Gdy wreszcie udaje nam sie przebic przez morze paparazzi Justin z piskiem opon wyjezdza na ulice.Usmiecham sie krecac glowa.
-Nigdy sie do tego nie przyzywczaisz,nie?
-Nie.-warczy zaciskajac dlonie na kierownicy.-Scooter przeciez oglosil ze chce ten tydzien przerwy.Mogliby na ten czas dac mi spokoj.-dodaje po chwili a ja zerkam na niego z wspolczuciem.
-Przeciez nigdy nie jest tak jak chcemy.-glaszcze go delikatnie po karku.-A teeeeraz...Skoro masz tygodniowa przerwe ze mna...Odprez sie i wrzuc na relax.-usmiecham sie szeroko calujac go w policzek.
-Jestes nieziemska.-stwierdza przekladajac dlon na moje kolano.-Musisz wreszcie przyznac fakt ze jestes wspaniala.
-Nie Justin...Przestan.-odchrzakuje niespokojnie.Od kiedy tylko pamietam zawsze czulam sie nie swojo gdy ktos mowil takie slowa. Umiem przyjmowac komplementy jak i krytyke...Ale na przyklad za choreografie lub za ladny stroj.Nigdy za całokształt. Zauwazyl moja zmiane humoru i na moje szczescie nie drazyl tematu.
-Jeszcze pare minut.
-Naprawde?-moje oczy rozblyskaja.Smieje sie radosnie wyczekujac konca tej jakze meczacej dla mnie podrozy.Przyznaje ze to pierwsza taka wycieczka samochodowa w kimkolwiek na ktorej sie nie zanudzilam na smierc.Bylo fajnie. Justin skreca przed jakas duza brame.Otwiera drzwi i podchodzi do ogrodzenia gdzie wbudowano jakis maly pulpit.Chlopak wpisuje kod i po chwili brama sie otwiera a on z lobuzerskim usmiechem wraca do auta.
-Gdzie my jestesmy?-jecze ogladajac sie w okolo.Jak na razie rozciagaja sie tylko drzewa i zielen jednak gdy skreca w prawo, z daleka widac morze! Tak! To woda! Jestem w niebie.
-Dowiesz sie niedlugo.
-Juuuuuuuuuustinnnn...-jecze jeszcze bardziej.-Skoncz z niespodziankami i tajemnicami.
-No spokojnie.-smieje sie pod nosem.-Ta posiadlosc nalezy do...Tak na prawde do ciebie.-parkuje przed sliczna willa.
-Do mnie?!-piszcze glosno i wyskakuje z auta.To jest spelnienie moich najsmiejszych marzen!! Nie moge w to uwierzyc i nie potrafie racjonalnie myslec.Okrecam sie w okolo i smieje jak jakas idiotka. To nie jest mozliwe! Rzucam sie na szyje Justin'owi a ten podnoszac mnie do gory okreca kilkanascie razy.Smiejemy sie oboje.-Ale jak to do mnie? -patrze mu gleboko w oczy kiedy odstawia mnie juz na ziemie.Ciagle jego rece sa na mojej talii ale to w ogole mi nie przeszkadza. Jestem tak szczesliwa ze chyba w tym momencie nic by mi nie przeszkadzalo...No moze z wyjatkiem paru rzeczy.
-Chodz...Wejdz do srodka a sie dowiesz.-lapie mnie za dlon i ciagnie nie na schody lecz na tyly.
-O jaaaa....-szepcze wzdychajac.-Co za raj.-musze wygladac jak jakas chora umyslowo.Szczerze sie szeroko a moje oczy lataja na wszystkie strony.-Powiedz ze nic nie wydales.-wracam do zywych i odwracam sie do niego twarza.Smieje sie lekko z mojej reakcji krecac glowa.
-Nic,a nic.Przysiegam.-przyklada reke do serca.-Slowo Justina.-mowi najpowazniej jak mowi a ja wybucham szczerym smiechem.-Dowiesz sie zaraz o co chodzi.-skina glowa na schody.Patrze to na niego to na dom i nawet sie nie ruszam.
-Ale na pewno nikt nas stad nie wyrzuci?-pytam caly czas podejrzliwie.Po raz kolejny na jego ustach wymalowal sie szeroki smiech rozbawienia.
-Jedyna osoba ktora by mogla kogos stad wywalic jestes ty.-kreci glowa i lapie mnie za dlon ciagnac do srodka.
-Wooow...Ale tu pieknie.-staje przede mna czujac ze moje ja nie kontynuuje chodu.
-Podoba ci sie?-pyta niesmialo i patrzy w swoje buty ciagle sciskajac moja dlon.Spogladam na niego i widze ze na jego policzkach widniaja dwa lekkie rumience a jedna reke ma w kieszeni pozwalajac kciukowi wystawac.
-Podoba? Pf...To malo powiedziane. Ja to kocham.-smieje sie radosnie i patrze w okolo. Wyswobadzam reke z jego uscisku i znow okrecam sie cala.-Kto to zaprojektowal?-pytam marszczac brwi i stoje przed nim.Teraz juz ma obie rece w kieszeniach i ciagle mi sie przyglada z blogim usmiechem. Tak jakby w ogole nie zachwycal sie tym pieknym pomieszczeniem...Tak jakby jego obiektem podziwu byla moja osoba.
