stronę.
-Karolina!Wysławiaj się.-skarcił mnie mój ojciec a ja posłałam mu zabójcze spojrzenie.
-Cześć Pattie.-posłałam uśmiech mamie mojego byłego a na Biebera nawet nie spojrzałam.
-Hej Karli.Jak się masz??-zapytała siadając.Ja wzruszyłam tylko bezinteresownie ramionami.Przede mną musiał usiąść nie kto inny jak Justin.Wszyscy zaczęliśmy jeść a ja cały czas byłam wkurzona.Josh co chwila szeptał mi jakieś głupie teksty i dzięki temu się uśmiechałam.
-Dziękuję,było wyśmienite.-powiedział mój kolega uśmiechając się do mojej mamy.
-Dziękuję,było wyśmienite.-Justin zaczął go przedrzeźniać głosem małej dziewczynki.
-Justin...-skarciła go Pattie.
-Co?-spojrzał na nią,widać było że jest wkurzony.
-Nie.-wstałam.-Ja nie dam rady.-skierowałam się do kuchni.
-Ja do niej pójdę.-powiedział Josh.
-To moja dziewczyna więc się odwal od niej.-Justin od razu zareagował i zaraz stał obok mojego kolegi.Chłopacy byli tego samego wzrostu.Stanęli na przeciwko siebie i zmierzyli się wzrokami ściskając pięści.
-To nie jest już twoja dziewczyna...-syknął Josh.-Zostaw ją w spokoju.
-Ty się lepiej nie wysuwaj...No powiedz wszystkim czemu nie mieszkasz już w Londynie.-powiedział pewny siebie Bieber,wychyliłam się zza drzwi od kuchni i spojrzałam na chłopaków.Faktycznie,Josh nie chciał o tym wcześniej powiedzieć.-Nie powiesz?? Wiesz wyręczę cię.Nie mieszkasz tam bo przez śmierć rodziców wplątałeś się w bagno.Palenie papierosów,ciągłe imprezowanie,pobicie dziewczyny tak że biedaczka trafiła do szpitala w ciężkim stanie,problemy z policją przez nielegalne organizowanie wyścigów motorowych,twoja siostra jest dziwką a twoja była dziewczyna zdradziła cię z najlepszym kumplem.-Justin stał pewny siebie a kolejne oskarżenia wobec Josha sprawiały mu jeszcze większą satysfakcję.Mój kolega spojrzał przepraszając na mnie a później na moją rodzinę.
-Przepraszam...-szepnął i wyszedł z domu.Poszłam za nim jednak przy Bieberze odwróciłam się do niego przodem.
-Jesteś skończonym dupkiem Bieber.-wybiegłam z domu i spojrzałam na Josha który odpalał motor.Podbiegłam do niego i spojrzałam smutno.-Josh??
-Teraz już wiesz jaki jestem.Tak,mam problemy z prawem,moi rodzice nie żyją a siostra jest prostytutką.-powiedział to jakby bez żadnych uczuć.Nie wiedziałam co zrobić i po prostu przytuliłam go.Było mi przykro z tego jak zachował się Justin.
-O której jest ta impreza??-zapytałam szeptem.
-Nadal chcesz tam ze mną jechać?-odsunął mnie leciutko od siebie a jego oczy rozbłysły.Przytaknęłam głową i się uśmiechnęłam delikatnie.-Będę o 20.00-pocałował mnie w policzek a po chwili już go nie było.Patrzyłam jak jego motor znika za zakrętem a później weszłam do domu gdzie w salonie siedzieli wszyscy oprócz mojej mamy.Ta patrzyła cały czas przez okno.Spojrzałam na każdego po kolei a przy Bieberze zatrzymałam się na dłużej i spojrzałam morderczym wzrokiem.Prychnęłam i odwróciłam się do wyjścia.-Wieczorem wychodzę.-powiedziałam lekko ostentacyjnie.
-Z nim??-zapytała moja matka.
-Tak.
