-Czesc Pattie...-szepnelam gdy kobieta ustala naprzeciwko mnie.Usmiechnela sie do mnie smutno i przyciagnela zeby sie przytulic.W pierwszej chwili mnie sparalizowalo.Jednak przytulilam ja bardzo mocno a w moich oczach pojawily sie lzy.Mama Biebera byla mi bardzo bliska.Traktowala mnie jak wlasne dziecko.
-Witaj kochanie...-szepnela glaszczac mnie po plecach.-Brakuje mi...nam cie.-odsunelysmy sie od siebie i spojrzalam na nia smutno.Odworcilam sie do Chrisa patrzac na niego proszaco aby wytlumaczyl czemu sie nie odzywam.I tak juz popelnilam blad odzywajac sie do niej na powitanie.
-Pattie...Karla nie moze mowic.
-O Boze, czemu?-spojrzala na mnie niespokojnie.
-Ma infekcje...
-To cos powaznego?-zapytala na co ja pokrecilam przeczaco glowa.
-Jednak nie moze mowic przez pare dni...-dodal Chris.Tak sie zastanawialam czy on mi czytal w myslach.
-Justin sie martwi..-szepnela.-Chcilaby z toba porozmawiac.-powikawal przeczaco glowa.''Przykro mi".Powiedzialam bezglosnie a Pattie kiwnela glowa ze zrozumiala.-Bedzie probowal porozmawiac na pogrzebie.-szepnela.-Wolalam ci to powiedziec.-pocalowala mnie w policzek.-Do zobaczenia skarbie.-odwrocila sie jednak zdazylam zauwazyc ze w jej oczach pojwaily sie lzy.Patrzylam jak odchodzi a gdy zniknela za drzwiami usiadlam zerzygnowana.
-Dzasz rade...-szepnal Chris glaszczac mnie po plecach.Ja jednak wiedzialam ze nie dam.Bylam tego zbyt pewna.Pokrecilam przeczaco glowa i podnioslam wzrok znow zaprzeczajac.''Przepraszam''.Powiedzialam bezglosnie i wstalam od stolu.Skierowalam sie na recepcje a tam zobaczylam Lil'a.Od razu w moich oczach pokazaly sie lzy.Pobieglam do przyjeciela ktory patrzac na mnie smutnie rozlozyl rece do przytulenia.Rzucilam mu sie w ramiona i mocno zacisnelam oczy.
-Tak mi przykro mala...-glaskal mnie po glowie.Poplakalam sie wiec Wayne odstawil mnie okrywajac swoim ramieniem i skierowal do windy.-Ktory masz pokoj?-wyciagnelam telefon i napisalam mu numer.-Ah zapomnialem ze nie mowisz.-spojrzalam na niego pytajaco.-Chris mi powiedziel ze jakbym do ciebie dzwonil to sie nie dogadamy wiec postanowilem cie wspierac i oto jestem.-usmiechnal sie pocieszajaco.Przytulilam sie do niego i zamknelam oczy.Czulam sie przy nim dobrze...Nie bylo to jednak porownywalne z tym jak sie czulam przy Justinie.W pokoju Wayne usiadl na sofie pozwalajac mi sie wyplakac.Byla calkowita cisza,slychac bylo tylko moj szloch.Jego koszulka byla mokra w zaglebienia szyi z ramieniem,od moich lez.Gy sie uspokoilam postanowilismy obejrzec jakis film zeby mnie troszke odciagnac od myslenia o tym co sie ostatnio dzieje.Moj przyjaciel pozwolil mi sie w niego wtulic i tak szybko zasnelam ze nawet nie pamietam co wlaczyl.-Karli...Karli...-ktos mnie probowal obudzic jednak ja nie moglam otworzyc oczu.Bylam tak zmeczona ze nie dalam rady nawet sie ruszyc.-Karli blagam cie otworz oczy.-ten glos byl taki znany.Nie mialam jednak chceci go rozpoznawac.-Kochanie prosze cie...-czekaj.Kochanie?! Od razu sie obudzilam szybko otwierajac oczy.Pierwsze co zobaczylam to siedzacego nade mna Justna.
-Co ty tu do cholery robisz?!-pisnelam i zauwazylam ze mialam lepszy glos.Jednak i tak nie powinnam sie odzywac.
