-Mozecie do cholery pierdolic sie ciszej?!-krzycze naprawde nie ziemsko wkurwiona.-Jak sprowadzasz sobie dziwki to przynajmniej badzcie ciszej!-trzaskam drzwiami i wracam na fotel.Jestem zmeczona tym wszystkim.Calym tym 'zwiazkiem',tym zyciem.Moze wydawac sie ono takie wspaniale ale tak nie jest.Nic w moim zyciu nie jest na swoim miejscu.Od zawsze cierpialam i nadal cierpie.Szybko musialam sie usamodzielnic zeby dac sobie rade.No coz.Tak juz jest...Tabloidy i ludzie mysla ze jestem 16-letnia,slodka dziewczynka ktora ma ogromny talent.Grzeczna i skromna.Pff...Jasne...Jestem calkowitym przeciwienstwem.Chamska,bezczelna,pyskata...Oh slodka to ja jestem tylko kiedy czegos chce....Na moj temat mozna by gadac godzinami.Tak...Kolejna wada...Nie jestem jakos specjalnie skromna.Jednak potrafie zachowac dystans do siebie.Nie myslcie o mnie zle.Czasami po prostu mi odpierdziela.Na medytacji mija mi juz 4 godzina i patrzac na zegarek widze 8.56.
-Yhymmmm...-mrucze sobie pod nosem podnaszac sie z miejsca i zmierzam do kuchni by zrobic cos do przegryzienia.Wyjmuje na blat miske,z drogiej szafki platki a z lodowki zimne mleko.Platki na zimno?Ehm...Rutynowe sniadanie.Zalewam przysmak i mieszam chwile lyzka.Gdy siadam na blacie na przeciwko korytarza i patrze bez sensu zauwazam iz jedna z blodynek wychodzi z lazienki.
-Sorki ogolnie za te jeki...-mowi lekko zawstydzona.Jest moze dwa lata ode mnie starsza.Nowicjuszka moim zdaniem.Taaa...Az wstyd sie przyznac ze rozpoznaje dziwki.Wydaje mi sie byc mila.-Twoj brat potrafi czynic cuda.-chichocze.Wypluwam zawartosc mojej buzi do zlewu i przenosze na nia zdziwiony wzrok.No takiej spiewki Tyga jeszcze nikomu nie pierdolil.
-Tak...Wiem.-usmiecham sie sztucznie.-Bo to nie moj brat tylko chlopak.-wzruszam ramionami bez interesownie i znow biore miseczke.
-Ja pierdole...-lapie sie za usta.
-Tak bylo slychac.-chichocze pod nosem.
-Ja naprawde nie wiedzialam.-otwiera szeroko oczy.
-Spoko.Nie przejmuj sie.-krece glowa.-Nie mysl ze bylyscie pierwsze.-zeskakuje z blatu.-Stracilam rachube w liczeniu takich jak ty po tygodniu naszego zwiazku.-wstawiam brudne naczynie do zmywarki.-Po 168 nie chcialo mi sie liczyc...-siegam po jogurt do picia z lodowki.
-Wow...-wchodzia glebiej do pomieszczenia.-I ty to tolerujesz?
-Sadze ze po zrobieniu swojej roboty powinnas wypierdalac.-usmiecham sie sztucznie odwracajac w jej strone.Wiem,wiem.Zachowalam sie naprawde bezczelnie.No ale coz ja na to poradze.Moge pogadac z sukami Michaela ale nie bede sie im zwierzac.Haha! Ja sie nikomu nie zwiezam oprocz Miley i Chrisa.Mina tej dziewczyny jest bezcenna.Az chce mi sie smiac.Jej zdziwienie mnie po prostu bawi.