-Ja.-wzrusza od niechcenia ramionami.-Jeszcze przed tym jak cie poznalem.-poszcza mi perskie oko.
-To skad wiedziales ze ubostwiam taki wystroj?
-Nie wiedzialem...-kreci glowa.-Po prostu mialem nadzieje ze ci sie spodoba.-miedzy nami znow jest chwila ciszy,patrzymy sobie w oczy a ja probuje cos wyczytac z jego teczowek.- Chodz ogladac dalej.-wyciagla w moja strone dlon ktora od razu lapie.Wchodzimy po schodach i gdy jestesmy centralnie na srodku tego wiszacego korytarza wychylam sie na dol by zobaczyc otwarty salon z gory.
-Idealnie...-szepcze pod nosem z usmiechem tak zadowolonym ze naprawde sama sie sobie dziwie.
-Slucham?-podnosze wzrok na twarz chlopaka.
-Nic,nic.-sciskam bardziej jego dlon.-Po prostu jest tu jak w niebie.-ide za nim dlugim korytarzem.Pokazuje mi kolejne pokoje.Lazienka,pokoj goscinny,sala muzyczna,sala taneczna i tak dalej...
-A powiesz mi wreszcie o co chodzi z ta akcja ze to moj dom?-pytam kiedy kierujemy sie do ostatnich drzwi na koncu korytarza. Chlopak nadal nic nie mowi.Tak jakby w ogole nie chcial mi odpowiedziec.-Justin...
-No poczekaj jeszcze chwile.Skonczymy oprowadzanie i odpowiem na wszystkie twoje pytania.-mowi machinalnie tak jakby sie nauczyl tej formulki na pamiec.Frustrujace...Staje w miejscu jednak nie puszczam jego dloni.Odwraca sie wzdychajac gleboko i robi spory krok w moja strone tak ze teraz nasze ciala stykajac sie delikatnie ze soba.
-Obiecujesz?
-Obiecuje.-caluje mnie w nos a ja sie usmiechem przymykajac oczy. Gdy otwiera sporych wymiarow,biale drzwi az mi dech zapiera.Przepuszcza mnie w przejsciu a ja robie nieudolny krok, po chwili sie zatrzymujac.Czuje jak stoi bardzo blisko moich plecow i moge sobie wyobrazic jak sie wspaniale usmiecha.
-O matko...
-Co?
-Juuustiiiin...-odwracam sie i mocno w niego wtulam.-Dziekuje.-mam lzy w oczach.Moj szybki odwrot zdezorientowal troche piosenkarza jednak gdy zrozumial cala sytuacje rowniez mocno mnie objal.
-Nie masz za co dziekowac.-sklada na czubku mojej glowy calus i po chwili uklada w tamym miejscu brode.-Zaslugujesz na wszystko co jest najelepsze a ten...skurwiel zaplaci jeszcze kiedys za to co ci zrobil.-odsuwa sie lekko tak zeby teraz moc poglaskac mnie po policzku.Nasze twarze sie zblizaja a ja nie chce tego zrobic. Nie chce znow sie z nim calowac.Powod jest prosty...Nie chce sie w nim zakochac bo nie chce pozniej cierpiec.
-Wiec mow o co chodzi...-odsuwam sie lekko i widze w oczach chlopaka lekki zawod i zdezorientowanie.
-Chodz na dol.-ciagnie mnie za reke i po chwili oboje siedzimy wygodnie na jednej sofie.-Widzisz...okolo 6 lat temu kiedy wyjechalas z domu zylas ze Scooterem.
-Przez pol roku...
-Dokladnie.-skina glowa.-Wtedy wlasnie poznalas Tyge i Chris'a.-przytakuje mu mrozac oczy.-Gdy mialas sie przeprowadzac do swojego domu z Brown'em, Tyga nie byl zbyt szczesliwy.Spotkal sie z Scoot'em wieczorem na obrzezach miasta zeby to obgadac.Twoj przyjaciel byl juz wtedy moim menagerem.Wracalismy wlasnie z studia kiedy twoj ex zadzownil zadajac spotkania sie. Pojechalismy w wyznaczone miejsce i Braun zadzonil tez po Chris'a. Znalem obu chlopakow jedynie z gal.Moja kariera wtedy sie rozkrecala.-caly czas jego twarz jest smiertelnie powazna. Tyga siedzial na masce swojego auta kiedy twoj wspollokator przyjachal. Siedzialem z przodu piszac z moimi kumplami, a oni zawziecie dyskutowali. Bylem cholernie ciekawy o co chodzi ze sie tak spinaja.Nie mialem pojecia o twoim istnieniu i calej tej sytuacji.
-Zaczynalam wtedy swoja robote, jako pierwszy raz z Chris'em i zaczynalam poznawac Tyge.
-Z tego co pamietam temu drugiemu od razu wpadlas w oko.