-Porozmawiajmy.-powiedzial blagalnie a ja pokrecilam przeczaco glowa wyskakujac z lozka.Skierowalam sie do drzwi wyjsciowych zgarniajac przy tym telefon.Gdy juz mialam otworzyc by wyjsc z apartamentu,Justin zlapal mnie za reke i przyciagnal do siebie tak ze stykalismy sie brzuchami.Skrzyzowalam rece na piersiach patrzac z pogarda.W jego oczach widac bylo smutek,cierpienie i tesknote.Jednak ja nie moglam go narazic.Nie moglam przeciez znow z nim sie zadawac.Nie moglam.Pokrecilam przeczaco glowa i wyrwalam sie z jego uscisku mimo ze chcialam sie do niego tak bardzo mocno przytulic.Wybieglam na korytarz piszac Chrisowi aby mi otworzyl.On jakby juz czekal przed drzwiami,wpadlam do salonu wsciekla i smutna.Cos co mnie zdziwilo to to ze nie zamknal drzwi zaraz za mna...Zaczekal na Biebera.Spojrzalam na niego morderczym wzrokiem a on poslal mi przepraszajace spojrzenie.Otowrzylam szeroko oczy siadajac na sofie.W tamtym momencie wkurzalam sie ze nie moge mowic bo bym wybuchla.Wyciagnelam telefon i zaczelam pisac.Chlopacy sie na mnie patrzyli jak na debilke,mysleli ze zaczelam sobie esemesowac,jednak gdy podalam telefon Chrisowi sie ockneli.Przyjaciel przeczytal w myslach wiadomosc i oddal mi sprzet a ja ruchem glowy pokazalam na Biebera.
-Ona nie chce z toba rozmawiac...Szczegolnie teraz gdy nie moze mowic.-zlapal go za ramie i oboje spojrzeli na mnie a ja szybko odwrocilam wzrok.W oczach Justina widac bolo cierpienie i tesknote,za to
w Chrisa malowal sie zal i chec pomocy.Czulam na sobie ich intensywne spojrzenia wiec wstalam i po prostu wyszlam.Nie mislam sliy siedziec i zastanawiac sie co by bylo gdyby.Nie mialam na to czasu.W wiadomosci napisalam do Lil'a zeby do mnie przyszedl i weszlam do swojego apartamentu.Nie zdazylam nawet usiasc a po calym pomieszczeniu rozleglo sie pukanie.W drzwiach stal Wayne usmiechajac sie smutno z taca jedzenia.
-Uznalem ze bedziesz moze miala ochote cos zjesc nie schodzac do restauracji.-wpuscilam go do srodka zamykajac potem drzwi.''Ile spalam? I wytluamcz mi o co chodzilo z Bieberem?".Napisalam na karteczce podajac przyjacielowi.Siedzielismy na lozku twarzami do siebie a miedzy nami stala taca z jedzeniem.Szczerze to bylam bardzo glodna i dziekowalam Bogu ze Lil wpadl na pomysl zeby mi cos przyniesc.-Jest godzina 19.47...Wiec spalas jakies 8-9 godzin.-moje oczy automatycznie zrobily sie wielkie.-Ale spokojnie...-zasmial sie.-Nic ci nie jest.Po prostu stres,ostatnio nie spalas za duzo,zmertwienia i moglas miec troszke goraczki od gardla.-pokiwalam glowa ze rozumiem i skinelam glowa aby kontynuowal.-No a co do Biebera...To... To tak w sumie nie za duzo wiem.Wyszedlem zeby zadzonic i troszke sie przejsc a do ciebie przyszla Haylie ktora jak widzialem wczesniej razem z Chrisem rozmawiali z Bieberem.-to mnie zdziwilo.Wiedzieli ze nie chce miec nic wspolnego z Justinem.-Gdy poszedlem do restauracji zeby zamowic sobie cos do picia Haylie przyszla do ciebie...Myslalem ze chciala zobaczyc jak sie czujesz czy cos ale jak sie okazalo wpuscila tu Justina.-pokiwalam przeczaco glowa chowajac twarz w dlonie.Lil automatycznie zareagowal i przysunal sie do mnie tak ze moglam sie w niego wtulic.Reszte wieczoru spedzilismy na jedzeniu,chlopak opowiadal jakies smieszne historie i przypadki.Okolo polnocy poszlismy spac.Tak.Razem,w sensie w jednym lozku poniewaz nie chcialam zostac sama.Caly nastepny dzien przesiedzialam w pokoju z przyjacielem. Nie chcialam nikogo widywac a raper byl tak jakby adwokatem.Tlumaczyl moj nastroj i wybur oraz to czemu bylam zla na stylistke.Na zajutrz mial przyjsc od rana doktor i ocenic moj stan a pozniej byl pogrzeb...Strasznie sie balam.