-Jeszcze raz przepraszam.-mowi wrecz uciekajac z kuchni.Ja tylko macham obojetnie rekom i wchodze na gore.Za kazdym razem mam ubaw z min tych dziwek.Wchodze do lazienki i od razu zzucam z siebie pizame.Mam ochote na lodowaty,szybki prysznic.Kolejny dziwny nawyk.Zimna woda po prostu pozwala na chwile zapomniec mi o tym calym chaosie.Krople wywoluja na moim ciele dreszcze a krew robi sie zimna.To piekne uczucie.Porownuje je czasami do bulu zadawanego przez jakis cios.Niestety nie jest mi dane dlugo nacieszyc sie ta kapiela.Z pokoju dobiegaja glosy dzwoniacego telefonu.Chuj z tym...Nie odbieram.Zostaje w kabinie z rekoma opartymi o sciane i glowa schylana w dol.Ignoruje dzwoniacy po raz kolejny telefon i skupiam sie na pieczeniu skory.Przy chyba 10 probie dodzwonienia sie do mnie wychodze owjajac sie od razu recznikiem.Kiedy mysle juz ze osoba dala sobie spokoj, moja komorka po raz kolejny zaczyna dzownic.Wywracam oczami i ide do pokoju gdzie na szafce lezy uzadzenie.Justin.
-Tak?
-Czemu nie odbierasz?! Zawalu prawie dostalem ze ten chuj ci cos zrobil!
-Spokojnie.-mowie rozbawiona.-Nic i nie jest...
-Na pewno?-pyta podejrzliwie.
-Tak.Na pewno.-usmiecham sie.Ugh...Wkurza mnie juz ten fakt ze wywoluje u mnie to pieprzone uczucie bezpieczenstwa i radosci.-W jakiej sprawie dzownisz?
-Tak chcialem cie uslyszec.-czuje jak sie usmiecha.
-Milo,milo.-patrze na odbicie w lustrze.Dziewczyna przede mna jest mi calkowicie obca.Za kazdym razem tak jest gdy przyjezdza Michael...Zmieniam sie calkowicie.Jestem bardziej zimna,obojetna i wkurzajaca.Norma.Gdy go nie ma jestem soba.Zwariowana,pyskata nastolatka ktora goni za swoja pasja.Cialgy usmiech na twarzy,radosc bijaca na kilometr.Calkowite przeciwienstwo terazniejszosci.
-Proba o 9.30?
-Miala byc o 10!-wyrywa mnie z przemyslen.
-No a moze zrobimy sobie wczesniej?Bedzie wiecej czasu na wyglupy.-przygryzam warge.No kurwa! Ugh...Ja naprawde mam dosc tego stanu.
-Hmmm...No nie wiem nie wiem.-krece lekko glowa.-Wyszlam dopiero z pod prysznica,jestem cala mokra.A za nim sie ogarne to potrwa.
-To moze przyjade i ci pomoge?-pyta szeptem a ja chichocze uroczo.
-Czy ty mi dajesz nie przyzwoita propozycje?
-No wiesz...Tak?-smieje sie lekko.
-Erotoman.-wywracam oczami.
-Nie!-zaprzecza natychmiast.
-Tak!
-Nie!
-Pierdol sie.-siadam na przegu wanny.
-U mnie czy u ciebie?-juz moge sobie wyobrazic jak rusza brawiami.
-Haha!-wybucham smiechem i nawet wiedzac ze nikt nie widzi mojego usmiechu zakrywam go.Nie cierpie go.Po prostu nie...-Smieszny jestes.
-To jak z ta proba,slicznotko?
-Moze byc 9.30 ale tylko jesli przyjedziesz pod ta sama kawiarnie co wczoraj.
-Masz to jak w banku.-usmiecham sie slodko i przygryzam warge.
-To do zobaczeniu napalencu.-smieje sie.
-Ej!!-wstaje podchodzac do umywalki i odkrecam wode.-No pa.-rozlaczam sie pierwsza.Odkladajac telefon na blat obok przemywam twarz.Jest mi chlodno.Ale to przeciez normalne po nie calej godzinie siedzenia pod lodowata woda.Robie szybki make-up skladajacy sie z wodoodpornego tuszu,ciemnych cieni do oczu i maskary.Bedac jeszcze w tym reczniku kieruje sie do garderoby.Nie mam zamiaru sie stroic skoro to tylko trening.Zawsze mialam takie podejscie.Wybieram wygodne ciuszki oraz buty i wracam do lazienki by sie ubrac.Wlosy wiaze w luznego warkocza i stwierdzam ze jestem gotowa.Do torby sportowej wrzucam tylko buty na trening taneczny i jakies inne potrzebne pierdoly.Patrze na zegarek i moim oczom ukazuje mi sie godzina 9.15.Stwierdzam ze moge spokojnie juz wyjsc.Psikam sie tylko ulubionymi perfumami od Versace i wychodze z pokoju zamykajac go potem na klucz.Zbiegam na dol i nie chcacy wpadam na Michaela.