-Mialam 10 lat...-wywracam oczami.- Nie wiem jak sie mozna bylo zabujac w 10-latce...-krece glowa.-Chociaz przynzaje bylam duzo bardziej rozwinieta psychicznie niz moje rowiesniczki i cialo tez mialam ladne przez ciagly ruch.
-O tusz to...-przyznaje mi racje.-A propo... Tyga tez nie mial wtedy az tak duzo lat. No ale mniejsza o to.-wzdycha.-Otworzylem wtedy okno i przysluchiwalem sie ich klotki.Chris upieral sie przy swoim ze kocha cie jak mlodsza siostre i chce z toba mieszkac.Scoot go popieral natomiast ten ostatni byl przeciw wszystkiemu.Twierdzil ze powinnas wrocic tam skad przyszlas i zapomniec o karierze.
-Chuj...
-Miedzy Brown'em i Tyga doszlo do ostrej wymiany zdan a z czasem tez do rekoczynow.Wyskoczylem z auta jak popwazony i razem z Scoot'em ich rozdzielilismy. Od tamtego czasu nie rozmiawiali ze soba prawie w ogole.Urazili nie tylko siebie ale takze swoje dumy.
-Taa...Wy faceci macie to swoje ego.
-Udam ze tego nie slyszalem.-mowi surowo i poprawia sie wygodniej.-Chcialem cie poznac...Mialem za zle Scooter'owi ze przez pol roku nie pisnal ani slowka. Nie odzywalem sie do niego chyba ze po to aby zapytac co sie z toba dzieje.Szukalem informacji na twoj temat w necie. Jednak nie bylo napisane nic a nic o twojej przeszlosci.-mowi zawidziony.Mi mowe odjelo...To jest dla mnie szok.Jeden dzien i w chuj emocji.-Pozniej...Widywalem cie na galach.W towarzystwie przeroznych gwiazd ale najbardziej bolalo mnie jak widywalem cie z Tyga...Wiedzialem przeciez ze widzi w tobie jedynie zabawke. Gdy pytalem mojego menagera co z toba on odpowiadal ze nie wie...Wkurzalem sie na ciebie ze nie moge byc przy tobie. Wydawalo mi sie ze jestes stworzona dla mnie.
-OMG...
-Dlatego nie chcialem na ciebie patrzec pierwszego dnia... Balem sie ze gdy na ciebie spojrze znow oszaleje. Scoot przez te wszystkie lata opowiadal mi jaka bylas mieszkajac z nim. Z opowiadan wiedzialem ze jestes moim idealem.
-Ja...Ja nie...Nie wierze.-krece glowa.-To nie jest mozliwe...
-Dom odziedziczylas w spadku po babci...Scoot chcial ci go dac w dzien 12 urodzin...Ale przez ta cala akcje straciliscie kontakt wiec po tym jak sie spotkalismy zdecydowalismy ze ja cie tutaj teraz przywioze. Zmienilem go troche dajac cos od siebie.-rozglada sie po wnetrzu a gdy znow przenosi na mnie wzrok niespodziewanie wpijam sie w jego usta.Trzymam jego policzki w dloniach i caluje namietnie.Po raz kolejny zaskakuje go dzisiejszego dnia ale lubie jak tak reaguje.W jego przypadku jest to cholernie slodkie. Odwzajemnia polcalunek dopiero po chwili.Obejmuje mnie w talii i przyciaga blizej siebie.Co ja w ogole robie?! Przeciez mialam go nie calowac...Tak, mialam sie tez nie zakochiwac. Niestety za pozno...
_________________________________________
Ehm... No to takie wielkie G z tego rozdzialu...
-Patrys
wielkie G ??
OdpowiedzUsuńCo to to Nie !!!!
To jet take
aw.... słodkie i
aw. ja pierdziele
E-m-o-c-j-e
Cher ideał dla Jussa
ach
rozpływam się !!!
To jest boskie Patrycja !!!
Kocham twój styl pisania <3<3
Weny niunia <3
Love u <3
Anana
xoxo
Jeju ale cudowne *-* uwielbiam tw bloga i styl pisania !!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3
Weny kochana
A i już myślałam że może będą razem, a tu nic :/ no ale trudno poczekam sobie jeszcze :)
CUDOWNE, BOSKIE, NIE DO OPISANIA ! KOCHAM TO !!!
OdpowiedzUsuńWielkie G ?!?!?!? chyba wielkie CUDO ! *-* kocham bardzo ♥
OdpowiedzUsuńO matko rozdział boski *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3
To nie jest wielkie G!!!! To jest cuuudne.... <333 Uwielbiam to opowiadanie! Wiem że strasznie mało komentuje ale jestem strasznym leniem i po prostu mi się nie chce xD Ale to nie oznacza że mi się rozdział nie podoba czy coś. Nie było jeszcze rozdziału który by mi się nie podobał :)
OdpowiedzUsuńPs. Zostałaś nominowana do Liebsten Awards :) Więcej informacji tutaj -----> http://violetta-and-niall.blogspot.com/p/libsew.html
Usuń