-Nie ma mowy,nigdzie z nim nie wyjdziesz.-powiedział pewnie mój ojciec.
-Akurat...Dzięki Bieber za stworzenie problemów.-powiedziałam chamsko i pobiegłam do pokoju.Siedziałam w nim z laptopem na kolanach i rozmawiałam z RiRi.Cieszyłam się że znalazła dla mnie czas.Ona też nie była zachwycona Joshem ale nic nie mówiła.Powiedziała tylko żebym uważałam,nic więcej.Gdy dochodziła godzina 19.30 postanowiłam się przebrać.Więc grzecznie pożegnałam się z moją przyjaciółką i wzięłam wcześniej uszykowane ciuchy.Szybko się przebrałam (bez bluzy) i ogarnęłam.Gotowa zeszłam na dół i jak się okazało że Biebera nie było,nie obchodziło mnie bardzo gdzie on jest.
-Nigdzie nie idziesz.-powiedział głośno mój ojciec.
-Mhmm...-mruknęłam podchodząc do drzwi.-Wrócę o...O nie wiem której.-szybko wybiegłam i na podjeździe akurat parkował mój przyjaciel.-Im szybciej ruszysz tym lepiej.-powiedziałam szybko i usiadłam za nim na motor.Chłopak nic nie powiedział,spojrzał tylko na drzwi gdzie stał mój ojciec,uśmiechnął się łobuzersko i z pikiem opon odjechał.Szybko znaleźliśmy się przed jakimś dużym domem.Chłopak podjechał pewnie,parkując.
-Mam pytanie.-powiedziałam gdy już stałam na ziemi.
-Hm?-spojrzał na mnie pytająco i wyciągnął kluczyki z motoru.
-Mówiłeś że jestem jedyną osobą którą tutaj znasz...
-Bo to było prawdą...Wczoraj jak wracałem do domu spotkałem jakiegoś Chrisa...
-Chrisa?! Cravena?!
-Tak!-powiedział z uśmiechem i złapał mnie za rękę.-Znasz go?
-Taaa...To najlepszy kumpel Biebera...-mruknęłam ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił.Czyli skoro to impreza Chrisa rozwiązała się zagadka zniknięcia Biebera.Musiał tutaj być.Skrzywiłam się na samą myśl.Weszliśmy do korytarza i się nie myliłam.stał tak obok Chrisa i jakiegoś ciemnego chłopaka.Poznałam że to był Jaden Smith.Josh wpadł w uścisk z Chrisem a później spojrzał z niesmakiem na Justina,stanął przed nim tak że prawie stykali się nosami.
-Jeszcze raz tak wyskoczysz a pożałujesz Bieber...Ze mną się nie zaczyna.-powiedział pewnie a później złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę salonu.Byłam zszokowana jego zachowaniem...Nie bałam się ale jednak już mnie do niego nie ciągnęło.Chłopak gdy tylko zobaczył jakieś wytapetowane laski z spódniczkami ledwo zakrywającymi tyłek,zostawił mnie i do nich poszedł.Wywróciłam oczami i podeszłam do stołu z napojami.Były tam napoje z alkoholem po który sięgnęłam.
-Nie powinnaś pić.-powiedział jakiś głos za mną a ja się gwałtownie odwróciłam.Był to mój były.Zignorowałam go i wymijając poszłam usiąść na sofie.Bieber usiadł obok mnie.
-Możesz się odwalić??-zapytałam chamsko,patrząc przed siebie.Było tak widać duży taras z basenem.
-Masz 16 lat.Nie powinnaś pić.
-Oh weź się ogarnij.Odpieprz bo nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.-wstałam gwałtownie i upijając kolejny łyk napoju.Wyszłam na świeże powietrze i głęboko go zaczerpnęłam.Było przyjemnie ciepło.Usiadłam nad basenem spuszczając nogi do wody.Rozkoszowałam się widokiem pięknego nieba i napojem który powoli się już kończył.