-Kochanie...-chce cos powiedziec jednak ja ruchem reki daje mu do zrozumienia iz nie mam zamiaru tego sluchac.Schodze na najnizsze pietro i wychodze z domu trzaskajac za soba drzwiami.Do uszu wkladam sluchawki i puszczam swoje ulubione nuty.Droga mija zaskakujaco szybko a gdy wchodze do kawiarni okazuje sie iz jestem pare minut przed czasem.
-Siema!-krzycze do pracownikow.
-Hejo!-odpowiadaja chorkiem.
-To co zawsze prosze.-siadam na jednym z wysokich krzesel i usmiecham sie do Perry.Wysoka ladna dziewczyna z naprawde slicznym usmiechem.
-Juz sie robi.-posyla mi ten swoj szczery usmiech i odwraca sie w strone maszynek.
-Jak coreczka?-pytam opierajac sie na lokciach.Perry ma 18 lat i corke Loren.Mala,dwu letnia slicznotka.Uwielbialam za rowno malutka jak i jej mame.
-Dziekuje dobrze.-ta dziewczyna mimo ciezkiego zycia ciagle sie usmiecha.To wspaniale.-Ostatnio jednak sie przeziebila.
-Nic powaznego?-pytam ciekawie.
-Nie.Nie.-przeczy natychmiast.-Lekki katar i kaszel.-podaje mi moje zamowienie.Ja natomiast wyciagam z torby portfel i zucam na blat sto dolcow.-To o wiele za duzo.-otwiera szeroko oczy.
-Reszta dla ciebie kochana.-wychylam sie aby cmoknac ja w policzek i usmiecham sie szeroko.
-A ty jak zwykle mnie sponsorujesz.-kreci glowa odwzajemniajac gest.
-Cala przyjemnosc z mojej strony.-puszczam jej oczko biorac kubek i torbe do reki.-Do zobaczenia jutro.-krzycze wszystkim.Dylan,jeden z kelnerow przybija mi piatke usmiechajac sie zabawnie i stukamy sie biodrami jak zawsze.Uwielbiam tego chlopaka.Jest gejem ale nikomu to nie przeszkadza.W momencie gdy wychodze z kawiarni podjezdza Justin z szelmowskim usmiechem.On jest boski,bez dwoch zdan.Az wstydze sie w ze mam takie mysli.No ale co? Przeciez jestem dziewczyna a on na serio jest mega przystojny.Wychodzi z auta i podbiega szybko do mnie.
-Witam piekna.-cmoka mnie w policzek.
-No witam,witam.-usmiecham sie uwodzicielsko i zmierzam przed nim w strone auta.Jako gentleman otwiera mi drzwi od stony pasazera a po chwili jest juz na miejsu kierwocy.
_______________________________________________
Wiem ze nie jest zbyt ciekawy...Przepraszam. Mam jednak nadzieje ze bedzie duzo komentarzy :D Po jutrze postaram dodac sie nowy :P
Wy jutro w domach,c'nie?
ja niestety do sql...Nie ma u mnie czegos takiego jak swieto nauczyciela :P
ale za to na czwartej godz z prof od muzy organizujemy po raz kolejny akcje 'free hugs' bedziemy chodzic po kalasch z kartkami z takim napisem i sie przytulac :D Zajebista akcja! Polecam ja kazdemu :D
Buziole dla was!! Kocham! <3
-Patrys
-Tak?
-Czemu nie odbierasz?! Zawalu prawie dostalem ze ten chuj ci cos zrobil!
-Spokojnie.-mowie rozbawiona.-Nic i nie jest...
-Na pewno?-pyta podejrzliwie.
-Tak.Na pewno.-usmiecham sie.Ugh...Wkurza mnie juz ten fakt ze wywoluje u mnie to pieprzone uczucie bezpieczenstwa i radosci.-W jakiej sprawie dzownisz?
-Tak chcialem cie uslyszec.-czuje jak sie usmiecha.