-No mala moze pojdziesz juz spac?-zapytal rozbawiony Wayne.Siedzial oparty o zaglowek lozka a ja skakalam w rytm muzyki.Mialam na sobie jedynie bokserki i duza koszulke przyjaciela.Pokrecilam przeczaco glowa w odpowiedzi na jego pytanie i dalej tanczylam.Raper sie zasmial i zlapal mnie za reke tak ze w rezultacie wyladowalam na jego kolanach.-Idziemy spac.Musisz sie wyspac.-zasmial sie calujac mnie w glowe a ja polozylam sie obok niego.-Hej,zlosniku.Co jest?-przytulil mnie do siebie tak ze mialam glowe na jego ramieniu.Wzruszylam tylko ramionami i wytarlam pojedyncza lze ktora plynela mi po policzku.-Boisz sie jutra?-spojrzal smutno a ja leciutko przytaknelam.-Bede przy tobie...Bedzie Chris,Logan...Dasz rade.-przytulil mnie mocniej a ja zamknelam oczy i w jednym momencie zasnelam.-Karli....Karli wstawaj.-poszulam ze ktos mnie szturcha wiec sie przebudzilam.Lil usmiechal sie do mnie pocieszajaco.-Zaraz przyjedzie lekarz wiec lepiej jakbys sie ubrala chyba ze chcesz aby zobaczyl cie totalnie rozczochrana w mojej koszulce.-zasmial sie.-I jeszcze sobie pomysli ze w lozku tez jestem nie obliczalny.-poruszyl zabawnie brawiami a ja rzucilam w niego poduszka a pozniej pokazalam fuck'a.Zakrywajac sie cala koldra znow mialam ramiar zasnac jednak Wayne ten pomysl sie nie podobal.Wzial mnie na rece i zaniusl do lazienki.-Zaraz ci przyniose jakies ubrania.-zasmial sie wychodzac z pomieszcenia i po czyli wrocil z moja koszula w karate i czarnymi spodenkami.Bylam gotowa pare minut przed przyjsciem lekarza wiec usiadlam po turecku na lozku i bawilam sie piersiocnkami na moich placach.
-Dzien dobry.-usmiechnal sie doktor wchodzac do mojego pokoju.-Jak sie czujesz??-zapytal a moj kciuk od razu wzniosl sie ku gorze.Taki odruch byl juz u mnie bezwarunkowy,nawet na mysl nie przyszlo mi zeby sie odezwac.Moja reakcja rozbawila lekarza.-Mozesz juz mowic.-stanal przede mna kladac obok swoja torbe.
-Dobrze.Naprawde niezle.-szepnelam niepewnie.
-Zaspiewaj cos normalnie.-zrobilam co kazal i po chwili z mojego gardla wydobyly sie pierwsze dziewiki ''Let it be''.
-Dobrze...Boli cie gdzies gardlo?-zapytal dotykajac miejsca gdzie znajduja sie migdalki.
-Nie.-powiedzialam paenwi a lekarz zorobil jeszcze jakies kontrole.
-Jestes juz zdrowa.-usmiechnal sie szeroko.
-Naprawde? I moge spiewac?-zapytalam z nadzieja.
-Oczywscie jednak na poczatku sie zbytnio nie forsuj.-zapial swoja torbe i wzial ja w reke.-W takim razie do zobaczenia kiedys.-usmiechnal sie firmowo i wyciagnal do mnie reke ktora ja odruchowa uscisnelam wstajac.
-Dziekuje panie doktorze.-usmiechnalem sie odporowadzajac go do wyjscia a pozniej pomachalam.Gdy zamknelam drzwi wskoczylam w ramiona Lil'a.-Ale sie ciesze.Aaa! Jak wspaniale moc wreszcie mowic.-zasmialam sie a przyjaciel zawtorowal mi okrecajac kilka razy wokol naszej osi a potem mnie odstawil.
-Dobrze jest wreszcie uslyszec twoj glos.-usmiechnal sie jednak ja rozpoznalam ze nie usmiechal sie szczerze.-Teraz idz sie przebrac.
-Ale po co?-spojrzalam na niego jak na debila a on poslal mi znaczce spojrzenie.-O Boze...Jaka ze mnie egoistka...-usiadlam na sofie chowajac twarz w dlonie.
-Nie jestes egoistka.-Lil poglaskal mnie obejmujac ramieniem.
-Nie wciskaj kitow...Jak moglam myslec tylko o sobie?
-Jesli cos to moja wina bo to ja staralem sie cie odciagnac o myli o pogrzebie...Przepraszam.-widac bylo ze sie obwinial.