-Cześć.-powiedział jakiś męski głos,chłopak o ciemno blond włosach przysiadł się do mnie.Nie znałam go.
-Cześć.
-Czemu siedzisz tu sama??-zapytał przyglądając mi się.Ja jednak tylko wzruszyłam ramionami.
-Sama nie wiem...A ty??
-Ja przyszedłem zapalić.-uśmiechnął się blado wyciągając paczkę papierosów z kieszeni.-Chcesz??
-Czemu nie.-wyciągnęłam papierosa a chłopak mi go zapalił.Zaciągnęłam się nikotyną i cwaniacko się uśmiechnęłam.
-Jesteś Karolina,nie??-zapytał paląc swojego papierosa.
-Mhmm...
-Ja jestem Chaz.Kuzyn Chirsa.
-Tak,wiem...Bieber i Craven mówili że jesteście przyjaciółmi.-powiedziałam z grymasem na twarzy.
-Justin mnie zabije jak się dowie że dałem i zapalić.-powiedział spoglądając w stronę Biebsa który siedział na sofie i patrzył się w sufit.Pozostawiłam tą wypowiedź bez komentarza.Nie chciałam rozmawiać o moim były z jego najlepszym kumplem.Dopaliłam papierosa i wstałam.
-Dzięki za fajkę...-powiedziałam nie odwracając się w stronę chłopaka.Skierowałam się od razu na środek salonu gdzie tańczyło pełno ludzi.Leciała akurat jedna z moich ulubionych piosenek.Oddałam się muzyce i zgrabnie ruszałam biodrami.Po jakiś paru minutach poczułam jak ktoś na nich kładzie ręce.Zesztywniałam i gwałtownie się odwróciłam.Stał przede mną Josh uśmiechając się do mnie cwaniacko.Był już porządnie wstawiony.Nie chciało mi się wgl na niego patrzeć.Miałam go dość,jego i całego tego zachowania.Chłopak zaczął mnie całować po szyi a ja go od siebie odepchnęłam.-Josh.Opanuj się,debilu.
-Nie będziesz tak do mnie mówić.-złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć na zewnątrz.Chciałam się wyrwać ale chłopak był za silny.Wyciągnął mnie na zewnątrz i zmierzał w stronę lasku.Zaczęłam się bać.Przerażała mnie perspektywa tego co może się stać.Chłopak przycisnął mnie do drzewa i zaczął brutalnie całować.Nie mogłam krzyczeć,nie mogłam wydobyć z siebie jakiegokolwiek głosu.Było już ciemno i chłodno.Mimo tego że wypiłam dwa drinki byłam świadoma wszystkiego.Po chwili ktoś odepchnął chłopaka a ten przewrócił się.Osoba zaczęła okładać Josha pięściami a ja zsunęłam się na ziemię,podkurczając nogi pod brodę.Nie płakałam.W myślach karciłam się za swoją bezmyślność.Jak mogłam zignorować to co Josh robił w Londynie.Tajemnicza osoba wzięła mnie na ręce i zaczęła nieść w stronę parkingu.
-Postaw mnie.-powiedziałam stanowczo.
-Nie.-chłopak powiedział a ja uniosłam wzrok aby zobaczyć kto mnie uratował.
-Justin...-szepnęłam prawie niedosłyszalnie.
-Zabieram cię do siebie.-powiedział stanowczo otwierając drzwi od swojego Ferrari.
-Justin.Nie.Nie mogę...-powiedziałam jednak on nic sobie z tego nie robił,zamknął drzwi i szybko siedział już na miejscu kierowcy.Wyjechał z podjazdu i ruszył w stronę wyjazdu z miasta.Byłam zdziwiona,ponieważ nasze domy są w moją stronę.-Gdzie my jedziemy??
-Do mnie.
-Ale...Ale twój dom jest w drugą stronę.-powiedziałam patrząc przez okno.Byłam upokorzona i zła na siebie.