-Milo,milo.-patrze na odbicie w lustrze.Dziewczyna przede mna jest mi calkowicie obca.Za kazdym razem tak jest gdy przyjezdza Michael...Zmieniam sie calkowicie.Jestem bardziej zimna,obojetna i wkurzajaca.Norma.Gdy go nie ma jestem soba.Zwariowana,pyskata nastolatka ktora goni za swoja pasja.Cialgy usmiech na twarzy,radosc bijaca na kilometr.Calkowite przeciwienstwo terazniejszosci.
-Proba o 9.30?
-Miala byc o 10!-wyrywa mnie z przemyslen.
-No a moze zrobimy sobie wczesniej?Bedzie wiecej czasu na wyglupy.-przygryzam warge.No kurwa! Ugh...Ja naprawde mam dosc tego stanu.
-Hmmm...No nie wiem nie wiem.-krece lekko glowa.-Wyszlam dopiero z pod prysznica,jestem cala mokra.A za nim sie ogarne to potrwa.
-To moze przyjade i ci pomoge?-pyta szeptem a ja chichocze uroczo.
-Czy ty mi dajesz nie przyzwoita propozycje?
-No wiesz...Tak?-smieje sie lekko.
-Erotoman.-wywracam oczami.
-Nie!-zaprzecza natychmiast.
-Tak!
-Nie!
-Pierdol sie.-siadam na przegu wanny.
-U mnie czy u ciebie?-juz moge sobie wyobrazic jak rusza brawiami.
-Haha!-wybucham smiechem i nawet wiedzac ze nikt nie widzi mojego usmiechu zakrywam go.Nie cierpie go.Po prostu nie...-Smieszny jestes.
-To jak z ta proba,slicznotko?
-Moze byc 9.30 ale tylko jesli przyjedziesz pod ta sama kawiarnie co wczoraj.
-Masz to jak w banku.-usmiecham sie slodko i przygryzam warge.
-To do zobaczeniu napalencu.-smieje sie.
-Ej!!-wstaje podchodzac do umywalki i odkrecam wode.-No pa.-rozlaczam sie pierwsza.Odkladajac telefon na blat obok przemywam twarz.Jest mi chlodno.Ale to przeciez normalne po nie calej godzinie siedzenia pod lodowata woda.Robie szybki make-up skladajacy sie z wodoodpornego tuszu,ciemnych cieni do oczu i maskary.Bedac jeszcze w tym reczniku kieruje sie do garderoby.Nie mam zamiaru sie stroic skoro to tylko trening.Zawsze mialam takie podejscie.Wybieram wygodne ciuszki oraz buty i wracam do lazienki by sie ubrac.Wlosy wiaze w luznego warkocza i stwierdzam ze jestem gotowa.Do torby sportowej wrzucam tylko buty na trening taneczny i jakies inne potrzebne pierdoly.Patrze na zegarek i moim oczom ukazuje mi sie godzina 9.15.Stwierdzam ze moge spokojnie juz wyjsc.Psikam sie tylko ulubionymi perfumami od Versace i wychodze z pokoju zamykajac go potem na klucz.Zbiegam na dol i nie chcacy wpadam na Michaela.
-Kochanie...-chce cos powiedziec jednak ja ruchem reki daje mu do zrozumienia iz nie mam zamiaru tego sluchac.Schodze na najnizsze pietro i wychodze z domu trzaskajac za soba drzwiami.Do uszu wkladam sluchawki i puszczam swoje ulubione nuty.Droga mija zaskakujaco szybko a gdy wchodze do kawiarni okazuje sie iz jestem pare minut przed czasem.
-Siema!-krzycze do pracownikow.
-Hejo!-odpowiadaja chorkiem.
-To co zawsze prosze.-siadam na jednym z wysokich krzesel i usmiecham sie do Perry.Wysoka ladna dziewczyna z naprawde slicznym usmiechem.
-Juz sie robi.-posyla mi ten swoj szczery usmiech i odwraca sie w strone maszynek.
-Jak coreczka?-pytam opierajac sie na lokciach.Perry ma 18 lat i corke Loren.Mala,dwu letnia slicznotka.Uwielbialam za rowno malutka jak i jej mame.
-Dziekuje dobrze.-ta dziewczyna mimo ciezkiego zycia ciagle sie usmiecha.To wspaniale.-Ostatnio jednak sie przeziebila.