-Przestan! To nie twoja wina.Co ty pieprzysz?-wstalam automatycznie wyrzucajac rece w powietrze.Widzac ze Wayne mi nie odpowie machnelam tylko zrezygnowanie reka.-Ide sie przebrac.-mruknelam zatrzaskujac za soba drzwi do pokoju.Szybko sie przebralam i wyszlam do salonu gdzie ku mojemu zdziwieniu czekali juz wszyscy.Haylie,Logan,Lil i Chris.Chlopcy byli ubrani w czarne grnitury i ciemne koszule.Lil mial czarne Supry,Chris eleganckie buty tak samo jak Logan.Haylie miala na sobie ciemne bolerko co ladnie komponowalo z reszta.Gdy mnie zobaczyli usmiechneli sie dodajac mi otuchy.
-Karli ja przepraszam...Razem z Chrisem.My...
-Przepraszamy.-dokonczyl wypowiedz Haylie moj przyjeciel.
-Dzisiaj najwazniejsza jest ona.-dotknelam miejsca gdzie znajduje sie serce spogladajac w gore.-To dla niej tutaj jestesmy.-wytarlam lze i wyszlam z apratamentu widzac ze nikt nie ma zamiaru skomentowac.I dobrze.Zaraz za mna podazal Chris rowno z Lil'em a za nimi Haylie.Logan szedl przede mna.Wszyscy bylismy smutni,jednak to ja bylam zalanama.Nie dziwilam sie przeciez zadne z nich nie znalo mojej przyjaciolki.Najpierw mojechalismy do kosciola gdzie jak sie okazalo bylismy jednymi z pierwszych.Usiedlismy w laweczce, miedzy Brownem a Wayne.W jednym momencie dostalam esemesa.''Slicznie wygladasz...Miejmy nadzieje ze nie bedzie innego trupa na tym pogrzebie.''. To co przeczytalam mnie przerazilo.Bylam pewna ze mogla sie komus stac krzywda.W mojej glowe w jednym momencie mialam twarz Justina,mojego brata, starej i nowej paczki.A co jesli to ja bylam celem? Co jesli to ja mialam byc martwa? Co jesli to o mnie chodzi? Przerazilam sie co od razu przyciagnelo uwage Lil'a.Zlapal mnie za dlon pokazujac ze jest przy mnie.Spojrzalam najpierw na nasze splecione dlonie a pozniej na twarz przyjaciela i usmiechnelam sie sztucznie.Wiedzial ze jest cos nie tak wiec szepnal mi ze podgadamy o tym pozniej a ja przytaknelam glowa.W pewnym momenice ludzie sie zaczeli schodzic,wszyscy na czarno,na ich twarzach widac bylo bol i smutek.Zobaczylam DJ'a i Katnis.Od razu do nich podeszlam i przytulilam mocno.-Boze jak ja za wami tesknie.-wyszeptalam odsuwajac sie od nich.Katins byla cala zaplakana,czyli tak samo jak ja.
-My za toba tez.-powiedzial przyjaciel spogladajac na nizsza dziewczyne a ta mu przytaknela wycierajac chusteczka mokre policzki.-Jak sie czujesz?
-Jak wrak czlowieka.-wzruszylam ramionami.-A wy?
-Tak samo.-odpowiedzieli rownoczesnie.Po chwili doszedl do nas moj brat do ktorego sie mocno przytulilam.Oboje sie rozplakalismy.Mimo ze Milosz jako facet nie mazal sie tak bardzo jednak smierc jego dziewczyny okropnie go dotknela.W jednym momencie ich spojrzenia powedrowaly gdzies za mnie wiec sie odwrocilam i zobaczylam JEGO.Byl tak cholernie zalamany ze az moje serce sie rozkruszylo na miliony krysztalkow.To nie prawda ze juz nic do niego nie czulam.Kochalam go caly czas i wiedzialam ze nikt mi go nie zastapi.
_____________________________________________________
No i jest...Przepraszam za te przerwy i odstepy miedzy rozdzialami ale wczesniej mialam egzaminy itd a teraz mam ciezki czas poniewaz przylapalam dolka :( No coz...Dam sobie rade i obiecuje ze sie zepne i bede pracowac czesciej na obu blogach.Mam nadzieje ze wam sie podoba rozdzial ;*
Chcialam wszystkim Beliebers zyczyc wszystkiego najlepszego z okazji naszego dnia!! Kocham Was !! <3
-Patrys
Świetny rozdział, jak zawsze; ) Czekam na następny i dziękuję za życznenia. ;p W sumie ode mnie również wszystkiego najlepszego ;) Spóźnione ale szczere, ale domyślasz się dlaczego nie mogłam wczoraj ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia ;*** Tobie też ( spóźnione, ale lepiej późno niż wcale xD)Rozdział... smutny :'( Ale czasami tak jest. Ale napisany fajnie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i życzę weenyyy ;***