-Kupiłem ostatnio jeszcze jeden na obrzeżach...-był strasznie zły.Przez resztę drogi,która trwała około godziny,nie odzywaliśmy się do siebie.Po upływie tego czasu Justin zaparkował na podjeździe przed piękną willą. Wysiadając nie odezwał się.Był cały czas strasznie zły.Wysiadłam i poszłam za nią do środka.-To pierwszy salon.-powiedział wchodząc do pięknego pomieszczenia.-To kuchnia.A to łazienka.-przechodził z jednego pomieszczenia do drugiego.-To pokój gościnny.Ten też jest przeznaczony dla gości.A teraz pokażę ci górę.-weszliśmy po schodach i moim oczom ukazał się następny salon.-I...I teraz mój pokój.-powiedział nieśmiało,przepuszczając mnie w drzwiach.Rozejrzałam się po pomieszaniu które bardzo mi się podobało.-Tam jest łazienka.-pokazał na drzwi.
-I po co to??Hm??Masz Gomez.Po co obchodzisz się mną.Odwieź mnie do domu.-chłopak spojrzał na mnie smutno.
-Gdyby nie ja...On by cię już dawno...-zamknął oczy jakby to co miał na myśli sprawiało mu ból.-Zostajemy tutaj.Mogłabyś wykazać chodziarz odrobinę wdzięczności.
-I co jeszcze? O pomoc cię nie prosiłam.-syknęłam.
___________________________________________________________________
Ahhh udało Wam się! Więc zgodnie z obietnicą oto kolejny rozdział :D Mam nadzieję że ten Wam się spodoba :) Moim zdaniem jest nawet nawet...
Dziękuję całej piątce dziewczyn za miłe komentarze.Nie przestanę pisać. :* Dziękuję.
Abym dodała kolejny chciałabym zobaczyć 7 komów. Jak myślicie uda się??
Ani sie waz myslec o przestaniu pisania! Cudownee <333
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie akcje w opowiadaniach i humorki Justina mam nadzieje ze tym razem nie pogodza sie az tak szybko i jeszcze troche siepodrocza .oszczedza pisania na temat jak cudownie piszesz bo chyba w poprzednich komach to uwzglednilam co do komow to chyba przyjdzie latwo mam taka nadzieje bo nie moge doczekac sie nastepnej czesci a najwazniejsze teraz jest to ze nadal bedziesz pisala bardzo mnie to cieszy bo KOCHAM TEGO BLOGA.!!
OdpowiedzUsuńNajlepszy ! Jesteś niesamowita już się nie mogę doczekać kolejnego by się dowiedzieć jak to się wszystko rozwinie .. :) Oby było jak najwięcej komci ;)
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie piszesz , no po prostu kocham to opowiadanie <3 Czekam na NN a tym czasem zapraszam do mnie na justinbieber-cameron-story.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietne *-* Nie mogę doczekać się następnego rozdziału .. Jakby co to ja Joasia Sadowska :))
OdpowiedzUsuńŚwietnyyyy ^^ Kocham to czytać... Aww czekam na następny ;** <33333
OdpowiedzUsuńBARDZO MI SIE PODOBA PISZ DALEJ**_
OdpowiedzUsuńświetnie! Szybko nn poproszę!
OdpowiedzUsuńzapraszam także do mnie. Dopiero sie rozkręcam ale mam wiele planów co do tego opowiadania
http://beauty-and-a-beat-swag.blogspot.com/2013/03/rozdzia-3-zapomnij.html
Yea jest juz 8 kom kiedy dodasz nn : ) .?
OdpowiedzUsuńNaprawdę w rekordowym tempie zbierasz komy, pozazdrościć tylko :DD. Rozdział super, nie mogę się doczekać co będzie dalej. Josh okazał się draniem... A już myślałam, że się zmienił i że będą z Karli razem. No cóż... Zaskakujesz mnie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście ;)) i mam nadzieję, że nie przestaniesz. Czekam niecierpliwie na NN, pisz szybko :DD
OdpowiedzUsuń