-Nic powaznego?-pytam ciekawie.
-Nie.Nie.-przeczy natychmiast.-Lekki katar i kaszel.-podaje mi moje zamowienie.Ja natomiast wyciagam z torby portfel i zucam na blat sto dolcow.-To o wiele za duzo.-otwiera szeroko oczy.
-Reszta dla ciebie kochana.-wychylam sie aby cmoknac ja w policzek i usmiecham sie szeroko.
-A ty jak zwykle mnie sponsorujesz.-kreci glowa odwzajemniajac gest.
-Cala przyjemnosc z mojej strony.-puszczam jej oczko biorac kubek i torbe do reki.-Do zobaczenia jutro.-krzycze wszystkim.Dylan,jeden z kelnerow przybija mi piatke usmiechajac sie zabawnie i stukamy sie biodrami jak zawsze.Uwielbiam tego chlopaka.Jest gejem ale nikomu to nie przeszkadza.W momencie gdy wychodze z kawiarni podjezdza Justin z szelmowskim usmiechem.On jest boski,bez dwoch zdan.Az wstydze sie w ze mam takie mysli.No ale co? Przeciez jestem dziewczyna a on na serio jest mega przystojny.Wychodzi z auta i podbiega szybko do mnie.
-Witam piekna.-cmoka mnie w policzek.
-No witam,witam.-usmiecham sie uwodzicielsko i zmierzam przed nim w strone auta.Jako gentleman otwiera mi drzwi od stony pasazera a po chwili jest juz na miejsu kierwocy.
_______________________________________________
Wiem ze nie jest zbyt ciekawy...Przepraszam. Mam jednak nadzieje ze bedzie duzo komentarzy :D Po jutrze postaram dodac sie nowy :P
Wy jutro w domach,c'nie?
ja niestety do sql...Nie ma u mnie czegos takiego jak swieto nauczyciela :P
ale za to na czwartej godz z prof od muzy organizujemy po raz kolejny akcje 'free hugs' bedziemy chodzic po kalasch z kartkami z takim napisem i sie przytulac :D Zajebista akcja! Polecam ja kazdemu :D
Buziole dla was!! Kocham! <3
-Patrys
Świetnyy, brak słó do opisaaniaa ;** dodawaj szybko następny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :-)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj w domciu ^^ Zajebiście macie z tą akcją :D Też chcę taką :D hehe
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału... hmm.. Boski! Wiem, że się powtarzam w komach ale nie wiem co innego napisać xd Brak słów! hehe
Ten Tyga to debil, ciota, idiota i ch.... db nie napiszę, ale mnie kurza! no wiecie co? Wiedzieć, że dziewczyna w domu i jeszcze dziwki sprowadza -,-' To trzeba mieć poprzekręcane w łepetynie.
Justin i Cher hehe Oni mnie powalają :D Cudni są :) Kocham ich! :D
Razem wyglądają słodko <3 Kurde przypomniała mi się Karli... :') chyba sobie przeczytam z powrotem :) kurcze... <3
Czekam na następny rozdział :D
Pamiętaj: Kochamy Cię!!! <3 :***
http://dontstopbelieving99.blogspot.com/2013/10/ii-rozdzia-38-czesc-maa.html ---> hehe nowy rozdział :D zapraszam :*
UsuńKiedy dodasz nooowy rozdział ? :) <3
Dodam moooze jutro wieczorem.Mam strasznie duzo problemow osobistych i od dzisiaj rana siedze pod sciana w szpitalu... Masakra ogolem.
UsuńPostaram sie jutro <3
Świetny !!!!!!! Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://bigandcenturylove.blogspot.com/
Świetny rozdział <3 kocham twojego bloga :*
OdpowiedzUsuńRozdział cudny ! *__* czekamy na nowy kiedy między nimi zacznie iskrzyć? bo już byśmy chciały ... :D zapraszamy do nas jest już nowy rozdział ! pozdrawiamy i miłego czytania !
OdpowiedzUsuńhttp://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/
~ KinWer Bieber ;D
http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/ nowy rozdział ! + czekamy na nowy u ciebie i tu i na http://epicevillove.blogspot.com
Usuń